wtorek, 25 listopada 2014

"Bogowie", reż. Łukasz Palkowski, PL, 2014, film właśnie na ekranach

"Bogowie", reż. Łukasz Palkowski, PL, 2014, film właśnie na ekranach...

I wlasnie doleciało do mnie, ze ma szanse osiaganc 2 mln widownie. Zebralem się wiec w sobie, poszedłem obejrzeć, żeby pomoc polskiemu filmowi osiagnac ten znakomity wynik.
Chcialem ten film zobaczyć natychmiast po ogłoszeniu wynikow tegorocznego Festiwalu w Gdyni.
"Natychmiast" trwalo do wczoraj. Odczepilem sila to cale orurowanie, uwolniłem z matrixu, udałem się do kina.
Nie zaluje (25 zl, Promenada).
To dobra historia, dobrze opowiedziana z dobra rola T. Kota, dobra muzyka i zdjęciami. Do tego dobre tempo, niezle dialogi i to wystarcza, żeby "Bogowie" mieli blisko (może już więcej) 2 mln widzow. I bardzo dobrze. Dobre bo polskie!

Producenci szacowali wyjście "na zero" przy około sześciuset tysiecznej widowni. Potem zysk, a z zyskow następne filmy. Kolejnym po "Bogach" ma być kryminal konkurujący z tymi zza oceanu.
Zycze P. Starakowi wszystkiego najlepszego. To duże wyzwanie.

"Bogowie" to film bardzo polski, o polskich realiach lat 80-tych, zrozumialy chyba tylko dla Polakow (i pewnie dla naszych pobratymcow z bylej RWPG). Dobrze się go oglada. Ma odpowiedni rytm, wlasciwie zbudowane napiecie. Pamietam, ze w jednym z wywiadow producent - Piotr Starak opowiadal o wysiłku wlozonym w nadanie filmowi odpowiedniego "flow". Przypomnialo mi to wywiad w którym wieki temu Waldemar Łysiak zdradzal przyczyny poczytności swoich książek. Wyznal, ze mnóstwo czasu zajmuje mu nadanie tekstowi rytmu. Jego dazeniem było uzyskanie lekkości/latwosci w czytaniu kolejnych zdan, widzenie strony jako naturalnej calosci, przez która czytelnik powinien przemknąć gładko, lekko i przyjemnie.
Cos z tego przepisu jest w "Bogach". Film dobrze się oglada. Film ma nerw podkreślony spora iloscia zdjęć, gdzie filmowy Religa, szybko, nerwowo chodzi, jeździ, gestykukuje. Do tego ci, którzy znali Relige osobiście, twierdza, ze Kot jest w 100% Religa... Widz podaza za Religa, utozsamia się z nim, razem z nim dazy do sukcesu bijac się siermiezna rzeczywistaoscia PRL-u.
Warto to zobaczyć.

Warto tez uswiadomic sobie, ze o ile medycyna zrobila przez 30 lat dzielących nas od pierwszych w PL przeszczepow serca ogromne postępy, o tyle tzw Sluzba Zdrowia nadal tkwi w glebokim PRL-u...
Uderzajace jest to, ze wnętrza szpitali i wnętrza (mentalność) ludzi pozostaly bez zmian. Dla większości społeczeństwa kontakt z Sluzba Zdrowia to przezycie traumatyczne, gdzie na byle badanie USG czeka się 6 m-cy. To samo badanie można zrobić natychmiast, ale za pieniądze, a te przecież zawsze się znajda, zwłaszcza, gdy w gre wchodzi zdrowie dziecka, rodzicow. Temu "systemowi" nie dal rady nawet Religa, kiedy został ministrem zdrowia. Nie umial, może nie chciał, może zwyczajnie nie podolal  zmienić chorego "systemu", gdzie lekarze pracują w tych samych godzinach na 2-3 etatach, gdzie na endoprotezę czeka się w kolejce 2-3 lata (albo 20 tys. z własnej kieszeni), na wizyte u specjalisty 6 m-cy + (albo od 150 zl. wzwyż z własnej kieszeni).  Nie, teraz (chyba) nie ma zastsowania PRL-owski dowcip: panie doktorze do której pan dzisiaj przyjmuje? do tej i tu wymowny gest wskazujący na wlasciwa kieszen fartucha. Teraz lekarze pracują w mnóstwie prywatnych przychodni, klinik, spoldzielni, a zdesperowani chorzy miast do kieszeni placa w kasie...
Sluzba Zdrowia to ogromne pieniądze. Srodowisko medyczne nie jest zainteresowane zadnymi zmianami, które naruszylyby istniejące status quo. Bo w mętnej wodzie poluje się najlepiej (na kase).
Ale "Bogowie" nie sa o tym.
Tak mi się ulalo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz