niedziela, 4 grudnia 2011

Jedni i Drudzy, Claude Lelouch, film.

"Jedni i drudzy", film, 1981, Claude Lelouch, Francja, Teatr 6-ste Pietro, 2011.11.23.
To byl jedene z 3 wieczorow zorganizowanych na 50-cie lecie pracy artystycznej Daniela
Olbrychskiego, gdzie prezentowano wybrane przez D.O. dziela, w ktorych powstaniu D.O.
uczestniczyl. W wyniku spoltu okolicznosci wybralem wlasnie ten film. Nie byl nigdy rozpowszechniany w PL. Ponoc za sprawa Z. Kaluzynskiego, ktory po przespaniu seansu wystawil mu negatywana opinie. Moj wybor wynikal takze z faktu, ze bodaj jedynym do tej pory filmem Leloucha jaki widzialem, byl "Kobieta i Mezczyzna" 1966.  Dwa Oscary, swietna muzyka, slynne dlugie "pociagniecia" kamera, wspaniale kreacje aktorskie, no i dobrze opowiedziana historia milosci dojrzalych ludzi, obawie przed nia.
Kiedy juz umoscilem sie w fotelu, niejaki M. Zebrowski zaanonsowal film oswiadczajac radosnie, ze
bedzie trwal 3 godz. Ciut mnie to zaskoczylo, ale... Film jest opowiescia o losach 4 rodzin
zaczynajaca sie gdzies w latach 40-stych, konczaca sie w 80-tych. Wspolnym mianowanikiem jest
muzyka. Obserwujemy nielatwe zycie rodziny rosyjskich baletmistrzow, beztroska egzystencje
amerykanskich muzykow, twarde dzieje austriackiego dryrygenta/muzyka (te role kreuje Daniel O.)
oraz podkasane fikanie francuskich artystow rewiowych. Leleouch zrobil ten film z duzym rozmachem. Szkoda, ze go przegadal. Zaludnil kadry mnostwem ludzi, zdarzen, znaczen. Posplatal losy bohaterow, naznaczyl je pietnem fatalizmu dowodzac, ze piekno rodzi sie w bolach. Wystawil sledzonych okiem kamery artystow na cierpienie, aby dowiesc, ze sztuka potrafi sie obronic, ze w jej obliczu stajemy sie lepsi, ze sztuce wszyscy w koncu ulegamy. Film jest takze strasznie dlugi, tak dlugi, ze w trakcie ogladania spada koncentracja. Ta zas jest potrzebna, zeby sie orientowac w akcji, bo Lelouch szybko przeskakuje do kolejnych watkow, a ze ci sami aktorzy graja kolejne pokolenia
muzycznych rodzin, grajac jednoczesnie swoich rodzicow i dzieci, wierzcie mi, latwo sie pogubic.
Mnie sie ten film podobal. Nie zaluje, ze poswiecielem kilka godzin na jego obejrzenie.
Gra, a zwlaszcza miny Daniela O. w trakcie dyrygowania baaardzo mnie smieszyly. Az dziwne, ze D.O. wybral ten film. Mysle, ze powodem bylo po prostu to, ze nie gral w zbyt wielu DOBRYCH filmach zrealizowanych przez DOBRYCH zachodnich rezyserow, wiec wybor mial ograniczony, a chcial przeciez zaprezentowac na 50 rocznice pracy artystycznej cos szczegolnego, artystycznego wlasnie. (z tego filmu jak sadze pochodzil wystawiony w Zachecie fotos pociety szabla przez D.O.; byl to porotest D.O. przeciwko uzywaniu jego filmowego wizerunku w celu dowodzenia falszywych tez o sluzalczosci artystow, D.O. gra w tym filmie w niemieckim mundurze, odbiera gratulacje od Hitlera, to tez sie nie podobalo Kaluzynskiemu)
A Lelouch, chociaz w/g mojej wiedzy po "Kobiecie i mezczyznie" nie zrobil juz nic, co rzuciloby
swiat filmowy na kolana, pozostaje nadal TYM Lelouchem. Dlatego warto obejrzec "Jednych i drugich" o ile nadarzy sie jeszcze taka okazja. W glowie zostanie mi zwlaszcza poczatek i koniec filmu  (i wcale nie dlatego, ze srodek przespalem, bo spalem tylko troszeczke) z baletem na tle nocnej
wiezy Eiffla do monumentalenego, poteznego Bolera - w s p a n i a l e.
<Potem bylo spotkanie z D.O. prowadzone przez Orlosia, ale to juz zupelnie inna hstoria.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz