piątek, 15 września 2017

"Hostel Nomadów", aut. Artur Nowaczewski, 2017, książka

"Hostel Nomadów", aut. Artur Nowaczewski, 2017, książka

Najpierw przeczytałem ksiazke "Dwa lata w Phenianie" tego samego autora.
Taka sobie.
Zupelnie innych wrazen dostarczyla mi lektura "Hostela Nomadow".
To w moim, i nie tylko, przekonaniu dobra ksiazka-reportaz z kilku podrozy autora do Bułgarii.
Te podroze to epickie, samotne wyprawy w bułgarskie góry, które nie porazaja wysokoscia szczytow pasm Riła, Piryn, Witoszy, Starej Płaniny, (żaden ze szczytow nie przekracza 3 tys. npm), ale sa niemal bezludnymi obszarami, gdzie diabel mowi dobranoc, meczka (niedzwiedz) puka do namiotu, vultsi (wilki) zapraszają do tanca, a jedyna ostoja cywilizacji jest chiża (schronisko) prowadzone przez zwykle przyjaznie usposobionego chiżara.
Lubie takie reportaże, gdzie niespieszna, kroczaca w rytmie piechura akcja pozwala na spokojna kontemplacje opisywanych miejsc, smakowanie szopskiej sałatki, wznoszenie toastow domowym destylatem, czyli powolna konsumpcje innych miejsc, swiatow, smakow, a zwłaszcza poznawanie ludzi. Uwiodl mnie ten spowolniony rytm narracji, koneserska konsumpcja znikającego, odchodzącego w zapomnienie swiata.
Wielu marzy żeby spedzic takie wakacje. Sa przecież dostępne dla każdego. Niewielu jednak decyduje się na ten sposob poznawania swiata. Chyba dlatego, ze wymaga to zaangażowania, poswiecenia czegos więcej niż paru tysięcy zł na kupienie pakietu w biurze podrozy, odfajkowania miejsc, bycia w modnych miejscowkach wśród anonimowych turystow zaliczających kolejne punkty na mapie.
(oglądam jednym okiem Opole, Maryla jest niesamowita!)
Może mój zachwyt (to już o książce, nie Maryli) wynika z tego, ze jestem jednym z tych marzycieli, którzy lubia bawic się mysla o zapakowaniu plecaka, ruszeniu w nieznane, wycofaniu się z wyścigu szczurow, dania sobie luzu, bycia wolnym choćby przez chwile od codziennych problemów, niczym autor "Hostela Nomadow".
Może zwyczajnie jest to niezle napisany reportaż, który opisując kawalek realnego swiata trafil do mnie dzięki temu, ze niektóre z opisywanych miejsc znam, doswiadczylem, ale jako ten pakietowy turysta-narciarz ujezdzajacy stoki Borowca, Banska, Pamporowa.
Może fajne jest to, ze Artur Nowaczwski, rocznik 1978, widzi swiat trochę inaczej niż ja.
Ale...
Ksiazka nie jest dluga. 300 stron w niewielkim formacie, akurat tyle, żeby wciagnac ja w jeden weekend.
Zachęcam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz