poniedziałek, 1 października 2012

"Jesteś bogiem", reż. Leszek Dawid, PL, film, w kinach

"Jesteś bogiem", reż. Leszek Dawid, PL, film, w kinach

Kiedy czytam, ze to "najlepszy polski film", a dowodem na to ma byc 375 tys. widzow w ciagu pierwszych 3 dni rozpowszechniania - ogarnia mnie pusty smiech.
Kiedy z kazdego publikatora wypada "Jestes bogiem", a wraz nim ochy i achy - nabieram dystansu, ide do kina z negatywynym nastawieniem.
Byc moze uniknalbym tego nastroju, gdym poszedl, tak jak planowalem w dniu, kiedy film wszedl na ekrany, czyli ponad tydzien temu. Nie udalo sie.
Po tygodniu medialnej indoktrynacji z pewna niesmialoscia i rezerwa wzialem ze soba mlodszego synka i udalismy sie na "najlepszy polski film".
To dobry film. Bardzo mi sie podobala robota rezysera, ktory sprawnie, sugestywnie i nowczesnie opowiedzial historie "Paktofoniki" i Magika, jej lidera. Film jest dlugi (1h50) na szczescie nie ma tam chwili dluzyzny. Jest gesty od akcji, bogaty w pomysly realizatorskie i dosc sugestywny. Nie na tyle jednak zeby dolecial do mnie i porwal fenomen hip-hopu. To nigdy nie byla moja muzyka. Moze dlatego, ze "moja" stacja - Trojka rzadko ja emituje, albo robi to w godzinach, w ktorych nie slucham radia. Skutek jest ten sam. Nie ma w Trojce, znaczy nie ma wcale. To duze uproszczenie, ale jest w nim sporo prawdy. Nie jestem osluchany z hip-hopem. Jest dla mnie marginalnym zjawiskiem kulturowym, marginesem sceny muzycznej, zwlaszcza polskiej.
Film nie tlumaczy fenomenu popularnosci hip-hopu. Dla mnie to slaba strona "Jestes bogiem". Scenariusz w moim przekonaniu zbyt koncentruje sie na technicznej stronie powstawania muzyki, traca tylko spoleczny aspekt kontestacji, ktora byla/jest gruntem powodujacym, ze klnacy, niezbyt ciekawi faceci, ubrani w dziwne zlachane ciuchy, majacy latwosc rymowania stali sie najpierw lokalnymi, potem krajowymi idolami mlodziezy. Tutaj bardzo mi sie podobably sceny uwiklania glownego bohatera, ktory z jednej strony gubil sie w przenosni i doslownie w nowej rzeczywistosci, z drugiej napedzal ja i dokarmial biorac udzial w otwarciu pierwszego bodaj polskiego centrum M1 w Czeladzi.
To nie jest moim zdaniem "najlepszy polski film". To dobry film, ktory dzieki spektakularnemu marketingowi, ogromnej ilosci kopii w rozpowszechnianiu, fenomenowi "Paktofoniki", samobojczej smierci jej lidera szybko osiagnal wysoka ogladalnosc.
To takze film, ktory warto zobaczyc, zwlaszcza, jesli nie mieszka sie w blokowisku, do pracy jezdzi samochodem, dzieci wysyla do prywatnej szkoly. Nie wszyscy mlodzi ludzie wyjechali na Zachod.
I ci co wyjechali i ci co nigdy nie wyjada beda pytac co i kto "taka rezolutna rasa, tak po ludzku spartolila" (Lao Che). Rozziew miedzy blokowiskiem, a osiedlem ogrodzonych apartamentowcow jest coraz wiekszy. Rosnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz