poniedziałek, 14 lipca 2014

"Dziennki Rowerowe" (Bicycle Diaries), aut. David Byrne, PL wydanie 2011, książka

"Dziennki Rowerowe" (Bicycle Diaries), aut. David Byrne, PL wydanie 2011, książka

Nie trzeba, ale warto być
bikerem, żeby latwiej
podążać za autorem, który
nie jest scigantem, nie
lubi lycry, ale jeździ,  dużo
widzi, a o tym co widzi
pisze.
Wszystko z rowerem związane zwraca moja uwagę. Ta ksiazka, jej tytul, ta postac na okładce rzucily mi się w oczy dość dawno temu. Wydarlem artykul z gazety mowiacej o polskim wydaniu tej książki, a kiedy przeczytałem, ze autorem jest wokalista kapeli Talking Heads, którego znam i pamiętam z wpadającego w ucho, czepliwego hitu "Psycho Killer"  (najnowszy to on nie jest, 1977...), wiedziałem, ze musze ja przeczytać pomimo ostrzeżenia, ze o jeździe na rowerze nie ma tam zbyt wiele.

No i stało się. Po 3 latach, przy okazji innych książkowych zakupow, kupiłem "Dzienniki..." i po przecztaniu pierwszych 30 str. rzuciem w kąt.
 Po jakims czasie wrocilem do lektury. Był to około 2 m-cy temu. Miałem trochę więcej czasu na lekturę, byłem bardziej wyluzowany. No i zaskoczylo. David Byrne jeździ na rowerze z wyboru. Zabiera go ze sobą w liczne, artystyczne podroze. Jezdzi na nim w krajach i miastach, gdzie widok rowerzysty budzi smiech, a bialy jadący na dwóch kolkach to sensacja.
Ale ta ksiazka to nie tylko relacja o tym co widać z rowerowego siodełka (a widać więcej niż z samochodu, czy metra), lecz zapis z roznych przedsiewziec artystycznych, w których autor bral udział. Sa to glownie działania offowe napędzane przez alternatywne środowiska artystyczne z praktycznie całego swiata. Imponujaca jest niezaleznosc, rodzaj artystycznej wolności, która daje mu latwosc porozumiewania się w ludzmi pochodzącymi z roznych kultur. I do tego zmysl obserwacji wyczulony na wszelkie aspekty zycia w miejskiej dżungli. Jednak poza tym, ze jest uznanym muzykim, kompozytorem, reżyserem i autorem kilku książek, jest także bikerem. Lubi wiatr w uszach, nie lubi jezdzic w obcisłych ciuchach i chętnie dzieli się swoimi obserwacjami dotyczącymi projektów przywracania do zycia umierających centrow miast (m.in. dzięki rowerom wlasnie).

W sumie było warto przeczytać. Takie tam artystowskie, wokół kulturowe dywagacje. Trzeba jednak lubic niespieszna narracje, pewna przypadkowość tematow, którymi zajmuje się autor i oczywiście jezdzic na rowerze. To ostatnie w dużym stopniu ulatwia lekturę tworząc naturalna nić porozumienia miedzy autorem a czytelnikiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz