
To nie jest duzy film. Ocenilem go jako niezły (6) w 10-cio punktowej skali filmebu. Być może na ocenie wazy wlasnie moja slabosc do Juliet Binoche, tym wieksza, ze jak przeczytałem w decydującym momencie swojej kariery, po sukcesie "Nieznosnej lekkości bytu" upominal się o nia Hollywood, ale została w Europie, żeby zagrac w "kolorowych" filmach Kieślowskiego, aby potem grając w "Angielskim pacjencie" dostać Oscara (1997) za najlepsza role drugoplanowa.
"Sils Maria" to kameralny film, gdzie Julite Binoche gra praktycznie sama siebie - wielka aktorke, która ma szanse stac się jeszcze wieksza i bardziej podziwiana, ale musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy tego chce, czy zawodowe wyzwanie przed którym zostaje postawiona jest warte wysiłku, poswiecen. Aby to rozstrzygnąć, rozwiać swoje wątpliwości wyjezdza wraz ze swoja asystentka (b. dobra rola Kristen Stewart) w góry, gdzie panie rozpoczynają rodzaj gry, pelnej emocji z kategorii tych, do których faceci nie maja wstępu.
Niezle mi się to ogladalo, ale mysle, ze film zdecydowanie lepiej trafia do kobiet.