poniedziałek, 28 grudnia 2020

"Atakując diabła: Harold Evans i ostatnia zbrodnia nazistowska" (Attacking the Devil: Harold Evans and the Last Nazi War Crime), reż. David Morris, Jacqui Morris, GB 2014, film dokumentalny, Netflix

"Atakując diabła: Harold Evans i ostatnia zbrodnia nazistowska" (Attacking the Devil: Harold Evans and the Last Nazi War Crime), reż. David Morris, Jacqui Morris, GB 2014, film dokumentalny, Netflix

Przy okazji pisania na temat innego netflixowego filmu "Medyczne nadużycia" posluzylem sie historia preparatu (bo przeciez nie lekarstwa) Talidomid uzywajac jej jako przykladu fatalnego bledu medycznego. Nie dosc, ze Talidomid powodowal glebokie uszkodzenia plodu, to firmy i ludzie odpowiedzialni za wprowadzenie go do obortu robili wszytko, zeby sie wykpic od odpowiedzialnosci, uniknac wyplaty zadoscuczynienia okaleczonym ludziom. Piszac o tym nie mialem pojecia, ze historia, ktora miala miejsce w latach 60/70 nie zostala wowczas zakonczona, ale miala dalszy ciag, ktory trwa praktycznie do dnia dzisiejszego.

Ktoregos dania wpislalem w przegladarke Netflix slowo "thalidomid". Filtr wyrzucil jeden film: "Atakując diabła: Harold Evans i ostatnia zbrodnia nazistowska". Zarejestrowalem ow fakt, ale nie zwrocilem uwagi na intrygujace rozszerzenie: ..."Harold Evans i ostatnia zbrodnia nazistowska"...  Sadzilem, ze to co znajduje sie w Wiki wyczerpuje temat i uznalem, ze film bedzie odgrzewaniem sprawy. Kilka dni temu wrocilem do przegladania zasobow Netflix, ponownie wyfiltrowalem "thalidomide", ale tym razem zarejestrowalem CAŁY tytul. Niezwlocznie obejrzalem film. Jest szokujacy!

Nie bede sie silil na streszczanie zawartosci filmu. W moim przekonaniu jest na tyle interesujacy, obnażajacy bezwzglednosc, zaklamanie firm, systemow prawnych, ze doslownie KAŻDY powinien go obejrzec. To co potrafia zrobic ludzie ludziom doskonale wiemy. Nie ma słów na opisanie niemieckich zbrodni, a istnienie fabryk smierci do tej pory zwyczajnie nie miesci sie w glowie. Tak samo trudno jest sie pogodzic z brakiem empatii, przeczeniu faktom, brudną, bezwzgledną wojna wydana przez firmy/koncerny dystrybucyjne/farmaceutyczne przeciwko ludziom pokrzywdzonym przez TE firmy/koncerny. Niech poza intrygujacym tytulem dodatkowa zacheta do obejrzenia filmu będą nastepujace informacje: a/dystrybucja Talidomidu na terenie Wielkiej Brytanii zajmowala sie firma-dystrybutor alkoholi (nie farmaceutyków), w tym Johnnie Walkera i Gordodn's Gin, b/producentem Talidomidu byla niewielka, niemiecka firma chemiczna  Chemie Grünenthal, ktora wczesniej (w czasie wojny?) zajmowala sie produkcja mydła, c/konstrukcja prawa w Wielkiej Brytanii byla taka, ze do czasu wydania wyroku media nie mogly komentowac, relacjonowac przebiegu procesu pod grozba zamkniecia gazety i ciezkich sankcji dla szefow wydawnictwa, d/w filmie pojawia sie postac A. Huxleya, tego, ktory napisal "Nowy, wspaniały świat", e/film zostal zrobiony w roku 2014 i relacjonuje bieżący stan, polożenie "talidomidowych dzieci", a pierwsze dowody na zabójcze dzialanie talidomidu to rok 1960...

Mamy koncowke roku 2020. Zaczely sie szczepienia. Niezalezne dziennikarstwo praktycznie nie istnieje. Firmy-producenci szczepionek sa molochami takze finansowymi zblatowanymi ze swiatem polityki, zatrudniajacymi hordy prawnikow. Umywaja rece od odpowiedzialnosci za swoj produkt. Szef Pfizera sprzedaje 60+% swoich akcji i publicznie mówi, ze sie nie zaszczepi swoja szczepionka, gdyz nie chce zajmowac miejsca potrzebujacym... Nasze państwo mętnie wypowiada sie o jakimś funduszu w razie gdyby cos poszlo nie tak... Politycy przekonujac do szczepienia sie mowia, ze sami sa gotowi do szczepienia pod warunkiem, ze lekarz nie znajdzie przeciwskazan, ze nie zabiora miejsca w kolejce... 

A jeszcze nie tak dawno badacze-wynalazcy, aby udowodnic bezpieczne dzialanie szczepionki szczepili przede wszystkim siebie i swoje rodziny; zdarzało się, że dzialajac w imie dobra ludzkosci rezygnowali z praw patentowych. Konstrutorzy-inzynierowie w czasie prob obciazeniowych stawali pod zaprojektowanym przez siebie mostem, byli pierwszymi oblatywaczami budowanych przez siebie samolotów...  

sobota, 26 grudnia 2020

"Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa" (Climbing Mount Improbable) aut. Richard Dawkins, 1996, PL 2008, książka

 "Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa" (Climbing Mount Improbable) aut. Richard Dawkins, 1996, PL 2008, książka

Słowo sie rzeklo. Jestem swiezo po lekturze kolejnej ksiazki R. Dawkinsa. Kierujac sie instynktem samozachowawczym, podobnie jak w przypadku "Rozplatania Tęczy" siegnalem po najciensza sposrod 4-rech pozostalych do przeczytania ksiazek R. Dawkinsa. To byl dobry ruch! Ksiazka jest ciekawa, ale jej lektura w niektorych fragmentach zdecydowanie trudniejsza niz "Rozplatanie Tęczy".

"Szczytem nieprawdopobieństwa" jest gora na ktora sie nieustannie wspinamy - góra ewolucji. Ksiazke, caly jej tekst odbieram jako rodzaj dysertacji, głosu w sporze pomiedzy ewolucjonistami a kreacjonistami. Autor, darwinista posluguje sie szeregiem przykladow udowadniajac ze na "szczyt nieprawdopodbienstwa" moga (teoretycznie) prowadzic rozne sciezki. Ta prawdziwa i jedyna, pchajaca  nature ku doskonalosci jest łagodna, wymaga czasu. Wije sie leniwie, lecz uporczywie pnie sie ku szczytowi, to scieżka ewolucji. Zdaniem autora teoria-zalozenie, ze jest droga na skróty, ze mozna ów "szczyt nieprawdopodobienstwa" zdobyc wspinajac sie po pionowej scianie, gdzie za sprawa rozumu-kreacji mozna "wsiąść do windy" by w efekcie dzialania sily zewnetrzenj natura osiagnela stan rozwoju jaki dzisiaj obserwujemy, jest falszywa. 

Ciekawymi, czytelnymi i co najwazniejsze  z r o z u m i a ł y m i  dla laika przykladami na dzialanie ewolucji, czyli doboru naturalnego sa m.in. przyklady rozwoju umiejetnosci latania/szybowania, rozne dla swiata owadow, ptaktow, czy małych gryzoni. Nie mniej ciekawa jest ewolucja procesu widzenia w  konsekwencji ktorej powstaja oczy. Tutaj takze, podobnie jak w przypadku skrzydel, narzad wzroku w wyniku scislej specjalizacji rozni sie w zaleznosci od srodowiska w korym ewoluowal. Inne oczy maja ryby inne owady inne my itd., ale wszystkie sluza jednemu celowi - umozliwiaja przetrwanie, a w konsekwencji pozwalaja na "rozsiewanie" swoich genow. Do tego, aby postal tak wspanialy narzad jakim jest oko wystarcza dobor naturalny napedzany dziedziczącą sie informacja. I chociaz wydaje sie, ze powstanie tak precyzyjnego, zlozoneg, tak roznorodnego arcydziela jakim sa oczy jest tak zawile, skomplikowane, misterne, ze az niemozliwe, to do jego powstania nie byla potrzebna zadna inteligencja, zewnetrzna (kreacyjna) sila sprawcza. 

Sa tez inne rozdzialy-przyklady, ktore z pewnoscia sa nie mniej fascynujce, ale zdecydowanie mniej (dla mnie) cztelne. Jest np. caly potezny rozdzial o niejakich bleskotkach, ktore wyprawiaja rozne bezeceństwa figowcom. Pomimo tego, ze figle dokonywane wsrod fig sa intrygujace, to calosc i poziom skomplikowania procesu na tyle zlozony, ze mozna sie w tej zlozonosci i zaleznosciach pogubic. Zdecydowanie przyjemniej czyta sie o pająkach i sposobie w jaki tworza "jedwabne pęta". Tutaj takze mozna przeczytac do jakich wybiegow musi sie uciekac Pan Pająk, zeby Pani Pajęczyca darowala mu zycie i po figlach, miast go schrupać, pozwolila mu sie oddalic na z gory upatrzona pozycje w jego pajeczynie. Czytajac ten fragment natychmisat przypmniala mi sie sprawa muchówek z reportażu o londynskiej wystawie "Sexual nature" (2011), czyli o startegiach rozrodczych zwierzat. Kurator sekcji owadziej, rekomendowal baczne przyjrzenie sie muchówkom, gdyż: ..."Samce muchowek z rodziny (...) wciagaja do swego organizmu powietrze i ich oczy wysuwaja sie z ciala na szypulkach. Najwiekszym powodzeniem u samiczek ciesza sie samce z najgrubszymi szypulkami. Samiec muchowki wrecza narzeczonej prezent zareczynowy. Lowi mniejszego owada i prezentuje go samiczce podczas tanca godowego. Pakuje ten podarunek w jedwabny kokonik, wiec odwiniecie go zajmie ja na dluzsza chwile. A kiedy ona jest zajeta, on natychmiast korzysta z okazji.  Niektore samce zachowuja sie w sposob nawet bardziej zwodniczy. Jesli po kopulacji cos jeszcze zostanie z prezentu, odbieraja go wybrance i ofiaruja nastepnej. A ci najsprytniejsi nawet nie daja prezentu, tylko cos, co ma go udawac."... Wszelkie podobienstwo do osób i faktow jest przypadkowe :) Ale, zarty na bok! Panowie Pająki maja bardziej pod górke niz Panowie Muchówki. Oni takze organizuja prezenty, ale jak sie Pani Pająkowa zorientuje! Nie ma zmiłuj! Pożera faceta od żuwaczki do ostatniego odnóżna! Do końca! Na śmierć! 

Ewolucja - dobor naturalny jest procesem ciaglym. Ksiazka  "Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa" dostarcza na to szereg dowodow wzbogaconych rysunkami i zdjeciami. Przede wszystkim jednak widzimy te procesy wokol nas. Ciekawym przykladem-dowodem (spoza ksiazki) jest przyspieszajaca inwazja ropuchy "aga" sprowadzonej do Australii w 1935 w celu tępienia szkodnikow trzciny cukrowej. Okazalo sie, ze jak to bywa w przypadku ludzkiej ingerencji w srodowisko, żabusia szkodniki zżera niezbyt aktywnie, ale jako gatunek inwazyjny, ktory nie ma naturalnych wrogow, mnoży sie bez opamietania, zagraża ekosytemowi Australii. Jej skrzek i wszystkie stadia rozwojowe sa trujace, w tym takze dla krokodyli. Naukowcy twierdza, że żabencja odpowiedzialna jest za wyginiecie ponad 50% populacji krokodyli  w rzekach Terytorium Pólnocnego. Przy okazji okazuje sie, ze ekspansja "agi" przyspiesza, a przyczyna sa zmiany czysto ewolucyjne. Żabcie maja coraz dluższe i mocniejsze tylnie nogi. Skacza dalej, szybciej sie poruszaja. Przyczyna jest to, ze Panowie Żabowie z pierwszej linii pochodu, figlują z Paniami Żabciami takze z pierwszej linii. Są na czele pochodu bo maja dluższe, silniejsze nogi. Ich potomstwo dziedziczy cechy rodzicow (samica sklada 35 tys jaj). Dzieciaczki sa silniejsze, bardziej żarte i oczywiscie szybsze.

