sobota, 11 czerwca 2022

Taco Hemingway, Lotnisko Bemowo, koncert, piątek 2022.06.10

 Taco Hemingway, Lotnisko Bemowo, koncert, piątek 2022.06.10


Mam pewne obawy związane z pisaniem tego posta. Otóż kiedy pisałem o wrażeniach z koncertu Pata Metheny równolegle oglądałem mecz Polska-Belgia. Przegraliśmy 1:6. Teraz pisząc oglądam pojedynek Polska-Holandia. Jest 1:0 dla nas, dokładnie tak jak było z Belgią. Dobre złego początki?

Scena. Pełna profeska. Światła, ekrany,
nagłośnienie na najwyższym poziomie!
Ale ma być o Taco, nie o naszych internacjonałach, więc do rzeczy. Przez dwa kolejne lata Taco odwoływał koncerty. Pandemia. Wreszcie ruszył. Z przytupem. Wcześniejszy koncert we Wrocławiu w Hali Stulecia (10 tys miejsc) sprzedał się błyskawicznie. W Warszawie koncert zaplanowano na Lotnisku Bemowo. To dość szczególne miejsce, które po raz pierwszy zostało użyte wiele lat temu jako miejscówka koncertowa przez Michaela Jacksona. Mówiono wówczas, że koncert zgromadził ponad 100 tys ludzi. W przypadku Taco bilety były dostępne do ostatniej chwili. Do tej pory nie widziałem w necie relacji szacującej ilość fanów. Ja, nie mając żadnego doświadczenia oceniam, że na trawiastej płycie lotniska było około 20 tys + publiczności. (jest 2:0 dla nas; i już 2:1) To znakomity wynik, zważywszy, że Taco nie wydał od 2-3 lat nowej płyty, że w międzyczasie eksplodowały na polskiej rap-scenie nowe talenty, np. Mata. (jest 2:2) Znakomity wynik ze wspólnego z Dawidem Podsiadło koncertu z roku 2019, kiedy fani wypełnili po brzegi Stadion Narodowy, którego koncertowa pojemność wynosi ponad 50 tys ludzi wydaje się być ciągle we wspólnym zasięgu Taco i Dawida. Panowie są nadal w czubie polskich wykonawców, ale trzeba oddać to co należne rap-scenie - wykonawcy tego gatunku rządzą. To oni, ich płyty są najczęściej słuchane, ich koncerty cieszą się największą frekwencją.  


Dzień po. Wyście na rowerek, a na nadgarstku
koncertowa VIP-opaska. Nie dość, że była
przepustką do samej estrady, to znakomicie
sprawdzała się w barze, gdzie serwowano
Ballantine's on the house. Co prawda nie mieli
12yo, ale sympatyczny barman przyznał się do
posiadania 7yo i taką mi serwował. Tyż piknie!

Wielokrotnie pisałem o koncertach Taco (TU) o tym, że rap/hip-hop nie jest moją bajką. Nie będę się powtarzał. Ponadto przyznam szczerze, że nadal nie nauczyłem się tekstów "piosenek" Taco. To powoduje, że nie jestem pełnowartościowym odbiorcą sztuki reprezentowanej przez rapera. Nie śpiewam, gdy śpiewa cała publiczność. Co więcej nie znając tekstu nie macham łapą, nie podskakuję. Stoję, słucham, obserwuję. Lamer&boomer :)  

Koncert przebiegał bez zakłóceń. "Zagrzewacze", czyli dwóch nieznanych mi gentelmenów, w rytm zmiksowanych kawałków Taco zaczęli rozgrzewkę około godz. 21:00. Po 45 min. podskakiwania, pokrzykiwania, zachęcania do wspólnej zabawy na scenę wszedł Taco. Łapy w górę, gardła w ruch! Fiesta. Z przykrością zawiadamiam, że pomimo moich sugestii przekazanych Artyście smsem, Taco nie zaprosił do współkoncertowania żadnej rap-koleżanki. Byli za to obecni Dawid Podsiadło i Quebo. A przecież taka weźmy rap-koleżanka nawet nie musiałaby umieć rap-ować. Wystarczy żeby dobrze wyglądała, poskakała, wprowadziła w ten zdominowany przez facetów światek element świeżości, kobiecą lekkość, gibkość, urodę. Takie wiecie, dziewczęce hip i hop! A tu NIC! Taco! Pogadamy o tym przy najbliższej okazji!

Koncert skończył się około 24:00. Udało się! Ewentualny deszcz mógł literalnie zatopić tę imprezę, ale... udało się! Pogoda była fantastyczna. Koszulki w dowolnych rozmiarach były dostępne, chociaż kiedy już w domu założyłem kupioną L-kę to okazało się, że to L-ka hip-hopówka, czyli mocno nadmiarowa. Wisi na mnie, ale jak rozłożę ręce to uzyskuję sporo dodatkowej powierzchni nośnej i zakładam, że mogę latać niczym latająca wewiórka - polatucha. Grafika, zwłaszcza liternictwo zupełnie mi nie odpowiada. Ale czego się czepiam, jeśli da się latać...

Acha! Z myślą o kolejnym koncercie zaczynam się uczyć tekstów Taco. (Polska-Holandia 2:2)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz