poniedziałek, 9 września 2024

Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie, Freta 16, Warszawa, środa 2024.09.04

 Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie, Freta 16, Warszawa, środa 2024.09.04

Wyrzuty sumienia i dana sobie samemu obietnica konieczności odwiedzenia Muzeum (TU) były skuteczne. Byłem, widziałem, doświadczyłem.

Muzeum poświęcone uczonej mieści się w kamienicy, w której matka Marii Skłodowskiej prowadziła wraz z mężem pensję dla dziewcząt, gdzie późniejsza noblistka przyszła na świat. Skromne wejście. Zero dużych szyldów, rzucających się w oczy tablic, "potykaczy" wskazujących, że Muzeum to właśnie TO wejście. Myślę, że ta "skromność" może być wymuszona rygorami staromiejskiego ładu architektonicznego, ale coś większego, jednoznacznego (może powielony symbol graficzny atomu radu z pomnika Marii) jest moim zdaniem wskazane. 

Największy i najbardziej zaawansowany
technicznie eksponat - elektromagnes, dar
Marii dla Inst. Radowego w W-wie

Łatwo jest pominąć/zignorować wejście do Muzeum jeśli jest się przypadkowym przechodniem/turystą. Samo muzeum, jego wyposażenie, zbiór eksponatów także jest skromne, co nie znaczny, że nie jest ciekawe. Maria Skłodowska-Curie całe swoje naukowe i zawodowe życie spędziła we Francji, ale nie oznacza to, że paryskie muzeum jest większe, bogatsze w eksponaty i pamiątki. Jest ponoć podobnie ascetycznie, bez fajerwerków. W kasie warszawskiego muzeum w cenie biletu można (moim zdaniem trzeba) pożyczyć audio przewodnik (warto mieć własne słuchawki [mini-jack]; urządzenie ma dwa takie gniazda, czyli jedno wystarczy do jednoczesnego obsłużenia dwóch osób), a po to, żeby bez pośpiechu zwiedzić wszystkie pomieszczenia wystarczy około 45-60 min. Widziałem filmy poświęcone Marii Skłodowskiej-Curie, które wiernie przedstawiały proste, wręcz prymitywne warunki panujące w laboratorium uczonej i jej męża. Jednak dopiero oryginalne eksponaty uzmysławiają jak prostych przyrządów używało małżeństwo noblistów, jakiej inwencji, kreatywności, było trzeba, żeby dokonać odkryć nagrodzonych nagrodami Nobla. Nie wystarczała sama czysto naukowa wiedza. Trzeba było umieć wymyślić i własnoręcznie zbudować szereg instrumentów naukowych, aparatów, które były niezbędne do prowadzenia badań.

Noblowskie dyplomy. Maria
uparła się, żeby "samodzielny"
Nobel miał na dyplomie jej
panieńskie nazwisko.

Imponujący jest/był patriotyzm Marii Skłodowskiej-Curie, która była inicjatorką powstania Instytutu Radowego w Warszawie. Była ambasadorką polskości, polskiej nauki (warto pamiętać, że Polska odzyskała niepodległość w 1918 roku) a w wyniku jej starań i zabiegów wspieranych przez Polonię w 1929 roku ówczesny prezydent USA - H. Hoover wręczył Marii czek na zakup porcji radu dla Warszawskiego Instytutu Radowego. Warto wspomnieć, że cena 1 grama radu wynosiła wówczas około 100 tys. TAMTYCH dolarów. Nie bez przyczyny jeden z promieniotwórczych pierwiastków Maria Skłodowska-Curie nazywała "polon" (1898 r). Polski wówczas nie było, a niemieckie tablice układu okresowego pierwiastków ignorowały istnienie "polonu" ze względu na jego nazwę... W jednej z gablot umieszczony jest pamiętnik nastoletniej Marysi z tekstami patriotycznych, zakazanych przez carskie władze piosenek. Posiadanie takiej "bibuły" było zagrożone zsyłką...

Maria - guwernantka, dworek w
Szczukach i Kazimierz Żorawski;
on to właśnie mieszał Marysi
w emocjach, ale nieugięta Maria
zamiast pieluch wybrała Nobla x2;
 o tym afekcie pisze m.in
K. Zyskowska w swojej "Alchemii".
Rodzina Żorawskich nie godziła się
na ten związek; nie ma tego złego...
Jednak drugą obok osoby Marii Skłodowskiej-Curie przyczyną dla której chciałem odwiedzić Muzeum była potrzeba zweryfikowania informacji mówiącej, że gros zwiedzających stanowią młode Japonki lub/i Koreanki. Osób zwiedzających muzeum (środa około 15:00, upał) było niewiele. Jedna z kobiet widziana w półprofilu przypominała urodą/posturą Japonkę. Usiłowałem przyjrzeć się jej bardziej dokładnie, ale ta, widać zaniepokojona moją natarczywą obserwacją postanowiła opuścić Muzeum. Tak, to zdecydowanie była Japonka. Nieokreślony, jak to u nich wiek. Mogła mieć 17 jak i 117 lat. 
Magnes - jeden z wielu
wzorów ze sklepiku
w Muzeum.

Niedobór Japonek wyrównali skutecznie Japończycy, którzy tłumnie, nagle wyroili się pod koniec mojego pobytu w Muzeum. Szybko przemknęli przez kilka muzealnych salek, wtargnęli do sklepiku, który opuścili kupując w miejsce kilku gramów radu i polonu  (chwilowy brak w dostawach) zakładki do książek, piny i piórniki. Ja kupiłem magnes na lodówkę. Teraz wiszą u mnie obok siebie Tamara Łempicka i Maria Skłodowska-Curie. Żyły i mieszkały w Paryżu w tym samym czasie. Ciekawe czy miały okazję się spotkać. Tamara urządzała huczne imprezy, a Maria poza mieszaniem ton blendy uranowej na podwórzu przed laboratorium, skutecznie mieszała w głowach wielu Francuzom. Zupełnie jak Tamara :)

Po książce "Alchemia. Powieść biograficzna o Marii Skłodowskiej-Curie" zbliża się pora na lekturę solidnej biografii Marii. Wizyta w muzeum utwierdziła mnie o jej wielowymiarowej wyjątkowości: kobiety, patriotki, naukowca. Szalenie ciekawa postać. Szkoda, że większe zainteresowanie wzbudza wśród Japończyków niż u rodaków...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz