środa, 8 lutego 2012

"Sekrety życia według Leonarda Cohena", Lora Szafran CD i koncert Trojka, 2012

"Sekrety życia według Leonarda Cohena", Lora Szafran CD i koncert, 2012
Nie byla to 4 nad ranem, ale pare minut po 5 a.m.  Nie byl to Nowy Jork, lecz St. Milosna, kiedy z radia (Trojka) dolecial do mnie "Niebieski prochowiec" w wykonaniu Lory Szafran. Kilka dni wczesniej o podobniej porze zarejestrowalem "1000 kisses deep", takze w wykonaniu Lory, ktore w polskim tlumaczeniu-interepretacji, jakze sugetywnie i pieknie nazywa sie "Na 1000 pieszczot w glab". Nie pozostalo mi nic innego jak wpasc do sklepu po plyte celem niezwlocznego odsluchania calosci. Sprzedawca, zapytany czy maja to CD, dlugo grzebal w komputerze, potem zapytal: a jak sie
pisze "Lora Szafran"? Kiedy odparlem, ze to polska artyska i sie pisze jak sie slyszy, bez trudu odnalazl ja w przepastnosci swojego komputera, a potem radosnie dporowadzil do polki, na ktorej plyta oczekiwala na mnie.
Bo z Lora jest taki klopot, ze nigdy nie natknlaem sie na jej solowa plyte (nie szukalem aktywnie). (oczywiscie sie myle, wszedlem na strone L.S. i ma kilka plyt solowych w dorobku) Slyszalem ja na roznych CD, ale byly to tzw "projekty", ktorym Lora uzyczala swojego glosu. Jednym z nich jest plyta "Seweryn Krajewski Smooth Jazz", z ktorej pamietam swietnie wykonane przez Lore "Uciekaj moje serce". Ma dobry, rozpoznawalny glos. Od lat uchodzi na jedna z lepszych polskich wokalistek jazzowych, a zna ja tylko waskie grono wyrobionych milosnikow muzyki. (Jasne, ze mam [takze] siebie na mysli). Lora ma z czego wydobyc  glos, bo wzorem  czarnych wokalistek dbajac zapewne o nalezyta emisje, ma odpowiednia tusze. Jest dobra.
Zle sie wyrazaja o Lorze i tej plycie rozni ortodoksi twierdzacy, z sie "uwiesila" na Cohenie, ze jest kiepska, ze po co to komu, jak mistrz i tak jest lepszy. Maja oczywiscie racje! Do pewnego stopnia...
Jest wiele przykladow w historii muzyki, kiedy covery sa lepsze, bardzej rozpoznawalne od oryginalaow. Sztandrowym przykladem jest beatlesowskie "With a little help from my friends" w wykonaniu Joe Cockera. Spiewac covery to nie obciach, zwlaszcza kiedy daje im sie inna, nowa jakosc. W przypadku plyty Lory nowoscia sa co najmniej dwa elemnty: bogata aranzacja (ma ciekwie zestawiona kapele skladajaca sie z dwoch bebniarzy na dwoch zestawach perkusyjnych, trzech gitarzystow, klawiszowca i saksofonisty) oraz fakt, ze bardzo meski repertuar wykonuje kobieta. Pomijam drobiazg. Lora w odrozenieniu od Cohena umie spiewac.
Trzeba przyznac, ze siegniecie po Cohena to spore wyzwanie zwlaszcza w Polsce, kraju, gdzie artysta ma liczna grupe wiernych fanow. Do tego jeszcz ich gros to kobiety, ktore jak wiadomo kupuja Cohena w ciemno za te mrocznosc, ten tembr i co tam jeszcze. Cohen od lat skutecznie uwodzi
swoim glosem, tekstami, etradowym emploi kolejne pokolenia pan. Jedna z nich, ktora byla przy okazji jego agentka, ulegla mu do tego stopnia, ze gwaltownie odchodzac postanowila miast kosmyka wlosow zabrac na pamiatke wszystkie oszczednosci Mistrza. Leo sie jednak nie zalamal. Wzial kredyt, obstalowal w Mediolanie pare nowych gangow, kapeluszy i ruszyl w trase koncertowa. Byl takze w Polsce. Bilety na Torwar byly po 500 zl. Zrezygnowalem jednak z zasilenia jego funduszu emerytalnego, uznajac wysokosc skaldki za mocno (3x) przesadzona.
(teraz jego najnowsza, pierwsza od 8 lat plyta jest wlasnie w sklepach).
Lora spiewa Cohena po polsku. Wiekszosc tekstow zostalo przetlumaczonych-zinterpretowanych przez Macieja Zembatego. Moim zdaniem to wlasnie M. Zembaty przyczynil sie do nieprawdopodobnej popularnosci Cohena w Polsce. Teksty Cohena nie sa proste i latwe do ogarniecia nawet dla bieglych w mowie Szekspira. Stopien pokretnosci niektorych kawalkow musi ma sie do stopnia spozycia. Dzieki Zembatemu, ktory jak wiadomo nie stronil, wiec pewnie byl w stanie zblizyc sie do stanu Mistrza, zostaly przyswojone w kraju nad Wisla i gdzies tak od 30 lat Leo jest uwazany tutaj za swojego chlopa. Niezle sie przy nim pije i pali... Nie pamietam, zeby Polsce, ktos poza Zembatym nagral plyte z songami Cohena (winyl Pronitu, kiepska, Zembaty nie sprawdza sie jako wokalista). Zembaty popelnil nawet program telewizyjny poswiecony Cohenowi, gdzie w role Mistrza wcielil sie R. Wilhelmi, a kolejne songi spiewaja Olga Jackowska, Jackowski, Zembaty, E. Adamiak i cala masa innych, jakze mlodych i swiezych PL artystow bowiem program pochodzi, gdzies z polowy lat osiemdziesitych. Niedawno byl emitowany na TV Kultura. Tak sie zapatrzylem, ze zapomnialem wcisnac nagrywanie! Moze jeszcze powtorza?
No, ale mialo byc o koncercie i plycie Lory Szafran. Wiecie najlepiej jak sprawdzicie sami kupujac CD, idac na koncert. Trojkowy koncert w studio A. Osieckiej na ktorym bylem w ostatnia niedziele to praktcznie poczatek trasy Lory promujacej te plyte, wiec pewnie bedzie jej mozna posluchac live w najblizszym czasie >>> http://www.loraszafran.pl.
Oczywiscie odbior "koncertowy" jest znacznie bardziej intensywny anizeli odsluchanie domowe. Bogata aranzacja, wyrazny, mocny, odbierany cialem beat, sila naglosnienia, bezposrednia bliskosc artystki i kapeli, plus pogodna osobowosc Lory robia wrazenie. A nad tym wszystkim Leonard Cohen...
Mnie sie podobalo zarowno na koncercie jak i kameralnie, w domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz