sobota, 27 października 2012

Już zima? (rowerowe)

Sie porobilo. Koniec pazdziernika, a od rana sypie sniegiem. Wyskoczylem na rowerek i prosze. Po lewej po godzinie jazdy, po prawej po dwoch. Mokro, zimno, nieprzyjemnie. Nadal pada. Moj tytanowy rumak zazadal powrotu do garazu. Nie oponowalem zwlaszcza, ze paskudnie zmarzly mi palce u rak. Wyciagam trenazer, ustawiam stanowisko do ogladania dvd, a biegowki do smarowania. Zima!

"Skyfall", rez. Sam Mendes, USA, GB, 2012, film, wlaśnie w kinach

"Skyfall", rez. Sam Mendes, USA, GB, 2012, film, wlaśnie w kinach

Najnowszy Bond. Ot, sensacyjny filmik z pogranicza fantasy, wehikul product placement i nic, podobnie jak kilka ostatnich bondow z klimatu tych dawnych; znow dalem sie nabrac.
Nudny i dlugi (2h23m). Gdzies w 1/3 filmu Morfeusz zabral mnie w niebyt na kilka minut. Nawet kobiety i samochody nie te co onegdaj. Na chwile wyciagneli starego Aston Martina i bylo na czym oko zatrzymac. Na chwile.

niedziela, 21 października 2012

"Obława", rez. Marcin Krzyształowicz, film, PL, 2012, własnie na ekranach

"Obława", rez. Marcin Krzyształowicz

Nie jestem fanem filmow wojennych. Widzialem po kilka razy "Czterech pancernych" i przygody Janka Klosa (w "Stawce wiekszej niz zycie", NIE w "Stawce wiekszej niz smierc"), uwazalem wiec, ze temat "wojna" mam z glowy.
A tu prosze - "Oblawa".
Idac na ten film nie mialem nawet pojecia o czym jest. Powodem dla ktorego poszedlem byla osoba Marcina Dorocinskiego, ktorego zapamietalem z "Rewersu", utrwalilem w "Rozy", a po drodze przemknal mi w "Jestes Bogiem". W "Obławie", podobnie jak w poprzednich filmach jest b. dobry.
On, Maciej Stuhr, Sonia Bohosiewicz i Weronika Rosati to aktorzy kreujacy pierwszoplanowe role w tym filmie. Weronika troszke odstaje, za to pierwsza trojka jest swietna. O jakosci filmu decyduje takze z n a k o m i t a, nowoczesna realizacja, w tym dobra robota operatorska Arkadiusza Tomiaka. A sama historia... To wojna poprzez pryzmat konkretnego zdarzenia dotyczacego lokalnego oddzialu partyzanckiego, dzialajacego w oparciu o lokalna spolcznosc, sila rzeczy uwiklanego w sprawy tejze spolecznosci. Wojna ponura, paskudna, bezwgledna i okrutna. Zdrada, kolaboracja, szantaz, wola przezycia, patriotyzm, glod, zwierzecy strach. Wojna taka jaka pewnie byla, taka, ktora raczej nikt sie nie chwali, bo bycie cynglem nawet w imie wznioslych celow do radosnych zajec nie nalezy.
"Obława", podobnie jak "Róża" traktuja o doswiadczeniach wojennych pojedynczych ludzi, ktorych czlowieczenstwo jest poddawane niezyklej probie. "Tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono" swietnie pasuje do bohatera "Obławy" i "Róży".
Mnie sie film podobal.
Jesli dobrze znosicie klimat filmow Smarzowskiego - walcie smialo.
Jesli nie... No coz. Moze lepiej zobaczyc w akcji Janka Klosa.

sobota, 20 października 2012

"Moj pionowy świat, czyli 14 x 8000 metrów", aut. Jerzy Kukuczka, książka, 1995

"Moj pionowy świat, czyli 14 x 8000 metrów", aut. Jerzy Kukuczka, książka, 1995 r

Opatrznosc pogrozila mu palcem odpowiednio wczesnie. W czterech kolejnych wyprawach zgineli jego partnerzy, lub ludzie z najblizszego otoczenia. Nie potraktowal powaznie tego ostrzezenia. Wspinal sie dalej, zeby zginac na poludniowej scianie Lhotse 24.10.1989 r. Zbyt cienka lina asekuracyjna nie wytrzymala ciezaru zsuwajacego sie Kukuczki. Koledzy znalezli jego cialo 2 dni pozniej. Zostal pochowany w lodowej szczelinie.
Jerzy Kukuczka, drugi po R. Messnerze zdobywca Korony Himalajow, najbradziej znany polski alpinista znalazl chwile czasu, zeby opisac swoj wyczyn. "Moj pionowy swiat" jest zwiezla relacja z wejsc na wszystkie osmiotysieczniki. Prawie wszystkie odbyly sie nowymi drogami, czesc wejsc byla "na lekko", w stylu alpejskim, czesc pierwszymi wejsciami zimowymi, niektore z gor "zaliczal" jedna po drugiej w tym samym sezonie, wszystkie bez tlenu.
Podobnie jak poprzednie "gorskie" ksiazki, takze i te przeczytalem z duuuuzym zainteresowaniem. Proces organizacji wypraw jest tak samo fascynujacy jak opisy wejsc na kolejne szczyty. Niebywale realia lat osiemdziesiatych w Polsce skonfrontowane z marzeniami ludzi "spragnionych gor". Szczegolnie smakowity jest opis organizacji wejscia na calkowicie chinski osmiotysiecznik Shisha Pangma, ale inne tez przywoluja czas kiedy na polkach byl tylko ocet, a oni chcieli sie wspinac. Kukuczka wyjezdzajacy z magazynow Supermasamu z wozkiem pelnym luksusowych na owe czasy towarow, pakujacy sie do Malucha i agresywny, rosnacy tlum domagajacy sie sprzedania tych delikatesow... Nie wiadomo co bylo trudniejsze: organizacja, czy samo wejscie. Tym wiekszy szacun dla tych ludzi, ktorzy w wolnym czasie malowali kominy, zeby potem, w celu zdobycia niezbednych dewiz przemycic pare butelek Jasia, i wreszcie dopasc gor. Tych najwyzszych.
Czasami mieli swieto. Szwajcarska wyprawa zwijajca sie z powodu zalamania pogody zostawila kilka bebnow jedzenia zespolowi Kukuczki. Jedli w opor. Jednak to zdarzalo sie raz na 14 wejsc. W wiekszosci przypdakow wyprawom towarzyszyla ostra reglamentacja zywnosci, wrecz glodowe racje, a wszystko podporzadkowane jednemu celowi - zdobyc szczyt.
Reinhold Messner zdobyl Korone Himalajow jako pierwszy w ciagu kilkunastu lat. Jerzy Kukukczka zrobil to w ciagu osmiu lat, a wiekszosc jego wejsc byla wyczynem i o tym jest ta ksiazka.

niedziela, 7 października 2012

I znów tu jest. Jesień! (rowerowe)

Dzisiejsza (2012.10.07) kontrola stanu przyrody wykazala:
i znow tu jest! Jesien.
I znow w lesie pelno grzybiarzy. I znow cuchnie dymem papierosowym, bo z nudow, brak grzybow, trzeba cos robic, najlepiej zajarac. I znow spadaja z drzew liscie. I znow leza na sciezkach zakrywajac korzenie i doly. I znow kazdy ma szanse wpasc do dziury prowadzacej do srodka Ziemi. I znow w powietrzu wisi won (na zmiane z smordkiem papierosow) gnijacych lisci. I znow kazdemu dynda u nosa kropelka wycierana dyskretnie wierzchem dloni. I znow trzeba uruchomnic ogrzewanie dajc zarobic Gazpromowi, finansujacemu Zimowa Olimpiade w Soczi (i 60-te urodziny Putina pewnie tez). 
I znow ..."trzeba zaczac chodzic w pulowerze. Jesien idzie, rady na to nie ma!"...


<brzeg/rzeka Mienia, doplyw Swidra>

sobota, 6 października 2012

"Desperado", aut. Tomasz Stańko, Rafał Księżyk, książka, autobiografia, 2010

"Desperado", aut. Tomasz Stańko, rozmawia Rafał Księżyk, książka, autobiografia, 2010

..."Tak sie zylo. To jest zycie desperados. Na granicy. Tuz przy smierci. Inny jest wtedy trip. Inaczej sie mysli."...
Powiedziel Tomasz Stanko w wywiadzie-rzece, zapisie rozmow, ktore trwaly bez mala rok. Chcialem te ksiazke przeczytac od dawna. Mialem nadzieje, ze znajdzie sie w mojej lokalnej bibliotece. Nie kazda ksiazke chce miec na wlasnosc. Nie mieli.
Kupiem, przeczytalem. Prawie 500 str. lektury napakowanej nazwiskami ludzi ze swiata muzyki. (lista nazwisk na koncu ksiazki to kilkanascie stron, po 2 kolumny na stronie).
Pomimo, ze pod koniec lektury bylem ciut znuzony, uwazalem, ze ksiazka moglaby byc o 150 str. krotsza, sadze, ze byla warta czasu poswieconego na jej lekture. Moge ja polecic kazdemu kto ma chocby blada (jak ja) orientacje w swiecie jazzu. Tomasz Stanko, ktory jest trebaczem swiatowego formatu, gral z nieprawdopodobna iloscia muzykow, bral udzial w niezliczonych projektach, byl czlonkiem niepoliczalnej liczby kapel. Sypie nazwiskami muzykow jak z rekawa. Warto jest znac przynajmniej czesc z nich. Inaczej lektura bedzie nuzaca.
Ksiazka-autobiografia to zapis transformacji ..."z frika w burzuja w garniturze szytym na miare, z kolekcja kobiercow, mieszkaniem na Mahattanie."... jak powiedzial o nim Marek Karewicz, fotograf jazzmanow.
Bo Toamsz Stanko moglby spokojnie zmierzyc sie z Keithem Richardsem w ilosci tego co wciagnal, wstrzyknal, wypil, wypalil.  Leszek Balcerowicz z pewnoscia nie wie, ze jedna z zasadniczych przyczyn dla ktorych Stanko rzucil wszelkie nalogi, byly reformy owczesnego wicepremiera i ministra finansow... Tak! Leszek Balcerowicz wyciaganl z nalogow przynajmniej jedna duszyczke!
Tomasza Stanki.
Rzecza, ktora mnie przekonala do osoby Stanki, jest jego stosunek do historii i tradycji polskiej muzyki jazzowej, ktora zreszta sam tworzyl. Jakze nie lubic faceta, ktory z taka estyma wypowiada sie o Krzysztofie Komedzie, jego kunszcie i latwosci tworzenia muzyki filmowej, oraz o samym "Nozu w wodzie", jednym z najlepszych (moim zdaniem) polskich filmow. Tomasz Stanko gral z Komeda przez kilka lat. Nadal gra i nagrywa kompozycje Komedy, jest jego oredownikiem, ambasadorem jego muzyki.
Stanko, jako wolny od nalogow burzuj mowi Rafalowi Ksiezykowi, ze bycie czystym daje mu haj wiekszy niz wowczas, kiedy szedl sciezka desperado. Warto przeczytac z jakiego dolu wyciagnal go Leszek Balcerowicz. Warto sie uczyc na bledach innych. Naszych wlasnych moze nam nie starczyc, zeby szybko i skutecznie zmadrzec. Na Balcerowicza tez raczej liczyc nie mozna... Inne realia.

poniedziałek, 1 października 2012

"Jesteś bogiem", reż. Leszek Dawid, PL, film, w kinach

"Jesteś bogiem", reż. Leszek Dawid, PL, film, w kinach

Kiedy czytam, ze to "najlepszy polski film", a dowodem na to ma byc 375 tys. widzow w ciagu pierwszych 3 dni rozpowszechniania - ogarnia mnie pusty smiech.
Kiedy z kazdego publikatora wypada "Jestes bogiem", a wraz nim ochy i achy - nabieram dystansu, ide do kina z negatywynym nastawieniem.
Byc moze uniknalbym tego nastroju, gdym poszedl, tak jak planowalem w dniu, kiedy film wszedl na ekrany, czyli ponad tydzien temu. Nie udalo sie.
Po tygodniu medialnej indoktrynacji z pewna niesmialoscia i rezerwa wzialem ze soba mlodszego synka i udalismy sie na "najlepszy polski film".
To dobry film. Bardzo mi sie podobala robota rezysera, ktory sprawnie, sugestywnie i nowczesnie opowiedzial historie "Paktofoniki" i Magika, jej lidera. Film jest dlugi (1h50) na szczescie nie ma tam chwili dluzyzny. Jest gesty od akcji, bogaty w pomysly realizatorskie i dosc sugestywny. Nie na tyle jednak zeby dolecial do mnie i porwal fenomen hip-hopu. To nigdy nie byla moja muzyka. Moze dlatego, ze "moja" stacja - Trojka rzadko ja emituje, albo robi to w godzinach, w ktorych nie slucham radia. Skutek jest ten sam. Nie ma w Trojce, znaczy nie ma wcale. To duze uproszczenie, ale jest w nim sporo prawdy. Nie jestem osluchany z hip-hopem. Jest dla mnie marginalnym zjawiskiem kulturowym, marginesem sceny muzycznej, zwlaszcza polskiej.
Film nie tlumaczy fenomenu popularnosci hip-hopu. Dla mnie to slaba strona "Jestes bogiem". Scenariusz w moim przekonaniu zbyt koncentruje sie na technicznej stronie powstawania muzyki, traca tylko spoleczny aspekt kontestacji, ktora byla/jest gruntem powodujacym, ze klnacy, niezbyt ciekawi faceci, ubrani w dziwne zlachane ciuchy, majacy latwosc rymowania stali sie najpierw lokalnymi, potem krajowymi idolami mlodziezy. Tutaj bardzo mi sie podobably sceny uwiklania glownego bohatera, ktory z jednej strony gubil sie w przenosni i doslownie w nowej rzeczywistosci, z drugiej napedzal ja i dokarmial biorac udzial w otwarciu pierwszego bodaj polskiego centrum M1 w Czeladzi.
To nie jest moim zdaniem "najlepszy polski film". To dobry film, ktory dzieki spektakularnemu marketingowi, ogromnej ilosci kopii w rozpowszechnianiu, fenomenowi "Paktofoniki", samobojczej smierci jej lidera szybko osiagnal wysoka ogladalnosc.
To takze film, ktory warto zobaczyc, zwlaszcza, jesli nie mieszka sie w blokowisku, do pracy jezdzi samochodem, dzieci wysyla do prywatnej szkoly. Nie wszyscy mlodzi ludzie wyjechali na Zachod.
I ci co wyjechali i ci co nigdy nie wyjada beda pytac co i kto "taka rezolutna rasa, tak po ludzku spartolila" (Lao Che). Rozziew miedzy blokowiskiem, a osiedlem ogrodzonych apartamentowcow jest coraz wiekszy. Rosnie.