wtorek, 25 maja 2021

"Nomadland", reż. Chloé Zhao, USA, 2020, film, wreszcie w kinach

 "Nomadland", reż. Chloé Zhao, USA, 2020, film, wreszcie w kinach

Wreszcie otworzono kina. No to do kina na najbardziej oczekiwaną przeze mnie premierę. Film jak wiadomo dostał 3 najważniejsze Oscary 2020: najlepszy film, najlepszy reżyser i najlepsza aktorka pierwszoplanowa. I to właśnie dla Frances McDormand chciałem koniecznie zobaczyć "Nomadland". Pamiętam bardzo dobrze jej kreację w "Fargo" oraz kilku innych filmach (TU), ale zupełnym zaskoczeniem był widziany niedawno "Missipi w ogniu" (1988) z Gene Hackmanem i własnie Frances McDormand, w drugim planie. Wszędzie, zawsze świetna, naturalna, przekonywująca. Taka jest także w "Nomadland" - znakomita. 

O ile rola/postać grana przez F. McDormand to istny killer, o tyle sam film... Dobry, ale żeby aż Oscar? No nie wiem. Nie znam konkurentów, nie wiem jak "Nomadland" wypada na ich tle, ale jednak Oscar to Oscar! "Nomadland" to oczywiście "kino drogi". Napierw była książka Jesski Bruder "Nomadland. W drodze za pracą", potem scenariusz napisany na jej podstawie przez Chloe Zhao. Nie czytałem książki, ale to co widzę w filmowym jej wcieleniu jest bardzo prawdziwe, przekonywujące, zgodne z moją wiedzą na temat ludzi odrzuconych/pomijanych przez "system". Do pewnego stopnia jest to po trosze, baaaaardzo umownie, opowieść o ludziach z drugiego planu z filmu "Elegia dla bidoków" (TU). Wszystko to bardzo amerykańskie. Z jednej strony bolesne, z drugiej zaś z nutką optymizmu. Takiego "amerykańskiego" właśnie:) To kino bardzo pasujące do Sundance Film Festival. Kino niezależne, dalekie od rozmachu hollywoodzkich produkcji. Kino skromne, którego zadaniem jest poruszać przede wszystkim serce. "Nomadland" - historia w nim opowiedziana, spełnia te wymagania. Natomiast mam zastrzeżenia do samej reżyserii, sposobu prowadzenia narracji. Bezpośrednio po wyjściu z kina miałem niedosyt. Chciałbym lepiej poznać bohaterkę filmu, wiedzieć o niej więcej, lepiej ją rozumieć, poznać lepiej źródło jej optymizmu.

Dlatego w mojej ocenie - 7 (dobry) w 10-cio stopniowej skali filmweb.

I jeszcze jedno. Oglądając "Noamdland" dopadła mnie myśl, że przecież ja tę historię znam. Przecież opowiedział ją nie kto inny jak Bruce Sprigsteen na płycie "The Ghost of Tom Joad" (1995) inspirowaną prozą Johna Steinbecka, zwłaszcza "Gronami Gniewu" (1939). The Boss był w Polsce jeden, jedyny raz w z tą właśnie płyta. Miałem szczęście być na tym koncercie, gdzie w Sali Kongresowej samotny, uzbrojony w gitarę i harmonijkę Bruce śpiewał m.in tytułową balladę o Tomie Joad, która zaczyna się tak:

Men walking 'long the railroad tracks
Going someplace, there's no going back
Highway patrol choppers coming up over the ridge
Hot soup on a campfire under the bridge
Shelter line stretching 'round the corner
Welcome to the new world order
Families sleeping in the cars in the southwest
No home, no job, no peace, no rest

Ballada doczekała się także bardzo mocnego rockowego wcielenia, gdzie Bossa wspiera dobry Tom Morello (Rage Against The Machine) (TU) Lubie tę wersję, ale kameralna, oryginalna, płytowa wersja (TU) jest w moim przekonaniu lepsza. Podobnie jak oszczędny w środkach wyrazu "Nomadland", ballada trafia bezpośrednio do serca i głowy. 

Warto zobaczyć ten film. Także dlatego, że warto mieć własną opinię. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz