środa, 25 listopada 2015

"Steve Jobs", reż. Danny Boyle, USA, 2015, film, właśnie w kinach

"Steve Jobs", reż. Danny Boyle, USA, 2015, film, właśnie w kinach

Nie czytałem zadnej z biografii Jobsa.
Nie byłem na poprzednim filmie.
Byłem jednak świadkiem i uczestnikiem tego co dzialo się w branzy IT od momentu kiedy sir Clive Sinclair dal swiatu ZX 81, a szybko potem ZX Spectrum. Gdzies w tym samym czasie Jobs z Wozniackiem, Hewlett z Packardem siedzieli w garażach, dłubali w elektronice, tworzyli historie.

"Steve Jobs" to oczywiście film biograficzny. Zupełnie niefilmowy. Zaludnia go masa niefilmowych gadających glow. Na ekranie pada mnóstwo slow bez dubbingu, co  wymusza bardzo szybkie czytanie, a w konsekwencji utrate akcji dziejącej się w dalszych planach. Można probowac zrezygnować z czytania, wsluchac się w dialog, obserowowac robote reżysera, scenografa, gre aktorow, ale... Takie filmy powinny mieć dubbing. Bez niego widz dużo traci (moim zdaniem oczywiście).
"Steve Jobs" dla wyznawcow Apple - OK.
Dla reszty? Raczej slabiaczek pomimo dobrej roboty reżysera i udziału Kate Winslet.
Podana w ekspresowym skrocie filmowa historia Steva Jobsa okrzykniętego geniuszem marketingu mnie nie zachwycila. Nie znaczy to, ze się nudziłem. Wiekszosc ludzi wspomina swoja mlodosc z sentymentem, a ten film cofnal mnie o 30+ lat, spowodowal, ze przypomnialm sobie klienta, który wpadl do piwnicy firmy w której wówczas pracowałem, z kupionym u mnie i niesionym na rekach Apple II (komputer ocalal, ucierpiał klient). Przypomnial o wojnie systemow PC i Mac, szumie medialnym wokół projektu Next, który miał swoja wielka premiere na jednym z CEBIT'ow, które wówczas regularnie wizytowałem. Odswiezyl pamięć landrynkowych obudow komputerow AiO na które snobowali się ludzie wolnych zawodow, iPody, iPhony i iPady...

Historia toczy się dalej. Rzadza otwarte systemy (Android), a w ograniczony iOS wierza glownie wyznawcy Apple.
Nadal liczni, ku radości udzialowcow Apple.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz