niedziela, 25 maja 2014

"Klęska rozumu. Kulisy najważniejszych wydarzeń w historii najnowszej", aut. Marcin Król, 2103, książka

"Klęska rozumu. Kulisy najważniejszych wydarzeń w historii najnowszej", aut. Marcin Król, 2103, książka

Tę książkę wraz flaszeczką Pliski przyniósł do SPA Jacek.
Specjalnie, czego do tej nigdy wcześniej nie robilem, umieszczam foto okładki książki. Bo moim zdaniem w dużej mierze tytul, zdjecie, oraz informacja o zawartości książki to zabieg czysto marketingowy. Duzo obietnic i nadziei, ze autor odkryje przed czytelnikiem nowe, nieznane fakty, rzuci swiatlo, odsłoni "kulisy najważniejszych wydarzeń w historii najnowszej". Nic (prawie) z tych rzeczy. Poza kilkoma drobnymi ciekawostkami jest to powtorka z historii od Rewolucji Francuskiej przez m.in. Norymberge, Wersal, Monachium, Teheran.
Czytajac te ksiazke często zastanawiałem się o czym ona wlasciwie jest/miała być. Wracalem do okladki, kolejny raz czytałem tytul, kontynuowałem lekture. Czas poswiecony na przeczytanie "Kleski rozumu" nie jest stracony. Odswiezylem sobie nadwatlona uplywem czasu szkolna wiedze historyczna. Za b. interesujący uważam zwłaszcza ostatni rozdzial książki: "Fatalny urok demokracji", który jest tym ciekawszy, ze jego lektura zbiegla się w czasie z wyborami do Parlamentu Europejskiego. Pouczajacy, obnazajacy slabosc mechanizmow demokratycznych, opierających się na oświeceniu wyborców i niemozliwosci stosowania ordynacji/demokracji bezpośredniej. W rezultacie rzadza skladajace się żądnych kasy i władzy elyty, wybrane przez spoleczenstwo, którego większość w swoich wyborach kieruje się kolorem oczu, krawata i gładkim licem lidera.

piątek, 23 maja 2014

"Ida", reż. Paweł Pawlikowski, Dania, PL, 2013, film, vod orange

"Ida", reż. Paweł Pawlikowski, Dania, PL, 2013, film, vod orange

Umknal mi ten film w okresie swojego wielkoekranowego bytu. Zarejestrowalem wiele pozytywnych opinii na jego temat, a liczne nagrody zaostrzyly mój apetyt na spotkanie z czarno-biala polska produkcja znajdujaca uznanie nie tylko w Polsce.
Odpaliłem dekoder orange z którym wojowałem w zimie. Okazalo się, ze działa, a wśród filmow w wypożyczalni jest Ida. Za jedne 13 zl sciagnalem ja w ver. hd (przez pospiech, mój maly tv nie ma tej rodzielczosci), a następnego dnia wskoczyłem na terenazer i obejrzałem.
To nie jest film trenazerowy.
Nie jest moim zdaniem tak dobry jak wynikałoby z ilości zdobytych nagrod.
To kolejne bicie się w piersi z nurtu "Pokłosia", "Złotych żniw". Nie jest takie nachalne i dosadne, ale jest, a tak sobie mysle, ze bedzie, ze wystarczy, ze dajmy szanse innym, bo do pewnego stopnia sami powodujemy, utwierdzamy swiat w przekonanium ze Polacy byli en masse żydożercami, a obozy koncentracyjne były naszym pomysłem.
Ten film to znakomita rola Agaty Kuleszy (z pewnym "ale", o czym za chwile), znakomite zdjęcia i perfekcyjna scenografia. "Pod" filmem dobra muzyka, "nad" czarno-biala estetyka. Gdzies tam daleko wyczuwałem zdjeciowy klimat "Matki Joanny od Aniolow", ktora niedawno sobie odswiezylem, o której niebawem napisze. 
A sam temat, istota filmu? Każdy musi ocenic sam, bo moim zdaniem przeslanie filmu nie jest oczywiste, co z pewnoscia jest jedna poza w/w mocna strona tego filmu.
Do osoby Agaty Kuleszy, która zaimponowala mi rola w "Róży", która w "Idzie" jest znakomita, mam zal. Zal o to, ze reklamch wiadomego banku jest tak samo swietna jak rolach filmowych. I to mi przeszkadzalo w odbiorze filmu.
Miałem wrazenie, ze za chwile zapyta o to ile zostało na koncie...

"Ida" nie zrzucila mnie z roweru. Może także dlatego, ze to kameralny, wymagający skupienia film, gdzie licza się i graja szczegoly.
Wiedze, ze jest grany w kinach studyjnych i jest to moim zdaniem wlasciwe miejsce do jego odbioru/prezenacji.

niedziela, 18 maja 2014

Żabusie i Żabencje, czyli hodowla pontencjalnych ksieżniczek i książąt; rowerowe

Żabusie i Żabencje, czyli hodowla pontencjalnych ksieżniczek i książąt; rowerowe

Patrząc na kijanki można mieć różne skojarzenia. Mnie
zaimponowala ich wielkość i ilość. Nigdy wcześniej nie
widziałem ich w takiej masie. I żadnych śladów korony...
Pogoda wreszcie pozwolila na wyciagniecie bika z garażu. To dopiero moja trzecia przjazdzka po wyjściu ze SPA. Niezbyt dluga, ale jakze przyjemna, pouczajaca i trafiona w czasie. Zahaczylismy o lokalny stawik, schowany w gęstej zieleni Krajobrazowego Parku Mazowieckiego. Ten sam w którym w marcu wracjace z głębokiej hibernacji zaby, masowo uczyly się plywac. No i proszę! To co z daleka wygladalo na zbutwiale, ciemne liscie, okazało się być hodowla potencjalnych księżniczek i książąt. Caly ten żłobek masowo podpłynął do brzegu,  żeby na płyciźnie wygrzewać się w promieniach majowego słonca.

niedziela, 11 maja 2014

"Umysł, który szkodzi. Mózg, zachowanie, odporność i choroba" (The sickening mind. Brain, Behaviour and Disease) 1997 (PL 2010), książka

"Umysł, który szkodzi. Mózg, zachowanie, odporność i choroba" (The sickening mind. Brain, Behaviour and Disease) 1997 (PL 2010), książka

Pobyt w SPA to dla większości pensjonariuszy glownie spanie. W moim przypadku było ciut inaczej. Nie moglem pozwolić sobie na komfort całodniowej drzemki przerywanej planowymi zabiegami. Podlaczylem swój router LTE (SPA, w osobie informatykow odmowilo mi dostępu do ich WiFi) i od rana do wieczora radośnie sobie pracowałem. Jednak weekendy, zwłaszcza ten dluuugi majowy umozliwialy mi oddanie się innym niż praca czynnościom. Wzialem ze sobą 2 książki, 1 podrzucil mi w trakcie pobytu Jacek i wszystkie (prawie) przeczytałem.

Pierwsza pozycja była zarekomendowana przez kolezanke: "Umysl, ktory szkodzi". Cos w sam raz na czas wyciszenia, rzadkiej możliwości pelnego skoncentrowania się na tekście.
I od razu napisze, ze ksiazka bardzo mi się podobala.
Wniosla mnostwo nowego w moja nikla, dawno zapomniana szkolna wiedze (o ile ja kiedykolwiek miałem) na temat ludzkiego organizmu, a zwłaszcza jak wynika z tytułu, zwiazkow miedzy mózgiem a systemami regulacyjnymi naszego organizmu.
Uklad nerwowy, układ wydzielania wewnetrznego i układ immunologiczny, a nad tym wszystkim mozg i wzajemna dwustronna komunikacja. Zawiadywanie, funkcje regulacyjne. Sygnalizacja chemiczna i elektryczna, zakłócenia, funkcje samonaprawy i samozniszczenia, sila placebo, zbawienne, często przeceniane efekty woli przetrwania w walce z choroba.
O tym jest ta ksiazka, a jej silą poza twarda wiedza autora, jest także jego umiejetnosc popularyzacji szalenie zlozonej, interdyscyplinarnej wiedzy na takim poziomie ogolnosci, żeby trafiala do laika na moim poziomie.

Ksiazka zawiera szereg terminow, nazw, okreslen, które każdy z nas kiedyś slyszal/mogl slyszec. Taką naukowo-lekarska terminlogie traktowałem jak wewnętrzny, srodowiskowy żargon. Nie usilowalem zadac sobie trudu zrozumienia nazewnictwa, logicznego poukładania zachodzących w naszych organizmach procesow, pojęcia ich zaleznosci.
Ta ksiazka to wlasnie robi! Opisuje te procesy w dostępny, zrozunialy sposób!
I jeszcze jedno co wydaje mi się być ważne, wiec może ważne będzie także dla czytelnika tego posta.
Lektura książki nie wymaga 101% koncentracji nad tekstem. Można sobie pozwolić na chwilowa dekoncentracje, ucieczke myśli w kartofle bez uszczerbku dla zrozumienia testu.
(to zupełnie inaczej niż w przypadku książek Richarda Dawkinsa [prace poswiecone gl. genetyce], którego książki niczym wyrzut sumienia od paru lat zalegaja na mojej polce; ich lektura, której proby podejmowałem 3-4-ero krotnie, wymga takiego stopnia koncentracji, na który zwyczajnie mnie nie stać; przeczytanie bez zrozumienia jednego zdania skutkuje [w moim przypadku] koniecznoscia cofniecia się, powtornym czytaniem akapitu, bo bez niego brniecie dalej nie ma sensu)
Czyta się szybko, dość latwo bo temat fascynujący!
Ksiazka była wydana w GB w 1997. Zawiera wiec wiedze datowana na ubiegly wiek... Być może niektóre zagadnienia doczekaly się głębszych/innych wyjasnien, a interpretacja doswiadczen na które powoluje się autor,  w obliczu postępu wiedzy pozwala na nowe wnioski.
Jednak wobec mojej szczatkowej wiedzy na ten temat, lektura "Umyslu.." pchnela mnie o lata swietlne do przodu, co wcale nie znaczy, ze  wszystko zrozumialem, a zaleznosc stężenia kortyzolu tudzież innych hormonow glikokorytoidowych w odniesieniu do funkcji sensorycznych/odpornosciwych jest dla mnie oczywista i potrafie ja samodzielnie wytlumaczyc:)
Chyba sobie kupie te ksiazke na wlasnosc. Ma taki zasob, tak ciekawej wiedzy, ze warto do niej wracac.

sobota, 10 maja 2014

"Ukryta Siła" (Finding Ultra), aut. Rich Roll, USA, 2012, książka

"Ukryta Siła" (Finding Ultra),  aut. Rich Roll, USA, 2012, książka

Takich książek: o herosach, ultrawyczynowcach jest na rynku masa. Jeśli dorzucić do tego książki o zbliżonej tematyce: cud-dietach, byciem fit, poradnikow jak być pięknym i młodym, to robi się z tego niepoliczalna ilość.
Dlatego kupując/czytajac "Ukryta sile" kierowałem się rekomendacja mojego znajomego - Mikiego, faceta, którego znam od wielu lat jako b. mocnego bikera (teraz także biegacza i triatlonisty) , trenera, lekarza. Jednym słowem facet wielu talentow. Gdyby jeszcze pil i palil to bylby zupełnie do rzeczy...
W czasie tegorocznego, styczniowego wypadu do Kampinosu rzucil krótki, zwiezly komunikat, ze przeczytal, ze zaczal stosować niektóre z zaleceń dietetycznych Richiego Rolla i "cos w tym jest".
Nie moglem przejść kolo tego obojetnie. Miki miał zawsze szczególne upodobania dietetyczne. W czasie kiedy szykując się do znanego bike maratonu nad Garda (rok 2000) wraz z kolegmi wchłanialiśmy potężne porcje makaronu, Miki zjadal dlugasne peta smażonej kiełbasy twierdzac, ze taka dieta lepiej mu sluzy, a kilkugodzinny wysiłek to nie tylko węglowodany.

"Ukryta sile" najpierw przeczytal mój syn - rowerzysta. Bez zachwytu.
Przeczytalem i ja.
Ma 3 części: o upadku, o powstaniu, o diecie.
Czesc o upadku można sobie darować. Typowa opowiec o staczaniu się w alkohol i nadwagę.
Czesc po powstaniu jest znacznie ciekawsza. Traktuje o nadludzkich wręcz osiagnieciach autora, który zostal zaliczony przez pismo "Men's fittnes" do grona 25 najsprawniejszych facetow na swiecie.
Czesc trzecia mowiaca o diecie, podajaca konkretne przepisy wydaje się być najciekawsza. Bo Rich Roll zywi się tylko zmiksowanymi w koktajl roślinami.
I tej wlasnie części dotyczyła rekomendacja Mikiego. Powiedzial, ze zaczeli ze swoja dziewczyna stosować elementy tej diety, ze dziala.
Na sobie jeszcze nie sprawdziłem, ale zamierzam. O efektach dam znac.

sobota, 3 maja 2014

"Night in Calisia", Włodek Pawlik Trio, Randy Brecker, Filharmonicy Kaliscy, koncert, Sala Kongresowa, 2014.04.24

"Night in Calisia", Włodek Pawlik Trio, Randy Brecker, Filharmonicy Kaliscy, koncert, Sala Kongresowa, 2014.04.24
Naturalna konsekwencja krótkiego, ale przyjemnego spotkania z Wlodk Pawlik Trio w warszawskim Klifie było pojscie na jego koncert w Kongresowej. Jedyny, niepowtarzalny, w takim skladzie w jakim nagrali nagrodzona Grammy 2014 w kategorii  "najlepszy album dużego zespołu jazzowego" plyte "Night Calisia".
Plyta została nagrana w roku 2011 z okazji 1850 rocznicy nadania praw miejskich Kaliszowi. Na rynku amerykańskim wydano ja w 2013, nagrodę dostala w 2014.
Informacja w polskich mediach, ze plyta "NiC" jest nominowana do nagrody spowodowala jej natychmistowe znikniecie ze wszystkich polek sklepowych w PL. Uzyskana nagroda sprawila, ze "NiC" stala się najbradziej pożądanym krazkiem w kat. jazz w PL. Gdyby nie to "grammy zamieszanie", pewnie nikt poza garstka koneserow nie uslyszalby o tej plycie. Nie zagralaby jej żadna stacja, o koncercie w Kongresowej nie mowiac. A tu proszę. Jak słusznie zauwazyl Wlodek Pawlik w czasie koncertu w Klifie nagroda Grammy ma znaczenie także w Polsce.
Bo gdyby nie Grammy ja oczywiście także nie wiedziałbym o istnieniu tego krazka. Pomimo, ze osoba Wlodka Pawlika nie jest mi obca, to bardziej kojarze go z muzyka filmowa, dokonaniami w towarzystwie swoich kolegow z Trio, niż z dużymi formami muzycznymi jakimi jest "NiC".
Gdyby nie Grammy z pewnoscia nie wybrałbym się do Kongresowej na koncert o 22:00. To Grammy spowodowalo, ze pomimo choroby i związanej z nia wstrętem do jakiegokolwiek ruchu zapakowałem się do samochodu i pojechałem odsluchac live muzyke, która poznałem wczesniej z plyty (kupiłem po koncercie w Klifie).

Koncert był rejestrowany przez TVP2, pewnie kiedyś będzie
wyemitowany. Ma być także wydany na dvd. Takie dvd - fajna
rzecz na prezent dla kogos kto lubi jazz.
Kongresowa pomimo poznej godziny była wypelniona w około 70%. Bilety kosztowaly od 100 do 300 zl. Koncert zaczal się z 15-20 minutowym poślizgiem.
Było dobrze. Obowiazywal jazzowy luz, radość ze wspolnego grania, a duzy skład nie przeszkadzal w solowych wycieczkach czlonkow Trio i Randy Breckera. Przyjemna, "kosmiczna" scenografia (chociaż troszkę przypominajaca te fabryczna z PS3) dodawala przestrzeni muzyce.
Podobalo mi się, ale...
Wole jednak jazz w wydaniu kameralnym. "Za dużo nut" powiedział Salieri o kunszcie Mozarta w niezapomnianym "Amadeuszu" M. Formana. Troche tak wlasnie odbieram "NiC". Za dużo nut, instrumentow, halasu.
Mam teraz na uszch inny cd Wlodka Pawlika Trio - "Anhelii". Gdzies tam nosze w glowie sciezke dzwiekowa "Rewersu" i pare innych usłyszanych w czasie koncertu w Klifie kawalkow. Mniejsze formy bardziej do mnie przemawiają, zwłaszcza muzyka filmowa. Podobaja mi się zawieszone w przestrzeni dzwieki, oszczędne uzycie instrumentow, miejsce na cisze wyznaczone kontrapunktami linii melodycznej. Nie będę się silil na oryginalosc pisząc, ze mistrzowskim przykładem takiej muzyki jest sciezka z "Noza w wodzie". Moim zdaniem Wlodek Pawlik jest bardzo blisko measterii K. Komedy. Pare lat temu uslyszalem w Trojce jak mi się wydawalo znajome, komdoweskie dzwieki. Skoncentrowalem się na słuchaniu, doszedłem do wniosku, ze to jednak ktoś inny, a było to wlasnie Wlodek Pawlik ze sciezka z bodaj "Pora umierać".

Koncert w Kongresowej wraz bisami trwal prawie do 24:00. Pomimo, ze nie odleciałem byłem/jestem bardzo zbudowany faktem, ze polscy muzycy zostali uhonorowani najważniejszym muzycznym wyróżnieniem jakim jest Nagroda Grammy. Bardziej jeszcze działa na mnie fakt, ze jak rozumiem Kalisz w jakims stopniu sfinansowal powstanie "NiC" dając zycie muzyce, która okazuje się być wybitną. Taki mecenat, zwłaszcza trafiony:) to autentyczny powod do dumy dla decydentow, którzy postanowili uhonorować rocznice powstania miasta w ten wlasnie sposób.

Nigdy (chyba) nie byłem w Kaliszu. Teraz nabrałem ochoty, żeby zapakować rowerek do samochodu, sprawdzić co tam w tej ich Filharmonii będą grac i machnąć się tamze na jakiś weekend.

piątek, 2 maja 2014

Troszkę mnie sponiewierało.

Troszkę mnie sponiewierało.
A wlasciwie bardziej niż troszkę, bo na tyle skutecznie, ze przez miesiąc literalnie nie miałem sily i ochoty na nic więcej jak prace i zaleganie w bolu na kanapie.
Od 3 tyg. nie jezdzilem na rowerze!
Nie czytałem, nie ogladalem, nie sluchalem (prawie) niczego tylko sobie chorowałem, a jak już nie moglem chorować/naprawić sie w domu to się przeniosłem do dużego SPA, gdzie z 8-smego pietra oglądam panoramę Warszawy.
Od kilku dni codziennie rano budzi mnie zupełnie nowa i OBCA kobieta mierzaca  w moja glowe bezkontaktowym termometrem w kształcie pistoletu. Prawie jak "Victoria Hotel" Kombi...
Potem rozne lekarstwa doustnie i w zyle. Żarełko paskudne. Klasa sama dla siebie jest herbata/kompot, czyli wypadkowa proporcji i smakow tego, co przez ostatni tydzień było w kotle. Lurowata ohyda! Byłem tutaj na szybkim przegladzie w zeszłym roku, zapomnialem, jak to smakuje. Dalem się nabrać, a pierwszy lyk wywrocil moje chore kichy na lewa strone.
Ale nie pisze żeby narzekać. To forma usprawiedliwienia mojego milczenia.
Mam troszkę więcej czasu. Za chwile podgonie.