niedziela, 25 lutego 2018

Off-road mroźny i mokry, Legionowo, sobota 2018.02.24

Off-road mroźny i mokry, Legionowo, sobota 2018.02.24

Pod ważącymi ponad 3T samochodami zarwał się lód.
Samochody znalazły się w wodzie powyżej osi kół.
Dobrze, ze woda nie była głębsza. Opuściliśmy pojazdy
suchą nogą przyglądając z tafli lodu akcji wyciągania
maszyn. Temp. około -6 st.
   Jeżdżenie samochodem po bezdrożach niezbyt mnie kreci. Jazda mocarnymi samochodami po leśnych ostępach jest dla mnie bardziej gwałtem na przyrodzie, niz symetrycznym  mierzeniem się z jej silami, gdzie człowiek/samochod i Przyroda maja rowne szanse.
   Ale zostalem zaproszony, wiec postanowiłem zobaczyć  jak to wygląda z siedzenia pasażera. Musze przyznać, ze możliwości samochodow dostosowanych do jazdy poza drogami sa imponujące.
   Jezdzilismy w okolicach Legionowa, po wydzielonym, popularnym wśród off-roadowcow terenie żwirowni.
Było fajnie i wesoło do momentu kiedy prowokowana przez ludzi Przyroda postanowila pokazac, ze w starciu człowiek - Przyroda, ta ostatnia nie jest bez szans.

Wjazd na lód, chwila zabawy, ślzgania się i byliśmy w wodzie. Drugi, biały samochód dość bezmyślnie powtorzyl manewr i mielismy wspolnika w niedoli...
Pierwsza faza prób wydobycia samochodów z lodowo-wodnej
opresji spełzła na niczym. Wygladało na to, że jak zwykle
w takich sytuacjach jedynym rozwiązaniem będzie
przysłowiowy "chłop z traktorem", lub lodołamacz,
najlepiej atomowy, "Lenin". 

   W miare upływu czasu, zbliżającego się zmierzchu w ekipie rosla nerwowość. Okazalo się, ze proste, szybkie proby wydobycia się z opresji nie skutkowaly. Stopien wyszkolenia, obycia ze sprzętem, sytuacją, doswadczenie poszczególnych kierowcow były różne. Inaczej obsluguje się wyciagarke elektryczna (łatwiej) inaczej mechaniczną, napedzaną wałem.
Szybko okazało się, że liny stalowe i syntetyczne maja inna wytrzymalosc (syntetyczna pękła). Ekipa, na szczęście, pomimo, ze wyjadz był rekreacyjny, była uzbrojona we wszystkie, potrzebne do poważnych wypraw akcesoria. Wodery, trapy, siekiery i łomy - bez tych narzędzi wyjazd z lodu bylby niemożliwy.
Niemniej ważne było systematyczne, przemyślane działanie, które zastapilo poczatkowa faze chaotycznych prob szybkiego wydobycia się z opresji.
Z perspektywy suchego lądu, ciepłej kabiny samochodu nie wygląda to tak
dramatycznie. Byłem pasażerem dalszego, zatopionego samochodu, z którego
wyszedłem szyberdachem, po dachu, zapasowym kole, skokiem na lód.
Tego etapu dzialan już nie obserowowalem. Podczas kiedy ekipa wyodobywala samochodzy z wody, siedziałem w cieplej, suchej knajpie "Cichy Zakątek" do której zostałem dowieziony wspaniale odresataurowanym motocyklem z demobilu "Ural" zaoptarzonym w kosz. Jazda w roli pasażera na tylnim siodle dostarczyla mi sporo fajnych wrazen: obawa przed przemieleniem prawej stopy przez szprychy tylniego kola (brak stabilnego, bezpiecznego oparcia pod prawa stope) plus intensywny zabieg krioterapii na osłoniętych tylko jeansami, eksponowanych na mróz i wiatr kolanch. Podskakujac radośnie na wybojach podziwiałem możliwości trakcyjne motocykla z napędem na koło kosza.
Po zjedzeniu gorącej grochowki kolana zaczely normalnie funkcjonować. Przed zmierzchem ekipa off-roadowcow w komplecie dotarla do "Cichego Zakątka", a Przyroda z satysfakcja jak sadze, zapadała w sen wymslajac pułapki na kolejny mrozny dzień, na kolejnych, przekonanych o swojej niezniszczalności ludzi i ich maszyny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz