Requiem, Wolfgang Amadeus Mozart, 2023.06.16, Bazylika Św. Krzyża Warszawa, koncert
Kościół Św. Krzyża. Najlepszym miejscem do odbioru muzyki sakralnej jest kościół, a gdy wykonawcą jest Zespół Wokalny Warszawskiej Opery Kameralnej w towarzystwie Orkiestry Instrumentów Dawnych Warszawskiej Opery Kameralnej to obecność na takim koncercie jest nieomal obowiązkiem. Dlatego kiedy kolega Malina zadzwonił z info, że ma do odstąpienia bilety nie zwlekałem z decyzją. Niezwłocznie potwierdziłem wolę wzięcia obowiązku na siebie. Nie jestem specem od muzyki sakralnej. Requiem w ilości 1 szt. wysłuchałem jakiś czas temu na Spotify i było to "Requiem Polskie" Krzysztofa Pendereckiego. Zrobiło na mnie wrażenie. Potężne, monumentalne dzieło, być może najważniejsze osiągnięcie kompozytora, ale mające z klasycznym requiem niewiele wspolnego. Requiem W.A. Mozarta jest inne, zdecydowanie bardziej kameralne, trzymające się kanonu, czyli jest mszą-wołaniem, która ma wspomagać duszę zmarłego w drodze do Nieba. Mozartowskie Requiem nie "zabrało" mnie ze sobą. Nawet pomimo wiedzy o ciekawej i skomplikowanej historii powstania utworu (TU) i bladego wspomnienia o Requiem ze znakomitego filmu "Amadeusz" Milosa Formana byłem troszkę nieobecny. Po około 30 min. koncertu doszedłem do wniosku, że siedzę chyba na niewłaściwej ławce, bo ta rżnęła mnie niemiłosiernie w siedzenie będąc prawdopodobnie ławką dla pątników-grzeszników. Twarda, nieprzyjazna nieomal kanciasta. Przygotowalnia-przedsionek dla grzesznej duszy w drodze do czyśćca. Kiedy wierciłem się szukając właściwej pozycji dotarło do mnie, że jeszcze trochę, a będę musiał odwiedzić toaletę. To wzbudziło mój niepokój, spotęgowało cierpienia i jak sądzę spłyciło doznania estetyczne:) A wszystko zaczęło się do żmudnego dojazdu na koncert w korku spowodowanym meczem Polska- Niemcy na Stadionie Narodowym. Powrót w tym samym korku, tylko w drugą stronę. Ale podsumowując: na przekór kanciastej ławce, korkom i pęcherzowi - było warto! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz