poniedziałek, 9 lutego 2015

Mela Koteluk, koncert live, studio im. A. Osieckiej, niedziela 8 lutego 2015 r. godz. 20.05.

Mela Koteluk, koncert live, studio m. A. Osieckiej, niedziela 8 lutego 2015 r. godz. 20.05

Czy Mela to zdrobnienie od Melania? Nie mam pojęcia. W każdym razie ilekroć zapowiadano w Trojce jej piosenke, zawsze mni się to do tej "Meli" gebusia smiala. Tak, tak nie wypada sobie dworować z imion i nazwisk, ale "Mela" w zestawieniu z "Koteluk" bawila mnie jeszcze bardziej. Dlaczego? Nie mam pojecia. Bo oryginalne, bo brzmienie, bo...
Intrygowalo mnie jak Mela wygląda, ale nigdy nie sprawdziłem w tego w necie. (Widac intrygowalo, ale nie tak bardzo).

Do standardowego oświetlenia trójkowej estrady dolożono
"szperacze" swiecące z poziomu sceny plus b. fajne, dobrze
tutaj widoczne matowe dyski o roznej średnicy. Byly ekranem
odbijającym swiatła reflektorów oraz miały wbudowane
w obwód mocne świetlówki(LEDy). To w polaczeniu z odrobina
dymu, dynamicznymi zmianami kolorow dawalo b.fajny efekt.
W każdym razie, za sprawa Trojki dolatywaly do mnie jej muzyczne dokonania. Miałem swiadomosc obecności jej piosenek na trójkowej liscie przebojow, a gdzies kiedyś wpadl w oko/ucho wywiad o jej niełatwym artystycznym życiorysie.Wiedzialem, ze nie będzie prosto dostać się na koncert Meli Koteluk w Trojce. Potwierdzil to zapowiadający ja Piotr Metz, który nazwal obecnych na sali szczęściarzami, opowiedział o mnóstwie telefonow od ludzi z którymi stracil konatakt 15 lat temu, a ze musial im odmawiać "załatwienia" wejsciowki, poddal pod watpliwosc, czy w poniedziałek będzie jeszcze pracowanikiem Polskiego Radia...
To wszystko lacznie z koncertem można z pewnoscia znaleźć w archiwum Trojki. Obejrzec i odsluchac. Warto.
Mela i kapela.
Moim zdaniem warto dlatego, ze to co robi Mela Koteluk ze swoja kapela (tutaj mocno poszerzony skład) jest swieże, na moje ucho oryginalne. Tak, pop, ale dobry, ambitny. Do tego niezle, chociaż bardzo babskie teksty Meli. Calosc jak dla mnie trochę za miekka, ale mila. Wokal Meli ciut piskliwy, czasami drazniacy moje ucho, ale zwłaszcza w live odbiorze do przyjęcia także za sprawa milej powierzchowności woklistki.
W czasie koncertu Mela zaspiewala bodaj wszystkie swoje przebojowe kawałki, w tym "Żurawie orgiami" w dwóch wersjach: z kapela i kameralną, z towarzyszeniem gitary. Obydwie fajne, chociaż mnie podobalo się zwlaszcza drugie wykonanie, domniemem, ze koncertowe.

Na bis.
Chociaz nie zwalilo mnie z nog, nie wdusilo w fotel to po koncercie kupiłem 2 CD (40 zl/szt; ceni się ta Mela, ale w srodku książeczki, teksty, a niech tam; gdyby jeszcze chciało się Meli zejść i machnąć autograf...) i sobie biere i słucham. Mela jest z innej bajki niż taka np. Beth Hart. Pewnie nigdy nia nie będzie, ale moglaby dolozyc trochę do pieca, a przy trochę cięższej muzyce nie byłoby to wszystko takie... milusie-melusie.
Wiecej ognia! (jak dla mnie)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz