środa, 24 sierpnia 2016

"Munch 150” z Munchmuseet i Nasjonalgalleriet w Oslo, reż. Phil Grabsky, film, dokument, właśnie był na ekranie

"Munch 150” z Munchmuseet i Nasjonalgalleriet w Oslo, reż. Phil Grabsky, film, dokument, właśnie był na ekranie

To kolejny film z cyklu "Wielkie wystawy na ekranie" i kolejne, jakze przyjemne doznanie estetyczne, swiadomosc poszerzania tzw. horyzontow.
Jedynym obrazem Edvarda Mucha, który znalem, był "Krzyk". Okazuje się, ze "norweski skarb narodowy" nie tylko machnal cztery "Krzyki" (z czego jeden Sotheby's sprzedal chwile temu, za bagatela, 120 mln USD), ale około 1000 innych obrazow, a 150 urodziny (2013) artysty były okazja do zgromadzenia w dwóch muzeach ponad 200 obrazow malarza.
Wlasciwie moglbym powielić wszystkie ochy i achy, które sa poniżej w poscie dotyczacym filmu z wystawy obrazow Maneta.
Ten sposób prezentacji malarstwa to wspanialy pomysl,  az dziwne, ze nikt nie wpadl na to wcześniej.
Pomny problemów z dostaniem się na Maneta, odpowiednio wcześniej kupiłem bilety w necie. Nie oszczedzilo mi to problemow ze znalezieniem miejsca na widowni (miejsca/bilety nie sa numerowane), gdyż ponownie dotarlem do kina ("Muranów", niedziela, godz. 16:00) na ostatnia chwile, a sala ponownie była nadmiarowo wypelniona.
Tym razem jednak znalazłem miejscowke na "miękkim", a 1,5h podrozy po malarstwie Muncha uplynelo błyskawicznie.
Sledzenie na ekranie kolejnych etapow budowania wystawy, powstawania koncepcji ekspozycji podzielonej miedzy dwa muzea JUŻ jest ciekawe. Scieranie się roznych koncepcji prezenatcji dziel, ich kolejności, sposobu wystawiania, na początku wydaje się być rodzajem akademickiego pustogadania, po jakims czasie zaczyna mieć sens, żeby wreszcie obronić się w czasie kompleksowego przejazdu kamery polaczenogo z komentarzem norweskich kustoszy wystawy. Fajne! No i oczywiście zbliżenia najważniejszych dziel wraz komentarzem nie tylko fachowcow od Muncha, ale także pasjonatow malarstwa w ogole. Coz, musze stwierdzić, ze bez fachowego przewodnictwa znaczenie, measteria, inność tematyki, techniki, kolorystyki zwyczajnie umyka takim ignoratom jak ja. Być może malarskie dziela widziane na ekranie nie robia takiego wrazenia jak oryginaly ogladane w muzeum, ale obejrzane w kinie w zestawieniu z informacja o ich powstaniu, życiorysem E. Muncha, tlem historycznym pozwalają na ich rozumienie, umozliwiaja odczytanie "co artysta miał na myśli". Jasne, ze można dywagować nad sensem (i jego brakiem) tłumaczenia sztuki. Albo budzi emocje, albo nie. Ale... Jak się wie więcej, większe sa emocje.
Zreszta będą kolejne projekcje. Sprawdźcie sami.
Obrazom towarzyszyla muzyka innego "norweskiego skarbu narodowego" - Edvarda Griega.
Ten fakt zasial w moim sercu jaskółczy niepokoj: czy aby tworcy fimu o Manecie ilustrując go muzyka Chopina nie wzięli Chopina za francuskiego kompozytora? Widac nie można być omnibusem... Sie wie o malarstwie, sie ma dziurke w wiedzy o muzyce. Może jakas spec ustawa, która powinna scigac ignoratow i wsadzać ich do tiurmy na 25 lat+?
Pomyslalem sobie także, ze na wszelki, w wolnej chwili machne pare bohomazów. Może być na kartonie, tempera i kredka (tachnika jednego z "Krzkow"). Wyciagna to kiedyś prawnuki, pokaza swiatu i może z tego, cos fajnego dla nich wyniknie.
Nie licze na 120 mln USD.
Mysle, ze urządzi ich nawet 120 USD.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz