piątek, 30 czerwca 2017

Wolna Grupa Bukowina, koncert, Trójka, niedziela 2017.06.11

Wolna Grupa Bukowina, koncert, Trójka, niedziela 2017.06.11

Koncert był dość dawno temu. Wracam do niego ze względu na szczególne znaczenie tej kapeli dla kilku już pokoleń tych, którzy lubia wiatr we włosach, zapach ogniska.
Nie ma chyba w Polsce nikogo kto nie zetknal się przynajmniej z jedna piosenka tego zespolu.
Nie moglem odmowic sobie przyjemności, żeby pierwszy raz zobaczyć i uslyszec na zywo ludzi tworzących najbardziej znane, powszechnie spiewane piosenki rajdowe i turystyczne.

WGB w całej okazałości plus publiczność w trakcie
stojącej owacji. Grali około 1,5h. Koncert jest dostępny
w trójkowym archiwum.
Tworczosc WGB przez która przewinelo się mnóstwo znanych nazwisk z kręgu poezji spiewanej ma unikalny charakter. Ich teksty w powiazaniu z prosta gitarowa muzyka nabierają dodatkowych znaczen. Przeciez towarzyszyly i nadal towarzyszą nam w fajnych "ogniskowych" momentach, wiec budza przyjemne wspomnienia, przywoluja tamte emocje.
Dla mnie szczególne znaczenie ma także nazwa kapeli, gdzie slowo "wolna" zawsze podkreslalo jej niezaleznosc o która nie było latwo zwłaszcza w poczatkach istnienia kapeli datowanego na wczesne lata 70-te. Ta "wolność" sugerowala także niezaleznosc od polityki, spraw przyziemnych i całkowite zajecie się nadbudowa.
W czasie trojkowego koncertu odnieśli się jednak do bieżącej rzeczywistości. Zrobili to fajnie, dowcipnie komentujac wycinke drzew i trzebienie Puszczy Białowieskiej.

Koncert zaczeli od "Majstra Biedy", a potem było wszystko co znalem, na co czekala publiczność: "Rzeka", "Sielanka o domu", "Nuta z Ponidzia", "Chodza ulicami ludzie" i cala masa innych.
Było także cale mnóstwo fajnych kawalkow, których nie znalem.
Tym bardziej warto było tam być.

czwartek, 29 czerwca 2017

"Policja", aut. Jo Nesbø, książka, kryminał

"Policja", aut. Jo Nesbø, książka, kryminał

To już bodaj trzeci kryminal Jo Nesbo, który został mi zarekomendowany
i sprezentowany. Czyli przeczytałem go pod przymusem:).
Jednak rekomendacja i prezent pochodzily od koleznaki, do której mam zaufanie, ktorej gust cenie, wiec nie pozostalo mi nic innego jak przeczytać kolejna, najnowsza opowieść z cyklu, którego bohaterem jest komisarz Harry Hole.
Fajne, ale paskudne.
Kazda kolejna ksiazka z tego cyklu jest bardziej mroczna, zakrecona, grzebiąca glebiej w ciemnych zakamarkach ludzkiej natury. "Policja" podobnie jak inne książki czyta się dobrze, a historia, która opowiada jest intrygujaca i na tyle interesujaca, ze trudno jest się od niej oderwać. Coz... Lubimy grzebać się w roznych paskudnych przypadłościach naszych bliznich. Mamy przy tym nadzieje, być może łudzimy się, ze dotycza one wszystkich, tylko nie nas...
I pewnie tak jest. Ostatecznie morderstwa nie sa zbyt czeste, a te poplenianie w wyrafinowany sposób, z premedytacja, seryjne, z planowaniem każdego szczegolu zdarzają się na szczęście (chyba) tylko w kryminałach.
Czytajac "Policje" zauwazylem także, ze autor zaczyna wpadac w rodzaj pułapki związanej z mimowlnym być może cytowaniem samego siebie, powtarzaniem grepsow z poprzednich książek. Nie będę ich przytaczal. Nie będę pozbawial przyjemności odkrywania tychże kolejnym czytelnikom. Jednak mam wrazenie, ze Jo Nesbo dociera, może tylko ociera się o kres swojej kreatywności.
Mogę jednak polecić te pozycje tym czytelnikom, którzy traktując kryminal jako czysta rozrywke lubia zgrabny, zwarty tekst, logiczna, prawdopodobna historie i postac Harrego Hole - faceta z którego słabościami utożsami się każdy facet, a z  rekomenadcji widać, ze lubia go także kobiety.

niedziela, 25 czerwca 2017

Roztocze 2107.06.15-18

Roztocze 2107.06.15-18

Roztocze. To wjazd rowerkiem na najbliższe wzniesienie i juz korci, żeby niczym Dyzio Marzyciel rzucic się w trawę,
patrzeć na naplywajace obłoki, wystawic dłoń, lapac ten waniliowy krem...

 
Roztocze. To taki skansenowy klimacik w którym mielismy okazje mieszkac.

Roztocze. To małe piwo w browarze
Zwierzyniec.
Roztocze. To spływy kajakowe
Wieprzem (i Tanwia).
Jeśli Wieprzem to koniecznie
dalej niż 1-szy etap. Jest
zdecydowanie mniej ludzi, halasu,
a rzeka bardziej
atrakcyjna.
Roztocze. To słynne wąwozy lessowe
w okolicach Szczebrzeszyna, miescie
slynnego insekta.


 
Roztocze. To oczywiście
ognicho, konsumpcja kiełbasy
i substancji towarzyszących.
(na pierwszym planie Bartek, autor
większości foto)



"Sieranevada", reż, Cristi Puiu, Rumunia+, 2016, Kino Muranow, sobota 2017.06.24

"Sieranevada", reż, Cristi Puiu, Rumunia+,  2016, Kino Muranow, sobota 2017.06.24

Po sciganiu na rowerku w Karczewie zafundowałem sobie (co gorsza także koleżance) wizyte w Kinie Muranow na filmie "Sieranevada".
Oceniam ten film na 3 w skali filmwebu, czyli "słaby".
Tak "wysoka" ocena wynika z faktu, ze doceniam trudne warunki pracy ekipy, która wraz z kilkunastoma aktorami tloczyla się w mieszkaniu krecac film. Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, ze dzisiejszy sprzet jest zdecydowanie mniejszy niż np. ten używany do kręcenia "Noza w wodzie", kiedy ekipa Polańskiego utopila w jeziorze jedna z bodaj dwóch dostępnych w Polsce  kamer systemu Panavision. Kamery były ogromne, ciężkie i trzeba było nie lada wysiłku, żeby nimi operować. Dzisiaj do nakręcenia filmu wystarczy dobrej jakości aparat cyfrowy, a kamery Go-Pro mieszcza się w dloni. Zatem dzięki mniejszemu i bardziej porecznemu sprzętowi problem z gniezdzeniem się w zatloczonym mieszkaniu, które jest miejscem akcji filmu był mniejszy, ale z pewnoscia i tak bolesny.
W końcowej scenie filmu glowni bohaterowie zaczynają się smiac. Smieja się do rozpuku.
Ich smiech może być interpretowany w różny sposób.
Moim zdaniem smieja się z widzow.
Smieja się z tych, którzy zamiast wyjść po pierwszych 15-stu minutach projekcji odsiedzieli 3h (!) w kinie szukając, oczekując jakiejś, jakiejkolwiek pointy. I chociaż po pierwszych 15-stu minutach jasne jest, ze nic takiego się nie zdarzy, to jednak większość widzow (lacznie z nami) siedziała i ślepiła w ekran.
I z tego wlasnie smieja si ci faceci.
Smieja się z widzow zrobinych w konia.
Każdy może to sprawdzić.
Wystarczy pojsc na "Sieranevada" i odsiedzieć 3h...

Acha! Utopionej przez ekipe Polańskiego kamery nie odnaleziono, pomimo zatrudnienia ekipy pletwonurkow.  Pewnie nadal lezy na dnie Niegocina, kryjąc w swoim wnętrzu czekajaca na wywolanie tasme filmowa z "Noża w wodzie"...
Swoja droga ciekawe jak Polański to zrobil, ze dali mu te druga, dzięki której ukonczyl film.

Mała Liga MTB/XC, Karczew-bunkry, sobota 2017.06.24

Mała Liga MTB/XC, Karczew-bunkry, sobota 2017.06.24

Tym razem nie wygrałem swojej kat.
wiekowej. Przyjechalem drugi. Nie
wiem jak sobie z tym poradzę, zwlaszcza
ze zwyciezca dolozyl mi około 6 min,
w wyścigu, który trwal około 1h.
 Pewnie będę musial z tym jakos zyc...
To mój drugi start w tym cyklu >>> http://malaligaxc.pl
Lokalna impreza, która fajnie się rozwija, ma swoich fanow. Wszystkie wyścigi blisko domu, czyli szybki, latwy dojazd, sciganko, a wieczorem wystraczająco dużo czasu, żeby dolozyc sobie dodatkowa aktywność.
Nie bez znaczenia jest sprawna organizacja bazujaca na profesjonalnym pomiarze czasu, trzymaniu się agendy. Taka przewidywalność pozwala na dość precyzyjne zaplanowanie sobie czasu.
Do tego kameralna, niewymuszona atmosfera lokalnych zawodow, luzik i odpowiednio duza grupa zawodnikow, z którymi można się sprawdzić.
Mogę ze spokojnym sercem rekomendować ten cykl nie tylko wszystkim scigantom mtb xc, ale także całym rodzinom, gdyż organizatorzy przewiduja w każdej edycji szereg wyscigow dla dzieciakow.

poniedziałek, 19 czerwca 2017

"Boogie Street", Leonard Cohen, Teatr Stary, Lublin, piątek 2017.06.09, godz. 17:00

"Boogie Street", Leonard Cohen, Teatr Stary, Lublin, piątek 2017.06.09, godz. 17:00

Program i płyta ze spektaklu. Nie tylko
rodzaj pamiątki, ale także kawalek wiedzy
plus autorski projekt Szaybo Rosława, który
był autorem projektu okładki koncertowej
plyty Cohena "Leonard Cohen: Live Songs"
wydanej w 1973 roku.  
Pisalem już o tym.
Mam slabosc do tego faceta, do tekstow jego piosenek. Nie znaczy to, ze zachwyca mnie wszystko czego się dotknął. Często zdarza mi się myslec i mowic o Nim w lekkim, kpiarskim tonie, drwic z jego deklaratywnej slabosci do kobiet, która jak się okazało była faktem, bolesnym, gdy jego astystentka uwolnila go pare lat temu z niebagatelnej kwoty kilku milionow USD, co zmusilo Leonarda do ruszenia w trase koncertowa. Był wowoczas w Polsce, a bilety na Torwar kosztowaly 500 zl. Nie poszedłem. Uznalem, ze ta cena to przesada. Dzisiaj zaluje.
Troszkę.

Wiesc o muzycznym spektaklu "Boogi Street" dotarla do mnie za pośrednictwem Trojki, w postaci tytułowej piosenki wykonywanej przez Renate Przemyk. Było to pare miesięcy temu i wówczas nie był to wystraczająco mocny bodziec do tego, żeby kupic bilety, pojechać do Lublina. Tym co wyzwolilo te potrzebe, była uslyszana także w Trojce informacja, ze spektakl został zaakceptowany przez L. Cohena. To zadzialalo, uruchomilo proces. Zaczalem myslec o "Boogie Street" jak o swoistym epitafium, przekazie ważnym, znaczącym, być może ostatnim spektaklu,  ktorego układ, wybor tekstow zaaprobowal sam autor, który wkrótce potem przeszedł na tamta strone. Wiem, ze to brzmi troszkę mistycznie, ale...
...nie wokal Renaty Przemyk, która lubie, nie aranzacje Krzysztofa Herdzina, którego ostatnio pelno w polskiej muzyce, nawet nie piosenki/piesni L. Cohena, ale wlasnie personalne dotkniecie niezyjacego już poety, zdalny, teraz w pełni mistyczny autorski nadzor nad "Boogie Street" był glowna przyczyna, dla której pojechalm do Lublina.
Czy było warto?
Nie mam prostej odpowiedzi.
Mnie się podobalo i ogolne wrazenie jest na TAK.
Mysle, ze mogę polecić każdej fance/fanowi Leonarda Cohena wycieczke do Teatru Starego w Lublinie. Nie będziecie zalowac, chociaż spektakl nie odkrywa niczego nowego, powiela znane od lat reżyserskie zabiegi, gdzie zagubiony, rozfilozofowany Poeta zestawiany jest z Muza/Muzami, które wyzwalając jego natchnienie wodza go na manowce i pokuszenie.
Poeta zgodnie ze swoim przeznaczeniem recytuje poetycka proze z "Ksiegi tęsknoty" autorstwa L. Cohena i przyznam, ze glebia tych tekstow nie była dla mnie zrozumiala, tym bardziej przekonujaca. Mysle sobie, ze Leonard Cohen jako artysta sprawdzal się lepiej w krótkich, zwartych formach jakimi sa wiersze/piesni, niż w szerszych wprawkach filozoficzno-egzystencjalnych. To co jest sila jego wierszy rozmywa się w dłuższych, pisanych poetycka proza wywodach.
Być może ciężkie gatunkowo teksty trzeba czytac samemu? Nawet teksty piesni L. Cohena sa przedmiotem kolejnych tlumaczen, nowych interpretacji. Często one także wymagają przeczytania, chwili zastanowienia.
To oczywiście moje zdanie.
W każdym razie Poeta miotal się w piekle swych wątpliwości, a ja czekałem na kolejne wejście Renaty Przemyk, która wraz z chórkiem i live-kapela wykonywala kolejnie songi Mistrza. Renata Przemyk ma charaktersytyczny, rozpoznawalny glos, który lubie. Wsparta glosami dwóch chórzystek brzmiała mocno i czysto. Podobaly mi się aranzacje K. Herdzina, który na pierwszy plan wydobyl rockowo brzmiaca gitare. Zaskakujacy (czasami) układ choreograficzny był fajnym urozmaiceniem, dopełnieniem calosci. Jednym słowem było dobrze.
Ekipa "Boogie Street" w komplecie obierająca z uśmiechem
standing ovation. Czarny kolega w turbanie tez się szczerzy.
Nic dziwnego. 15-sto sek. udział w spektaklu w zamian za
15 minut aplauzu to fajna proporcja.
 
Dostalem to czego oczekiwałem. Kolejna porcja interpretacji w postaci plyty znalazła się w moim archiwum.
Jeśli już wycieczka do Lublina, to warto być tam dluzsza chwile, przejść się po odnowionej Starowce (Teatr Stary jest jej czescia) usiasc w jednej z licznych knajpek. Fajne, klimatyczne miejsce podobnie jak sam teatr.
W drodze powrotnej do Warszawy wlaczylem radio, a z trójkowej listy przebojow doleciała do nas "Boogie Street" w wykonaniu Renaty Przemyk... Uznalismy z kolezanka, ze to dobry omen i szybko poszukałem w telefonie innej plyty z piosenkami L. Cohena w wykonaniu  Michała Łanuszki -
"Łanuszka/Cohen". Jest ciekawa także dlatego, ze teksty sa w nowych tłumaczeniach Michała Kuźmińskiego, a zaraz potem innej plyty, gdzie Cohena spiewa Lora Szafran w przekładzie Macieja Zembatego.
Było fajnie.

niedziela, 4 czerwca 2017

"Marsjanin" (The Martian), aut. Andy Weir, książka, 2011

"Marsjanin" (The Martian), aut. Andy Weir, książka, 2011

Dlugo broniłem się przed ta ksiazka, przed filmem. Wreszcie wraz z kolejna wiarygodna rekomendacja dostałem od koleżanki ksiazke i praktycznie zostałem zmuszony do jej przeczytania.
Dobrze się stało.
To znakomita ksiazka.

Bronilem się przed jej przeczytaniem, gdyż literatura sci-fi przestala mnie interesować. Jakis czas temu (dawno!) przeczytałem cale mnóstwo Lema, Asimova, Strugackich, Verne, i wielu, wielu innych, których nazwisk nie pamiętam. Co więcej, uznałem, ze czytanie literatury z obszaru fiction, tym bardziej science fiction jest rozrywka na która zwyczajnie szkoda czasu, bo wszystko już było, wszystko co było tego warte przeczytałem, bo kolejne pomysły sa wtorne...
Otoz myliłem się. "Marsjanin" jest znakomita ksiazka, która mogę polecić każdemu. To thriller ulokowany w niedalekiej przyszłości pelen humoru, napisany z zadziwiajaca znajomości technolgii.
To taki kosmiczny MacGyver operujący na Marsie, w warunkach absolutnego osamotnienia.
Do tego ksiazka tchnie potężnym ladunkiem optymizmu, jest szalenie humanistyczna, pelna wiary w możliwości rodzaju ludzkiego.
Ksiazka, która trudno odlozyc.
Ksiazka, która czyta się jednym tchem.
Przeczytaelm ja w jeden weekend i natychmiast zaczlem zalowac, ze to już koniec...