sobota, 29 kwietnia 2023

"Dziady i dybuki", aut. Kurski Jarosław, PL 2022, książka

"Dziady i dybuki", aut. Kurski Jarosław, PL 2022, książka

Książka została mi pożyczona, a w trakcie procesu pożyczania okraszona podwójną, wielce pozytywną rekomendacją. Jestem pewien, że gdyby nie polecenie nie byłym świadomy istnienia tego tytułu, zaś bez rekomendacji nigdy bym po nią nie sięgnął. Panowie Kurscy niezależnie czy Jacek, czy Jarosław nie są osobami których osobiste wynurzenia uważam(ałem) za atrakcyjne. W każdym razie nie na tyle, żeby mierzyć się z liczącą niebagatelne 472 strony książką. Książka leżała więc sobie, a ja zabierałem się do niej jak pies do jeża. Trącałem ją, czytałem parę kartek o babciach, prababciach i towarzyszących im dziadkach i odkładałem "na później". Fakt, że w wyniku badania swojego drzewa genealogicznego autor odkrył żydowski rodowód nie był dla mnie żadną zachętą do dalszej lektury. Dla autora-odkrywcy miało to jednak znaczenie, gdyż jak już napisałem książka liczy 472 strony, więc fascynacja przodkami, ich historią była jednak potężną siłą dającą Jarosławowi Kurskiemu moc energii do dalszych żmudnych badań. Ze znacznym mozołem brnąłem dalej. Bardzo rzadko rezygnuję z doczytania do końca rozpoczętej książki. Teraz też nie porzuciłem lektury. Zaskoczyłem! Stało się to po przebrnięciu kilkudziesięciu stron, kiedy bardzo osobiste rodzinne wątki zostały umieszczone na tle ówczesnej historii (głównie międzywojnie), a tematem dominującym stała się droga do polskości rodziny Jarosława Kurskiego. Rzecz działa się głównie na Podolu, który był tyglem, w którym w wyniku historycznych zaszłości stapiały się kultury: polska, żydowska i ukraińska. Moja wiedza na ten temat była praktycznie żadna (nadal jest niewielka). Nigdy wcześniej nie czytałem jak przebiegał proces asymilacji kulturowej i religijnej w ówczesnej Polsce. Jakie technikalia były wprzężone w proces konwersji Żydów na wiarę chrześcijańską, jak konwertyci odnajdowali się w sytuacjach kiedy wypierając poprzednią wiarę/pochodzenie stawali się gorliwymi wyznawcami nowej religii. Jak budowali nową tożsamość. Jednak tym co najbardziej popychało mnie do dalszej lektury był nieprawdopodobny wręcz splot osobistej, rodzinnej historii z historią Polski, która właśnie wróciła na mapy Europy. Dość wspomnieć, że przodkowie Jarosława Kurskiego byli właścicielami majątku w Woli Okrzejskiej, miejsca urodzenia Henryka Sienkiewicza (teraz jest tam muzeum). Osoba autora "Trylogii" była mocno związana endecją reprezentowaną przez Romana Dmowskiego, którego poglądy na temat kształtu Polski kontestował w Londynie niejaki Lewis Bernstein Namier urodzony właśnie w Woli Okrzejskiej, członek rodziny autora "Dziadów i dybuków". Pomimo tego, że urodził się w spolonizowanej rodzinie żydowskiej, już sam, jako dorosły z własnej woli został Żydem, który za zasługi dla Imperium Brytyjskiego (był historykiem badającym m.in. dzieje brytyjskiej arystokracji) otrzymał z rąk królowej Elżbiety tytuł rycerski. Co ważne był także doradcą premiera Lloyda Georga, specem od Europy Środkowo-Wschodniej i praktycznie architektem "linii curzona". Nigdy wcześniej nie słyszałem o Lewisie Bernsteinie Namierze (więcej o nim  TU) jego znaczeniu dla brytyjskiej polityki w odniesieniu do Polski. Tylko jego historia, w tym przyczyna dla której wrócił do judaizmu i stał się czynnym syjonistą była warta czasu poświęconego na lekturę "Dziadów i dybuków".  A przecież nie jest to jedyny intrygujący, chociaż być może najciekawszy wątek dotyczący licznych przodków Jarosława Kurskiego. 

Większość do której się zaliczam wie niewiele lub nic na temat wspólnej historii Ukraińców, Żydów i Polaków. W szkolnych podręcznikach o tym nie pisano, w mediach także było cicho. Teraz, kiedy zaczęto uzupełniać te braki odbywa się to w atmosferze skandalu, oskarżeń służących bardziej doraźnym potrzebom walki politycznej niż rzetelnym wypełnianiem luk w naszej wiedzy. Rekomendacja-zachęta obiecywała, że lektura "Dziadów i dybuków" ułatwia ułożenie tego puzzla. Rzeczywiście. Kilka elementów układanki "wskoczyło" na właściwe miejsce. I chociaż do pełnego obrazu nadal daleko, to czas poświęcony na lekturę tej książki nie jest czasem straconym.  

wtorek, 11 kwietnia 2023

"Mimowolne cyborgi. Mózg i wojna przyszłości", aut. Łukasz Kamieński, 2022, książka

"Mimowolne cyborgi. Mózg i wojna przyszłości", aut. Łukasz Kamieński, 2022, książka

Niezbyt często sięgam po książki o tematyce wojskowej/wojennej. W jakimś stopniu to efekt przesycenia. Początek tych lektur miał miejsce wieeeele lat temu, kiedy dużo i chętnie czytałem zwłaszcza o II-giej wojnie. Kto dziś pamięta i czyta "Wielkie dni małej floty"? Wówczas w każdym kiosku "Ruchu" było mnóstwo książeczek z serii "Tygrys" (symbolem serii była głowa tygrysa wpisana w żółty okrąg) w kieszonkowym formacie. Historie w nich opisywane były krótkie. Bez problemu było możliwe przeczytanie całej książeczki jadąc tramwajem na drugi koniec Warszawy. W większości była to czysta propaganda sławiąca m.in. dokonania podziemnej armii składającej się praktycznie tylko z oddziałów AL i BCh'a. Zdarzały się jednak wśród "Tygrysów" pozycje wartościowe. Do dzisiaj pamiętam jedną z książeczek traktujących o przyspieszonym postępie naukowym, wynalazkach, które powstały w wyniku intensyfikacji badań, przestawieniu gospodarek na myślenie o wojnie, produkcję na potrzeby armii. Gdzieś pomiędzy "Tygrysami" były inne, zdecydowanie mocniejsze pozycje, których autorzy wykonywali gigantyczną pracę przeszukując wszelkie możliwe archiwa (Norman Davis "Powstanie '44), lub takie, które stały się kanwą znakomitych, "pokoleniowych" filmów ("Kolumbowie"). Było tego całe mnóstwo. Zdecydowana większość z mocnym przechyłem martyrologicznym, w większości pisana na ówczesne polityczne zapotrzebowanie. Wydawało się, że wojny, przynajmniej te duże, przeszły do historii. Aż do teraz...

Od ponad roku mamy wojnę praktycznie u siebie. Chociaż działania wojenne na szczęście nie odbywają się na naszym terytorium (poza przypadkową ukraińską rakietą i śmiercią dwóch Polaków w Przewodowie) to przecież jesteśmy stroną w wojnie. Bez nas, a przede wszystkim naszej logistyki, której centrum stanowi rzeszowskie lotnisko w Jasionce, Ukraina z pewnością byłaby zmuszona wywiesić biała flagę. Mamy wojnę każdego dnia w mediach. Otrzymujemy mnóstwo informacji na temat uzbrojenia, zarówno tego, które przekazywane jest Ukrainie, jak i tego zamawianego przez naszą armię na nasze potrzeby. Horrendalne wręcz kwoty wydawane przez nasz rząd na broń wprawiają wielu w osłupienie, zmuszają do myślenia o celowości i sensie tak dużych wydatków, wraz z pytaniem kto za to zapłaci. Przecież zakupy są finansowane kredytem, a ten będą spłacać dzieci naszych dzieci... Argument, że bezpieczeństwo i wolność nie mają ceny jest słuszny, ale mam wrażenie, że jest tak często używany, że nadużywany. To zaczyna trącić demagogią, bo jak zauważa Jacek Bartosiak (kim jest Jacek Bartosiak? TU) posiadanie samolotów F-35, czy systemu "Patriot" nie oznacza, że będziemy mogli ich użyć... O tym będą decydować Amerykanie i zrobią to zgodnie z własnym, NIE polskim interesem, zgodnie z ICH racją stanu, żeby nie powiedzieć zgodnie z ICH widzimisię... 

I tutaj właśnie docieram po tym przydługim wstępie do "Mimowolnych cyborgów". To książka o technologii pola walki w odniesieniu do pojedynczych żołnierzy, których współczesna nauka jest w stanie zmienić w cyborgi obdarzone "boskimi" przymiotami, czyniąc z nich nieśmiertelnych superwojowników spiętych dzięki mózgowym interfejsom on-line ze stanowiskami dowodzenia. Autor nie zdradza żadnych tajemnic. Cała wiedza zawarta w książce pochodzi z ogólnie dostępnych źródeł. Wszystkie są zgromadzone w obszernej bibliografii umieszczonej na końcu książki. Przykłady zrobotyzowanych żołnierzy zdają się pochodzić z literatury sci-fi, a możliwości ludzkich mózgów potraktowanych stymulacją farmakologią wzbogaconych sztuczną inteligencją przypominają wizje wykreowane przez J. Camerona w "Avatarach". Rzecz w tym, że za tymi projektami stoją potężne pieniądze DARPA (Defence Advanced Research Project Agency), czyli amerykańska rządowa agencja, której zadaniem jest finansowanie i rozwój technologii wojskowych. Wydaje się, że niektóre z pomysłów to totalna utopia granicząca wręcz z głupotą. Inne, zwłaszcza te, które mają manipulować mózgiem, są wręcz przerażające. DARPA hojnie finansuje różnorakie badania w wielu amerykańskich (i nie tylko) uczelniach, które nie zawsze w sposób oczywisty kojarzą się z polem walki. W wielu przypadkach dany wynalazek może być dla ludzkości jednocześnie błogosławieństwem i śmiertelnym zagrożeniem. Lektura "Mimowolnych cyborgów" prowadzi do konkluzji: jeśli przykłady badań, wdrożeń zgromadzone w książce są jawne, to jakie projekty i eksperymenty, które pozostają utajnione doprowadzono do końca, co armie amerykańska, chińska i inne mają w swoich arsenałach... Książka jest napisana przez politologa. Jest w moim odbiorze bardziej analizą materiałów pochodzących z "białego wywiadu" niż literaturą sensacyjną wspartą realną, twardą wiedzą autora. To nie jest pierwsza książka Łukasza Kamińskiego (poprzednich nie czytałem), ale moim zdaniem do rasowego pisarza troszkę jednak mu brakuje. I pewnie dlatego pomimo prób uatrakcyjnienia tekstu, książki nie czyta się łatwo i lekko. Lektura "Mimowolnych cyborgów" uzmysławia, że nadal istnieją armie, państwa, granice i potężne pieniądze napędzające wyścig zbrojeń. Jeszcze rok temu wojny były dla nas "konfliktami" o lokalnym charakterze. A dzisiaj?

czwartek, 6 kwietnia 2023

"Tutanchamon – Grobowiec i Skarby", wystawa, Warszawa Muzeum Nowa Praga, przedłużona do 2023.06.25



 "Tutanchamon – Grobowiec i Skarby", wystawa, Warszawa Muzeum Nowa Praga, przedłużona do 2023.06.25

Byłem na tej wystawie na początku marca. Myślę, że warto jest zachęcić do jej odwiedzenia. W moim przekonaniu nie jest to wystawa "dla wszystkich". Jest skierowana do tych, którzy w stopniu przynajmniej minimalnym interesowali się, lub interesują starożytnymi kulturami. Okrągła, 100-tna rocznica odkrycia grobowca powszechnie znanego faraona była pomysłem na czysto biznesowe przedsięwzięcie jakim jest ta wystawa. Ekspozycja replik artefaktów znalezionych w grobowcu Tutanchamona ulokowana jest w hali, w której jeszcze niedawno mieścił się duży sklep przemysłowy znanej sieci handlowej. Dlatego nazwa lokalizacji "Muzeum Nowa Praga" wprowadza w błąd i musiałem się 2x zastanowić dokąd prowadzi mnie nawigacja. Kupiony w necie bilet nie był tani (50 zł). [Pełne info TU]
Repliki są doskonale wykonane. TU link do galerii na stronie
organizatora; zdjęcia są znacznie lepsze od tych w moim
wykonaniu.


 Rozpocząłem zwiedzanie od obejrzenia dokumentalnego filmu o historii odkrycia grobowca. Potem wszedłem zgodnie z wytyczną elektronicznego przewodnika (warto zabrać ze sobą własne słuchawki ze standardowym wejściem słuchawkowym typu "jack") do pierwszego pomieszczenia sądząc, że to całość wystawy... Byłem w błędzie! Replik przedmiotów znalezionych w grobowcu jest całe mnóstwo. Wszystkie mają stosowne tabliczki z podstawowymi opisami, a znaczna część ma poszerzony opis możliwy do odsłuchania z elektronicznego przewodnika. Zalecane przez organizatorów wystawy zarezerwowanie 2h na zwiedzanie ma sens i jest moim zdaniem niezbędnym minimum jakie należy poświęcić na obejrzenie replik. Przed pójściem na wystawę warto jest poszerzyć wiedzę na temat tego okrycia, do którego nieomal nie doszło... Finansującemu wykopaliska lordowi Carnarvornowi kończyły się fundusze. Przez blisko 10 lat łożył na prace prowadzone przez archeologa amatora jakim był Howard Carter. Intensywne poszukiwania (w 1914 Carnarvorn wykupił licencję na poszukiwania), które zostały opóźnione przez wybuch I-szej Wojny Światowej zostały z pełną mocą wznowie w roku 1917. Pięć lat bardzo intensywnych prac nie dało pożądanych rezultatów, a Howard Carter praktycznie wyprosił u lorda-sponsora jeszcze jeden sezon poszukiwań. I stało się! Jedne z robotników odkopał pierwszy próg schodów prowadzących jak się okazało do grobowca faraona, w którym znaleziono ponad 5 tys. obiektów. Świat oniemiał i oszalał na punkcie Egiptu, jego kultury i młodego faraona. Złota maska Tutanchamona, makijaż, legenda "klątwy faraona" stały się elementem popkultury, a "złoty młodzieniec" kilka tysięcy lat po śmierci osiągnął status celebryty... 
Wiele lat temu miałem okazję być w Muzeum Egipskim w Kairze. Skarby z grobowca Tutanchamona były oczywiście eksponowane, ale z racji szczupłości miejsca ilość obiektów była ograniczona i ginęły one w masie mnóstwa innych, nie robiąc takiego wrażenia jak jednorodny zbiór na warszawskiej wystawie. Egipt po 20-stu latach budowy, ma otworzyć dla zwiedzających jeszcze w tym roku nowe Wielkie Muzeum Egipskie zlokalizowane około 2 km od piramid w Gizie. Znaczącą cześć powierzchni wystawowej, której łączna powierzchnia jest równa kilku boiskom piłkarskim ma być poświęcona skarbom z grobowca Tutachnamona. Do tej pory znaczna ich część zalegała w magazynach "starego" muzeum. Teraz będą (wszystkie?) udostępnione gościom, którzy z pewnością będą tłumnie odwiedzać Kair. Komunikację ma ułatwić specjalna linia metra (2026?). Jednak zanim nastąpi otwarcie (przesuwane bodaj 2-3 krotnie) i ruszy metro warto jest wpaść na wystawę "Tutanchamon – Grobowiec i Skarby" na warszawskiej Pradze. Wprawdzie eksponatów jest bodaj 150 i są to repliki, ale wystawa daje pojęcie czego można oczekiwać, gdy Wielkie Muzeum Egipskie otworzy swoje podwoje.