poniedziałek, 15 stycznia 2024

"Jeff Koons. Portret intymny" (Jeff Koons. A private Portrait), reż. Pappi Corsicato, Włochy, 2023, film

 "Jeff Koons. Portret intymny" (Jeff Koons. A private Portrait), reż. Pappi Corsicato, Włochy, 2023, film

Jeden z tych królików
został sprzedany za 91,1
mln USD  (2019) czyniąc
z J. Koons'a najdroższym
żyjącym artystą.
Kolejny film z cyklu Wielka Sztuka na Ekranie. Tym razem zrobiony za włoskie pieniądze przez włoskiego reżysera. Nie ma nic wspólnego z angielskimi pierwowzorami cyklu. Być może dlatego zmieniła się jego nazwa, która na początku jednoznacznie definiowała zawartość kolejnych odcinków: "Exhibition on screen: wielkie malarstwo na ekranie kina Muranów", gdzie kamera wjeżdżała do muzeów/galerii by widzom pokazać w jakość HD zebrane na potrzeby monograficznej zwykle wystawy dzieła mistrzów. Do tego garść fachowych uwag, zarys życiorysu artysty, wypowiedzi entuzjastów, ale przede wszystkim obrazy, rzeźby, ich detale, często tajemnice w postaci ukrytych przesłań, rebusowych komunikatów. Robiła te filmy ekipa głównie angielskich filmowców. Podobały mi się. Piszę o tym cyklu i polecam go od kilku lat. Jakiś czas temu "Muranów" zaczął pokazywać filmy robione przez włoskie ekipy. Inna jakość... Film "Jeff Koons...." oceniam na 3/10 w skali filmweb, czyli słaby - można sobie darować jeśli szuka się wiedzy o sztuce. Być może warto obejrzeć jeśli za sztukę uznaje się umiejętność manipulacji, samokreacji, ponadprzeciętne zdolności PR'owskie....

Na stronach kina "Muranów" czytamy: "To nie tylko film dokumentalny. To przede wszystkim niezwykła podróż do wnętrza umysłu najbardziej kontrowersyjnego artysty naszych czasów". Ja odbieram ten film jako panegiryk, gdzie o sztuce (jeśli uznać dokonania J. Koonsa za sztukę) niewiele, pełno natomiast pochwał i peanów na temat ..."ukrytych mechanizmów stojących za człowiekiem, artystą i marką". Gadające głowy zgodnie z wymogiem gatunku sławią i zachwycają się osobą J. Koonsa. O tym co i jak robi film mówi niewiele. Prezentacji jego dokonań mało. Wypowiedzi znawców sztuki, koneserów, prawie wcale. Zero wypowiedzi krytycznych. J. Koons mówi w tym filmie wiele o swoich inspiracjach, dzieciństwie, dorastaniu w domu w którym sztuka była obecna na co dzień - jego ojciec miał sklep meblowy, zajmował się urządzaniem, dekoracją wnętrz. Mówi oczywiście o pierwszych swoich doświadczeniach już jako artysty. Sprzedawał jako sztukę odkurzacze, suszarki do włosów zamknięte w sześciany z plexi... Z uśmiechem opowiada o sytuacji, kiedy właścicielka jednej z nowojorskich galerii kupiła, a po 24h zwróciła jedno z tych dzieł mówiąc, że przestała postrzegać zamknięty w przezroczystej skrzynce odkurzacz jako obiekt sztuki. Opowiada także o pracy sprzedawcy udziałów w funduszach inwestycyjnych i pracy w słynnym nowojorskim Museum of Modern Art "MoMA", gdzie sprzedawał karty członkowskie wybitnie przyczyniając się do dynamicznego wzrostu ich sprzedaży. Nadal jest świetnym sprzedawcą. Jego instalacje, rzeźby osiągają gigantyczne ceny. Czy jest artystą? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale film, chociaż nie wprost, odpowiada na nie. Film praktycznie nie mówi o artystycznych dokonaniach J. Koonsa, ale jest znakomitym dowodem na umiejętność autokreacji, siły PR. Myślę, że doświadczenie brokera, ale zwłaszcza praca dla MoMA unaoczniły J. Koons'owi cienkość granicy między kiczem a dziełem - przestrzeń, w której dobry PR'owiec (prawie) zawsze znajdzie klienta gotowego rozstać się z nadmiarem gotówki...

Film trwa 90 min. Nie chcę nikogo zniechęcać do jego obejrzenia przypominając, że J. Koons jest kontynuatorem kierunku pop-art, którego ojcem założycielm był Andy Warhol, którego "Campbell's Soup" Muzeum MoMA kupiło w roku 1996 za 15 mln USD :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz