niedziela, 31 marca 2013

Wiosna 2013.04.01 - widok z okna.

Jest godzina 6:00 rano, 2013.04.01.
Nie ma sensu komentowac tego widoku. Klimaty jak z Jacka Londona. Nic tylko przypiac narty, lub rakiety sniezne i ruszyc na eksploracje zasypanej sniegiem przyrody. Sztucer bezwzglednie konieczny. Mozna oczekiwac lisow polarnych, wilkow, bialych niedzwiedzi i licznie grasujacych bialych myszy.
Byle do wiosny. Byle sie to wszystko nie roztopilo zbyt gwaltowie, bo trzeba bedzie wyciagnac canoe.

"Wielki Mike" (The Blind Side), reż. John Lee Hancock, USA, 2009, dvd

"Wielki Mike" (The Blind Side), reż. John Lee Hancock, USA, 2009, dvd

Film zarekomendowala wlascicielka wypozyczalni. Ona, podobnie jak ja lubi przeniesione na ekran prawdziwe historie. Ponadto grajaca glowna role Sandra Bullock dostala za ten film Oscara 2010 w kat. najlepsza aktorka pierwszoplanowa.
Akurat ten fakt niezbyt mnie poruszyl. Nie przepadam za Sandra Bullock. Byl czas kiedy grala w prawie kazdym amerykanskim filmie. Ja do kina, a tam S.B. Biore dvd, znow ona. Nabawilem sie przez nia manii przesladowczej. Bylem przez nia literalnie  osaczony. Przesladowala mnie jej twarz. Bo to wlasnie w twarzy ma cos czego nie lubie. Tym czyms jest nos, w nim dwie szparki zamaist normalnych dziurek. Do tego to nos zadarty, wiec przez caly czas eksponuje te szpary, ktore wraz z ksztalem nosa przywodza mi na mysl grozny, drapiezny pysk rekina szescioszpara.
A rekinow sie boje.
Ale przeciez dywaguje nie o rybach tylko o filmie, ktory ocenilem na  "niezly", bo historia prawdziwa, ale przy tym tak bolesnie amerykanska, idealistyczna, slodka, ze trudno te slodycz wytrzymac. Ale przeciez to prawda, wiec nic tylko bic brawo!
Ogladalo mi sie fajnie. Ponad 2h filmu wkrecilem szybko, sprawnie, bezbolesnie. Jakos tak jest, ze historie o pozytywnym przeslaniu, o tym, ze ludzie som dobre, a zycie potrafi byc piekne wchodza do glowy bardzo gladko.
Jednym slowem film dla mas, a przy okazji dla ichtiologow tez cos sie znajdzie.

"Rzecz o mych smutnych dziwkach" (Memoria de mis putas tristes), reż. Henning Carlsen, Dania+, 2011, dvd

"Rzecz o mych smutnych dziwkach" (Memoria de mis putas tristes), reż. Henning Carlsen, Dania+, 2011, dvd

"Sto lat samotnosci" czytalem pewnie ze 100 lat temu, czyli tak dawno, ze niewiele z tej lektury pamietam. Pamietam jednak, ze od tamtego czasu zaczela sie popularnosc literatury iberoamerykanskiej, a "Sto lat samotnosci" zaczelo uchodzic za cud objawiony, arcydzielo.
Nie moglem wiec zlekcewazyc tego filmu, ktory poza intrygujacymm tytulem wolal, ze powstal na podstawie prozy Marqueza wlasnie.
Jak zwykle obejrzalem go na rowerku, chociaz wolne tempo akcji niezbyt wspolgralo z intensywnym kreceniem pedalami.
Film nie zasluguje moim zdaniem na ocene wyzsza niz "sredni".
Intrygujacy, obiecuajcy tytul pozostaje niespelniona obietnica, bo o smutynych dziwkach nie ma tam prawie nic. Stary czlowiek, ktory w ramach swych geriatrycznych fantazji postanawia zrobic sobie prezent spedzajac noc z dziewica, moze sie wydac dosc perwersyjny. To doswiadczenie staje sie przykrym memento obnazajacym prosta prawde, ze zycie bez milosci jest nic nie warte, puste, bez sensu.
Z przyjemnoscia odnotowalem obecnosc w filmie Geraldine Chaplin, w roli streczycielki-burdelmamy, ktora widuje w filmach rzadko, a pamietam swietnie z "Nakarmic kruki" (1976) Saury (z tego filmu pochodzi slynna piosenka "Porque te vas". Kto nie widzial, jazda obowiazkowa).
I z tego powodu nie uwazam czasu poswieconego na obejrzenie tego filmu za stracony.

sobota, 30 marca 2013

Wiosna 2013. Biegówki w Wielką Sobotę.

Jacek-perfekcjonista doskonali klasyczny krok na zasypanej sniegiem
superplaskiej, ekstrapoziomej lodowej tafli lokalnego bagienka.
4 godziny dziennie, od 4 sezonow, 40 krokow w jedna, 40 w druga
strone. (a imie jego 44) 
Nie ma to jak wiosna. Po piatkowym, obfitym opadzie sniegu porzucilem mysl o wskoczeniu na rowerek. Przypialem nartki, by w towarzystwie Jacka zalozyc rano pierwszy slad w naszym lesie.  Tyż piknie!
Jednak mysle sobie, ze juz pora na ciepelko i rowerek. Moze sie doczekamy...

piątek, 29 marca 2013

"W stronę Marrakeszu" (Hideous Kinky) reż.reżyseria: Gillies MacKinnon, F,GB, Maroko, 1998, dvd

"W stronę Marrakeszu" (Hideous Kinky) reż.: Gillies MacKinnon,  F,GB, Maroko, 1998, dvd

Wzialem z polki, gdyz na okladce jest Kate Winslet. Podoba mi sie jako kobieta i aktorka, wiec nie zadalem sobie trudu, zeby sprawdzic film. Wierzylem, ze obecnosc w filmie K.W. wynagrodzi mi ewentualna slabosc filmu. I tak wlasnie bylo.

Film cienki, Kate Winslet wielgachna.

Przez 3/4 filmu mialem wrazenie, ze jest on o niczym. Po jakims czasie okazalo sie, ze ma byc o zagubienu, szukaniu wartosci, celu dla ktorego warto byc i zyc. O szukaniu wiary, istoty bytu.
Akcja filmu dzieje sie w latach 70-tych. Wtedy wlasnie stalo sie modne wyjezdzanie do Maroka, Indii. Hippisi zakladli "wyjazdowe" komuny, kapele (Stonsi, Beatlesi) znajdowali swoich guru. Sadzili, ze wystarczy pomedytowac, odmowic sobie miesa, pomodlic sie, a objawiona przez wschodnich medrcow "prawda przyjdzie, zwinie sie na ich kolanach i zamruczy jak kot" [cytat z filmu] Nic takiego sie nie dzialo. Dlatego ujarani czarnym marokanskim haszem, wyglodzeni, wychudzeni wracali do Europy, zeby sciac wlosy, zalozyc garnitur, znalezc real job.
Taka "poszukujaca" gra Kate Winslet. Jej obecnosc wynagradza powolnosc akcji i pustke przyjemnych dla oka, ale meczacych przez nadmiar, zdjec krajobrazow Maroka.
Dopiero z napisow koncowych dowiedzialem sie, ze wspolproducentem bylo Maroko. Musialo sie niezle dorzucic do budzetu filmu, ktory w zasadzie jest dosc przyjemna, acz ciut przydluga turystyczna reklamowka Maroka. (oczywiscie moim zdaniem)
A Kate Winslet? Boska!
To dla niej wytrzymalem prawie 100 min. na trenazerze.
To dla niej wylewalem wiadrami pot.
Dla niej takze znosilem bol barku, ktory mnie tam wlazl i od dluzszego czasu nie chce opuscic.
I do tego za wlasne pieniadze (6 zl).
Zaszalalem.

niedziela, 24 marca 2013

"The Hurt Locker. W pułapce wojny" (The Hurt Locker) reż. Kathryn Bigelow, USA, 2008, dvd

"The Hurt Locker. W pułapce wojny" (The Hurt Locker) reż. Kathryn Bigelow, USA, 2008, dvd

Dlugo czekal zanim wzialem go z polki i "wkrecilem" na trenazerze. Filmy wojenne ogladam, ale nie jest to moj ulubiony gatunek. Dozuje wiec sobie, TERAZ wybierajac rzeczy renomowane/nagradzane.  Bo KIEDYS ogladalo sie jak leci, zwlaszcza gdy nie bylo polskie, lub radzieckie.
Mnie sie podobal.
Amerykanie robia swietne filmy wojenne. Ten jest takze zaskakujco dobry. Pewnie bylby lepszy, gdyby nie wstawki dydaktyczno-moralizatorskie. Dlatego m.in. wyzej stawiam chociazby "Helikopter w ogniu", "Apokalipse", "Lowce Jeleni". "Oblawa" jest lepsza (bo nasza), jednak "Hurt Lockera" widziec trzeba, chociazby dlatego, ze film jest znakomicie zagrany i wyrezyserowany.

Nie wszystkim odpowiada rola swiatowego zandarma w jakiej ustawily sie Stany wyslajac w kolejne rejony konfiliktow swoje wojska. Tutaj rzecz sie dzieje w Iraku, do ktorego amerykanie wtargneli pod pretekstem koniecznosci kontroli nad domniemanymi irackimi pracami wokol broni nuklearnej.
Atomu nie znalezli, ale jednak tam zostali pomimo wyraznej, bombowej niecheci autochtonow.
Ale miny-pulapki, technologia ich rozbrajania, kolejne misje nie sa glownym tematem filmu. Jest nim uzaleznienie od wojny, adrenaliny, problemow z psychika. Bo wojna wypala pietno w kazdej, nawet najmocniejszej glowie. Zostaje w niej na dlugo, moze na zawsze. (Jest taka charakterstyczna scena w "Lowcy Jeleni", kiedy powracajacy z Wietnamu, indagowany przez ziomali Rober De Niro milczy, nie chce mowic o wojnie. Nie ma o czym z nimi gadac. Jego doswiadczenia sa tak inne, jego glowa tak zmieniona, ze juz nigdy nie bedzie jednym z nich - robotnikow lokalnej huty, lowca jeleni.)

"Hurt Locker" dostal 6 Oscarow! Chiba przesada, ale zobaczyc warto (o ile nie ma sie alergii na filmy wojenne/o wojnie).

piątek, 22 marca 2013

Jak dodać koloru swojej szarej egzystencji?

Zamiast plastikowych kaczuszek, ktore zwykle towarzyszyly Ci w kapieli, lub małomównego karpia, ktory od grudnia uporczywie squatt'uje w Twojej lazience, wrzuc do wanny jednego (lepiej dwa) diably morskie. Od tego momentu wannowe ablucje nabiora zupelnie innego charakteru, a kontakt z kąsającą, wijącą, szmocącą sie przyroda dostarczy Ci zupelnie nowych, intensywnych wrazen!
Uwazaj jednak na wszelkie wystajace czesci ciala. Diablątko moze uznac owo sterczace cos, za krewetke, larwe, lub innego smakowitego robaka, w konsekwencji bolesnie ugryzc, lub nie-daj-boze odgryzc.

(I wyrzuc wreszcie te cholerna choinke! To Wielkanoc, nie Boze Narodzenie! Wlasnie wyrzucilem swoja)

Diablatka do nabycia na wage w wybranych Dobrych Sklepach Centrali Rybnej na terenie kraju.
(aut. foto Karol M.)

"Dwoje do poprawki" (Hope Springs), reż. David Frankel, USA, 2012, dvd

"Dwoje do poprawki" (Hope Springs), reż. David Frankel, USA, 2012, dvd

Wysoko cenie Meryl Streep. Tommy Lee Jones jest jednym z moich ulubionych aktorow. Kiedy sie zejda w jednym filmie, kobieta po przejsciach, mezczyzna z przeszloscia to musi to byc COS, pomyslalem i sie rozczarowalem...
Film jest moim zdaniem taki sobie.
Do tego jeszcze obejrzalem go na rowerku. Ledwo dojechalm do konca.
Z pewnoscia nie jest komedia, jak sugerowaly zwiastuny. To w gruncie rzeczy ponury dramat. Do tego bolesnie, cukierkowo amerykanski, sugerujacy, ze wystarczy udac sie na kozetke do psychoanalityka, a wszystkie, no moze wiekszosc problemow zniknie, jak przyslowiowa "reka odjal".
Znakomite aktorstwo MS i TLD "trzyma" ten nudny w gruncie rzeczy film. To ich duet powoduje, ze czeka sie na rozwoj wypadkow, ze nie konczy ogladania przed koncem.
Pomysl na film ma duzy potencjal komediowo-dramatyczny, szkoda, ze to tylko potencjal. Z taka para aktorow mozna by zrobic z tego niezla jazde w stylu "Nietykalnych".
I jeszcze jedno.
Maryla juz tylko w dalekich planach, a przeciez jej (zwlaszcza) aktorstwo to takze twarz. Ale tak (chyba) kaze wiek. Albo z daleka, albo przez ponczoche...

czwartek, 21 marca 2013

"Iggy Pop. Upadki, wzloty i odloty legendarnego punkowca" (Iggy Pop. Open Up and Bleed), aut. Paul Trynka, 2012, ksiażka, biografia

"Iggy Pop. Upadki, wzloty i odloty legendarnego punkowca" (Iggy Pop. Open Up and Bleed), aut. Paul Trynka, 2012, ksiażka, biografia

Po przeczytaniu ksiazki, ktora popelnila "matka zalozycielka" punk rocka - Patti Smith (slaba), nie pozostalo mi nic innego jak zabrac sie za lekture biografii tatusia punk rocka - Iggy Popa (lepsza).
Lezala dlugo na poleczce. Straszyla objetoscia - prawie 500 str. Ale wreszcie przyszla jej kolej.
Meczylem sie z nia ponad 2 tyg. Permanenty brak czasu i ilosc stron powodowaly, ze czytalo mi sie oj! ciezko. Ponadto nie jest to rzecz porywajaca. Jasne, ze jest tam wszystko, czego sie mozna spodziewac po Iggy Popie. Totalna autodestrukcja. Ale... Nie wiem, czy to wina tlumaczenia, czy kiepski warsztat autora sprawily, ze lektura zwyczajnie mnie nuzyla.
Nie znam dokonan The Stooges, pierwszej kapeli Iggy Popa. Nie wiedzialm nawet, ze "China Girl" z plyty Dawida Bowie jest autorstwa I.P. (Tantiemy z tego kawalka przyniosly niezly dochod I.P. Kasa przyjechala we wlasciwym momencie, pozwolila wydobyc sie I.P. z kolejnego dolka.)
Znalem I.P. ze slynnego Passenger'a, a przede wszystkim ze sciezki dzwiekowej filmu "Arizona Dream" Emira Kusturicy z muzyka Gorana Bregovica z Faye Dunaway i Johnny Depp'em (nie widzieliscie? Warto zobaczyc!).

Iggy Pop - "kosmita, ktory spadl na ziemie z planety rock&rolla", napisal o nim autor ksiazki, Paul Trynka. Wielu muzykow przyznaje, ze zrodlem ich inspiracji byly dokonania Iggy Popa/The Stooges.
To, ze ich muzyka (przelom lat 60/70) nie doleciala do mnie (Polski?) wynikal chyba z faktu, ze na rynku muzycznym dzialo sie wiele innych, mocnych rzeczy, a oni, dzicy i niszowi nie wpadli w rece i ucho ludzi, ktorzy kreowali gust owczesnego polskiego mlodego pokolenia (np. Piotra Kaczkowskiego; wlasnie obochdzil 50-cio lecie pracy w Radiu!).
Bede sobie musial pogrzebac na YT, posluchac Lust for Life, tudziez innych kawalkow. Ciekawe, czy sa jakies zapisy video? Koncerty live byly ponoc mocna rzecza, a skakanie w tlum, na rece fanow to w/g P. Trynki autorski pomysl I.P. To musialo wowczas szokowac!

Uwazam, ze lepszymi literacko ksiazkami sa biografie T. Stańki i  K. Richardsa. W kategorii "okladka" wygrywa Iggy Pop.
Ale, co tam! Rock&roll! Kto lubi niech czyta!
Przez moment po zakonczeniu lektury pomyslalem, ze mam przynajmniej na chwile dosyc ksiazek-muzycznych biografii.
Ale jest przeciez na rynku calkiem swieza ksiazka o Pinku Folydzie. Mowia, ze dobra...
A Atom Heart, a Ummagumma, a Dark Side, a Wish you were, a The Wall, a...



"Bez hamulców" (Premium Rush), reż. David Koepp, USA, 2012, dvd

"Bez hamulców" (Premium Rush), reż. David Koepp, USA,  2012, dvd

Nie moglem sie oprzec, kiedy zobaczylem ten film na polce mojej wypozyczalni.
Wzialem.
Dostalem to czego oczekiwalem.
Film jest slaby.
Jednak jesli wiesz dlaczego steel is for real, wiesz co to kurierka i ostre kolo, ogladasz jadac na trenzerze, da sie wytrzymac.
Ja wytrzymalem.
Z trudem...

środa, 13 marca 2013

Emil Karewicz - 90-te urodziny

Emil Karewicz - 90-te urodziny

Dolecialo do mnie z radia (z Trojki, a jakze), ze wlasnie dzisiaj 13 Marca E. Karewicz obchodzi swoje 90-te urodziny.
Tkwi w mojej pamieci jako Jagiello z "Krzyzakow" i o czywiscie Brunner ze "Stawki wiekszej...".
I to w pamieci ciagle swiezej.
A tu pyk i juz 90 lat.
Czas przyspiesza.
40 lat temu rok byl znacznie dluzszy.
Trwal i trwal.
Teraz zasuwa.

I moze sie zdarzyc tak, ze Janek Kloss nie zdąży zlatwic porachunkow z Brunnerem.
Rączki, rączki...

"Poradnik pozytywnego myślenia" (Silver Linings Playbook) reż.David O. Russell, USA, film 2012, w kinach

"Poradnik pozytywnego myślenia" (Silver Linings Playbook) reż.David O. Russell, USA, 2012, w kinach

Mialem isc na film polski, ktorych ostatnio duzy wysyp. Jednak sila Oscara 2013 (najlepsza aktorka pierwszoplanowa) oraz lagodna preswazja spowodowaly, ze jednak padlo na "Poradnik..."
Takze dlatego, ze komedia, a smiechu jak wiadomo nigdy dosc.
Podobal mi sie, Jennifer Lawrence (ta od Oscara) tez, ale zeby az Oscar...

Komedia trudnym gatunkiem jest. "Nietykalni" (kto nie widzial, koniecznie!) bardzo podniesli poprzeczke. Na "Nietyklanych" wszyscy, lacznie ze mna smiali sie non-stop. Dlatego widziane pozniej komedie wydaja sie takie sobie, co gorsza, malo smieszne.
Smialem sie na "Poradniku...". Nie caly czas, ale jednak.
Podobal mi sie Robert De Niro w dosc nietypowej dla siebie komediowej roli (soczysta), oraz zgrabnie skonstruowana fabula zbudowana wokol problemow emocjonalnych bohatera. Rzecz bardzo amerykanska, odnoszaca sie do amerykanskiego prawa, rzeczywistosci, wiary w psychonalize/psychoterapeutow. Sporo obrazow-kluczy, ale sytuacje w ktorych rezyser i autor scenariusza w jednym stawia bohaterow oraz dialogi, swieze i zabawne.
Nieglupi, a (dosc) smieszny. Dlatego i dla dobrej gry aktorow warto. 

niedziela, 3 marca 2013

Katarzyna Dąbrowska, koncert, Trojka, 2013.03.03, live

Katarzyna Dąbrowska, koncert Osiecka, Trojka, 2013.03.03, live

Katarzyna Dabrowska jest laureatka konkursu "Pamietajmy o Osieckiej". Nigdy wczesniej jej/o niej nie slyszalem, jednak kiedy zaanonsowano, ze odbedzie sie ow koncert, zapakowalem sie i pojechalem do Trojki. Osiecka wchlaniam w dowolnych ilosciach, a ufnosc w dobry smak Trojki kazala mi wierzyc, ze koncert/osoba K. Dabrowskiej nie bedzie rozczarowaniem.
Katarzyna zaczela od "Nim wstanie dzien" i od razu powiem: nie byl to (dla mnie) dobry poczatek.
Mam ten kawalek wryty w mozg, a kazda interepretacja inna niz oryginala E. Fettinga budzi moj sprzeciw, najeza mnie, kaze myslec zle o wykonawcy-interpretatorze. Nie kazda proba innego podania tego slynnego kawalka jest zla. Lubie i cenie interpretacje Nosowskiej z cd "O/N". Sojka tez jest (dla mnie) akceptowalny. Natomiast interepretacja Katarzyny Dabrowskiej - NIE.
Jakos jednak przezylem. Potem polecialy piosenki, ktorych chyba nigdy nie slyszalem. Moze dobrze, bo sie wyluzowalem i spokojnie sluchalem tekstow (bylo je slychac) i kapeli grajacej z rockowym zacieciem. Po jakims czasie pojawily sie bardziej znane kawalki, m.in. "Ja z podrozy", "Uciekaj moje serce", ktore nie draznily (mnie) tak bardzo jak "Nim wstanie dzien". Na koniec/bis "Cyrk noca". To bylo naprawde cos. Kapela poszla w ciezkie, rockowe brzmienie i caly kawalek zabrzmial(by) jak porzadny heavy rockowy kawalek, gdyby nie cienki wokal/wizerunek sceniczny Katarzyny.
I byloby to naprwde fajne zamkniecie koncertu, gdyby artystka wyklaskana ponownie przez publicznosc nie zdecydowala sie na powtorne wykonanie "Nim wstanie dzien"...
Mysle, ze Osiecka/Komeda/Fetting przerwacali sie w swoich grobach, ale...
....no niech probuja zrobic to lepiej, inaczej. Niech biora sie za repertuar A. Osieckiej kolejne pokolenia, niech mierza sie z jej tekstami, niech kunszt Osieckiej ma kolejnych aranzerow, interpretatorow.
Niech pamiec o Niej/Jej tworczosci trwa.
7 Marca mija 16 lat od Jej smierci.

sobota, 2 marca 2013

"Kaznodzieja z karabinem" (Machine Gun Preacher), reż. Marc Forster, USA, 2011, dvd

"Kaznodzieja z karabinem" (Machine Gun Preacher), reż. Marc Forster, USA, 2011, dvd

Nie slyszalem o tym filmie do momentu, kiedy z wlascicielka wypozyczalni dvd wdalem sie w dyskusje n/t filmowych gustow. Ona wskazala ten film, a ja podatny na kobiece wskazowki pozyczylem i wkrecilem go w czasie jednej z ostatnich (mam nadzieje) sesji trenzerowych (bo juz wiosna).
Podobnie jak w przypadku "Sugar Man'a" sila filmu jest autentycznosc opowiadanej historii. Gdyby nie to, ze scenariusz powstal na podstawie faktow film bylby do skreslenia. Jednak ta historia jest prawdziwa i jest to przyznam, niesamowite.
Transformacja bohtera z cpuna-bandyty w kaznodzieje-filantropa jest tak nieprawdopodobna, ze gdydy nie byla prawdziwa, bylaby nieakceptowalna. Wyzwolona w czasie tranformacji potrzeba czynienia dobra jest tak wielka, ze gdyby nie to, ze zdarzyla sie naprawde bardziej posowalby do filmowego fantasy niz do kina akcji, jakim jest "Kaznodzieja z Karabinem". Jednak...
Jednak po lekturze ksiazki "Gdzie krokodyl zjada slonce" (pisze o niej na blogu) mam niejakie obawy co do zdrowia psychicznego bohatera.
Jednak film obejrzalem z zainteresowaniem. Czyz nie jest tak, ze gdzies tam marzymy o tym, zeby miec taka wiare, upor, konsekwencje, pewnosc, ze wybor, ktorego dokonalismy jest jedyny sluszny, a obrana droga jest ta jedyna prowadzaca do celu.
Tak wlasnie jest w przypadku kaznodziei z karabinem. Ma pewnosc.
Dlatego chociaz majac obawy o jego psyche, (siorbiac gruzinski koniaczek) troszke mu zazdroszcze.

"Sugar Man" (Searching for Sugar Man), reż. Malik Bendjelloul, Szwecja+, 2012, w kianch

"Sugar Man" (Searching for Sugar Man), reż. Malik Bendjelloul, Szwecja+, 2012, w kianch

Kolejny raz okazuje sie, ze najlepsze, najbardziej zaskakujace scenariusze pisze zycie. W tym filmie fascynuje nie tyle robota filmowa, ile sama historia, osobowosc bohatera, znakomite teksty piosenek i muzyka.
Podobalo mi sie. Podobal sie takze innym. Dostal Oscara za najlepszy dokument 2012.
Pomimo, ze historia Rodrigueza wcale nie jest radosna, nie konczy sie happy endem, calosc ma duzy pozytywny, krzepiacy ladunek. Wychodzac z kina czulem sie troche jak po obejrzeniu "Nietykalnych" - bylem pelen optymizmu.
Gdzies uslyszalem, ze niewiele brakowalo, a film nie zostalby ukonczony. Pod koniec krecenia zabrako kasy. Ekipa nie miala na pozycznie kamer i reszty niezbednego sprzetu. Jednak nie odpuscili. Dokrecili brakujace sekwencje telefonami komorkowymi, zmontowali, a film rozpoczal zwycieski pochod przez rozne festiwale zbierajac mase nagrod...
Niebywala historia meksykanskiego gitarzysty-pozytywisty o nieprawdopodobych splotach okolicznosci, filozficznej akceptacji tego co niesie los.

Lao Che, koncert Trojka, studio A. Osieckiej, niedziela 2013.02.24, live

Lao Che, koncert Trojka, studio A. Osieckiej, niedziela 2013.02.24, live

To drugi z trzech koncertow jaki widzialem/slyszalem w wykonaniu Lao Che w Trojce. Obecny promowal najnowsza plyte "Soundtrack" (2012). Promujacy ja singiel "Zombie" slychac od pewnego czasu w Trojce i jest to chyba najlepszy kawalek z tej plyty.
Muzyka Lao Che to takze slowo. Jest dodatkowym dzwiekiem i tekstem, wiec wazne jest jest by bylo dobrze slyszane. Drazni mnie, kiedy zle ustawione naglosnienie nie pozwala uslyszec tekstu, a tak wlasnie bylo w czasie koncertu.
To co uslyszalem nie rzucilo mnie na kolana. Moze trzeba posluchac "Soundtracka" kilka razy? Jednak pamietam swietnie jak duze wrazenie zrobila na mnie plyta "Gospel" (2008) i to od pierwszego z nia kontaktu w czasie trojkowego koncertu wlasnie.
Pomimo, ze "Soundrack" mnie nie powalil jestem pod wrazeniem sprawnosci kapeli, bogactwa dzwiekow, muzycznego eklektyzmu. Z jednej strony dosc prosta, przejrzysta linia basu, wsparta mocna perkusja, z drugiej sporo elektroniki z rozbudowanych klawiszy, efekty generowane z samplera plus dodatkowy zestaw perkusyjny i gitara rytmiczna lidera - Spietego.
Szkoda, ze nie mozna bylo kupic cd "Soundtrack" bezposrednio po koncercie. Z pewnoscia bym to zrobil i posluchal w domu na sluchawkach. Na bis zagrali kawalek z "Gospel" i o dziwo caly tekst bylo swietnie, czysto slychac.
Fajna kapela. Ciekawe, czy poza Trojka graja ja inne stacje.

Warszawa z Mostu Siekierkowskiego, czyli pierwszy outdorowy rowerek w 2013 (rowerowe)

Warszawa z Mostu Siekierkowskiego, czyli pierwszy outdorowy rowerek w 2013 (rowerowe)

W ubiegly weekend jeszcze na biegowkach, a w ten, prosze, rowerek. Jeszcze nie las, bo tam wylodzone i sie nie da, ale po chodnikach i sciezkach na goralu, a jakze. Jest okolo 9:00, temp.  0-1 st., wzdluz Wisly niezle wieje, a warszawskie wiezowce, lacznie z prezentem od Stalina prezentuja sie calkiem malowniczo.