piątek, 30 grudnia 2022

Kleszczowe zapalenie mózgu a gest Kozakiewicza, 2022.12.30, żeglarskie

Kleszczowe zapalenie mózgu a gest Kozakiewicza, 2022.12.30, żeglarskie

Dłuższą chwile wahałem się, czy pisać o tej historii. Ostatecznie na decyzji na tak, zaważyła rozmowa z koleżanką, która po spokojnym wysłuchaniu mojej opowieści, powiedziała, że słyszy to już 3-ci raz... Tak. Staram się mówić o tym wszystkim znajomym, ale gubię się komu ją opowiedziałem... Dlatego postanowiłem o tym napisać. Do wszystkich. Ku rozwadze i przestrodze.

W trakcie ostatniego, tegorocznego, jesiennego wypadu na  żagle odwiedziliśmy marinę z której zaczęliśmy wypożyczać żaglówki w zamierzchłych latach 80-tych. Wówczas marina nazywała się zwyczajnie "przystań", a osobą, która obsługiwała cały ten przybytek był praktycznie jeden facet - "Z". Pierwszy kontakt z "Z", chociaż z początku szorstki, z biegiem czasu ewoluował i wszedł na poziom koleżeński. Widywaliśmy się 2x w roku wypożyczając żaglówki w cyklu wiosna/jesień. Obrzędowi odbierania/zdawania sprzętu towarzyszyły rozmowy, wymiana informacji. W tamtym czasie (1985-9) "Z" szukał swojego miejsca. Mazury, przystań, w której pracował kusiły wspaniałą lokalizacją, ale wówczas nie stanowiły solidnego zaplecza ekonomicznego dla rodziny. "Z" wpadał do nas, do firmy w której pracowaliśmy, szukając rady, pomysłu na życie. Z czasem sytuacja przystani w której pracował zaczęła się stabilizować. Nasz kraj z mozołem przebrnął przez zmiany ustrojowe, ekonomiczne. "Z" także okrzepł, wzmocnił swoją pozycję w przystani/marinie, która zaczęła się rozbudowywać. Gdy w II-giej połowie lat 90-tych odwiedziłem go przy okazji jednego z służbowych wyjazdów integracyjnych, dowiedziałem się, że poukładał swoje sprawy. Stał się właścicielem kilku jachtów, które z sukcesem wynajmował, został kluczowym pracownikiem mariny, miał dom, rodzinę, swoje miejsce na ziemi. Dobrze jest słyszeć dobre rzeczy, od ludzi których lubimy, których uważamy za dobrych :) Wsiadłem na rower, pojechałem do swojego, imprezowego hotelu, ze świadomością, że wypełniło się DOBRE. Od tamtego czasu, aż do jesieni tego roku minęło około 20-stu lat... W międzyczasie zaczęliśmy pożyczać żaglówki od innej firmy, a nasze żeglarskie wypady nie były tak częste jak w latach 80/90-tych. Nie odwiedzaliśmy "Z" i jego mariny, aż do tegorocznej jesieni. Kiedy w wyniku zbiegu okoliczności napędzanych w dużej mierze zmiennymi, ciężkimi warunkami pogodowymi zwinęliśmy do TEJ mariny natychmiast pomyśleliśmy o "Z". Zapytaliśmy o jego osobę krzątającego się po kejach bosmana, który z racji wieku mógł/powinien znać "Z". Bosman zmierzył nas wzrokiem. Przez chwilę w biurze/żaglowni zapadła cisza, aż wybrzmiało: ..."tak, "Z" nadal tutaj mieszka, pracuje, jego chałupa ma nr XX, możecie do niego wpaść, z pewnością jest w domu. Od sześciu lat non-stop zajmuje się leżącą w łóżku żoną, która ukąszona przez kleszcza zachorowała na odkleszczowe zapalenie opon mózgowych... "Z" jest święty. Opiekuje się żoną, która wymaga dozoru 24h/7, gdyż choroba  wyłączyła m.in. funkcję przełykania śliny, którą "Z" musi usuwać przy użyciu specjalnego aparatu, aby zapobiec udławieniu się żony. Czasami "Z" zabiera żonę na krótki wypad motorówką na  jezioro. Robią kółko, wracają do domu. "Z" twierdzi, że jego zdaniem, żona daje sygnały reakcji na otocznie, ale tak twierdzi tylko "Z""... Przeleciał anioł... 

Nie zachęcam i nie przekonuję do szczepienia się przeciw kleszczowemu zapaleniu mózgu. Nie każdy kleszcz niesie tę chorobę. Nie każde zapalenie musi mieć tak tragiczny finał, a wcześnie  zdiagnozowane nie musi kończyć się zapaleniem opon mózgowych (więcej jnfo TU). Nie w każdym rejonie  naszego kraju roją się kleszcze przenoszące tę chorobę, nie każdy lubi bliski kontakt z naturą. W moim przypadku jest tak, że w sezonie letnim zdejmuję z siebie, lub wyciągam od jednego do kilku kleszczy. Jazda na rowerze górskim, zwłaszcza żeglarskie wypady na Mazury, gdzie nieodłączny rytuał pieczenia kiełbasy na ognisku każe włazić w chaszczory w poszukiwaniu chrustu, powodują zwiększenie prawdopodobieństwa złapania kleszcza. Są wszędzie. W górach, na Mazowszu i Mazurach. Na inną odkleszczową chorobę - boreliozę nie ma szczepionki. Na odkleszczowe zapalenie mózgu jest. Los potrafi być okrutny, pokrętny. Dowodem historia "Z". Losowi można się postawić.

Wczoraj kupiłem (150.00 zł) pierwszą dawkę szczepionki. Dzisiaj zostałem zaszczepiony. 

I już zupełnie na koniec. Jeśli Waszym zdaniem warto - podajcie tę historię dalej. Losu ponoć nie można oszukać, ale w tym przypadku można go potraktować gestem Kozakiewicza :)  

PS                                                                                                                                                                                                                         2023.10.06  Żona "Z" zmarła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz