"Bejbi blues", reż. Katarzyna Rosłaniec, PL, 2012, film vod Orange
To był mój wybor na czwartkowy trenazer.
Pani reżyser zrobila "Galerianki", one zas zrobily na mnie pozytywne wrazenie. O wyborze decdowala także dlugosc filmu - 100 min. z malym haczykiem. Akurat na rozkręcenie nogi. Wskoczylem na rowerek, odpaliłem sprzet i pojechałem.
Rozczarowalem sie.
Film nie jest nierporozumienim, ale...
"Ujdzie" - to moim zdaniem odpowiednia dla niego wartość.
"Bejbi blues" cierpi przede wszystkim na nadmiarowość i to na wielu poziomach, w której ginie zasadniczy przekaz.
Jest nadmiernie wizualnie wystylizowany.
Ma ndamiar aktorow-amatorow.
Przesadza z nerwowym montażem, kamera z reki.
No i ten baaardzo niechlujny dźwięk.
Calosc zrobila na mnie wrazenie filmowej "wprawki", pracy dyplomowej, gdzie rezyserka i scenarzystka w jednym, w wymyślonej przez siebie rzeczywistości ulokowanej (jakby) w niedalekiej przyszłości (ogladajac "Bebi blues" miałem skojarzenie z "Mechaniczna pomarańcza" (1971); troszkę nie ten kaliber, ale...) umieszcza troszkę odrealnione postaci zatrudniajac w tym celu swoich znajomych. Jest kolorowo, troszkę kulawo, ale za to mocno.
Tematem filmu jest potrzeba milosci. Milosci za wszelka, kazda cene.
W filmie poza amatorami graja także zawodowcy. Wśród nich m.in. Danuta Stenka, Katarzyna Figura i Jan Frycz. Podobala mi sie zwłaszcza rola J.Frycza. Przez caly film nie mowi ani słowa.
I to jak nie mowi!
Intrygujaca rola, ciekawe za jaka gaże.
Poza tym więcej ciekawych rzeczy nie zauwazylem.
Film na trenazer zdecydowanie za ciezki, ale obejrzenie go w inny sposób uznałbym za strate czasu.
A przecież czas to pieniadz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz