środa, 31 grudnia 2014

"Zabić bobra", reż. Jan Jakub Kolski, PL, 2012, film, vod Orange

"Zabić bobra", reż. Jan Jakub Kolski, PL, 2012, film, vod Orange

Ni pies nie wydra, czyli wychodzi, ze bóbr i do tego uśmiercony.
Jan Jakub Kolski pozazdroscil (chyba) "Psów" Pasikowskiemu, ale nie wyszlo. A przecież inne filmy wychodzily i wcale niezle. Przywolam te, które tkwia w mojej pamięci w kolejności sily filmowego razenia: "Jasminum", "Jańcio Wodnik", "Afonia i pszczoly". A przecież było ich więcej, a wszystkie (pewnie, bo nie wszystkie widziałem) lepsze od "Zabic bobra".
Kreujacy glowna role E. Lubos jest moim zdaniem dobry, ale cala historia nie jest warta nośnika na którym ja zapisano.
Dlatego nie będę się dalej rozwodzil.
Dobrze, ze widziałem ten film krecac na trenazerze.
Dzieki temu nie mam poczucia straty czasu...
A przeciez wybierając ten film wiedziałem, ze dostal jakies nagrody (krajowe), a do tego tytularny BÓBR budzi u mnie calkiem przyjemne skojarzenia.
Przede wszystkim bobrowym sadlem smarowano rany Maćka, stryja Zbyszka z Bogdńca z "Krzyżaków", a przy wyławianiu ugodzonego strzala (strzelal Zbyszek, z kuszy) zwierzaka pomagala Zbyszkowi niejaka Jagienka, pierwszy nagi, kolorowy biust w PL kinematografii w pierwszym, polskim kolorowym(?) filmie "Krzyżacy" w reż. A. Forda. (zawsze uwazalem, ze Jagienka tak, Danusia nie)
Ponadto bobrowanie to rodzaj aktywności z którym spotykam się bardzo często, jezdzac na rowerku nad Świderem i Mienią.
Przemilcze, chociaż mile, inne bobrowe reminiscencje.
I pomimo tak wielu fajnych skojarzen, pozytywnego nastawienia - kicha.
"Zabić bobra" można sobie spokojnie darować.
Jest tyle innych, lepszych filmow.

niedziela, 28 grudnia 2014

"The Beatles", aut. Davies Hunter, biografia 1968, PL wydanie 2013

"The Beatles", aut. Davies Hunter, biografia 1968, PL wydanie 2013

Gdybym jej nie dostal w prezencie, pewnie bym nie przeczytal.
Ale dostałem, przeczytałem i się ciesze, bo to ciekawa, a dla fanow, którzy z pewnoscia dawno ja przeczytali w oryginale, wręcz obowiazkowa lektura.

Niedawno przeczytałem biografie Bruce Springsteena. Obawialem się, ze ta beatlesowska będzie podobnie nudnawa, bo.... autoryzowana. Na szczęście jest inaczej.
"The Beatles" Davisa Huntera  jest ksiazka, która powstawala w okresie szczytu kariery Beatlesow. To historia opisana piorem, widziana oczami insidera, faceta zprzyjaznionego z kapela, goscia, który miał nieograniczony dostep do wszystkich czlonkow zespołu. Po pierwszym wydaniu w 1968 roku nastepowaly kolejne wzbogacane przez autora przedmowami i aneksami. W odróżnieniu od wielu innych biografii TA nie jest historia spisana post factum, ale tworzona nieomal rowonolegle, live-zapisem zdarzeń, doswiadczen, które były udzialem The Fabulous Four.
Autor opisuje szereg perypetii związanych z potrzeba uzgodnienia finalnej wersji biografii podajc przy okazji kod, którym należy się posluzyc czytając ksiazke, żeby doczytać się bardziej smakowitych, pikantnych szczegolow z zycia kapeli. Mysle, ze potrzeba autoryzacji, która była warunkiem powstania tej biografii w konsekwencji niezmiernie ciazyla autorowi, a bolesny proces autoryzacji jest (nadal) dobrym tematem na oddzielna ksiazke.
"The Beatles" czytala się latwo, lekko i pomimo znacznej objetosci (ponad 500 str.) wchlonalem ja szybko i bezbolesnie. To z pewnoscia zasluga kilku czynnikow wśród których do najważniejszych zaliczam: fascynujaca historia, prosty/bezpośredni jezyk i dobre tłumaczenie (trochę na wyrost bo nie znam oryginalu). To sie po prostu dobrze czyta! A ze czyta sie o kapeli, która przewrocila owczesna muzyczna rzeczywistość do góry nogami, dala swiatu niezliczona ilość przebojow, której muzyka broni sie pomimo upływu czasu i jak widać nikogo podobnego nie widać, tym bardziej jest to lektura fascynujaca, warta poswiecenia jej paru dni.
Piszac tego posta oglądam jednym okiem nagrany wczoraj koncert niezyjacego już Joe Cockera.  Zbieg okoliczności, bo jak wszyscy pamietaja jego kariera zaczela sie od brawurowego wykonania "With a little help of my friends" Beatlesow wlasnie (tak, także wykonane na tym koncercie).
Joe Cocker zmarl tuz przed Swietami. Jak zauwazyl ktorys z naszych muzykow komentując smierc artysty: "odchodzą wielcy, a nastepcow nie widać".
Czy ktoś jest w stanie zastapic The Beatles?

sobota, 13 grudnia 2014

"Solidarność według kobiet", reż. Marta Dzido, PL, 2014, Trójka, Studio A. Osieckiej, film

"Solidarność według kobiet", reż. Marta Dzido, Piotr Śliwowski,  PL,  2014, Trójka, Studio A. Osieckiej, film

To jest dokument zrobiony przez kobiete o solidarnościowych kobietach "wygumkowanych" ze zdjęć, historii Solidarnosci. Marta Dzido, rocznik 1981, szuka kobiet-działaczek, które były i w niewytłumaczalny sposób zniknely, zostały pominięte w kolejnych przekazach o strajkach/pracach Zwiazku.

Od lewej: Piotr Śliwowski, Mara Dzido, Ewa Ossowska,
Janina Jankowska, Dariusz Bugalski,  Agnieszka Szydlowska.

 
Prawda uwieziona pomiędzy ksiazka S. Cenckiwicza "Wałesa, człowiek z teczki", a filmem A. Wajdy "Wałęsa, człowiek z nadziei" zaczela się nerwowo miotac żądając możliwości ponownej weryfikacji. Pytania, watpliwosci na które znalazłem odpowiedzi w książce S. Cenckiewicza wrocily do mnie.
Nie moglem ominąć anonsowanej przez Trojke przedpremiery "Solidarnosci według...". Intrygujacy tytul, swiadomosc roli kobiet w gdanskim strajku (chodzilo przecież o przywrócenie do pracy Anny Walentynowicz) oraz cale mnóstwo innych powodow, których nie wymienie, żeby uniknąć pułapki patosu, kazaly mi pojsc na pokaz.
Formalnie film nie jest ciekawy. Gdajace glowy. Miałem z tym problem i 10-20 minut walczyłem z narastajaca sennoscia. Na siedząco spi się kiepsko, jakos to opanowałem, ale dziurke w odbiorze filmu mam. Mowia kobiety. Mowia duza i długo. Bywa, ze jest ciekawie, bywa, ze troszkę nudnawo. Sa jednak momenty porywające. Do nich należy wypowiedz Jadwigi Staniszkis, która przyznaje, ze kobiety, które miały swoje przysłowiowe 5 minut w okresie, kiedy faceci Solidarnosci byli internowani, a one przejely na siebie caly ciezar konspiry, wycofaly się do drugiego, trzeciego szeregu na WŁASNE ŻYCZENIE. Jedyna kobieta, która była obecna w Magdalence była Grażyna Staniszewska . Reszta nie chciał/nie mogla/nie została dopuszczona w podziale łupów jakim zdaniem wielu był Okragly Stol.
Nie ma sensu opowiadac filmu. Zachecam do jego obejrzenia. Niech wabikiem będzie wypowiedz Heleny Łuczywo, która stwierdzila, ze nie ma dnia, żeby nie myslala nad paradoksem Solidarnosci, która bedac motorem przemian, w konsewkwencji  doprowadzila do zamkniecia/zlikwidowania większości wielkich zakladow produkcyjnych, ostoi Solidarnosci...
W styczniu film ma byc dostępny w kinach studyjnych.

Ewa Ossowska z która rozmawiam, jest tą
kobieta (miał 19 lat), która stojąc na wozku
akumulatorowym zatrzymala stoczniowców,
po to by za chwile na ten sam wozek wskoczyl
L. Wałesa, zaistniał jako lider strajku;  strajk
zaczal się od nowa.
 
Dla mnie ważniejsze było to co dzialo się po projekcji. Po 21:00, emitowana live w Trojce zaczela dyskusja na temat filmu. Prowadzona przez Agnieszke Szydlowska i Dariusza Bugalskiego dyskusja nie wniosła zbyt wiele poza jednym: dano mowic zaproszonym do studia bohaterkom filmu: Ewie Ossowskiej i Janinie Jankowskiej. Odkryciem, wręcz hitem wieczoru była Ewa Ossowska (jedna z trzech dziewczyn obok A. Walentynowicz, A. Pieńkowskiej, które zatrzymaly stoczniowców, spowodawaly, ze strajk w Stoczni Gdańskiej był kontynuowany) i jej nieskażona oficjalna propaganda pamięć. Pani Ewa nie umiejąc odnalezc się w rzeczywistości końca lat 80-tych wyemigrowala do Wloch. Zostala wytropiona przez tworcow filmu, Pamieta dużo, ostro, a odcięcie od PL-rzeczywistości spowodowalo, ze fotograficzna pamięć tamtych dni, została czysta, swieza.
Pani Ewa mowi w filmie, ze od ponad 30 lat nosi w sobie pytanie-zadre/watpliwosc, które także w filmie nie zostaje wyartykuowane.
No to już wiecie o co zapytałem Pania Ewe natychmiast po projekcji:)

W drugim planie stoja tworcy filmu: Marta
Dzido i Piotr Śliwowski.
Marte Dzido - reżyser filmu - także odpytalem z tego co chodzilo mi po glowie w trakcie oglądania filmu.
Oni - tworcy filmu poswiecili 3 lata na stworzenie tego unikatowego projektu. Marta Dzido, Piotr Śliwowski spotkali i odpytali mase kobiet. Pani Marta powiedziała, ze NIKT TYCH KOBIET WCZESNIEJ NIE ODSLUCHIWAL. A one chciały mowic. Mowily godzinami...
Ala ja z uporem maniaka, zapytałem Pania Marte o Prawde. Tę, która wyziera z przekazow kobiet. Tę, która jest/była ich wiedza, która posiadły bo były na tyle blisko, ze widzialy/wiedziały, bo maja to cos nazwane kobieca intuicja, to cos co pozwala im widzieć dalej/glebiej. Bo można wiedzieć, ale nie mieć dowodow. Bo można wiedzieć, ale nie mowic...

Film w styczniu ma być w kinach studyjnych.
Dlaczego nie w prime time w TVP1?
Zasluguje na to. Nawet jeśli nie sam film, to temat. To przecież rzecz o 10-cio milionowym związku, który przenicowal owczesna rzeczywistość. Jego czescia były kobiety, które wierzyly w lepsze jutro, walczyly o nie na rowni z facetami. Pojdzcie, żeby zobaczyć absolutny rarytras - nigdy wcześniej nie publikowany material (2 min.) o zwalnianiu kobiet z kobiecego obozu dla internowanych (Gołdap), które tworcy filmu MUSIELI KUPIC od NBC.
Na moje oko film zniknie z kin zanim zdazy zaistniec.
Badzicie czujni. Spieszcie się.
Ten film to Prawda.
Czysta prawda w dobie, kiedy usiluje się skreslic temat "Solidarność" z lekcji historii. Prawda w czasie, kiedy podstawowy instrument demokracji - wybory, staje się przedmiotem manipulacji (w rozumieniu, ze jest cos na rzeczy), a ich wynik budzi watpliwosci. Prawda, która wymaga stalej czujności, której trzeba się domagać, demonstrować w jej obronie. Historia zatacza kolo? Rewolucja pożera własne dzieci?

wtorek, 9 grudnia 2014

"Sen o Warszawie", reż.Krzysztof Magowski, PL, 2014, właśnie w kinach

"Sen o Warszawie", reż.Krzysztof Magowski, PL, 2014, właśnie w kinach

"Czesiek! Dawaj qrwa dawaj!" wrzasnal nie calkiem trzeźwy, siedzacy na fotelu obok moj kolega Wojtek. W.
Był rok gdzies miedzy 1975-1977, Sala Kongresowa i koncert polskich kapel rockowych (młodzieżowych, jak się wtedy mowilo), a posrod nich, gwiazda - Czeslaw Niemen.

Zmarly w 2004 roku wokalista/kompozytor szybko stal się legenda, a jego dokonania uczynily go nr. 1 w większości rankingow typu "najlepszy polski wokalista wszech czasów".
"Sen o Warszawie" probuje przyblizyc osobe Czesława Niemena opowiadając jego historie od narodzin do śmierci, ale...
1. Film to w dużej mierze masa gadających glow. Do bolu!
2. Czy ten facet nie miał wad? Ideal?
3. Dziurawa jest ta biografia. Kompletnie pomija np. druga zone (od 1975) - Malgorzate Niemen. (Ale ona tam jest, na tylnim siedzeniu pilnując poprawności prezentowanego wizerunku meza...)
4. Film za mocno i za szeroko zajmuje się proba zdyskredytowania osoby Czeslawa Niemena. Zabraklo miejsca na inne fakty i smaczki.

Można snuc liste zarzutow. Jednak po wyjściu z kina (Kino KC), zaczerpnięciu swiezego, zimnego powietrza moglem stwierdzić - było warto.
To jest film dla mlodziakow, którzy dostali Niemena obudowanego w legendę i dla takich jak ja, dla których Niemen to mlodosc, a tę jak wiadomo wspomina się (zazwyczaj) milo.
To NIE jest film dla zagorzałych fanow Niemena. Oni to wszystko co jest w filmie wiedza od dawna.

Najciekawsze (dla mnie) były materialy dokumentalne dotyczące mlodosci Czeslawa Niemena, miejsca jego urodzenia, zwiazkow z kultura wschodnia, rosyjska. Znakomite zdjęcia Czeslawa z harmonia na tle żeńskiego choru, podobnie jak wczesne filmiki z wystepow w Polsce już po repatriacji. Bardzo ciekawa sekwencja poswiecona probie zaistnienia na rynku wloskim i oczywiście szalona milosc/związek z Farida - gwiazdka wloskiej estrady, która dzięki Niemenowi zaistaniala w PL, wydala LP, oraz wystapila w Spocie https://www.youtube.com/watch?v=Z5EpYnYpueI

"Czesiek! Dawaj qrwa dawaj!" wrzasnal nie calkiem trzeźwy koles siedzacy na fotelu obok i miał trochę racji...
Wlasnie w tym czasie (po 1975) Czeslaw Niemen uzbroil się w sporych rozmiarow wieloklawiszowy modul, zaczal wystepowac solo. Poszedl w kierunku długich, ciężkich kompozycji typu "Bema pamięci...".  Zapomnial o popowych wykoaniach "Papug...", "Czy mnie jeszcze...", "Stodole", "Dziwnym Świecie", itp. To nie była muzyka nadajaca się na estradę. To co było dobre na kameralne wykonania, sprawdzalo się jako pomysl na muzyke filmowa, teatralna, zupełnie zawodzilo na estradzie. Zwodzenie Czeslawa i zawod publiczosci powodowal, ze ta mogla zdzierzyc 1-2 kawalki. Zawodzila: "Dawaj qrwa....".

Wyprzedzil czas w którym zyl. Wydaje się, ze był artysta gotowym poswiecic dla muzyki (prawie) wszystko. Jak wynika z filmu zyl bardzo skromnie. Mogl sobie pozwolić na pelna artystyczna niezaleznosc dzięki osobie drugiej zony - Malgorzaty - wzietej modelki. O ich związku krazyly wowczas legendy, a jedna z nich mowila, ze kiedy nieletnia jeszcze Malgorzata po jednym z koncertow wyznala Niemenowi milosc, ten zapytal ja o wiek, zalecil zdanie matury i ewentulane powtorne zgłoszenie sie do niego. Się zglosila.
Był kolorowym ptakiem. Dziwolagiem, którego nienawidzil woczesny establishment. Ucielesnial wolność, niezaleznosc. Był celem sterowanych z KC kampanii mających zdyskretywoac Go jako człowieka i artyste. Prasa (a wówczas była tylko jedna) pisala o Jego rzekomych ekscesach. Był także wdzięcznym tematem plotek, a podstawowa była ta o kompletnym wylysieniu i licznych perukach, których miał rzekomo uzywac.
Film, chociaz nie jest kompletny warto zobaczyć.

Na targach komputerowych w Palacu Kultury (1985?) podszedł do mnie Czeslaw Niemen pytając o stabilizator napięcia. Wieloklawiszowe kombo zle reagowalo na spadki napięcia, a On jezdzil w trasy do małych miejscowości, gdzie 200 V w gniazdku było norma. Zaprosilem Go do firmy na szersza rozmowe o Jego potrzebach sprzetowych. Chyba nawet cos kupil. Miał kapelusz, długie wlosy, obfity zarost, fajny uśmiech, duzą, silna dłoń. Emanowal spokojem.

Film obejrzałem w Kinie KC.
Chichot historii.
Zle wywietrzone pomieszczeie, piątek 19:05, niewielka sala zapelniona w 50 (może) procentach.
Spieszcie się, jeśli chcecie zobaczyć ten film. Dlugo się nie utrzyma.