sobota, 29 października 2022

Melody Gardot, COS Torwar, piątek 2022.10.28, koncert

 Melody Gardot,  COS Torwar, piątek 2022.10.28, koncert

Jakiś czas temu koleżanka podrzuciła mi tę Melodię. W rewanżu, gdy zauważyłem anons o koncercie na Torwarze, ja podrzuciłem bilety. I w ten dość oczywisty sposób znaleźliśmy się w hali Torwaru, którego płyta została na potrzeby koncertu zastawiona rzędami krzeseł. Krzesła były składane, takie niby biurowe, czarne i twarde. Jednak największym problemem było to, że były pospinane ze sobą tak, że między nimi nie było praktycznie żadnej wolnej przestrzeni. My mieściliśmy się w w obrysie siedzisk bez  problemu, ale gdy obok mnie usiadł gentleman o wysokim współczynniku BMI zabierając około 1/4 mojego krzesła, zrobiło się niekomfortowo. Do tego wyraźnie zafascynował go użytej w nadmiarze zapach niezidentyfikowanej wody kolońskiej. Czyli: pomimo, że był to 6-sty rząd, było nieźle widać i słychać, przez cały koncert cierpiały moje powonienie i kręgosłup. Ale dałem radę:)

Melody (pierwsza z prawej) wraz z kapelą.
W kapeluszu bdb. bębniarz, kontrabasista,
brazylijski pianista i kwartet smyczkowy.
Smyczki zostały wynajęte na potrzeby trasy
w Europie i składają się z muzyków z Albanii
i Azerbejdżanu.
Melody Gardot nie jest moim naturalnym, oczywistym wyborem. Jednak ostatnio słucham z przyjemnością zwłaszcza "Little something" w duecie ze Stingiem (TU), tudzież innego duetu "C'est Magnifique" (TU, lub TU) zaśpiewanego przez Melodię na wczorajszym koncercie. To co śpiewa to kameralne, w większości jazzowe snuje, które podane w dawce 2, max 3 kawałki są przyjemne i strawne. Jednak w nadmiarze, zwłaszcza, gdy ma się niewłaściwy nastrój, mogą drażnić. Ostatnio słuchałem/widziałem znaczną ilość czarnych wokalistek, które w znakomitej większości trafiają na estrady nieomal prosto z kościołów, w których rządzi gospel. Tam się śpiewa się na maksa, całym sobą, głośno, tak, żeby modlitwa dotarła tam, wysoko, do Stwórcy. Ekspresja przez duże E! Melody zaś, nie wiem, czy to maniera, czy brak możliwości wokalnych, zaplata sobie cichutko swoje snuje, cedząc tekst pod nosem ledwo otwierając usta. Taka stajla. Ma oryginalny, rozpoznawalny głos, którego barwa jest miła dla ucha, ale to co i jak śpiewa jest usypiające. Miałem nadzieję, że na potrzebę trasy koncertowej przygotuje kilka bardziej dynamicznych numerów, ale gdzie tam! W momencie, kiedy po zestawie trzech piosenek widziała, że publiczność jest bliska omdlenia schodziła ze sceny dając możliwość zaprezentowania się zwłaszcza bębniarzowi, który solo-popisami wyprowadzał publiczność ze stanu sennego zamroczenia.  Melody nie tylko lubi śpiewać. Ma też melodie do gadania. W nadmiarze (moim zdaniem). W pierwszej, stosunkowo krótkiej pogawędce powiedziała, że jej prababcia była Polką. Aplauz! Potem było gorzej, gdyż snuła na przemian ze swoim klawiszowcem opowieści o wzajemnych telefonach, powstawaniu kolejnych kompozycji, inspiracjach. Być może ciekawe, ale w nadmiarze nużące, zwłaszcza, że piosenki o których mówiła nie były i nie są hitami o światowym zasięgu, wiec kulisy ich powstania, nawet jeśli ciekawe, interesują bardzo wąską grupę odbiorców. Jasne jest, że na Torwar w większości przyszli jej fani, ale nawet oni czekali na kolejne piosenki, nie na przydługie, wzajemne komplementowanie się Melody i pianisty. 
Melody na bis. Publiczność dłuuugo stała i klaskała
domagając się bisu. Ja też stałem i klaskałem dając
odpocząć kręgosłupowi. Okazało się, że Melody radzi
sobie z gitarą i chociaż troszkę brakuje jej do Slasha, to 
jednak dała radę. Po tym numerze nastąpił definitywny 
koniec. 

Poza tym koncert był całkiem fajny:) Myślę, że fakt świadomego odbioru zawdzięczam w dużej mierze wypachnionemu sąsiadowi, który zajmując część mojej przestrzeni wymusił na mnie daleki od komfortu dosiad krzesła, na tyle uciążliwy, że nawet na chwilę nie zmrużyłem oka:) Atmosfera wspierana skromną, kameralną scenografią pozwalała na kontemplację umiejętności nie tylko samej Melody, ale także towarzyszących jej muzyków. Jestem pewien, że nie sprzedano wszystkich miejsc. Miejsca na płycie były zapełnione, ale trybuny pozostawały praktycznie puste. To co i jak robi Melody Gardot ma jednak charakter niszowy, być może nawet do pewnego stopnia ekskluzywny. Jestem jednak pewien, że nikt z uczestników koncertu nie wyszedł zawiedziony. Nawet ja pomimo obolałego, sztywnego kręgosłupa:)
 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz