wtorek, 19 sierpnia 2025

"Społeczeństwo współpracy" (Collebrative Society), aut, Dariusz Jelemniak, Aleksandra Przegalińska, PL 2020, książka

"Społeczeństwo współpracy" (Collebrative Society), aut, Dariusz Jelemniak, Aleksandra Przegalińska, PL 2020, książka

Jakiś czas temu usłyszałem w radiu rozmowę z Dariuszem Jelemniakiem. Nie pamiętam jej tematu, ale łatwość poruszania się D.J. w zagadnieniach na styku socjologii, informatyki, futurystyki była imponująca podobnie jak ilość tytułów naukowych i miejsc pracy współautora "Społeczeństwa współpracy". Bezzwłocznie kupiłem chyba wszystkie napisane przez niego książki. Sądziłem, że ich lektura będzie tak gładka i przyjemna jak słuchanie autora w radiu. Myliłem się, ale pomyłka nie była znacząca. "Społeczeństwo współpracy" jest napisane językiem akademickim, z licznymi odniesieniami, wskazaniami na pierwotnych autorów którzy zauważyli/opisali konkretne zjawiska/zachowania. Kiedy więc nauczyłem się pomijać zawarte w tekście, umieszczone w nawiasach odnośniki, lektura stała się łatwiejsza. 

Książka opublikowana w roku 2020 jest próbą nakreślenia wizji rozwoju cywilizacji w dobie powszechnego dostępu do internetu. Autorzy podają liczne i szalenie ciekawe tworzenie się net-społeczności podejmujących znaczący wysiłek w nie tylko w propagowaniu konkretnych idei, ale tworzących fizyczne, rzeczywiste wartości. Anonimowy rój zespolony siecią internetu okazuje się mieć potężne możliwości oddziaływania, zmieniania rzeczywistości. Nie mniej intrygujące są przykłady kreatywnego wykorzystania platform/aplikacji do celów zupełnie innych niż te, które były ich pierwotnym przeznaczeniem. Znakomite, udokumentowane przykłady niebywałego sukcesu jakim stała się Wikipedia, a z drugiej strony siła hejtu eliminująca jednostkę, której stygmatyzacja przez anonimowy, internetowy "rój" zmienia życie w piekło.

Do tego wszystkiego rozterki etyczne i moralne przy tworzeniu anonimowych grup współpracy o płaskiej strukturze hierarchicznej, gdzie samo opracowanie zasad współpracy trwa dłużej, kosztuje więcej energii/czasu niż potencjalny efekt wspólnego wysiłku.

Książka nie jest idealną wakacyjną lekturą, chociaż niewielka objętość (184 str.), format i miękka okładka czynią z niej przyjazną, wyjazdową towarzyszkę. Mnie się podobała zwłaszcza w części wykorzystania serwisów randkowych (Tinder) do celów agitacji politycznej. To kolejny element układanki potwierdzający naszą podatności na wszelkie, zwłaszcza net-manipulacje opisane w m.in. książkach: "Wiek kapitalizmu inwigilacji" (TU) i "Wszyscy kłamią" aut. Seth Stephens-Davidowitz.

czwartek, 31 lipca 2025

"Dzikość" (Untamed), reż. Elle Smith, Mark L. Smith, USA 2025, miniserial, Netfilx

"Dzikość" (Untamed), reż. Elle Smith, Mark L. Smith, USA 2025, miniserial, Netfilx

Ten film to B-klasowy gniot, który zasługuje najwyżej na 3 gwiazdki w 10-cio gwiazdkowej skali filmweb = słaby. Mocno reklamowany w net-mediach jako naj popularna w Polsce nowość na Netflix. W moim odbiorze całość wtórna do bólu zębów udająca klasowy thriller, którym zdecydowanie NIE JEST. Po obejrzeniu pierwszych dwóch (z 6-ciu) odcinków widać, że to sztampa. Główny bohater to skrzyżowanie Kevina Costnera z "Tańczącego z Wilkami" z Clintem Eastwoodem z "Niesamowitego jeźdźca" po przejściach, z typowym dla tego typu bohaterów problemem alkoholowym. Śmiech i żenada. Nawet w filmie pada kąśliwe porównanie jego postaci do Gary Coopera... Bajkowa, w sensie zupełnie nierealna, pseudo mroczna akcja w scenerii zjawiskowego Yosemite. Słabe tempo, wydumane, groteskowe mistycyzmy w towarzystwie wszechobecnych w amerykańskich filmach narkotyków.

Cóż... Zamiast tracić czas na "Dzikość" i  mamić się myślą, że przynajmniej zdjęcia nadają filmowi jakiejś wartości, zdecydowanie lepiej jest obejrzeć jeden z wielu, powszechnie dostępnych filmów dokumentalnych o Yosemite. Wśród nich rekomenduję "Free solo" i "The Dawn Wall".

poniedziałek, 28 lipca 2025

"Człowiek, który zniszczył kapitalizm" (The Man Who Broke Capitalism), aut. David Gelles, USA 2022/PL 2023, książka

"Człowiek, który zniszczył kapitalizm" (The Man Who Broke Capitalism), aut. David Gelles, USA 2022/PL 2023, książka

Autor książki jest dziennikarzem "New York Times" piszącym głównie o gospodarce, ekonomii. W moim przekonaniu zna się na tej robocie. Książka bardzo mi się podobała. Mogę ją z pełnym przekonaniem rekomendować wszystkim, którzy obejrzeli i lubią wracać do filmu "Big Short" (TU). Jeśli podobał się Wam ten film, książka także trafi w Wasz gust i Wasze zainteresowania. Jeśli ktoś z zaglądających na mój blog nie widział jeszcze "Big Short" to powinien to zrobić asap. Film i temat są tego warte, aby poświęcić im 2h.

Książkę znakomicie się czyta. Może stanowić interesującą wakacyjną lekturę, ale ostrzegam! Jest szalenie ciekawa, ale to o czym pisze David Gelles nie jest ani lekkie, ani wesołe.

Nie zamierzam streszczać książki. Takie konspekty-zachęty są w każdej net-księgarni. Może bardziej istotne jest to, co na mnie zrobiło wrażenie, co powoduje, że uważam tę książkę za dobrą, wartościową lekturę. Otóż to co napisał autor "Człowieka, który..." jest zgodne z moimi doświadczeniami i pasuje niczym kolejny element puzzla do obrazu dzisiejszego świata. David Gelles na 320 stronach pokazuje jak w ciągu ostatnich 30 lat tradycyjny wolnorynkowy kapitalizm, który był motorem rozwoju wielu gospodarek, w tym gospodarki USA przepoczwarzył się w kapitalizm korporacyjny, który zdaniem autora prowadzi do unicestwienia potęgi ekonomicznej jaką były Stany Zjednoczone. Zresztą nie tylko o ekonomię w czystej postaci tutaj chodzi. Stan gospodarki przekłada się bezpośrednio na funkcjonowanie całego społeczeństwa, które w obliczu pogłębiających się się podziałów popada w marazm i beznadzieję. Jeszcze 25-30 lat temu udział produkcji przemysłowej w PKB USA wynosił około 25%. Obecnie jest to około 8%. (podaję dane z głowy, nie sprawdzam w necie). Gdy w imię hasła "chciwość jest dobra" produkcję lokowano w fabryce  świata - Chinach, w USA stopniowo zamykano fabryki, ludzie tracili pracę. Jest cały szereg amerykańskich filmów i książek opisujących upadek przemysłu, a w konsekwencji rosnące bezrobocie, społeczne wykluczenie, osiedla białej nędzy. Przywołam najgłośniejsze, najbardziej znane tytuły: filmy "Elegia dla bidoków" (TU), "Amerykańska Fabryka", "Nomadland" (TU), książki "Nomadland" (TU), "Wszystko za życie" (TU). "Człowiek, który..." dopełnia obrazu beznadziei, który Stany Zjednoczone same sobie zafundowały. Co prawda autor na końcowych stronach książki przytacza pozytywne przykłady "przebudzenia" nielicznych przedsiębiorców do których dotarła wiedza o wskaźniku "net disposable income" zgodnie z którym, rodzina aby normalnie funkcjonować pokrywając podstawowe wydatki takie jak czynsz, żywność, ubranie, opieka medyczna powinna generować 20% nadwyżki NDI... Jeśli zaś większość społeczeństwa funkcjonuje na progu, lub poniżej progu ubóstwa, wówczas kraj zmierza ku przepaści, a Prezydent USA PROSI najważniejszego Chińczyka, żeby zatrzymał dostawy fentanylu na rynki Ameryki...

piątek, 25 lipca 2025

"Święty Leonard z pól", aut. Marek Stokowski, PL 2025; inna niż poprzednie zachęta do przeczytania sygnowana przez Gypsy and The Acid Queen

"Święty Leonard z pól", aut. Marek Stokowski, PL 2025; inna niż poprzednie zachęta do przeczytania sygnowana przez Gypsy and The Acid Queen

Książka Marka Stokowskiego o której wielokrotnie pisałem i polecałem trafia do różnych odbiorców, z różnych grup wiekowych. Poniżej link >>>>>>

https://www.instagram.com/reel/DK_-fP9oITO/?igsh=MTc5ZTg3d3Zlc3diZQ==

do żywiołowej, innej niż wszystkie dotychczasowe opinii na temat "Świętego Leonarda z pól". Nie znam dokonań kapeli Gypsy and The Acid Queen. Nie znam Kuby Jaworskiego, który wypowiada się na temat książki. Zamieszczam ten link gdyż jest świadectwem tego, że historia opowiedziana przez autora "Świętego Leonarda z pól" jest uniwersalna, trafia i zachwyca szerokie spectrum odbiorców. 

piątek, 11 lipca 2025

"Król darknetu. Polowanie na genialnego cyberprzestępcę" (The epic hunt for the criminal mastermind behind the Silk Road), aut. Nick Bilton, USA 2022, książka

"Król darknetu. Polowanie na genialnego cyberprzestępcę" (The epic hunt for the criminal mastermind behind the Silk Road), aut. Nick Bilton, USA 2022, książka

Preferowaną przez mnie kategorią literatury jest literatura faktu. "Król darknetu..." jest fabularyzowanym reportażem opowiadającym prawdziwą historię prozaicznego przedsięwzięcia jakim jest sklep internetowy :) Ross Ulbricht, bohater tej książki był twórcą i właścicielem net-sklepu "Silk Road", który zgodnie z wolą Rossa Ulbrichta miał być platformą (i był) handlu narkotykami... W ujęcie Króla Darknetu zaangażowane były praktycznie wszystkie trzyliterowe służby USA: FBI, DEA, HSI, IRS itp., które w roku 2013 aresztowały Rossa Ulbrichta i zamknęły świetnie prosperujący biznes, który w ciągu 2 lat wygenerował obrót na poziomie 1,5 mld USD. Na "Silk Road" handlowano głównie narkotykami, ale podejmowane były próby handlu bronią, reglamentowanymi medykamentami oraz narządami ludzkim... "Silk Road" działał w sieci TOR, gdzie dokonywana jest anonimizacja adresów IP zarówno serwerów jak adresów docelowych. Płatności odbywały się przy użyciu bitcoinów, kryptowaluty zapewniającej pełną anonimowość. 

Ross Ulbricht został skazany na podwójne dożywocie plus ekstra 40 lat (zawsze podziwiam i jestem pod wrażeniem fantazji amerykańskiego systemu wymiaru sprawiedliwości) bez możliwości zwolnienia warunkowego. Po 12-sto letniej odsiadce w styczniu 2025 prezydent USA - Donald Trump ułaskawił Króla Darknetu...

364 strony fajnej, dla jednych lekkiej - wakacyjnej, dla innych pouczającej - instruktażowej lektury. Ross Ulbricht jednak nie był geniuszem - dał się złapać. Lektura książki ujawnia słabe strony samego Króla Darknetu (ach te kobiety) oraz błędy w strukturze organizacyjnej biznesu Silk Road. Po sprawdzeniu aktualności info o wakacie, czytelniczka/czytelnik aspirujący do miana następcy Króla może uniknąć tych pułapek i wystartować swój net-biz. Donald Trump dopiero rozpoczął swoją kadencję, więc jest nadzieja, że nawet w razie wpadki (o ile biz będzie operował na terenie USA) następca Króla może liczyć na wyrozumiałość Prezydenta :)

Książkę dobrze się czyta. Autor jest profesjonalnym "pismakiem", pracował m.in. dla "The New York Times". Wątek sensacyjny spina całość, trzyma w napięciu. Jednak nie mniej ważny, być może ciekawszy jest drugi plan na tle którego toczy się akcja. To Ameryka, działanie służb, siła pieniędzy i pierwsze wzmianki o wchodzącym na rynek syntetycznym narkotyku fentanyl. Tym, który dzisiaj literalnie demoluje amerykańskie społeczeństwo, a Donald Trump prosi(!) Chińczyków (Chiny - kraj pochodzenia fentanylu) o zintensyfikowaną kontrolę źródeł komponentów, z których produkowany jest fentanyl...   

wtorek, 8 lipca 2025

'Świt impresjonizmu. Paryż, 1874" (Dawn of Impressionism: Paris 1874", reż. Ali Ray, GB 2024, film

"Świt impresjonizmu. Paryż, 1874" (Dawn of Impressionism: Paris 1874), reż. Ali Ray, GB 2024, film

Kolejny film z cyklu "Exhibition on screen" sygnowany przez pomysłodawcę i twórcę cyklu Phila Grabskiego i kolejne 90 min. obcowania z wielkim malarstwem, które było przełomem w sztuce, początkiem nowego kierunku. Tę historię zna każdy kto choć trochę interesuje się malarstwem: artyści, których dzieła nie były kwalifikowane (już wówczas, wiele lat przed powstaniem "Rejsu" obowiązywała zasada inżyniera Mamonia) do prezentacji w czasie Salonu Paryskiego założyli "spółdzielnię" i zorganizowali własną wystawę znaną jako "Wystawa Stowarzyszenia Artystów Niezależnych". Miała miejsce 15 kwietnia 1874. 150 lat po tym wydarzeniu w Musee d'Orsay odbyła się rocznicowa wystawa, której towarzyszyła kamery Phila Grabskiego.

Bardzo lubię filmy o sztuce realizowane przez tę ekipę. Mają prostą konstrukcję, prezentują mnóstwo dzieł w towarzystwie rzeczowych, trafiających w punkt, zwięzłych wypowiedzi ekspertów (tutaj są to panie ekspertki). Brak uduchowionych komentarzy, silenia się na poetycką, pseudo artystyczną (moim zdaniem) narrację. Krótko, na temat plus niepoliczalna liczba obrazów fotografowanych z jakością HD. Ciekawym zabiegiem jest towarzyszący obrazom offowy komentarz na który składają się oryginalne opinie i wypowiedzi nie tylko samych malarzy, ale także ówczesnych dziennikarzy komentujących sztukę oraz paryżan zwiedzających "Wystawę Stowarzyszenia Artystów Niezależnych". Niektóre wypowiedzi, zwłaszcza dotyczące skrajnej nędzy wielu artystów chociaż nie są zaskoczeniem to jednak są wstrząsające.

W tle dzieje się historia: przegrana przez Francję wojna francusko-pruska i bezpośrednia konsekwencja przegranej - Komuna Paryska. Upokarzający pokój z Prusami spowodował w konsekwencji radykalizację postaw francuskiego społeczeństwa. Idea zerwania ze starym porządkiem przeniosła się także na sztukę. "Wystawa Stowarzyszenia Artystów Niezależnych" była manifestem niezależności, wyrazem buntu przeciw obowiązującym kanonom, dowodem na niezależność artystyczną twórców, których dzieła były prezentowane na tej wystawie. Wystawianych artystów było o ile pamiętam 31, ale siedmiu z nich uznaje się dzisiaj za rasowych przedstawicieli nowego kierunku jakim jest impresjonizm. Wśród nich dama - Berthe Morisot.

Ilekroć czytam, oglądam filmy o impresjonizmie wraca do mnie postać i dokonania angielskiego malarza W. Turnera. W galeriach londyńskich maja całe mnóstwo jego obrazów, które dowodzą, że "widzenie światła" i próba "uchwycenia chwili" nie były "odkryciem" francuskich malarzy. Kilku z nich, a wśród nich Claude Monet wyjechało na czas wojny prusko-francuskiej do Anglii, gdzie mieli możność poznania dzieł m.in. W. Turnera właśnie. Malarstwo Anglika ewoluowało od typowych, sztywnych, nieomal monochromatycznych landszaftów, do pełnych ekspresji obrazów marynistycznych, gdzie głównym tematem było zmaganie żywiołów: wody i powietrza, a głównym rozgrywającym było światło. W. Turner tworzył około 70 lat przed impresjonistami (zmarł 1851) i zdaniem wielu fachowców on właśnie jest ojcem założycielem tego kierunku. (ekspertki z filmu milczą na ten temat)  Warto jest odwiedzić londyńskie galerie, zwłaszcza National, żeby zobaczyć kim był, co i jak malował W. Turner. Transformacja jego talentu, zapewniam, literalnie oszałamia. Anglicy mają to szczęście, że od czasów cesarstwa rzymskiego, które najechało i podbiło W. Brytanię (okupowali W.B. przez 400 lat) wznosząc jako północną granicę swojego imperium Mur Hadriana (121-129 n.e.), nigdy potem żaden zewnętrzny, znaczący najeźdźca nie wtargnął na Wyspy Brytyjskie (jeszcze w1066 r. byli Normanowie w osobie Wilhelma Zdobywcy). Dzięki temu praktycznie całe dziedzictwo kulturowe ( w tym obrazy W. Turnera) wszystko co przemysł angielski wyprodukował, a brytyjska armia zrabowała nadal tam jest. (Angole, naród pragmatyczny niczego nie wyrzucali, nie niszczyli Dlatego właśnie lubię angielskie filmy z dowolnej epoki. Scenografia zwala z nóg; każdy przedmiot, budynek, ogród który "gra" w tych filmach jest po prostu autentyczny, często o wartości muzealnej). Claude Monet wraz kolegami wrócił do Francji. Zaczęło się nowe, które wystartowało jako "Wystawa Stowarzyszenia Artystów Niezależnych" i właśnie obraz Claude Moneta "Impresja, wschód słońca", obraz stricte marynistyczny uchodzi za ikoniczne dzieło, które nadało nazwę całemu kierunkowi. Film koryguje tę obiegową opinię dowodząc, że było ciut inaczej. I właśnie chociażby po to, żeby się dowiedzieć skąd właściwie wzięła się nazwa "impresjonizm" i jaki wpływ na jej powstanie mieli wyznawcy zasady inżyniera Mamonia, warto obejrzeć ten film. Mnie się podobał. Uporządkował i wniósł troszkę nowego do mojej skromnej wiedzy o sztuce nadając przy okazji zasadzie inżyniera Mamonia dodatkowej głębi :)

Film widziałem w kinie "Muranów". Jest i będzie jak inne filmy cyklu Exhibition on Screen wielokrotnie wznawiany/powtarzany. Zapewniam. Warto obejrzeć!

niedziela, 22 czerwca 2025

"Lotnicho", aut. Marek Stokowski, PL 2024, książka; zgłoszenie do Literackiej Nagrody Europy Środkowej ANGELUS

"Lotnicho", aut. Marek Stokowski, PL 2024, książka; zgłoszenie do Literackiej Nagrody Europy Środkowej ANGELUS


Gorący news z wydawnictwa Lira: "Dotarły do nas znakomite wieści! Cztery nasze tytuły zostały zgłoszone i zakwalifikowane do Literacka Nagroda Europy Środkowej Angelus".


foto FB wydawnictwo Lira

"Lotnicho" rozpycha się na rynku nagród, odznaczeń, uścisków dłoni, poklepywania po plecach, a konkurencja nerwowo obgryza pazury :) Tym razem jest to kwalifikacja do nagrody Angelus. Może nie jest to jeszcze Liga Mistrzów, ale z pewnością jest to Ekstraklasa nagród literackich w Polsce. Nie znam/nie czytałem innych startujących, jednak "w ciemno" zakładam, że zwycięzca może być tylko jeden - "LOTNICHO"!

Czym jest Literacka Nagroda Europy Środkowej ANGELUS >>> >>>>>TU

sobota, 21 czerwca 2025

"Pierwsze światło. Jak świat wyszedł z mroku" (First Light. Switching on stars at the dawn of time) aut. Emma Chapman, 2021, książka

"Pierwsze światło. Jak świat wyszedł z mroku" (First Light. Switching on stars at the dawn of time) aut. Emma Chapman, 2021,  książka

Lubię takie książki. Cenię autorów takich jak Emma Chapman, która jest naukowcem - astrofizykiem o światowej renomie, a "po godzinach" pisze książki takie jak "Pierwsze światło", żeby przeciętnym zjadaczom chleba usiłować wyjaśnić parę galaktycznych+ zagadnień, a przy okazji zarobić troszkę funciaków. Mogę tę książkę z pełną odpowiedzialnością rekomendować każdemu, kto lubi literaturę popularnonaukową, kto chętnie daje się zabrać w podróż w poszukiwaniu pierwszych gwiazd, gwiazd III-ciej generacji. 

Jeden z wielu namiotów.
Pomimo kiepskiej pogody
ludzi było mnóstwo.
W posiadanie książki wszedłem przypadkiem. Tegoroczne Międzynarodowe Targi Książki okazały się być survivalowym doświadczeniem zwłaszcza dla wystawców, których stoiska ulokowane były w namiotach wokół Pałacu Kultury. Niska temperatura, deszcz spowodowały, że postanowiliśmy wzorem "Świętego Leonarda z pół" ruszyć na patrol, aby zapewnić obsłudze stoiska PIW-u, wydawcy "Świętego Leonarda..." gorące napoje, przekąski, tudzież dodać otuchy ciepłym słowem. Piszę w liczbie mnogiej, gdyż postanowiliśmy wraz kumplem Maliną podzielić się obowiązkami. Jednego dnia samarytaninem byłem ja, kolejnego - Malina. Siłą rzeczy, gdy znalazłem się na terenie Targów uznałem za stosowne przejście się po stoiskach i tak, w wyniku absolutnego przypadku w jednym z namiotów mój wzrok spoczął na "Pierwszym świetle". Uznałem, że stoi za tym Siła Wyższa, bo przecież książek wokół były znaczne ilości :) Wysupłałem 15 zł (spec. cena targowa) i wkrótce, po przeczytaniu, okazało się, że stałem się posiadaczem kawałka fajnej literatury!  Emma Chapman zabiera czytelnika w podróż do początku Wszechświata, czyli bagatela jakieś 13 mld lat wstecz, żeby w lekki i dość przystępny sposób usiłować wytłumaczyć powstawanie dysków akrecyjnych stanowiących zaczyn pierwszych ciał niebieskich, które w wyniku grawitacji i procesów fizycznych rozgrzewały się dając początek fuzjom, reakcjom jądrowym, w których konsekwencji rozbłysły pierwsze gwiazdy. 
Tego dnia najdłuższa kolejka stała
do namiotu w którym rządziła
koreanka Bora Chung. Nigdy
o niej nie słyszałem, ale słyszało
o niej całe mnóstwo głównie
młodych ludzi. 
Autorka z pewną nieśmiałością przyznaje, że nikt jeszcze gwiazdy III-ciej generacji nie zidentyfikował, ale pełna wiary w potęgę ludzkiego umysłu twierdzi, że ten dzień jest już tuż! Uczestniczy bowiem w kilku opisywanych w książce projektach, które mają na celu zajrzenie "głębiej" w czeluść Wszechświata, a "głębiej" jest równoznaczne z podróżą w czasie jaką jest szukanie promieniowania (niekoniecznie widzialnego) najstarszych gwiazd. Niejako "przy okazji" Emma Chapman pisze o lokalizowaniu czarnych dziur, ciemnej materii, falach grawitacyjnych, teleskopach wszelkiej maści, ze szczególnym uwzględnieniem teleskopów Hubble'a i Webba oraz całym mnóstwie będących w fazie realizacji projektów i doświadczeń mających na celu poszerzenie naszej wiedzy o Wszechświecie. Nie wszystkie "wykłady" autorki były dla mnie do końca zrozumiałe, a wnioski oczywiste. Mam jednak metodę radzenia sobie z takimi fragmentami: pomiń to i leć dalej :) Ostatecznie dogłębne ogarnięcie np. na czym polega reakcja termowodorowa, nie jest niezbędne do przeczytania tej książki. Przekręcając kluczyk w stacyjce samochodu nikt nie zastanawia się nad procesami zachodzącymi w silniku. Sprzęgło, bieg, gaz i do przodu. Jazda jest fajna nawet jeśli nie rozumie się jak działa twin turbo. Grunt, że daje kopa, a bryka zwija asfalt :) Prawie tak samo jest z tą książką. Miast zastanawiać nad fuzją wodoru w hel i przykrymi tego przyszłymi konsekwencjami trzeba gnać w przestrzeń. 13 miliardów lat do przejechania to spory kawałek czasoprzestrzeni :) Zapewniam Was, leci się fajnie! Jak zwykle lekturze takich książek towarzyszy refleksja, że zapowiedzi o "podboju kosmosu" są zdecydowanie nadmiarowe, ale świadomość, że ludzkość czyni wysiłki w celu poznania tego co nas otacza jest budująca. Eksploracja rozumiana jako wysiłek w kierunku przesuwania horyzontu wiedzy powinna być jedną z głównych sił decydujących o kierunku rozwoju naszej cywilizacji. Autorka "Pierwszego światła" fajnie o tym opowiada.

wtorek, 10 czerwca 2025

"Lotnicho" aut. Marek Stokowski, w finale konkursu o Nagrodę Literacką im. Józefa Mackiewicza, książka

"Lotnicho" aut. Marek Stokowski, w finale konkursu o Nagrodę Literacką im. Józefa Mackiewicza, książka

Nigdy wcześniej nie słyszałem o tej nagrodzie. Nie mam pojęcia jaką ma siłę rażenia fakt bycia w finale tego konkursu. Nie wiem także, czy ewentualne zwycięstwo jest równoznaczne z sukcesem sprzedaży prozaicznie wyrażonym w liczbie egzemplarzy kupionych przez rynek. Czyli wiem niewiele, żeby nie powiedzieć nic. Pociesza mnie świadomość, że nie jestem jedyny, który wyniku kontemplacji doszedł do  konstatacji o nic-nie-wiedzeniu i jednocześnie bardzo cieszy fakt, że są ludzie tworzący gremia dostrzegające "Lotnicho", doceniające pisarski kunszt jego autora - Marka Stokowskiego.

Pełna informacja o nagrodzie znajduje się na witrynie poświęconej twórczości i życiu Józefa Mackiewicza >>>> TU 



 

niedziela, 8 czerwca 2025

Są takie miejsca, Mazowiecki Park Krajobrazowy, sobota 2025.06.07, rowerowe

Są takie miejsca, Mazowiecki Park Krajobrazowy, sobota 2025.06.07, rowerowe


Są takie miejsca, nie chcę przesadzać,
Po zmroku do nich lepiej nie chadzać.
W zaroślach szpetne czyhają koszmary,
Strzygi, krwiopijce, wiedźmińskie opary. 





czwartek, 5 czerwca 2025

Venice Baroque Orchestra, Filharmonia Narodowa, niedziela 2025.05.25 godz. 18:00, koncert

 Venice Baroque Orchestra, Filharmonia Narodowa, niedziela 2025.05.25 godz. 18:00, koncert


W wizytówce koncertu, która nadal wisi na stronie Filharmonii Narodowej napisano:

Chociaż Wenecja szczyci się słynnym historycznym (choć kilkukrotnie strawionym przez pożar) teatrem La Fenice, tęskni do utraconych budynków, w których wystawiano wczesne drammi per musica. Jakiś czas temu zrodziła się inicjatywa, by odbudować w mieście pierwszy na świecie publiczny teatr operowy San Cassiano, który uczynił tę muzyczną rozrywkę – znaną wcześniej jedynie szlachcie – dostępną każdemu, kogo stać było na bilet. San Cassiano ma na powrót przyciągać mieszkańców i przejezdnych, stając się centrum barokowej opery wystawianej nurcie tzw. wykonawstwa historycznie poinformowanego. Orkiestrą, która rezydować będzie w zrekonstruowanym teatrze, zostanie słynna Venice Baroque Orchestra, kierowana przez swojego założyciela, wybitnego znawcę dawnych instrumentów klawiszowych, Andreę Marcona. W czasie warszawskiego koncertu artyści z udziałem wybitnych wirtuozów głosu (Nurii Rial) oraz mandoliny (Aviego Avitala) przedstawią impresje na temat weneckiego pejzażu dźwiękowego, doświadczanego w czasie wyimaginowanej przechadzki po włoskim mieście. Wykonają m.in koncerty instrumentalne Antonia Vivaldiego, których dźwięki dobiegały przechodniów z wnętrz weneckich pałaców, kościołów i teatrów oraz popularne pieśni gondolierów, tzw. canzoni da battello, którymi zachwycali się od wieków podróżnicy, nierzadko spisując je i przywożąc do domów w formie pamiątki z wyprawy do „najbardziej rozśpiewanego miasta świata”.

Pewnie nie jestem jedynym fanem barokowych strun. Koneserzy, znawcy muzyki są dość zgodni w opinii, że najlepsza muzyka JUŻ powstała, a miało to miejsce w XVIII wieku. Być może jest w tym stwierdzeniu pewna przesada, ale gdy rzuci się okiem na listę osiemnastowiecznych kompozytorów uważanych za wybitnych: Mozart, Beethoven, Haydn, Bach, Vivaldi, Handel trudno jest z tą tezą dyskutować. Oczywiście odbiór muzyki, muzyczne preferencje są sprawą mocno indywidualną, ale kto nie zna i nie lubi strun Vivaldiego, niech rzuci kamieniem :). 

W programie koncertu Weneckiej Orkiestry było dużo Vivaldiego właśnie, ale także sporo kompozycji anonimowych, barokowych twórców. Skład orkiestry był w zasadzie typowy dla orkiestr kameralnych poza frontową mandoliną, którą wielce sprawnie obsługiwał izraelski mandolinowy wirtuoz niejaki Avia Avita (TU). Nigdy wcześniej nie słyszałem kompozycji Vivaldiego w mandolinowej aranżacji. Zapewniam Was, że znane powszechnie Cztery Pory Roku zabrzmiały inaczej, świeżo i znakomicie. Orkiestrze towarzyszyła także hiszpańska śpiewaczka operowa Nuria Rial (TU) - sopran. Sądząc po reakcjach publiczności wykonywała swój fach bardzo dobrze, ale ja niezbyt dobrze znoszę sopranowe zawodzenie. Nuria, poza pieśniami, w których jak sądzę dominującym wątkiem były rozterki i dramaty damsko-męskie, wykonała także beztekstową wokalizę, i ta trafiła w mój gust. 

To był bardzo dobry koncert. Mandolina w dłoniach Avi Avitala zmieniła zupełnie moje postrzeganie tego instrumentu, który do tej pory klasyfikowałem jako instrument niszowy, zarezerwowany dla kameralnych wykonań ludowej muzyki włoskiej, a wersji współczesnej jako element składów kapel muzyki country, bluegrass. Mandolina w tej konkretnej aranżacji i sposobowi gry dodała muzyce Vivaldiego szczególnej ostrości, jasności, charakteru. Jeśli będą w Waszym mieście warto wysupłać 180 zł i ich posłuchać.

wtorek, 3 czerwca 2025

Tony D, czwartek 2025.05.27, PROM, koncert

Tony D, czwartek 2025.05.27, PROM, koncert

Tony D.
[foto www PROM]
Jakiś czas temu zadzwonił kolega z info, że PROM zrobił TO kolejny raz - koncert amerykańskiego bluesmana za 40.00 zł! Byliśmy w PROMie na innych tego typu koncertach. Jakość muzyków, sama muzyka, były znakomite. Do tego kameralna scena, bezpośrednie obcowanie z muzykami, dobre nagłośnienie i stosunkowo nieodległa lokalizacja PROMU. Nic tylko brać i jechać :)

Wszedłem na stronę PROMU, żeby przeczytać coś na temat 

Poziom profesjonalizmu prezentowany przez Tonego D
i jego kolegów uświadamia, jak
wymagający jest amerykański rynek muzyczny.
Tonego D, o którym nigdy wcześniej nie słyszałem. Wizytówka była więcej niż zachęcająca:

Tony D – gitara, śpiew; Joe Hawkins – bas; Mike Essoudry – perkusja

Tony D to to żywa legenda bluesa i rocka, która od ponad 40 lat elektryzuje publiczność na scenach całego świata. Jego gitara opowiada historie, które przenoszą słuchaczy w magiczny świat dźwięków rodem z zadymionych klubów Chicago i gorących ulic Nowego Orleanu. Zaczynając od nastoletniej fascynacji płytami winylowymi takich mistrzów jak Muddy Waters, Jimi Hendrix czy Wes Montgomery, Tony szybko stał się rozchwytywanym muzykiem. Już w wieku 17 lat grał zawodowo, a dwa lata później miał zaszczyt dzielić scenę z legendarnym Buddy Guyem!

Mógłbym przysiąc, że w grze Tonego D 
słyszałem naleciałości gitarowego stylu
J.J. Cale (m.in. Cocaine sławny dzieki  E. 
Claptonowi jest kawałkiem J.J. Cale; warto
posłuchać autorskiego wykonania; J.J. Cale
był inspiracją/wzorem dla wielu muzyków;
After Midnight, Don't go to Strangers,
Call me the Breeze, to tylko kilka przykładów
jego dokonań)

Kariera Tony’ego D to pasmo sukcesów i niezapomnianych występów. Otwierał koncert dla samego Stevie Raya Vaughana, co było dopiero początkiem jego imponującej drogi artystycznej. Przez 15 lat, jako lider zespołu MonkeyJunk, podbijał serca publiczności w Kanadzie, USA i Europie, zdobywając przy tym liczne nagrody, w tym dwie statuetki Juno za Bluesowy Album Roku, imponującą kolekcję 25 nagród Maple Blues Awards, tytuł Gitarzysty Roku 2010 oraz prestiżową międzynarodową nagrodę Blues Music Award.

Koncert był bdb. Odbiór każdej muzyki podanej live jest szczególnym doznaniem. W moim przypadku jestem w stanie znieść nawet góralskich grajków rzępolących w zakopiańskich knajpach w ilości 2 kawałki. Jeśli zaś o bluesa chodzi, live mogę słuchać w nieskończoność. Tony D z kolegami nie odkrywa nowych przestrzeni, nie poszerza bluesowych horyzontów. To co gra trzyma się w moim odbiorze głównego nurtu blues-stylu, co mi zupełnie nie przeszkadza. Jest sprawnym gitarzystą, poprawnym wokalistą i komunikatywnym, sympatycznym facetem. Z dużą przyjemnością słuchałem i obserwowałem to co dzieje się na scenie. Koledzy

Tony D jak widać, bardzo był rad z kupionego przeze
mnie cd. Na t-shirt co prawda pożałowałem kasy,
ale rozum mi powiedział, żeby dać już sobie spokój
z gromadzeniem koszulek. 

Tonego, czyli sekcja rytmiczna - najwyższej próby. 

Po koncercie zrezygnowałem z kupienia t-shirta, ale żeby mieć pamiątkę zaopatrzyłem się w ostatnie cd Tonego D - "Electric Delta". Wracając do domu wrzuciłem krążek do odtwarzacza. Fajnie gra. Już w domu sprawdziłem co na temat popularności Tonego D mówi spotify. Ilość "odsłuchów" poniżej progu rejestrowanej widzialności... 

Nie zmienia to faktu, że granie Tonego D bardzo mi się podobało. Być może na moją pozytywną percepcję miała także szalenie przyjazna cena koncertu :) Jeśli będą w Waszym mieście, a blues/rock jest tym co Was kołysze, idźcie koniecznie. Nie będziecie żałować!
 


sobota, 31 maja 2025

Rzeczywistość na wspak, The Illustris Simulation, bieżące

Rzeczywistość na wspak, The Illustris Simulation,, bieżące

Rzeczywistość na wspak.

Wiecie o tym, czy nie wiecie,
Byt nasz w odwróconym świecie!
I nie wierzcie mi na słowo,
Przeczytajcie, ruszcie głową!

Ten co kiedyś był folksdojczem,
Gdzieś zagubił, wiecie, "dojcze",
I ludowcem się dziś mieni,
Choćby Janem był Bez Ziemi.

"Polskość" - mówił - "nienormalność",
To podpada pod karalność?
Jak możliwe, niech mnie trzaśnie!
Jest premierem Polski właśnie!

On co krzyczał "Płot to wstyd"!
Mówi dzisiaj "to był chwyt"
Retoryczny, styl, figura,
Teraz płot, a jakże, HURRA!

Wolność, miłość na sztandarach,
Skądś to znamy, śpiewka stara,
Nietoperka władza dusi,
Wzorzec prosto z Białorusi!

Idź, wybieraj zrób to szczerze
Bo za Ciebie ktoś wybierze!
Użyj głowy, niszcz demony,
Żyjesz w świecie odwróconym!

[Rzeczywistość na wspak, aut. dzejzor;
foto >>> https://www.illustris-project.org/static/illustris/media/illustris_poster.jpg
poniżej symulacja świata na wspak by illustris :)]


czwartek, 29 maja 2025

Jeż zwierz, środa 2025.05.27, rowerowe


 Jeż zwierz, środa 2025.05.27, rowerowe



Tupie w trawie jakiś zwierz,
Toż to drepcze mały jeż,
Gdy się zbliżysz stroszy igły,
Nie da się pogłaskać nigdy.
Chodź do mnie jeżyku mały,
Nie bądź taki spięty cały,
Dam ci gruszkę, jabłek sześć,
Byś na grzbiecie miał co nieść.
Człapie w krzaczki pomalutku,
Chrupie coś tam po cichutku,
W liściach ryjek sprytnie chowa,
To kryjówka jest jeżowa.
Co tam sobie, jeżu jesz?
Jakiś owoc, może bez?
Takich rzeczy on nie jada,
Chętniej schrupałby owada. 
["Jeż", aut. Michał Jankowiak]

Jadę lasem wraz z kolegą,
widzę jeża strwożonego.
Skąd ten strach, smutek, troska?
"Przez rudego to chy-truska"

Nie bój się chy-truska jeżu,
Finał jest już na talerzu!
Wnet wybory w naszym lesie,
Niedźwiedź wygra, tak wieść niesie!
Wrócą: miłość i porządek,
Praworządność i rozsądek!

Rudy, chociaż się nie kwapi,
W Tworkach podda się terapii,
Ogon rudy swój podkuli,
Snadnie wróci do Urszuli.
"Ulka! Tyś ostatnia się ostała,
Hieno moja, wyleniała!"

Jeżu! Strach Twój pęknie z trzaskiem,
Idź zagłosuj z naszym laskiem!
Wierz mi! Spełni się głos lasu,
Nasz kraj wolny od smutasów!
"Bądź daleki od paniki!"
Huknął bizon z Ameryki!
"You will win! I am right!
Fight! Fight! FIGHT!"
"Właśnie jeżu! Tak TO zrób!"
Zawtórował polski żubr!

["Jeż-zwierz", aut. Jezior; inspirowany książką
"Stroiciel Lasu" Marka Stokowskiego;
done with a little help from my friends :)]

Lis urwis, środa 2025.05.27, rowerowe

 Lis urwis, środa 2025.05.27, rowerowe

W trakcie środowej przejachy spotkałem lisa rudego,
dyszał, wzdychał, prychał, - pytam: co ci jest kolego?
"Od dawna mędzę, insynuuję, kręcę, ściemniam i chachmęcę,
i gdy zdaje mi się, że wreszcie coś upoluję, ukręcę.....
 NIC z tego"...

Rudy ojciec, rudy dziadek,
 Rudy ogon - to mój spadek,
 A ja jestem rudy lis.
 Ruszaj stąd, bo będę gryzł.
[Lis, aut. Jan Brzechwa]

Pan Cogito
nie zazdrości lisom
chytrości
(wyolbrzymionej 
przez małostkowych ludzi)

zazdrości im 
niewinności powrotu
przez ośnieżony las
z krwią na wąsach
[Zbigniew Herbert]

Just one kiss..., środa 2025.05.27, rowerowe

 Just one kiss..., środa 2025.05.27, rowerowe


To nie jest księżniczka. Sprawdziłem. Czyli raczej książę, ale zadanie przywrócenia żabencji
do książęcej postaci należy do płci pięknej.
Jestem głęboko przekonany, że nie jest to zwykła żaba/ropucha. Gdy wychodząc na rower
otworzyłem furtkę, ona/on siup! wyskoczyła z krzaczorów prosto pod moje nogi. Wydaje mi się
że w czasie skoku siup! zgubiła/zgubił tycią koronę... 

No i ten szczery, zniewalający uśmiech... 
Tak, to z pewnością jest książę zaklęty przez złego czarownika i jego sztab wyborczy
w postać żaby :) Od jednego, finalnego pocałunku zależy, do kogo będzie
należało królestwo. Do nich czy do nas :)

środa, 28 maja 2025

Prof. Andrzej Nowak o ataku na Karola Nawrockiego: Od czasów Stalina nie było takiego poziomu kłamstwa, 2025.07.27, tygodnik "DoRzeczy"

Prof. Andrzej Nowak o ataku na Karola Nawrockiego: Od czasów Stalina nie było takiego poziomu kłamstwa, 2025.07.27, tygodnik "DoRzeczy"

Blog zatytułowany "prostozjeziora" nie był pomyślany jako komentarz do bieżących zdarzeń politycznych. Reguła ma swój wyjątek, a jest nim to co dzieje się wokół nas. Wszystkich, którzy tutaj zaglądają zachęcam do przeczytania tekstu, który skopiowałem 1:1 ze strony tygodnika "DoRzeczy" (TU) 

Kim jest prof. Andrzej Nowak? >>> TU

"Historyk prof. Andrzej Nowak, szef obywatelskiego komitetu poparcia Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich, zabrał głos ws. ataków medialnych na kandydata.

Na kilka dni przed II turą wyborów prezydenckich Onet odpalił prawdziwą bombę. Serwis utrzymuje bowiem, że "Karol Nawrocki uczestniczył w procederze sprowadzania prostytutek dla gości Grand Hotelu w Sopocie, gdy pracował tam jako ochroniarz". Do sprawy odniósł się w mediach społecznościowych już sam zainteresowany. Kandydat w wyborach prezydenckich stwierdził, że pójdzie ze sprawą do sądu. Nawrocki stwierdził, że atak ma wymiar stricte polityczny, a jego autorzy liczą na zwycięstwo Trzaskowskiego.

Prof. Nowak przytoczył list, który dostał od pewnej osoby, którą jak podkreśla szanuje. W liście tym został wezwany, by "wobec tej nowej fali oszczerstw anonimowych (oczywiście) świadków portalu onet w tej kampanii hejtu – wycofał swoje poparcie dla dr. Nawrockiego".

Prof. Nowak nie wycofa poparcia dla Nawrockiego

Co odpowiedział historyk? "Od czasów Stalina, których nie pamiętam, ale poznaję jako historyk, nie było takiego poziomu kłamstwa, łajdactwa, zakłamania, jakie reprezentuje Donald Tusk i jego ekipa. Ci ludzie są zdolni do kłamstwa, które pozwoliłem sobie nazwać 13 lat temu 'sowieckim kłamstwem' – to znaczy dokładnym odwróceniem rzeczywistości. To ludzie, z Tuskiem i Sikorskim na czele, którzy zrobili więcej niż jacykolwiek inni politycy w Europie środkowej i wschodniej, żeby pomóc Putinowi w jego agresji – mam na myśli ich politykę w latach 2007-2014, co wielokrotnie, na bieżąco opisywałem (m.in. często w 'Rzeczpospolitej'). Poziom moralny i umysłowy R. Sikorskiego pokazały dobitnie – pozyskane nielegalnie, to wiem, ale niewątpliwie autentyczne i nie zanegowane przez tegoż Sikorskiego nagrania z restauracji. Te 'rozkoszne' rozważania o 'niespuszczaniu stewardessy z czubka...' I ten człowiek, który na łamach 'Wyborczej' posunął się do najbardziej obleśnego aktu wazeliniarstwa wobec Putina przed hołdem złożonym mu przez Donalda Tuska 1 IX 2009 na Westerplatte, razem z tymże swoim szefem, odpowiedzialnym za oddanie wszystkich materiałów dowodowych w sprawie katastrofy smoleńskiej w ręce prokuratorów Putina (speców od sprawy Litwinienki i Bieriezowskiego) jest wybierany przez Polaków na ich reprezentanta? W tym nie widzi Pani zagrożenia? Pana Nawrockiego znam od kilku lat z posiedzeń Kolegium IPN, głosowałem za jego wyborem na prezesa nie dlatego, że tak mi ktoś kazał, ale dlatego, że przekonał mnie do swojej kandydatury i zrezygnowałem z innego kandydata, którego pierwotnie byłem skłonny poprzeć. Potem poznałem jego rodzinę. Mało znam lepszych, piękniejszych, szlachetniejszych rodzin. Niech Pani zastanowi się, jaką krzywdę tej rodzinie, żonie i dzieciom pana Nawrockiego robi kampania kłamstwa onetu" – pisze prof. Andrzej Nowak.

"O tym dlaczego pan Nawrocki rezygnuje z trybu wyborczego w pozwie, chyba Pani wie. ale na wszelki wypadek powtórzę: postanowienie Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 20.04.2020 r., sygn. akt I Ns 9/20: 'Materiał prasowy, którego treść kwestionuje wnioskodawca, zdaniem Sądu, nie stanowi materiału wyborczego w rozumieniu powołanego przepisu. Artykuł dotyczy wprawdzie wyborów na Prezydenta RP i zawiera informacje mogące w społecznym odbiorze być odebrane jako negatywne dla kandydatury wnioskodawcy, nie propagują one jednak żadnego innego kandydata, w szczególności stawiając wnioskodawcę w negatywnym porównaniu z jakimkolwiek innym kandydatem. Gdyby bowiem uznać tego typu materiały prasowe za materiały wyborcze, to każdy krytyczny artykuł opisujący postępowanie innych kandydatów, w tym urzędującego Prezydenta RP, w tym również ocenę ich działań i wypowiedzi należałoby uznać za materiały wyborcze'" – podkreśla w odpowiedzi. Prof. Nowak zauważa, że system sądownictwa jest mocno upolityczniony i w większości sprzyja obecnej władzy.

"Oddalenie pozwu w trybie wyborczym dałoby oczywiście tylko nowy materiał do tezy przez onet i inne media służące D. Tuskowi ogłoszonej, że oto mamy w ten sposób niezbity dowód racji zarzutów anonimowych świadków tego szkalującego materiału. Na tym polega mistrzostwo tego ruchu zła. Ale, wie Pani, na końcu i tak wygrywa Chrystus. Niekoniecznie w wyborach. Ale na końcu wygrywa. I tego warto się trzymać" – zakończył lider obywatelskiego komitetu poparcia Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich".

Jeśli uważacie za stosowne, podajcie dalej.

piątek, 23 maja 2025

Wnusie! Nowe, dorodne, ciut śpiące; maj 2025, rowerowe :)

Wnusie! Nowe, dorodne, ciut śpiące;  maj 2025, rowerowe :)

A mówili (TU) że będą jeździć na rowerach... Widać robili sobie 
przerwy. No bo jak? Na rowerze? :) 
I tak oto Synowa Kolarzowa i Synek Kolarzynek zmontowali
dzieciaczka kolarzaczka. 
Nie wiem jak ma na imię, rowerka, tym bardziej jego marki  też na
usg nie widać, ale to co widać jednoznacznie wskazuje,
że to wnusio kolarzusio :)


środa, 21 maja 2025

Łoś, Mazwowiecki Park Krajobrazowy, wtorek 2025.05.20, rowerowe

Łoś, Mazwowiecki Park Krajobrazowy, wtorek 2025.05.20, rowerowe

Oś, jaki jest każdy widzi. Ten na foto  niekoniecznie jest Panem Osiem,
bo Pani Osiowa, klępą lub/i łoszą fachowo nazywana wygląda bardzo
podobnie. Rowerowe przejachy, zwłaszcza wieczorne, we wtorki i czwartki,
to częste spotkania ze zwierzętami. Dziki i sarny to norma i oczywistość.
Natomiast osie, rzadko zdarzają się. Ten osobnik ignorował
naszą obecność spokojnie pochłaniając potężne porcje zieleniny.
To duże zwierzę, które praktycznie nie ma naturalnych wrogów, nikogo
 i niczego się nie boi. Spotkanie osia w Mazowieckim Parku 
Krajobrazowym, 20 km w linii prostej od centrum Warszawy to jednak
spore zaskoczenie. Ale...W MPK ponoć widziane były już wilki.
Ciekawe kiedy pojawią się lwy, lamparty i tygrysy :)
Trzeba będzie szybciej jeździć :) 



I jeszcze jedno. Jest taki powiedzmy zwyczaj mówienia do siebie pieseczku, misiaczku, koteczku itp. Może to ładne, może śmieszne, sprawa indywidualna. Na wszelki wypadek przestrzegam przed zwracaniem się do swojej wybranki per "moja ty klempo". "Klempusiu" nie brzmi lepiej. Za to "łosza"! Proszę bardzo! To zupełnie co innego! 
Nie dość, że tajemniczo, to jeszcze miękko, gładko i jakoś tak cieplaście. 
W każdym razie, podobno tak się zwraca Pan Łoś do Pani Łoś, gdy go najdzie :) 

poniedziałek, 19 maja 2025

"BlackBerry", reż. Matt Johnson, Kanada 2023, film, Netflix

 "BlackBerry", reż. Matt Johnson, Kanada 2023, film, Netflix

Film jest od niedawna na Netflix. Oceniam go na 6 w skali filmweb, czyli niezły. Filmweb klasyfikuje ten film jako "komediodramat biograficzny" i pewnie ma rację. Jednak dla mnie jest fabularyzowanym dokumentem opowiadającym historię gwałtownego wzlotu i spektakularnego upadku firmy, która wprowadziła na rynek pierwowzór smartfona pod marką Blackberry. Jeśli widzieliście oscarowy "Big Short" [TU] (nie widzieliscie, musicie :)) to "BlackBerry" ma z "Big short" wiele wspólnego jeśli chodzi o sposób narracji, środowisko, w którym dzieje się akcja, tudzież ogólne przesłanie dotyczące biz-okoliczności. Jest od "Big Short" słabszy aktorsko. Zdecydowanie nie jest to "Wilk z Wall Street" :), ale całkiem nieźle się ogląda. Dla mnie duże znaczenie określające wartość filmu "BlackBerry" ma faktografia. To jest film dokumentalny, więc zgodność z autentyczną historią jest szalenie ważna. Pamiętam doskonale rewolucyjną zmianę jakiej dokonała firma Research in Motion wprowadzając Blackberry na rynek. Ta marka nie dość, że miała około 50% rynku smartfonów, to stała się atrybutem każdej będącej w biz osoby. Byłaś/byłeś bizneswoman/biznesmanem - miałaś/miałeś Blackberry! Znakiem rozpoznawczym posiadaczy Blackberry było używanie kciuka do scrollowania ekranu. Charakterystyczny ruch kciukiem jednoznacznie dawał otoczeniu sygnał: jestem w biz, jestem kimś, mam Blackberry :) Film jest dość długi - 2h. Być może nie zainteresuje szerokiej widowni, ale warto jest wiedzieć, że zdobył sporo znaczących nominacji i jest jak czytam w wiki najczęściej nominowanym filmem w historii Canadian Screen Awards. Mnie się podobał.

poniedziałek, 12 maja 2025

Kaczki, lokalne bajorko, niedziela 2025.05.11, rowerowe

 Kaczki, lokalne bajorko, niedziela 2025.05.11, rowerowe

Niedzielna, rutynowa, rowerowa przejacha. Zahaczyłem o lokalne oczko wodne, a tam! Oj! Dzieje się! 

Niski poziom wody spowodował, że to co było pomostem, być nim przestało. Żeby dostać się
do wody, trzeba wykonać nieomal samobójczy skok z wysokości stanowiącej "na oko"
10-cio krotną wysokość kaczuszki. To jak dla nas skok z około 5-tego piętra... Ale co tam!
Mama skoczyła, skoczyła siostra, skaczę i ja :) Zaznaczony kółkiem, uchwycony w locie kaskader
daje przykład reszcie rodzeństwa, które nie jest skore do popisów, ale w rezultacie.... 

....wszystkie kaczątka osiągają cel, którym jest woda. Tutaj radzą sobie lepiej niż na lądzie...

...i radośnie popiskując podążają za mamą. Nad bajorkiem mieszkają dwie kacze rodziny.
 Są na tyle ufne, że nie uciekają w popłochu. Dumne mamy pozwalają na przyglądanie się
ich potomstwu. Natomiast panowie kaczki, jak to faceci, zebrani koło śmietnika radzą
co by tu wrzucić do dzioba. 

niedziela, 4 maja 2025

Mazury, kwiecień 2025, żeglarskie


 Mazury, kwiecień 2025, żeglarskie

W tym roku podjęliśmy z Maliną decyzje o wcześniejszym niż zwykle czarterze żaglówki, ruszeniu na Mazury już 24-tego kwietnia. Było znakomicie!

Jez. Bełdan. Płyniemy na silniku, szukamy miejsca na nocny postój.
O tej porze roku nie ma z tym praktycznie żadnego problemu.
Nieomal wszystkie zatoczki, bindugi są puste, a głębokość i ukształtowanie dna jeziora
pozwala na zaparkowanie łódki rufą do brzegu, co z kolei umożliwia komfortową
 komunikację łódka/ląd.


Byliśmy w tym sezonie PIERWSZĄ żaglówką, która została
prześluzowana na śluzie Guzianka w drodze na jez. Nidzkie.
To niezły wyczyn i fajna informacja od sympatycznego
śluzowego, który przy okazji powiedział nam, że w sezonie
śluzowanych jest około 11 tys. jednostek pływających!
Po spędzeniu 2 dób na jez. Nidzkim śluzowaliśmy się w drodze
powrotnej i wówczas dowiedzieliśmy się, że po nas przez śluzę
przepłynęło jeszcze 14 jednostek.


Jez. Nidzkie. W pierwszym i drugim dniu pływania byliśmy jedyną żaglówką na jeziorze. 
Klimat jak z Noża w Wodzie! Co prawda Nóż kręcono w lipcu i na innych jeziorach (Śniardwy,
Kisajno, Mikołajskie, Jagodne w 1961 r), ale absolutna pustka, brak ludzi, żaglówek, łodzi itp.
przywoływał natychmiast kadry z filmu. Tym, co dominowało potęgując wrażenie odosobnienia
 samotności był absolutny brak innych niż naturalne dźwięków. Wiał mocny, świeży wiatr około
 5 w skali B. i TO w takielunku było słychać. Na jez. Nidzkim obowiązuje zakaz używania silników
 spalinowych. Mieliśmy dodatkowy silnik elektryczny służący nam do manewrowania właśnie na
tym jeziorze. Cisza!...

Wokół tylko natura. Wieczorny powiew wiatru na wysokim brzegu porośniętego sosnami półwyspu
i zjawiskowy widok na kompletnie puste jezioro...

Jez. Bełdan. Upału nie było :) Jednak nawet o 5 rano brak szronu na pokładzie żaglówki
świadczył o tym, że temperatura nie spadała poniżej ZERA :) Kłębiące się rano mgły
były dowodem na to, że było rześko, czyli około 2-3 stopni. W ciągu dnia, w słońcu, które 
towarzyszyło nam przez cały tydzień, przy odrobinie samozaparcia dało się, nawet na wodzie
poruszać po pokładzie w krótkich spodniach. Ale ze względu na silny wiatr konieczne były swetry
 i kurtki.   



Bar u Pani Grażynki w Piaskach (TU) jest miejscem, które zawsze odwiedzamy, które polecamy.  Jest wszystko czego żeglarz potrzebuje do właściwego funkcjonowania. W tym roku powodowany impulsem oblatywacza smakującego regionalne, kraftowe napitki spróbowałem widocznej na foto "Pigwoniady" z miodem (TU). Nie polecam. Smakuje jak miód rozpuszczony w wodzie, a pigwa jest tylko wabikiem, niespełnioną obietnicą dla naiwnych. Reszta widocznych na foto napitków - i owszem. Jako stali klienci zostaliśmy poczęstowani przez Panią Grażynkę kotletami z dzika w towarzystwie ogórków małosolnych. Korespondujące napitki nie wchodziły w skład poczęstunku. Chcesz zachować stosowny poziom pobudzenia niezbędny do walki z żywiołami? Chcesz być dziki jak dziki wiking eksplorujący nieznane? Kotlet z dzika zjedzony
na śniadanie dostarczy Ci  niezbędnej dzikości na cały dzień. My zjedliśmy kotlety  w porze późnego lunchu. Dzikość wielka trzymała nas do południa następnego dnia wyrażona dzikim apetytem na pieczona kiełbasę i towarzyszące jej konsumpcji trunki :)
Poza dzikiem Pani Grażyna oferuje całą gamę znakomitych pierogów, tudzież tradycyjne mięsiwa i ryby. W Piaskach, z widokiem na marinę jest także wielce klimatyczna restauracja "Tatarak" (TU). Miejsce godne polecenia. Ciekawe menu, szalenie miła obsługa, przyjemna aranżacja wnętrza, rozległe, zadaszone tarasy, ale... Bar Pani Grażynki funkcjonował przez cały nasz pobyt. "Tatarak" był czynny tylko w niedzielę 27.04, by rozpocząć normalne funkcjonowanie od 1szgo maja. A i godziny odjazdu zdecydowanie późniejsze niż u Pani Grażynki :)




Kilka dość przypadkowych migawek z naszego żeglarskiego wypadu. W jednym z filmików kadry z Mikołajek, gdzie w perspektywie biegnącej do portu uliczki dominuje plakat z R. Trzaskowskim. Ogromny! Ciekawe, czy to wyraz przekonań mieszkańców Mikołajek, którzy sfinansowali kandydatowi na prezydenta tę plakatową miejscówkę z nadzieją na to, że R.T. wygra i zafunduje żeglarskim Mikołajkom obóz integracyjny dla imigrantów. Z pewnością w jakimś sensie imigranci pasują do tego miasteczka pretendującego do miana Stolicy Mazur. Wszak są wybitnymi wodniakami, którzy na pontonach przebyli Morze Śródziemne. Ciekawe jak szybko okażą się być bezwzględnymi piratami siejącymi zamęt, burdy, sprawcami gwałtów i morderstw...


niedziela, 20 kwietnia 2025

"Święty Leonard z pól", aut. Marek Stokowski, 2025, czytany na antenie II Program Polskiego Radia od poniedziałku 2025.04.21 9:30-9:40



"Święty Leonard z pól". Współczesny Don Kichot, który daje nadzieję



Nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego ukazała się nowa książka Marka Stokowskiego pt. "Święty Leonard z pól". Wybrane fragmenty lektury na antenie Dwójki od Wielkanocnego Poniedziałku czytać będzie Łukasz Lewandowski. Zapraszamy.
Łukasz Lewandowski z książką Marka Stokowskiego pt. Święty Leonard z pól
Łukasz Lewandowski z książką Marka Stokowskiego pt. "Święty Leonard z pól"Foto: Krzysztof Świeżak/PR

Poprzednią książkę Marka Stołowskiego, "Lotnicho" z 2024 rokurównież prezentowaliśmy na naszej antenie w cyklu "To się czyta". Najnowszą, zaraz po jej ukazaniu się, jedna z czytelniczek tak zrecenzowała:

To książka balsam – pięknie napisana opowieść o dobrych ludziach, którzy wbrew współczesnemu światu starają się żyć w harmonii z przyrodą i sobą nawzajem. To doskonała odtrutka na dzisiejszy świat. Mnie sprawiła radość, bo czytając ją, czułam wiatr we włosach, zapach pól i trawy oraz słyszałam brzęczenie pszczół. To książka kojąca i bardzo dobrze, że nadal ktoś takie piękne książki pisze i wydaje.

"Nie mam ambicji – mówi autor – żeby moja literatura otwierała nowe przestrzenie kosmiczne. Wolę opowiadać historie, które mogą komuś uczynić dzień lepszym".

A w tych historiach jest wszystko. I współczesny Don Kichot, który jeździ na rowerze po polach nad brzegiem dolnej Wisły, i niesie pomoc tym, którzy tej pomocy potrzebują. I nie są to tylko ludzie. Mierzy się z okrucieństwami świata, ale i własnymi biedami. Staje zawsze po stronie słabszych i odtrąconych. Walczy z wiatrakami, ale i… sieje nadzieję.

Te piękne, wzruszające opowieści czyta na antenie Dwójki Łukasz Lewandowski.

***

Na audycję "To się czyta" zapraszamy od poniedziałku do piątku (21-25.04) w godz. 9.30-9.40. Cykl przygotowała Elżbieta Łukomska.