sobota, 28 kwietnia 2012

Most na rzece Mienia. (rowerowe)

Sobota 2012.04.28, przyroda zwariowala, zielone strzela jak glupie, wiewiory skacza na plecy przejezdzajacym rowerzystom domagajac sie orzechow, a bobry? Bobruja.
Mosta na rzece Mienia. Powstal na przelomie wiekow, majstersztyk mysli inzynierskiej, zbudowany bez jednego gwozdzia i uzycia narzedzi, wzniesiony przez dwie zaprzyjaznione bobrowe rodziny rozdzielone rzeka, ktorym znudzilo sie moczyc ogony w wodzie w drodze na grila.


środa, 25 kwietnia 2012

"Wszystkie odloty Cheyenne'a" (This Must Be the Place), reż. Paolo Sorrentino, Fancja+, 2011, w kinach

"Wszystkie odloty Cheyenne'a" (This Must Be the Place), reż. Paolo Sorrentino, Fancja+, 2011, w kinach
Ucharakteryzowany na Roberta Smitha z The Cure, Sean Penn-Cheyenne, daje niezly show, a jego umiejetnosci aktorskie, fajna praca kamery kaza sledzic kazdy ruch, grymas, gest bohatera filmu, przechodzonego giganta rocka - Cheyenne.
Dla Seana Penna poszedlem na ten film. W ciagu ostatnich 2 lat widzialem kilka filmow w ktorych gral, ktore rezyserowal. Czesto i chetnie uczestniczy w niskobudzetowych projektach, jest jurorem w roznych festiwalach i przegladach filmowych. Pisze scenariusze jest producentem. Jednym slowem prawdziwy czlowiek kina. Jesli ominal Was film pt. "Wszystko za zycie" (Into the Wild), ktory wyrezyserowal do wlasanego scenariusza, koniecznie poszukajcie w necie lub na dvd. Bardzo mi sie podobal.
"Wszystkie odloty.." sa fajne do momentu kiedy Cheyenne postanawia szukac/scigac, a w reazultacie mscic sie na nazistowskim oprawcy swojego ojca - Zyda. Cala historia zaczyna brzmiec falszywie, akcja sie rozjezdza, a rezyser mizdzy sie do amerykanskiej publicznosci mieszajac elementy filmu
drogi, z thrillerem, gdzie nielinearna narracja jako zywo przywodzi na mysl dokonania Tarantino(?). A nad tym wszystkim poscig za zlym nazim, obozowym oprawcy, ciemiezycielem Zydow. Mysle, ze gdyby wloski rezyser, ktory jest takze wspolscenarzysta zrezygnowal z nazistowskiego watku, film wiele by zyskal tracac byc moze finansowanie... Bo poza genialnym Seanem Pennem jest tam sporo duzej urody zdjec, fajnej muzyki Davida Bryne'a (Talking Heads), wspaniala Frances McDormand w roli zony Cheyenne (ta od braci Coen z Fargo i nie tylko) i niezla bryka - pick-up Dodge RAM (szkoda, ze tak jej malo).
Pomimo wyraznego moim zdaniem pekniecia obejrzalem film z zainteresowaniem i przyjemnoscia, ale zrodlem pozytywnych wrazen byl glownie Sean Penn. Jesli go lubicie - idzcie do kina; jest magnetyzujacy.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

"Chciwość" (Margin Call), reż. J.C. Chandor, USA, (2011), dvd

"Chciwość" (Margin Call), reż. J.C. Chandor, USA, 2011, dvd
Wlasnie wkrecilem ten film (za oknem mzawa, wiec miast w teren na lampach, dvd i trenazer). Wrzucilem sobie "Wrecking ball" Bossa do odtwarzacza, nalalem 50-tke brandy, zrobilem kubek kawy i tak sobie mysle, ze finansowe problemy bankierow niewiele mnie obochodza.
To swiezy film, ale wtorny. Jakis czas temu (1,5 roku wstecz) widzialem na ktoryms z Discovery paradokument opisujacy mechanizm powstania banki zwiazanej ze sprzedaza kredytow subprime. Efekt jej pekniecia smakujemy do dzisiaj w postaci trwajacego juz kilka lat kryzysu. Byl to film zdecydowanie ciekawszy od "Chciwosci". "Chciwosc jest dobra" zwykl mawiac Gordon Gekko wykreowany przez M. Douglasa w "Wall Street". I "Chciwosc" - film praktycznie to potwierdza. Tluste koty (bankierzy) staly sie bardziej tluste, a tymi co dostali w tylek i rzeczywiscie stracili kase sa miliony drobnych ciulaczy-naiwniakow i zwyklych inwestorow usilujacych zarobic na rynku nieruchomosci. Stacili ci, ktorzy kupili domy za swoj cash. John Smith, Janek Kowalski dostali po tylku tracac nawet 50% swoich oszczednosci i czesc lewara kredytowego (o ile sie lewarowali). Wiec jakos "Chciwosc", ktora jest proba pokazania bezwzglednie dzialajacej machiny kapitalizmu, rozterek bankierow, ich strat, problemow, nie robi na mnie wrazenia.
W filmie gra kilku dobrych aktorow: Kevin Spacey, Jeremy Irons w towarzystwie Demi Moore i oni robia dobra robote. Jednak filmowi, ktory jest zrobiony b. poprawnie zwyczajnie czegos brakuje, glownie jaj. Nie jestem w stanie uwierzyc w rozterki finansowe bankierow zarabiajacych milionowe premie (w USD). Bo o jakich rozterkach mowimy? Upadl praktycznie jeden bank. Reszta, w imie nie wiadomo czego, dostala mase kasy od swoich rzadow, przetrwala i ma sie lepiej niz kiedykolwiek.
Chciwosc jest dobra?

niedziela, 15 kwietnia 2012

"Sekretne życie motyli", aut. Joanna Onoszko, książka, 2011

"Sekretne zycie motyli", aut. Joanna Onoszko, książka, 2011
Z radia dowiedzialem sie, ze wlasnie ruszyl w Krakowie proces wytoczony przez osoby, ktore rozpoznaly sie w tej ksiazce. Para bohaterow uzyskala uprzednio zakaz ropowszechniania ksiazki.
W relacji radiowej przytaczano takze inne zakazy rozpowszechniania, w tym slynnego filmu "Witajcie w zyciu" o sposobie dziania i funkcjonowania firmy Amway. Przypomnialem sobie, ze zupelnie niedwano czytalem "Sekretne zycie motyli", wiec wieszam posta, ktorego napisalem bezposrednio po przeczytaniu ksiazki na uzytek waskiej grupy znajomych.
Demaskatorska ksiazka o alpiniznie, mistyfikacji, falszowaniu wynikow dla kasy i chorych ambicji. Ksiazka jest na tyle prawdziwa, ze Ci ktorzy rozpoznali w niej siebie, spowodowali wydanie sadowego nakazu wycofania ksiazki z rozpowszechniania. Bylo wokol niej troche szumu medialnego, ktory do mnie dolecial, wiec natychmiast, bez wiekszych trudnosci kupilem ja na allegro. Ludzie chodzacy po gorach zawsze mi imponowali. Polska szkola alpinizmu. Slynne wejscia zimowe w Himalajach w latach 70/80. Etos zdobywcow. Gloria sportowcow wyznaczajacych nowe trasy. Obcowanie ze smiercia. To wszystko dzialalo na moja wyobraznie, budzilo zainteresowanie, tym bardziej, ze mialo to miesce w siermieznych czasach PRLu. Oni - herosi - motyle wlasnie, funkcjonowali, gdzies poza systemem. Wolni, kolorowi, siegajacy szczytow i zaszczytow. Komercja pojawila sie wraz Reinholdem Messnerem, ktory rozpoczal wyscig w zaliczaniu himalajskich osmiotysiecznikow.
"Sekretne zycie motyli" nie jest duza literatura. O jej atrakcyjnosci stanowi prawda opisana przez insidera, ktory zdecydowal sie pisac o mistyfikacji, uzyciu photoshopa w "tuningowaniu" zdjec, o falszowaniu wynikow i raportow.
Ksiazka zdecydowanie dla fanow tego sportu.

niedziela, 8 kwietnia 2012

"Heart of Gold" (Serce ze złota) Neil Young, USA, live koncert 2006, dvd

"Heart of Gold" (Serce ze złota) Neil Young, USA, live koncert 2006, dvd
W swiateczna niedziele poranna aura nie zachecala do jadzy w terenie. Wzialem pozyczone "na wszelki wypadek" koncertowe dvd Neila Younga, odpalilem odtwarzacz, wskoczylem na rower i 1,5h zlecialo bylskawicznie.
Jakis czas temu stwierdzilem, ze muzyczne dvd nadaja sie doskonale do jazdy na trenazerze. Jednak z jakis wzgledow oferta wypozyczalni jest bardzo ograniczona. Bardzo skapy wybor, brak nowych pozycji powoduja, ze latwiej znalezc cos fajnego u znajomych niz w wypozyczalni. Nie wiem czym kierowal sie wlasciciel wypozyczalni kupujac plyte Neila Younga. Wiem natomiast, ze jej wybor byl strzalem w dziesiatke!
Neil Young jest artysta trudnym do zaszufladkowania. Nigdy, przynajmniej z mojej pozycji nie byl postacia pierszoplanowa amerykanskiej sceny muzycznej. Jednak kiedy patrze na liste dokonan tego urodzonego 1945 Kandyjczyka, ilosc wydanych plyt, zagranych koncertow, kapel z ktorymi gral
odnosze wrazenie, wiem, ze to muzyczy gigant, ktory nie cieszyl sie zbytnim uznaniem prezenterow polskich stacji radiowych.
Neil Young jest hippisem, rockmanem, trubadurem, komentatorem nie tylko amerykanskiej rzeczywistosci. Jest bardem, kontestatorem, multinstrumentalista, poeta, wokalista ulokowanym gdzies pomiedzy Jonny Cashem, Bobem Dylanem, Tomem Petty, Bruce Springsteenem. To facet, ktory jest gitarowym wiruozem, potrafiacym zagrac praktycznie wszystko od ballady, po hevay metalowe riffy. To gosc grajacy na harmonijce ustnej, klawiszach, banjo. Baczny obserwator swiata, ciagle w drodze, nadal aktywny, plodny tworca.
Dlaczego tak duzo o nim? Bo chce Was zachecic do siegniecia po ten krazek, poswiecenia czasu na posluchanie tego artysty. To zapis koncertu, ktory odbyl sie w Nashville w 2005 w jednej ze slynnych sal koncertowych - Ryan Auditorium, drugiej obok slynnej Grand Ole Opry swiatyn muzyki
country. Tak. Koncert ma zdecydowanie przechyl w kierunku country, ale muzyka ktora gra Neil Young jest raczej balladowym rockiem niz typowym country&western. A zreszta, czy to wazne? To w moim przekonaniu doskonaly koncert! Neil gra w towarzystwie swoich przyjaciol, muzykow, ktorzy mocno i trwale zaistnieli na amerykanskiej scenie muzycznej. Jedna z towarzyszacych mu gwiazd jest Emmylou Harris, ktorej osoba nawet mnie (nie jestem mocny w nurcie folk/country) nie jest obca. Film nie zawiera zadnych fajerwerkow technicznych. Jak wynika z drugiej plyty (w kpl. sa 2 plyty; sprobujcie sie przebic przez "Special Features", warto!; duzo dodatkowych info o Neilu, filmie), Neil nie lubi kamer. Dlatego uzyto kilku kamer stacjonarnych, ktorych czesc zaopatrzono w dlugie obiektywy. Moze dzieki temu wlasnie widz miast obserwowac techniczne wprwaki operatorow moze sie skupic na sluchaniu muzyki, bo ona jest przeciez najwazniejsza. Neil wraz z cala kapela wzmacniana w niektorych kawalkach sekcja smyczkowa, skasofonowa i gdy trzeba chorem, gra utwory ze swojej wowczas najnowszej plyty: "Prairie Wind", a w drugiej czesci koncertu kawalki z poprzednich plyt, w tym te, ktore uczynily go slawnym i... bogatym. Jest przekonywujacy. Jest wielki. Jest u siebie, wsrod publicznosci, ktora go zna i kocha.
I pewnie moglbym tak dlugo, ale zdecydowanie lepiej bedzie, jesli sami siegniecie po te plyte, poczujecie atmosfere, posluchacie o czym spiewa Neil Young. Jest taki poziom profesjonalizmu, ktory umyka wszelkim opisom, ktorego trzeba doswiadczyc. Chcialbym go uslyszec/zbobaczyc na zywo.
A jak bedziecie mieli okazje siegnijcie po taki kawalek pt. "Rockin' in the free world" (nie ma go w tym koncercie) i "Like a hurricane", bo slynne "Heart of Gold" jest, bedac przy okazji tytulem tego dvd.

czwartek, 5 kwietnia 2012

"Szpieg", (Tinker, Tailor, Soldier, Spy), reż. Tomas Alfredson, Francja+, 2011, dvd

"Szpieg", (Tinker, Tailor, Soldier, Spy), reż. Tomas Alfredson, Francja+, 2011, dvd
Nie jest dobrym pomyslem pojsc do wypozyczalni dvd, stanac przed polkami myslac: co by tu...
Zostawilem liste zyczen w domu i bylem zmuszony zdac sie na instynkt/przypadek. Kierowany osoba Colina Firtha (rany! ten facet ostatnio jest wszedzie) wzialem film "Szpieg", udalem sie do domu, gdzie wobec gwaltownego zalamania pogody, moja kolarzówa ponownie zostala wstawiona w trenzer. Wrzucilem plyte w szuflade odtwarzacza i pojechalem. Jade, jade, a tu jakos malo sie dzieje. Dostosowuje rytm pedalowania do filmu i.... prawie stoje w miejscu.
Ten film, to film dla szachistow. Dla bikerow zdecydowanie nie. To film, ktorego akcja ulokowana jest gdzies w latach 60-tych. Brytyjski wywiad, ktory stracil zaufanie swoich amerykanskich przyjaciol (w filmie nie pada to nazwisko, ale to ewidentna czkawka po slynnym Kimie Philbym) usiluje je odzyskac. Za wszelka cene. Nawet za cene pownownej utraty twarzy. Sledzimy wiec na ekranie gre pozorow, polslowek, polgrymasow, polruchow, polusmiechow. Polagenci sciagaja polszpiegow, nie jest oczywiste kto jest kim, kto dla kogo pracuje. W efekcie dostajemy polfilm...
Co z tego, ze prawdopodobnie tak wlasnie, czyli nieefektownie wyglada praca wywiadow? Tempo w jakim toczy sie film zupelnie mi nie odpowiadalo.
Co z tego, ze scenografia, aktorzy (gra smietanka nie tylko brytyjskich aktorow), robota rezysera sa OK? Nie zostalem uwiedziony opowiadana historia.
Co z tego, ze ktos, gdzies wyrazal entuzjazstyczne opinie o "Szpiegu"? Mnie nie zachwycil.
Co z tego, ze dostal i byl nominowany do szeregu roznych nagrod? No co z tego!?

Dla szachistow.
(Nie mam nic przeciwko szachistom i innym milosnikom gier planszowych z chinczykiem wlacznie).

niedziela, 1 kwietnia 2012

"Nietykalni" (Intouchables), reż.Olivier Nakache, Eric Toledano, Francja, 2011, seans

"Nietykalni" (Intouchables), reż.Olivier Nakache, Eric Toledano, Francja, 2011, seans przedpremierowy kino "Muranow".
Po obejrzeniu filmu szukalem jednego przymiotnika, ktory oddawalby jego klimat. Takim przymiotnikiem jest moj zdaniem "krzepiacy".
Film ma wejsc do kin w polowie kwietnia.
Idzcie KONIECZNIE.

Zanim dolecial do mnie szum medialny generowany przez dystrybutora, ktorym jest Gutek Film dowiedzialem sie o nim od kolezanki, ktora widziala go wczesniej z zaleceniem: koniecznie zobaczyc.
Potem dalej szumialo w mediach (Trojka), gdzie podkreslano, ze od momentu premiery we wrzesniu 2011 widzialo go juz 25 mln. widzow. Imponujac liczba, zwlaszcza jak na francuski film, w ktorym graja nieznani (dla mnie) aktorzy. Historia oparta na faktach jest bardzo prosta. Bogaty, sparalizowany w wyniku wypadku przedsiebiorca zatrudnia w roli asystenta/pielegniarza czlowieka, ktory wlasnie wyszedl z wiezienia za napad na sklep jubilerski. I o tej niebywalej przyjazni, szczegolnym zwiazku ognia i wody, gdzie bezkompromisowa zywiolowosc asystenta konfrontowana jest z nabzdyczonym swiatem w ktorym funkcjonuje jego procodawca jest film. To swietna komedia! Publicznosc smieje sie praktycznie przez caly film. Po seansie rzecz niebywala! Publicznosc bila brawo! Nie pamietam takiej reakcji po projekcji filmu. Kolega przypomnial mi, ze takie rzeczy zdarzaly sie w trakcie slynnych "Konfrontacji" - rodzaju festiwalu/przegladu filmowego majacego miejsce okolo 30 lat temu...
Ten film, ta komedia, ten dramat to przy okazji ciepla, refleksyjna i madra opowiesc o nas samych. O pragnieniach i potrzebach. O kruchosci zycia, koniecznosci cieszenia sie chwila. Przy okazji film jest profesjonalnie zrobiony i zagrany. Odpowiedni, zwawy rytm nadaje filmowi muzyka znakomitej, troszke juz zapomnianianej soulowej kapeli Earth, Wind and Fire. Prawie 2 godz. projekcji mija blyskawicznie. Publicznosc opuszcza kino z usmiechem na ustach napakowana pozytywna energia. Dobry nastroj udziela sie wszystkim. Hostessy zakladaja widzom na szyje wience z wonnych kwiatow, stewardzi czestuja jointami z czarnego afgana, ludzie biora sie&n za rece i polaczeni zywiolowa radoscia opuszczaja kino, by niesc na zewnatrz przeslanie milosci, beztroski i szczesliwosci (troszke mnie ponioslo).
Poza tym co wyzej film daje do myslenia... Warto jest byc milionerem... Nawet jesli nie kreci Was jazda Maserati (takim wozkiem chetnie porusza sie para bohaterow), to w przypadku wypadku, warto jest miec na inny wozek, ktorym posluguje sie sparalizowany milioner. To taki kosmiczny
pojazd sterowany ruchami brody. Nie sadze, zeby NFOZ chcial sfinansowac taka maszyne, ktora na moje oko kosztuje mniej niz Maserati, ale ciagle tyle co sredniej klasy samochod. Wiec moze lepiej nie kusic losu i zrezygnowac z najblzszych planow lotu na paralotni...
Ten film trzeba zobaczyc! Koniecznie!