wtorek, 29 października 2024

Józef Chełmoński, Muzeum Narodowe w Warszawie, 2024.10.25, wystawa


 Józef Chełmoński, Muzeum Narodowe w Warszawie, 2024.10.25, wystawa

Wystawa jest czynna do 2025.01.26. Jeśli planujecie ją odwiedzić to teraz zaraz. Im bliżej będzie terminu zamknięcia, tym większy będzie tłok, który nie służy spokojnemu oglądaniu mnóstwa zgromadzonych obrazów, szkiców itp.

Idąc warto jest zabrać słuchawki do swojego telefonu. Na stronie Muzeum jest audioprzewodnik czytany przez Krystynę Czubównę dotyczący 25 najważniejszych obrazów. Można oczywiście słuchać mając telefon przy uchu, ale słuchawki znacznie podnoszą komfort zwiedzania.

"Matula są!" 1871r
Jeden z niewielu obrazów malowanych
w pełnym, ostrym słońcu. 

Używając audioprzewodnika, który w naturalny sposób wyznacza rytm/czas oglądania kolejnych dzieł J. Chełmońskiego warto zarezerwować około 3h na podziwianie jego dokonań. Oczywiście można wpaść na chwilę, żeby zobaczyć powszechnie znane, ikoniczne: "Bociany", "Babie lato", czy niesamowitą "Czwórkę", ale J. Chełmoński to znacznie więcej niż wymienione "ikony".

O ile dobrze usłyszałem wystawa jedzie dalej "w Polskę" do

"Krzyż w zadymce" 1907r
Religijność, wiara potęgujące się wraz z wiekiem
są obecne na dwóch wystawianych obrazach.
Pod tym mógłby się podpisać Beksiński. 

Krakowa i bodaj Poznania. Liczenie na to, że jej warszawska odsłona będzie przedłużona jest raczej "jutraniem" :) Już dziś kupujcie bilet najlepiej via net! Nie będziecie stać w kolejce do kasy i nie będziecie mieć wyrzutów sumienia, że nie widzieliście najważniejszej w 2024 roku wystawy w Muzeum Narodowym!

O wystawie napisano i mówiono wiele praktycznie we wszystkich mediach. Nie będę powtarzał obiegowych NAJ. Te można bez trudu znaleźć w necie. Dla odmiany podzielę się moimi. Największe wrażenie zrobiła na mnie ewolucja J. Chełmońskiego-malarza, który z biegiem czasu zaczął odchodzić od malowania "scen z życia", aby po powrocie do Polski jednym z głównych tematów obrazów uczynić przyrodę, krajobraz, grę światła i koloru. Kolejną fascynującą cechą obrazów J. Chełmońskiego jest dbałość o wierne odtworzenie detali. Obrazy, nawet te bardzo duże, które z racji wielkości podziwia się ze znacznej odległości są namalowane z niebywałą precyzją. Odwzorowują szczegóły strojów, ozdobne elementy uprzęży, detale architektury. Warto podejść do każdego obrazu, spojrzeć w oczy namalowanym postaciom, sprawdzić jak trzyma lejce woźnica, jakich strzelb używają broniący się przed wilkami pasażerowie sań. Nie zapomnijcie zabrać okularów! :) I kolejna szczególna, zachwycająca właściwość malarstwa J. Chełmońskiego - konie. Z wystawionych szkiców, obrazów studyjnych wynika, że J. Chełmoński z benedyktyńską pieczołowitością odtwarzał końską anatomię, a każdy "koński" obraz to wiele dni, tygodni pracy nad wiernym oddaniem dynamiki ruchu, harmonii końskiego ciała. To "konie" właśnie dały J. Chełmońskiemu finansowy sukces, spowodowały, że jego obrazy pojechały za ocean, znalazły nabywców na całym świecie. 

"Świt" 1892r 
 Impresja w czystym wydaniu. 
Na wystawie prezentowane są znane każdej Polce i Polakowi obrazy-ikony. Tutaj także można strząsnąć z siebie tę ikoniczność, która w moim przekonaniu stała się także rodzajem piętna, stygmatu, uciążliwym stereotypem, gdzie wraz z nazwiskiem malarza podświadomość "wyświetla"  chłopkę z "Babiego lata", lub ojca z synem zapatrzonych w klucz lecących ptaków z obrazu "Bociany". Wystawa na której zgromadzono 119 obrazów, znaczną ilość szkiców i rysunków prezentuje pełne spectrum dokonań J. Chełmońskiego skutecznie pozwala uwolnić się od wyniesionych ze szkoły skojarzeń.

Tutaj dobrze widać wysokość na jakiej
umieszczono "fiszki" obrazów. Oglądający
są zmuszeni do ukłonów przed nieomal
każdym ze 119 wystawianych obrazów. 
O ile obrazy powalają kolorem, dynamiką, ostrością obserwacji, realizmem to w moim odczuciu szwankuje sposób ich prezentacji. Drażniła mnie konieczność schylania się w celu przeczytania "fiszki" podającej nazwę obrazu, rok powstania oraz jego pochodzenie. Nie rozumiem przyczyny dla której napisy nie są umieszczone zdecydowanie wyżej, na wysokości wzroku osoby dorosłej nie 5-cio letniego dziecka. Ponadto odniosłem wrażenie, że pomimo znacznej ilości profesjonalnego oświetlenia niektóre obrazy są niedoświetlone. 
Trzeba być na tej wystawie. Trzeba zobaczyć w oryginale słynną "Czwórkę" i "Powrót z balu", których dynamika porywa, oszałamia, zostaje w głowie długo po wyjściu z Muzeum.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz