sobota, 16 listopada 2013

"Labirynt", (Prisoners), reż. Denis Villeneuve, USA, 2013, wlasnie w kinach

"Labirynt", (Prisoners), reż. Denis Villeneuve, USA, 2013, wlasnie w kinach

"Nie, nie chce na Ide. To smutny film, a ja chce na cos wesołego" - powiedziała koleznaka.
"Chodzmy na Labirynt, slyszalam o nim wiele dobrego. Gra w nim Jake Gyllenhaal, jeden z cowboy'ow z Tajemnicy Brokeback Mountain, pamietasz? To swietny aktor" - zaproponowala, a w konsekwencji ostatecznie zdecydowala.
I w ten oto sposób, za sprawa przewidywalnie nieprzewidywalnego kobiecego sposobu myslenia znaleźliśmy się na mrocznym, ponurym, bron boze wesołym thrillerze. 

Film to dlugi (2.5h) i strasznie pokręcony. Niewiarygodna ilość czubow i popaprancow zgromadzona w malym miasteczku, gdzies w USA kwalifikuje ten film bardziej do gatunku mrocznego sci-fi niż rasowego thrillera (moim zdaniem oczywiście). Tak, to prawda. Film broni się znakomita gra aktorow w tym rzeczonego Jake Gyllenhaala i swietna robota filmowa typowa dla kina amerykańskiego. Akcja rozwija się bardzo wolno, wręcz na granicy mojej wytrzymalosci. Musialem się mocno wysilać, żeby nie poddac się Morfeuszowi, który korzystając z mojego osłabienia ciężkim tygodniem usilowal wciagnac mnie do swojego królestwa.
Pomimo zastrzezen oceniam ten film jako niezły.
Jednak chciałem, wolalem i nadal chce isc (i pewnie pojde) na "Ide".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz