sobota, 23 września 2017
Kielce Bike Expo - VIII Międzynarodowe Targi Rowerowe, 21-23.092017
Kielce Bike Expo - VIII Międzynarodowe Targi Rowerowe, 21-23.092017


sobota, 16 września 2017
Mała Liga, 6-sta edycja, wyscig mtb xco, Otwock-Meran, niedziela 2017.09.09, rowerowe
Mała Liga, 6-sta edycja, wyscig mtb xco, Otwock-Meran, niedziela 2017.09.09, rowerowe
To duza, rozlegla, stara wydma na skraju Otwocka. Nazwa nie jest przypadkowa. Nawiazuje do wloskiego Merano, jednego z najbardziej modnych, słynnych, alpejskich uzdrowisk. O ile pamiętam z lektury przewodnika po okolicach Warszawy, w otwockim Merano przed wojna była nawet skocznia narciarska. Teraz cale wzgórze jest porosniete kilkudziesięcioletnim lasem i z racji fajnych sciezek, podjazdow stanowi czesty cel naszych weekendowych wypadow rowerowych.
Dobre miejscowki, sprawna organizacjia, przyjazna atmosfera lokalnej, rowerowej imprezy, usmiechniete twarze pozytywnie zakręconych fanow kolarstwa gorskiego, to wszystko sklada się na powodzenie wyscigow Małej Ligi XC.


piątek, 15 września 2017
"Hostel Nomadów", aut. Artur Nowaczewski, 2017, książka
"Hostel Nomadów", aut. Artur Nowaczewski, 2017, książka
Najpierw przeczytałem ksiazke "Dwa lata w Phenianie" tego samego autora.
Taka sobie.
Zupelnie innych wrazen dostarczyla mi lektura "Hostela Nomadow".
To w moim, i nie tylko, przekonaniu dobra ksiazka-reportaz z kilku podrozy autora do Bułgarii.
Te podroze to epickie, samotne wyprawy w bułgarskie góry, które nie porazaja wysokoscia szczytow pasm Riła, Piryn, Witoszy, Starej Płaniny, (żaden ze szczytow nie przekracza 3 tys. npm), ale sa niemal bezludnymi obszarami, gdzie diabel mowi dobranoc, meczka (niedzwiedz) puka do namiotu, vultsi (wilki) zapraszają do tanca, a jedyna ostoja cywilizacji jest chiża (schronisko) prowadzone przez zwykle przyjaznie usposobionego chiżara.
Lubie takie reportaże, gdzie niespieszna, kroczaca w rytmie piechura akcja pozwala na spokojna kontemplacje opisywanych miejsc, smakowanie szopskiej sałatki, wznoszenie toastow domowym destylatem, czyli powolna konsumpcje innych miejsc, swiatow, smakow, a zwłaszcza poznawanie ludzi. Uwiodl mnie ten spowolniony rytm narracji, koneserska konsumpcja znikającego, odchodzącego w zapomnienie swiata.
Wielu marzy żeby spedzic takie wakacje. Sa przecież dostępne dla każdego. Niewielu jednak decyduje się na ten sposob poznawania swiata. Chyba dlatego, ze wymaga to zaangażowania, poswiecenia czegos więcej niż paru tysięcy zł na kupienie pakietu w biurze podrozy, odfajkowania miejsc, bycia w modnych miejscowkach wśród anonimowych turystow zaliczających kolejne punkty na mapie.
(oglądam jednym okiem Opole, Maryla jest niesamowita!)
Może mój zachwyt (to już o książce, nie Maryli) wynika z tego, ze jestem jednym z tych marzycieli, którzy lubia bawic się mysla o zapakowaniu plecaka, ruszeniu w nieznane, wycofaniu się z wyścigu szczurow, dania sobie luzu, bycia wolnym choćby przez chwile od codziennych problemów, niczym autor "Hostela Nomadow".
Może zwyczajnie jest to niezle napisany reportaż, który opisując kawalek realnego swiata trafil do mnie dzięki temu, ze niektóre z opisywanych miejsc znam, doswiadczylem, ale jako ten pakietowy turysta-narciarz ujezdzajacy stoki Borowca, Banska, Pamporowa.
Może fajne jest to, ze Artur Nowaczwski, rocznik 1978, widzi swiat trochę inaczej niż ja.
Ale...
Ksiazka nie jest dluga. 300 stron w niewielkim formacie, akurat tyle, żeby wciagnac ja w jeden weekend.
Zachęcam!

Taka sobie.
Zupelnie innych wrazen dostarczyla mi lektura "Hostela Nomadow".
To w moim, i nie tylko, przekonaniu dobra ksiazka-reportaz z kilku podrozy autora do Bułgarii.
Te podroze to epickie, samotne wyprawy w bułgarskie góry, które nie porazaja wysokoscia szczytow pasm Riła, Piryn, Witoszy, Starej Płaniny, (żaden ze szczytow nie przekracza 3 tys. npm), ale sa niemal bezludnymi obszarami, gdzie diabel mowi dobranoc, meczka (niedzwiedz) puka do namiotu, vultsi (wilki) zapraszają do tanca, a jedyna ostoja cywilizacji jest chiża (schronisko) prowadzone przez zwykle przyjaznie usposobionego chiżara.
Lubie takie reportaże, gdzie niespieszna, kroczaca w rytmie piechura akcja pozwala na spokojna kontemplacje opisywanych miejsc, smakowanie szopskiej sałatki, wznoszenie toastow domowym destylatem, czyli powolna konsumpcje innych miejsc, swiatow, smakow, a zwłaszcza poznawanie ludzi. Uwiodl mnie ten spowolniony rytm narracji, koneserska konsumpcja znikającego, odchodzącego w zapomnienie swiata.
Wielu marzy żeby spedzic takie wakacje. Sa przecież dostępne dla każdego. Niewielu jednak decyduje się na ten sposob poznawania swiata. Chyba dlatego, ze wymaga to zaangażowania, poswiecenia czegos więcej niż paru tysięcy zł na kupienie pakietu w biurze podrozy, odfajkowania miejsc, bycia w modnych miejscowkach wśród anonimowych turystow zaliczających kolejne punkty na mapie.
(oglądam jednym okiem Opole, Maryla jest niesamowita!)
Może mój zachwyt (to już o książce, nie Maryli) wynika z tego, ze jestem jednym z tych marzycieli, którzy lubia bawic się mysla o zapakowaniu plecaka, ruszeniu w nieznane, wycofaniu się z wyścigu szczurow, dania sobie luzu, bycia wolnym choćby przez chwile od codziennych problemów, niczym autor "Hostela Nomadow".
Może zwyczajnie jest to niezle napisany reportaż, który opisując kawalek realnego swiata trafil do mnie dzięki temu, ze niektóre z opisywanych miejsc znam, doswiadczylem, ale jako ten pakietowy turysta-narciarz ujezdzajacy stoki Borowca, Banska, Pamporowa.
Może fajne jest to, ze Artur Nowaczwski, rocznik 1978, widzi swiat trochę inaczej niż ja.
Ale...
Ksiazka nie jest dluga. 300 stron w niewielkim formacie, akurat tyle, żeby wciagnac ja w jeden weekend.
Zachęcam!
czwartek, 14 września 2017
Bolimowski Park Krajobrazowy, sobota 2017.09.09, rowerowe
Bolimowski Park Krajobrazowy, sobota 2017.09.09; rowerowe
poniedziałek, 11 września 2017
"Między walizkami", aut. Paulina Wilk, książka, 2017
"Między walizkami", aut. Paulina Wilk, książka, 2017
Zanim siegnalem po kolejna ksiazka Artura Nowaczewskiego przeczytałem "Miedzy walizkami".
To druga po "Lalkach w ogniu" (2011) ksiazka tej autorki, która przeczytałem. Kolejna, utwierdzajaca mnie w przekonaniu, ze Paulina Wilk pisze rzeczy warte przeczytania.
Do lektury zachecila mnie trojkowa rekomendacja. Nie bez znaczenia była niewielka objetosc książki (173 str.), niewielki format, które po książce S. Pinkera dawaly nadzieje na szybka, sprawna lekturę.
Mylilem się.
Ksiazka sklada się z szeregu, krótkich, zwartych felietonow publikowanych przez autorke w miesięczniku "W drodze". Rzecz w tym, ze pomimo oszczędnej w ilość slow formy, felietony maja znaczący ciezar gatunkowy. On wlasnie powoduje, ze nie da się lekko "zaliczyć" kolejnych felietonow-rozdzialow. Tematy, które porusza Paulina Wilk, stawiane problemy, zadawane pytania powodują, ze trzeba na chwile przystanąć, zadumać się, pomyslec. Nie można latwo przemknąć nad: "wolność zdobyta, bywa skarlałą wersją idealnego (o niej) wyborażenia" - to o Majdanie.
A jeśli o książce Martina Caparrosa "Głód" mowi, ze "jest najdluzsza znana mi modlitwa o lepszy swiat", to jest to być może najbardziej celna recenzja ośmiuset stron "ascetycznego" jak pisze Paulina Wilk reportażu o głodzie.
Paulina Wilk waży słowa. Uzywa ich oszczędnie, nadaje im znaczenie.
To kolejna, poza trescia wartość tej książki.

To druga po "Lalkach w ogniu" (2011) ksiazka tej autorki, która przeczytałem. Kolejna, utwierdzajaca mnie w przekonaniu, ze Paulina Wilk pisze rzeczy warte przeczytania.
Do lektury zachecila mnie trojkowa rekomendacja. Nie bez znaczenia była niewielka objetosc książki (173 str.), niewielki format, które po książce S. Pinkera dawaly nadzieje na szybka, sprawna lekturę.
Mylilem się.
Ksiazka sklada się z szeregu, krótkich, zwartych felietonow publikowanych przez autorke w miesięczniku "W drodze". Rzecz w tym, ze pomimo oszczędnej w ilość slow formy, felietony maja znaczący ciezar gatunkowy. On wlasnie powoduje, ze nie da się lekko "zaliczyć" kolejnych felietonow-rozdzialow. Tematy, które porusza Paulina Wilk, stawiane problemy, zadawane pytania powodują, ze trzeba na chwile przystanąć, zadumać się, pomyslec. Nie można latwo przemknąć nad: "wolność zdobyta, bywa skarlałą wersją idealnego (o niej) wyborażenia" - to o Majdanie.
A jeśli o książce Martina Caparrosa "Głód" mowi, ze "jest najdluzsza znana mi modlitwa o lepszy swiat", to jest to być może najbardziej celna recenzja ośmiuset stron "ascetycznego" jak pisze Paulina Wilk reportażu o głodzie.
Paulina Wilk waży słowa. Uzywa ich oszczędnie, nadaje im znaczenie.
To kolejna, poza trescia wartość tej książki.
niedziela, 3 września 2017
"Dwa lata w Phenianie", aut. Artur Nowaczewski, PL, 2013, książka
"Dwa lata w Phenianie", aut. Artur Nowaczewski, PL, 2013, książka
Jakis czas temu uslyszalem trojkowa rekomendacje dotyczaca innej książki tego autora - "Hostel Nomadów". Kupujac rekomendowana pozycje zauwazelem, ze wcześniej napisana ksiazka jest "Dwa lata w Phenianie". Kupilem dwie i te napisana wcześniej przeczytałem jako pierwsza.
Ksiazka nie jest zbyt obszerna. W sam raz do przeczytania w weekend. Pomyslalem, ze może być to rodzaj odpoczynku, odskoczni po lekturze "Zmierzchu przemocy".
Zainteresowalem się ta ksiazka z prostego powodu. Byłem w Korei Polnocnej, w Phenianie. Intrygowalo mnie jakie wspomnienia z tego kraju wyniosl autor, który spedzil tam dwa lata, majac lat 13. Ciekaw byłem jego spostrzezen, które chciałem skonfrontować z moimi obserwacjami jakie poczyniłem w czasie krótkiego, kilkudniowego pobytu w stolicy Korei Północnej, przystanku w drodze do Pekinu.
Ksiazka jest bardzo osobistym zapisem wspomnień autora z pobytu w Korei, który przypada na czas transformacji w Polsce. To co dzialo się w kraju, rzutowalo na szczególne stosunki panujące w swiatku placowek dyplomatycznych i handlowch, gdzie w sposób oczywisty dzieci z krajów z bloku wschodniego chodzily do szkoły rosyjskojęzycznej. Panowaly tam zaleznosci podobne jak w dorosłym swiecie, a wszystko dzialo się kraju-utopii, kraju-groteski wziętym prosto z "1984" G. Orwella.
Ksiazka to wspomnienia trzynastolatka, ale spisane z perspektywy osoby, która ma swiadomosc trzydziestolatka. Autor pisząc o swoim pobycie w Korei Północnej naklada na te relacje wiedze, która posiadł później, już po powrocie do Polski. Artur Nowaczewski pisze o Kim Ir Senie, o ideologii dżucze, o grotesce jaka był/jest koreanski kult jednostki, o tym jak to odbieral rozumem dziecka.
Ksiazka jest bardzo osobista, wzbogacona fragmentami prywatnej korespondencji jego rodzicow.
Jest slabsza pod względem literackim i poznawczym od "Hostela Nomadów", którego przeczytałem pond polowe. Mysle, ze ci, których interesuje Korea Północna mogą znaleźć lepsze, ciekawsze pozycje traktujące o tym kraju. Zas ci, którzy lubia lektury mlodziezowe moga darować sobie te ksiazke, gdyż nie jest ona lektura o młodzieży i dla młodzieży.
Przeczytalem z zainteresowaniem, ale glownie dlatego, ze tam byłem, widziałem, doswiadczylem.

Ksiazka nie jest zbyt obszerna. W sam raz do przeczytania w weekend. Pomyslalem, ze może być to rodzaj odpoczynku, odskoczni po lekturze "Zmierzchu przemocy".
Zainteresowalem się ta ksiazka z prostego powodu. Byłem w Korei Polnocnej, w Phenianie. Intrygowalo mnie jakie wspomnienia z tego kraju wyniosl autor, który spedzil tam dwa lata, majac lat 13. Ciekaw byłem jego spostrzezen, które chciałem skonfrontować z moimi obserwacjami jakie poczyniłem w czasie krótkiego, kilkudniowego pobytu w stolicy Korei Północnej, przystanku w drodze do Pekinu.
Ksiazka jest bardzo osobistym zapisem wspomnień autora z pobytu w Korei, który przypada na czas transformacji w Polsce. To co dzialo się w kraju, rzutowalo na szczególne stosunki panujące w swiatku placowek dyplomatycznych i handlowch, gdzie w sposób oczywisty dzieci z krajów z bloku wschodniego chodzily do szkoły rosyjskojęzycznej. Panowaly tam zaleznosci podobne jak w dorosłym swiecie, a wszystko dzialo się kraju-utopii, kraju-groteski wziętym prosto z "1984" G. Orwella.
Ksiazka to wspomnienia trzynastolatka, ale spisane z perspektywy osoby, która ma swiadomosc trzydziestolatka. Autor pisząc o swoim pobycie w Korei Północnej naklada na te relacje wiedze, która posiadł później, już po powrocie do Polski. Artur Nowaczewski pisze o Kim Ir Senie, o ideologii dżucze, o grotesce jaka był/jest koreanski kult jednostki, o tym jak to odbieral rozumem dziecka.
Ksiazka jest bardzo osobista, wzbogacona fragmentami prywatnej korespondencji jego rodzicow.
Jest slabsza pod względem literackim i poznawczym od "Hostela Nomadów", którego przeczytałem pond polowe. Mysle, ze ci, których interesuje Korea Północna mogą znaleźć lepsze, ciekawsze pozycje traktujące o tym kraju. Zas ci, którzy lubia lektury mlodziezowe moga darować sobie te ksiazke, gdyż nie jest ona lektura o młodzieży i dla młodzieży.
Przeczytalem z zainteresowaniem, ale glownie dlatego, ze tam byłem, widziałem, doswiadczylem.
Obcy zagniezdził się na Bartku Mazowieckim; 2017.09.02, rowerowe
Obcy zagnieździł się na Bartku Mazowieckim; 2017.09.02, rowerowe
Subskrybuj:
Posty (Atom)