czwartek, 26 października 2017

"Dziewczyna z perłą" i inne skarby haskiego Mauritshuisu (Girl with a Pearl Earring: And Other Treasures from the Mauritshuis), rez. D. Bickerstaff, GB, 2015, dokument

"Dziewczyna z perłą" i inne skarby haskiego Mauritshuisu (Girl with a Pearl Earring: And Other Treasures from the Mauritshuis), reż. D. Bickerstaff, GB, 2015, dokument

Musialem zobaczyć ten film.
Pomimo niefortunnej godziny seansu - 14:00, niedziela, odpowiednio wcześniej, via net, kupiłem bilety, by wraz z osoba towarzyszaca usiasc w fotelu kina Muranow w oczekiwaniu na kolejne spotkanie z fenomenem dziewczyny z perłą z obrazu Vermeera.
Dosc dawno temu widziałem film "Dziewczyna z perla",  w reżyserii P. Webera, ze znakomita rola Colina Firtha. Towarzyszaca mu Scarlett Johansson wzniosła się w jego obcenosci na wyzyny swoich umiejetnosci aktorskich, aby razem stworzyc znakomity duet, w swietnym, malarskim filmie, który powstal na kanwie bestsellerowej książki Tracy Chevalier "Dziewczyna z perłą", którą z kolei przeczytałem pare tygodni temu. Gdzies po drodze widziałem film „Vermeer i muzyka. Sztuka miłości i odpoczynku”, w którym odwoływano się do "Dziewczyny z prełą" jako jednego z dokonan Vermeera.
Powoli i skutecznie nasiąkałem legenda, poddawałem się czarowi, pozwalałem się uwieść magii "Dziewczyny z perłą"...

Film "Dziewczyna z perłą" i inne skarby haskiego Mauritshuisu" jest wiec dopełnieniem poprzednich spotkan z malarstwem Vermeera, ostatnim, wieńczącym akcentem stopniowego poznawania najbardziej znanego, budzącego największe emocje dokonania delftckiego mistrza jakim jest TEN obraz.
I chociaż film nie jest w calosci dedykowany jednemu dzielu, to kto z widzow po projekcji pamięta inne nazwiska, inne obrazy, których w Mauritshuis wisi cale mnóstwo.

Bardzo mi się ten film podobal. Mojej koleżance także. Mogę go ze spokojem rekomendować wszystkim, którzy lubia poglebiac wiedze na temat sztuki, sluchac zakręconych pasjonatow, poznawac wraz z nimi tajemnice dziel, które dzialaja na wyobraznie ludzi na całym swiecie.

Uklad filmu jest typowy dla filmow z cyklu "Wielkie wystawy na ekranie". To seria filmow, które dzięki cyfrowej technice zdjęć, wypowiedziom fachowcow, przyblizaja i wyjasniaja fenomen malarskich dziel i ich tworcow. Jednak w odróżnieniu od poprzednich filmow ten, w ponad 50-ciu procentach koncentruje się na jednym, budzącym ogromne emocje obrazie - "Dziewczynie z perłą" J. Vermeera.

Warto posluchac i popatrzeć na ludzi, którzy wypowiadają się na jego temat. Przed kamera siadają fachowcy, którzy daja wyraz swojemu afektowi dla tego dziela. Nie kryja wzruszenia jakie budzi w nich kontakt z obrazem, nie whaja się przyznawać do fascynacji, której ulegli.
Nie będę wdawał się w szególy. Nie chce Wam odbierać przyjemności oglądania tego filmu, stopniowego sledzenia rosnącej popularności J. Veremeera, który przez ponad 200 lat zapomniany, został przywołany do zycia przez francuskiego publicyste, po to, by jego zjawiskową "Dziewczyne z perła" kupiono na aukcji za 2 (dwa) floreny i 30 centow...
Przypadkowa w sumie slawa tego obrazu na co zlozyly się: remont Mauritshuis, wymuszona nim podróż dziel flamandzkich mistrzow po roznych muzeach całego swiata, wyobraznia Tracy Chevalier, popularność fimowej wersji jej książki, jest historią wartą odrębnego filmu/książki.
Ale nie byłoby tego wszystkiego: zbiorowej fascynacji, tlumow przed muzeami, dogłębnych studiow techniki malarskiej, analiz zycia J. Vermeera, gdyby nie TEN obraz.

Nie wiadomo kim była sportretowana postac z obrazu Vermeera. Nie wiadomo, czy jest to portret. Wiadomo, ze Vermeer "zbudowal" TEN obraz w nowatorski sposób, a jeden z ekspertow, którego wypowiedz zarejestrowala kamera twierdzi, ze TEN wizerunek powstal wlasnie po to, żeby fascynować, uwodzić widzow. Fachowiec mowi, ze ci którzy podziwiają dzielo Vermeera dali się zlapac na swiadomy pomysł-haczyk mistrza. On zaprojektowal TEN obraz, żeby TAK wlasnie dzialal na widzow. Tak, żeby zniewalal delikatna, a jednak swiadomą zmyslowoscia, żeby nie pozwalał oderwać wzroku od misternego blasku oczu, obietnicy wpisanej w idealny kształt dolnej wargi...
Fachowcy zwracają uwagę na wiele szczegolow, (także na ich brak), podnoszących sile rażenia "Dziewczyny z perłą". Warto posluchac ich wywodow dotyczyczacych techniki malarskiej J. Vermeera, zabiegow jakich uzyl do osiagniecia efektow, które sa przedmiotem studiow i tajemnica do dnia dzisiejszego.
Czy można się dziwic, ze wlasnie siedze z komputerem na kolanach szukając dobrej reprodukcji "Dziewczyny z perłą"?
Czy można się dziwic, ze planuje wypad do Hagi, Maurithuise, żeby zobaczyć "Dziewczyne z perłą" live?
Nie dziwcie się wiec, jeśli wkrótce media doniosą, ze ktoś uprowadzil "wiatrakom" ich dziedzictwo narodowe... 

sobota, 21 października 2017

Mała Liga XC, niedziela 2017.10.15, Celestynow, rowerowe

Mała Liga XC, niedziela 2017.10.15, Celestynow, rowerowe
Atak na kreske. Kończę wyścig, dubluję kolege 380, który ma do przejechania jeszcze jedno okrążenie. Jednak na ostatniej prostej odżył zmuszając mnie sprinterskiego finiszu. Jego fajna mina to jak sądzę wyraz zawodu, dezaprobaty, może nawet zdrowej sportowej złości. Warto było się zagiąć:)
Wyścig skończyłem na III-cim miejscu w swojej kategorii wiekowej. W klasyfikacji generalnej całego cyklu także
zająłem zdaniem organizatorów III-cie miejsce, chociaż z moich pobieżnych obliczeń wynikało, ze powinno to być
miejsce II-gie. Zobaczę co na to moi mecenasi i sponsorzy:) Być może będę musiał złożyć oficjalny protest. Wynik
idzie w świat!
To był ostatni wyścig w tym sezonie.
(foto Zb. Kowalski)

poniedziałek, 16 października 2017

Świder, Wisła, sobota, 2017.10.14

Świder, Wisła, sobota, 2017.10.14
 
Na Świdrze, tuż obok mostu kolejowego linii otwockiej powstaje nowy most.
W efekcie, chwilowo(?) zniszczeniu uległa jedna z fajniejszych ścieżek rowerowych
biegnących wzdłuż rzeki.

A nad Wisłą przy ujściu Świdra - cicho, spokojnie, klimatycznie. Jak okiem sięgnąć ani śladu cywilizacji.

poniedziałek, 9 października 2017

Jesienny klimacik, niedziela 2017.10.08

Jesienny klimacik, niedziela 2017.10.08


Nie można mieć wątpliwości. Jesień. Troszkę jak z piosenki Czerwonych Gitar, bo na foto park -
Mazowiecki Park Krajobrazowy.

niedziela, 8 października 2017

"Dziewczyna z perłą" (Girl with a Pearl Earring), aut. Tracy Chevalier, 2004, książka

Dziewczyna z perłą" (Girl with a Pearl Earring), aut. Tracy Chevalier, 2004, książka

Przypadek sprawil, ze na wyjazd na koncert Stonesow do Amsterdamu wzialem wlasnie te ksiazke.
Kolezanka robia w domu porządki, w rece wpadla jej "Dziewczyna z perla", która jakiś czas temu obiecala mi pozyczyc. Ze względu na jej niewielki format i objetosc, wrzuciłem ja do plecka.
W powrotnej drodze do Polski otworzyłem, zaczalem czytac i nie moglem jej odlozyc. Lektura całkowicie mnie pochlonela. Po czterech, może pieciu godzinach zalowem, ze to koniec...
Moim zdaniem jest znakomita, tak jak znakomity jest film, który powstal na jej podstawie.

Z jakiegoś przekazu medialnego pamiętam, ze inspiracja dla autorki - Tracy Chevalier, było zdjecie obrazu Jana Vermeera, które wisiało w jej pokoju. Pochodzilo z kalendarza, może było zdjęciem-plakatem z wystawy. Autorka wyznala, ze patrząc przed snem na "Dziewczyne z perłą" uwalniala wyobraznie, usilowala wyobrazić sobie okoliczności powstania dziela. Kiedy to co wymyslila stało się plastyczne, dorzucila trochę twardej wiedzy na temat Jana Vermeera, Deflt - miasta-miejsca akcji, oraz złotego wieku malarstwa flamandzkiego.
Zebrala to wszystko do kupy, napisala ksiazke... Ksiazke - bestseller, która stała się kanwą do powstania rownie bestsellerowego filmu.
Prawda, ze proste?

Film widziałem jakiś czas temu. Bardzo mi się podobal.
Ksiazka, która przeczytałem pare dni temu jest jeszcze lepsza.

Nie bez znaczenia dla wysokiej oceny filmu i książki jest mój wielce pozytywny stosunek do Holendrów i Holandii. Spedzilem tam trochę czasu w latach 1975-1981, a przypadek sprawil, ze miejscem w którym mieszkałem było Delft, miasto w którym osadzona jest akcja książki/filmu, miasto w którym zyl i tworzyl Jan Vermeer. Do tego wszystkiego jakiś czas temu obejrzałem znakomity film traktujący o malarstwie Vermeera: "Vermeer i muzyka. Sztuka miłości i odpoczynku".
No dobra. Mialo być o książce.
Otoz trzeba ja przeczytać. Nie dość, ze jest to swietnie opowiedziana historia, to jest to historia dziela, które uchodzi za szczytowe dokonanie nie tylko Jana Vermeera, ale malarstwa flamandzkiego w ogóle. Obraz nazywany często "Moną Lizą Północy" jest ikoną malarstwa flamandzkiego, która dzięki książce Tracy Chevalier i filmowi stala się jeszcze bardziej slawna i rozpoznawalna na całym swiecie.
Wymyslona przez Tracy historia jest szalenie sugestywna. Osadzona w realiach protestanckiej, XVII-sto wiecznej Holandii znakomicie oddaje klimat tamtych czasów, podzialow społecznych, twardej rzeczywistości w której przyszlo zyc bohaterem opowieści. Nie wiadomo kogo sportretowal Vermeer, kim była "Dziewczyna z perłą". Brak udokumentowanej wiedzy pozwala autorce na puszczenie wodzy fantazji, która prowadzona kobieca intuicja wiedzie czytelnika poprzez swiat pelen emocji, zarówno tych czysto artystycznych jak i mesko-damskich, ukrytych bardzo głęboko, ale widocznych dla wnikliwych, często zawistnych obserwatorow, których nie brak w tej opowieści.
Rekomenduje te ksiazke także tym, którzy podobnie jak ja, już widzieli film, a maja obawy, czy warto przeczytać pierwowzor. Przeciez kreacje Colina Firtha i Scarlett Johansson sa takie doskonale, tak sugestywne.
Zapewniam - warto!

wtorek, 3 października 2017

The Rolling Stones, STONES - NO FILTER, European Tour 2017, Amsterdam Arena, sobota 2017.09.30

The Rolling Stones, STONES - NO FILTER, European Tour 2017, Amsterdam Arena, sobota 2017.09.30, koncert

Cztery ogromne ekrany o jakości
monitora LED dawały nadzieję,
ze nawet z daleka będziemy coś
widzieć.
Nie jestem specjalnym fanem Stonsow. Jednak kiedy w okolicach maja kolega zadzwonil z informacja o sprzedaży biletow na ich europejska trase proponując kupno biletow na koncert w Amsterdamie powiedziałem: wchodzę.
Wypełniona płyta, wszystkie miejsca
zajęte. Publiczność w liczbie 60 tys+
wypełniła Arene po brzegi.
Jakis czas temu widziałem znakomity dokument z poludniowoamerykanskiej trasy "The Rolling Stones OLE, OLE" zakończonej spektakularnym koncertem w Hawanie dla ponad miliona widzow. Teraz kapela ruszyla w trase po Europie. Wyglada to trochę jak pożegnanie z publicznoscia. Zaliczaja kolejne kontynenty, a ze graja już ponad 50 lat, tym bardziej obecna trasa wygląda na ostatnia...
Nie trzeba być wielkim fanem Stonsow, żeby nie doceniać ich znaczania dla muzyki, nie podziwiać umiejetnosci przetrwania, nie slyszec inspiracji czarnym bluesem, nie znac przynajmniej 20-30 kawalkow ich autorstwa.

Ogromne ekrany robiły swoje. (foto skopiowane z netu)
W piątek 29.10 około 10:30 ruszyliśmy samochodem w droge do Amsterdamu, żeby około 23:00 znaleźć się w przyjaznym domu corki jednego z kolegow. W sobote rano przenieslismy się na camping w Amsterdamie polozony około 6 km od hali Amsterdam Arena. Zostawilismy samochod, ruszyliśmy w miasto. Bramy hali otwierano o 18:30, mieslismy sporo czasu, na wycieczke tramwajem wodnym po amsterdamskich kanalach, posiłek w chińskiej knajpie na skraju Red Light District.
Potem kurs na Amsterdam Arena.
Nie obylo się bez problemów. Miałem ze sobą niewielki plecak. Zdawalem sobie sprawę, ze od czasu mojego ostatniego dużego koncertu, na który bez problemu wszedłem z plecakiem wlasnie, minelo sporo czasu, ze ostatnie zamachy terrorystyczne wymuszają bardziej restrykcyjne kontrole, surowsze procedury w czasie wpuszczania na koncert. Dlatego dokładnie przeczytałem info na bilecie, w którym nie było ani słowa o ograniczeniach związanych z wnoszeniem plecków. Dowiedzialem się o tym już po przejściu bramki... Pokazywanie neutralnej zawartości plecaka na nic się nie zdalo. Rozmowa z supervisorem bramkarzy także była na nic. Plecak był zbyt duzy, mialem go zostawić w depozycie, który oczywiście był po przeciwnej stronie hali, w odleglosci 20 min. marszu...
Nie sposób było nie patrzec na
ekrany. Z miejsca w którym
siedzieliśmy muzycy na estradzie
byli wielkości paznokcia...
Tlum gestnial, a ja miałem w planie kupienie koszulki koncertowej... Bez pamiątkowej koszulki koncert się nie liczy. Jedna miałem na sobie. Oczywsicie z koncertu Stonsow z trasy w 1994/5 roku... Robilo się pozno. Do jednego, zewnetrznego stoiska z gadgetami stala taka ilość fanow, ze dalem sobie spokój majac nadzieje, ze w hali stoisk będzie więcej, kolejki krótsze. Wejscie betonowymi schodami na korone hali było dla wielu wyzwaniem. Strome schody i wejście na wysokość 5-tego (w moejej ocenie) pietra, powodowalo, ze wiele osob było zmuszonych robic przerwy na polpietrach. Łapali oddech, nabierali sil na dalsza wspinaczke. Obsluga wskazala mi stoisko z koszulkami. Na pierwszy rzut oka wygladalo, ze kolejka jest mniejsza. W rezultacie stalem w niej około 40 min... Cale szczęście, ze miałem gotowke. Dzieki temu zostałem szybciej obsluzony. T-shirty - 35.00 EUR, czapeczka z jęzorem - 30.00 EUR (dla wnusia na 1-sze urodziny, koszulek w rozmiarze XXXXS nie było), jeszcze 4 piwa do tacki i już byłem na widowni...

Światełka też były. Robiły wrażenie.
Stonsi wyszli na estradę tuz przed 21:00. Wraz z nimi kapela wspomagaczy i chórek. STONES - NO FILTER - tak nazywa się trasa. Można to zrozumieć jako Stonsi bez filtra, na żywca, tacy jakimi są, tacy jak ich widać i slychac. Nazwa trasy jest rodzajem zachęty, obietnica, ze dostajemy kapele bez pudru, a może także usprawiedliwieniem pewnych koncertowych niedoskonalosci.
Zagrali wszystko czego oczekiwali fani, pare bluesow z ostatniej plyty i dwie kompozycje Richardsa, gdzies w 2/3 koncertu brawurowe wykonanie "Gimme Shelter". Na koniec oczywiście "Satisfaction".

Sikanie w Amsterdamie. Te sikalnie
były dla mnie zaskoczeniem. Stały
wzdłuż szerokiej alejki, tuż
obok Areny. Budziły zainteresowanie
i chichot przechodzących obok pań.
 
Koncert to inny rodzaj doznan niż słuchanie tej samej muzyki w domu. Tutaj liczy się show, emocje Każdy szczegol ma wpływ na odbior calosci widowiska, którego jednym z elementow jest
Stacja metra około 1h po koncercie.
Wyglądało groźnie, ale dostaliśmy się
do pociągu bez większego problemu.
muzyka. Stonsi w towarzystwie wspomagających ich muzykow dawali rade. Nikt nie oczekiwal po nich muzycznej wiruozerii, brania wysokich nut przez Mika. Ronnie, Keith i Mike doskonale wiedza czego od nich oczekuje publiczność, maja pelna swiadomosc, ze technika powieksza ich sylwetki do monstrualnych rozmiarow, ekrany LED pozwalają sledzic ich gesty, mimike. Sa wiec nie tylko muzykami, ale także aktorami, starają się, żeby było i glosno i fajnie. A ze czasami Jagger wezmie falszywa nute, a Wood lub Richards niezbyt precyzjnie docisną struny do progow... Kogo to obchodzi, jakie to ma znaczenie? Z tylu, w cieniu, gra reszta kapeli trzymajaca linie melodyczna, a chorek dba o to, żeby dociagnac to co Mikowi ucieklo. Ostatecznie panowie Stonsi maja 70+ lat, a wiek, coz, robi swoje.
Pada. To norma w Holandii, ale mamy
daszek, Pliske, w perspektywie
koncert, więc sobie z Mietkiem
zawzięcie o czymś dyskutujemy
nie przejmując się aurą.
Nie mam pojęcia jaka była przecietna wieku widowni w Amsterdam Arena. Widzialem kilkuletnie dzieci w towarzystwie swoich dziadkow, rodzicow. Koncert był międzypokoleniowym swietem, fiesta, rockowym festynem. Gdzies tam po glowie krazyly mi teksty z książki Richardsa o początkach kapeli, o prześladowaniu przez angielska policje, o niecheci owczesnego establishmentu do czworki muzykow, którzy byli niegrzecznymi chłopcami, których chciano się za wszelka cene pozbyć z Anglii. Potem, czyz to nie chichot historii, Jagger otrzymal tytul
szlachecki z rak krolowej, a żeby było smieszniejszej nawet go przyjal...
Niezaleznie od tego jaki się ma do tego stosunek, jedno jest pewne. Rock&roll staje się klasyka. Kolejne pokolenia sluchaja tej muzyki, bawia się przy Satisfaction często nie zdajac sobie sprawy, ze ten kawalek został napisany w 1965 roku, a początki The Rolling Stones to rok 1961.
Long Live Rock 'n' Roll!