niedziela, 28 kwietnia 2024

Rezerwat Bagno Jacka, niedziela 2024.04.28, rowerowe

 Rezerwat Bagno Jacka, niedziela 2024.04.28, rowerowe

Torfowiskowy rezerwat przyrody Bagno Jacka przy drodze Warszawa-Węgrów. Godz. 8:50, temp.
około 15 st. To miejsce wraz z poligonem w Wesołej bywa celem naszego weekendowego
rowerowania. Poligon nie jest moim zdaniem zbyt ciekawy. Dużo piachu, płasko, rozjeżdżone
czołgami drogi czołgowe. Ale Bagno Jacka to co innego nawet jeśli przejazd skrajem torfowiska
trwa tylko klika/kilkanaście minut i nawet wtedy, gdy nie ma z nami Jacka :)



wtorek, 16 kwietnia 2024

"Dziesięć Rewolucyjnych Koncepcji Współczesnej Nauki" (Instability rules. The ten most amazing ideas of modern science), aut. Charles Flowers, PL 2003, USA 2002, książka

 "Dziesięć Rewolucyjnych Koncepcji Współczesnej Nauki" (Instability rules. The ten most amazing ideas of modern science), aut. Charles Flowers, PL 2003, USA 2002, książka

W poprzednim poście odniosłem się do tej książki rekomendując ją jako fajną, popularnonaukową lekturę napisana przez fachowca od wydawnictw tego typu. Na skrzydełku okładki napisano, że Charles Flowers jest autorem lub/i współautorem 58 książek z których znaczna  część została wyróżniona nagrodami. Na raptem 191 str, książki, autor zgodnie z tytułem prezentuje 10 najważniejszych odkryć/dokonań naukowych XX-stego wieku. Nie wiem według jakiego klucza autor dokonał selekcji odkryć, czyli dlaczego te, nie inne uznał za rewolucyjne. Warto też zwrócić uwagę na datę publikacji - 2002 rok. Oznacza to, że w książce z przyczyn oczywistych nie znalazła się metoda "grzebania" w genach ujęta w akronimie CRISP/Cas9, która to metoda inżynierii genetycznej opublikowana w roku 2012 została uznana za jedno z najważniejszych okryć w historii genetyki, a panie naukowczynie: Jennifer Doudna i Emmanuelle Charpentier w roku 2020 uhonorowano Noblem. Specjalnie podkreślam to dokonanie, gdyż w "Dziesięć Rewolucyjnych Koncepcji..." znajduje się rozdział "Medel, Watson, Crick i genom ludzki" w którym znajdziemy to co stało się podstawą wszelkich dalszych badań DNA, bez których inżynieria genetyczna nie byłaby możliwa. Ten rozdział, przyswajalny sposób podania niełatwej wiedzy na temat budowy helisy DNA podobał mi się chyba najbardziej. Ale to oczywiście moja subiektywna ocena, która może wynikać z faktu, że od wielu lat genetyka zaprząta mój umysł i jest częstym tematem postów na "prostozjeziora". Inne rozdziały-tematy są nie mniej fascynujące, zwłaszcza te, które odnoszą się bezpośrednio do wysiłków zmierzających do przesuwania granic poznania w skali makro: "Hubble i rozszerzający się wszechświat", "Einstein i zagadka światła", "Wielki wybuch, Wielka zapaść, Wielka nuda". Poznanie w skali mikro reprezentuje rozdział: "Bohr i tajemnica świata kwantów". Poza tym jest kilka innych tematów, które są mniej fascynujące, no może poza "Hominidy, ludzie i poszukiwanie początków" i "Wegener i ruch kontynentów". Pozostałych trzech rozdziałów, których zawartości specjalnie nie ujawniam :) nie zaliczam do szczególnie ciekawych, a opisanych tam odkryć i nie zaliczyłbym do najbardziej rewolucyjnych koncepcji współczesnej nauki. Ale to moje zdanie i nie zmienia to faktu, że książka spodobała mi się na tyle, że zamówiłem egzemplarz do mojego priv księgozbioru (ten przeczytany chwilę temu egz. pochodził z lokalnej biblioteki). 

Książka, pomimo, że zawarta w niej wiedza ma ćwierć wieku+ jest nadal ciekawa i wbrew pozorom aktualna stanowiąc solidną bazę do prób zrozumienia np. fenomenu fal grawitacyjnych, pojęcia zagrożeń i dobrodziejstw niesionych przez gwałtowny rozwój inżynierii genetycznej. A wszystko to na skromnych 191 stronach, które bez większego wysiłku można pochłonąć w jeden weekend :)

piątek, 12 kwietnia 2024

"Fale grawitacyjne. Nowa era astrofizyki" (Les Ondes gravitationnelles), aut. Nathalie Deruelle, Jean-Pierre Lasota, Francja 2018, PL 2019, książka

 "Fale grawitacyjne. Nowa era astrofizyki" (Les Ondes gravitationnelles), aut. Nathalie Deruelle, Jean-Pierre Lasota, Francja 2018, PL 2019, książka

Najlepiej jest zacząć od początku:) Początek można potraktować jako formę ostrzeżenia, do tego poważnego. Otóż autorzy książki nie dość, że są fizykami teoretykami, astrofizykami i praktykującymi, czynnymi naukowcami osobiście zaangażowanymi w budowę detektora fal grawitacyjnych VIRGO, to do tego są Francuzami. Oczywiście żadna z wymienionych cech (łącznie z byciem Francuzką/Francuzem:)) nie jest dyshonorem, ujmą. Ostatecznie każdemu może się to przytrafić i jakoś trzeba z tym żyć. Jednak wszystkie te cechy, do tego pomnożone x2 powodują, że książka, która w założeniu miała być popularno-naukowa ma w moim odbiorze charakter stricte naukowy. Jednak czytając tę książkę (i wiele im podobnych) nie warto się zrażać, wpadać w depresję dumając nad głębią swojej ignorancji zwłaszcza w obliczu rzeczy tak nieoczywistej jak zmarchy czasoprzestrzeni (tym są fale grawitacyjne). W przypadku tej konkretnej książki wystarczy dobrnąć do strony 40-stej (dlaczego nie napisali o tym na 1-szej stronie, się pytam!), gdzie czyatmy: ...."Fałszywe sygnały ujawniły również, że znaczna część współpracowników LIGO/Virgo nie wierzyła w istnienie fal grawitacyjnych. Choć może się to wydawać dziwne, w nauce wiara płynie z rozumu - żeby uwierzyć, trzeba zrozumieć. Otóż oprócz wybitnych specjalistów w swojej dziedzinie w owej grupie tysiąca obserwatorów znalazło się wielu fizyków, którzy nie rozumieją dogłębnie (albo wcale...) teorii względności, słowem: wierzą, nie rozumiejąc"... Sugeruję więc nie przejmować się zbytnio brakiem dogłębnego rozumienia wszystkich opisanych w książce mechanizmów, lecz cieszyć się (wraz z naukowcami), że udało im się przekonać "na wiarę" swoje rządy i priv sponsorów do wydania znacznych pieniędzy na budowę specjalnych detektorów-interferometrów LIGO (Laser Interferometer Gravitational Wave Observatory) służących do wyłapania/pomiaru "czegoś" co ze wzorów i założeń ogólnej teorii względności wywiódł niejaki A. Einstein; "cosia" istniejącego w wirtualnym, matematycznym świecie opisanym na początku 20-stego wieku (1916) przez faceta, który jak głosi legenda do słynnego E=mc2 tudzież innych konkluzji doszedł w wyniku eksperymentów MYŚLOWYCH (to co wymyślił Albercik w przerwie na kawę i kanapkę naukowcy w znoju i trudzie starają się dowieść budując stosowane urządzenia; wstępny koszt jednego z detektorów fal grawitacyjnych wyniósł 365 mln USD, natomiast Wielki Zderzacz Hadronów w CERN w Szwajcarii to wydatek około 6 mld franków szwajcarskich). Cóż... Nie wystarczy wymyślić. Wypada udowodnić, a udowodnienie kosztuje i to niemało...

Ale stało się! 14 września 2015 dwa niezależne detektory LIGO dokonały pierwszej w dziejach ludzkości detekcji fal grawitacyjnych pochodzących ze zderzenia (kolapsu - tak brzmi naukowo i dostojnie) dwóch czarnych dziur, zdarzenia, które miało miejsce ponad 1 miliard [sic!] lat temu. 

I o tym właśnie jest ta niełatwa w odbiorze książka:) Odwołując się do przywołanego wyżej cytatu ze zrozumieniem treści miałem pewne :)) trudności. Z wiarą jest/było ciut lepiej. Ona - wiara w potęgę ludzkiego umysłu pozwoliła mi śledzić zmagania naukowców brnących w przedsięwzięcie budowy detektorów fal grawitacyjnych, które pozwalają zaglądać w zakamarki Wszechświata dostarczając danych do prób jego rozumienia. Moim zdaniem (pewnie nie jestem odosobniony; znakomicie pisał o tym St. Lem w "Powrocie z Gwiazd") eksploracja rozumiana jako działanie w kierunku POZNANIA jest/być powinna immanentną wartością/cechą rodzaju ludzkiego. Potrzeba poznania wyzwala to co najlepsze w ludzkiej rasie i utrzymuje nas - ludzi w stanie ciągłego napięcia, ciekawości, nieokiełznanym przymusie podejmowania prób zrozumienia Świata. To cywilizacyjny wymóg, obowiązek. Jeśli odpuścimy staniemy się ciepłymi kluchami pogrążającymi się w pułapce hedonizmu.

 "Fale grawitacyjne. Nowa era astrofizyki" oddaję dzisiaj do mojej lokalnej biblioteki. W międzyczasie pożyczyłem, przeczytałem i mogę rekomendować "Dziesięć Rewolucyjnych Koncepcji Współczesnej Nauki" Charlesa Flowersa, która chociaż nie traktuje o falach grawitacyjnych jest świetną książką znakomicie i przystępnie tłumaczącą m.in. zagadki ludzkiego genomu. Tę książkę zamówiłem. Chcę ją mieć na własność w mojej bibliotece. Będę do niej wracał. Falom grawitacyjnym nie odpuszczam:) Właśnie zaczynam czytać pożyczoną w bibliotece "Zmarszczki czasoprzestrzeni. Einstein, fale grawitacyjne i przyszłość astronomii" Gverta Schillinga. Autorzy: "Dziesięciu rewolucyjnych koncepcji..." i "Zmarszczek..." są zawodowymi popularyzatorami wiedzy. Lektura "Dziesięciu Rewolucyjnych Koncepcji Współczesnej Nauki" była czystą przyjemnością Mam nadzieję, że "Zmarszczki..." będą łatwiejsze w odbiorze niż napisane przez francuskich naukowców "Fale grawitacyjne. Nowa era astrofizyki". Oczywiście nie chcę nikogo zniechęcać do lektury "Fal grawitacyjnych. Nowa era astrofizyki". Mózg trzeba ćwiczyć!

czwartek, 4 kwietnia 2024

"DNA. Tajemnica zycia" (DNA: The secret of life), aut. James D. Watson i Andrew Berry, 2003, PL 2005, książka

 "DNA. Tajemnica zycia" (DNA: The secret of life), aut. James D. Watson i Andrew Berry, 2003, PL 2005, książka 

Autor książki - James D. Watson jest współodkrywcą helisy DNA (1953) uhonorowanym obok 2 innych naukowców: Francisa Cricka i Maurica Wilkinsa Nagrodą Nobla w roku 1962. Rosalind Franklin - członkinię zespołu odkrywców w niezbyt jasnych okolicznościach Komitet Noblowski pominął. Warto jest obejrzeć na YT film "The race to the double helix" (TU) traktując film jako rodzaj uzupełnienia wiedzy zawartej w książce z uwzględnieniem przyczyn pominięcia Rosalind Franklin w nominacji do nagrody. Jej wypowiedzi na ten temat nie znajdziemy. Zmarła na raka w roku 1958. Panowie Nobliści po otrzymaniu nagrody zgodnie twierdzili, że bez jej badań, a zwłaszcza precyzyjnego rentgenogramu soli sodowej DNA okrycie struktury DNA nastąpiłoby znacznie później. Pomimo, że regulamin Nagrody Nobla jednoznacznie definiuje, że nagroda przyznawana jest tylko osobom żyjącym i najwyżej trzy w każdej dziedzinie mogą otrzymać wyróżnienie to spekulacje dotyczące udziału/znaczenia dokonań Rosalind Franklin trwają do dzisiaj.

Książka jest moim zdaniem znakomita. Pomimo tego, że zawarta w niej wiedza liczy JUŻ około ćwierć wieku to nadal stanowi solidną podstawę do zrozumienia tytułowej "tajemnicy życia". "DNA. Tajemnica życia" jest książka popularnonaukową, czyli w założeniu skierowaną do takich odbiorców jak ja: niewiele wiedzy, ale za to duża ciekawość i upór w dążeniu zrozumienia o co w tym wszystkim chodzi :)  Ostrzegam, że na czytelnika-ignoranta czekają takie miny jak np.: ..."Formą markera DNA, która zwróciła ich uwagę był polimorfizm długości fragmentów restrykcyjnych (RFLP) , wynikający z osobniczych różnic w położeniu sekwencji rozpoznawczych i przecinanych przez enzymy restrykcyjne"...  Sugeruję, żeby takie pole minowe oznakować i przemknąć nad nim lekko i zgrabnie zamiast łkać i drzeć włosy z głowy rozpaczając nad głębią swojej niewiedzy. Dalej nadal jest ciekawie i bardziej zrozumiale :) Książka mówi bowiem nie tylko o historii okrycia helisy DNA, ale zajmuje się także praktycznymi aspektami tej wiedzy opisywanymi tytułami poszczególnych rozdziałów. Np.: "Zabawa w Stwórcę" DNA projektowany na miarę", "DNA, dolary i leki: biotechnologia", czy rozdział ostatni - "Kim jesteśmy" geny czy wychowanie?". Zapewniam, że pomimo "pól minowych" dobrze i szybko czyta się tę książkę, zwłaszcza, że autor - James D. Watson jest jest osobą o sprecyzowanych poglądach, które wyraża jasno, kategorycznie, a nawet dosadnie. 

Autor wierzy, że istnieje realna szansa na leczenie chorób genetycznych przy pomocy komórek macierzystych (dzieje się od 20-stu lat) i przewiduje to co stało się faktem, praktycznie codziennością - możliwość "grzebania" w genach modyfikując nie tylko żywność, ale także nas, ludzi... Nie mniej ciekawe jest to, że autor uważa, że nie jesteśmy bezwolnymi marionetkami sterowanymi przez geny, a wartość i sens istnienia nie polega wyłącznie na wiedzy... 

Od momentu okrycia helisy DNA genetyka stała się jedną z najważniejszych dziedzin nauki. Tam tkwi "tajemnica życia", a my, ludzie chcemy być równi bogom, żyć wiecznie i szczęśliwie. Ogromne pieniądze inwestowane w rozwój genetyki już teraz skutkują bezproblemową możliwością "produkcji" klonów zwierząt, usuwania na poziomie zarodkowym "niechcianych" genów w zarodkach ludzkich i możliwością przedłużania życia... Według ostatnich badań być może JUŻ jesteśmy na drodze do nieśmiertelności, gdyż sposobem na zatrzymanie starzenia jest zatrzymanie starzenia się DNA. W dużym uproszeniu chodzi o transkrypcję (przekształcanie DNA w RNA), czyli pobranie informacji genetycznej z DNA i przeniesieniu jej poza komórkę przy pomocy nośnika jakim jest RNA. Im starszy jest organizm tym słabiej produkuje RNA co w konsekwencji prowadzi do wstrzymania produkcji nowych białek, czyli starzenia się organizmu. Na własny użytek (przelot nad "polem miniowym") wymyśliłem sobie, że jest to trochę tak jak w przypadku kopiowania analogowych nagrań dźwiękowych na tę samą, wielokrotnie zapisywaną taśmę magnetofonową. Im taśma jest starsza, im więcej cykli zapisu wykonano, tym jakość nagrania jest słabsza... Ale przecież, jeszcze chwila, moment, kiedy nauce uda się rozwiązać problem produkcji RNA/uszkadzania DNA/odnawiania białek i będziemy cieszyć się wiecznym życiem. No, nie wszyscy. Taka terapia z pewnością będzie (może już jest) dostępna ludziom ultrabogatym, lub wybrańcom... Co warte jest życie bez śmierci?