Wszystko to, jak pisze R. Dawkins jest: ..."rezultatem Darwinowskiego wzajemnego dostrajania sie, ktorego skomplikowanej doskonałości nigdy nie dalibyśmy wiary, gdyby nie to, ze mamy ja przed oczami"...

Książka jest ciekawa, przyklady ewolucji frapujace. I nawet jesli nie zawsze udaje sie nadążać za autorem, to warto jest podjać próbę przeczytania. Także dlatego, żeby sie pochylić i zadumać nad ciężkim położeniem Panów Pająków.                                                            R.I.P. 


piątek, 25 grudnia 2020

"Elegia dla bidoków" (Hillybilly Elegy), reż. Ron Howard, USA, 2020, film, Netflix

 "Elegia dla bidoków" (Hillybilly Elegy), reż. Ron Howard, USA, 2020, film, Netflix

Lubicie Glenn Close? Pamietacie: "Świat według Garpa", "Fatalne zauroczenie", "Niebezpieczne zwiazki" i "101 Dalmatyńczyków"? Dla mnie to co najmiej 4 powody dla ktorych obejrzalem ten film. Lubie Glenn Close. Dawno jej nie widzialem. Gdy z jakiegos przekazu dolecialo do mnie, ze gra w "Elegii...", korzystajac z warunkow uniemozliwiajacych jazde na rowerze wzialem w dlonie wiosla, odpalilem Netfilx i ruszylem w rytm elegijnej opowiesci.

Film moim zdaniem jest poprawny. W skali filmweb ocenilem go na 5 (średni) dajac 6 (niezly) tylko ze wzgledu na kreacje Amy Adams i Glenn Close wlasnie. Zasadniczym walorem filmu jest jego autentyzm. Scenariusz powstal na podstawie ksiazki-wspomnien, bestsellera - "Hillybilly elegy" autorstwa J.D. Vance'a, czyli jest to prawdziwa historia. Nie znam ksiazki. Nie wiem co autorka scenariusza (Vanessa Taylor) wydobyla z oryginalu, jak rozlozyla akcenty. Filmowy efekt jest tak jak napisalem zaledwie poprawny. Akcja poprowadzona w przewidywalny, zbyt oczywisty sposob. Takie o-mało-co amerykanskie kino familijne, ale... Jest w tym filmie takze drugi plan i ten zdaje sie sie byc wazniejszy, ciekawszy (dla mnie?) niz pierwszoplanowa dosc jednoznaczna historia. Otoz w drugim planie dowiadujemy sie kim sa tytulowe "bidoki". Nie wiemy skad sie biora... Akcja filmu toczy sie u schylku lat 90-tych. To czas, kiedy nie tylko w USA nastepuja potezne zmiany w gospodarce, ktore w efekcie przyczyniaja sie do coraz glebszego rozwarstwienia spoleczenstwa. Nie znam zbyt wielu filmow traktujacych o white trash (przy okazji zobaczcie/posluchajcie jesli nie znacie, a pewnei wszyscy znaja -  "White trash beautiful" Everlasta), grupie, ktora stanowi znakomita czesc spolczeństwa amerykanskiego. Jedynym tytulem, ktory przychodzi mi na mysl jest dokument -"Amerykańska Fabryka", widziany takze na Netflix, gdzie ci ktorzy zaliczali sie do blue collars, spychani sa na dno drabiny spolecznej by stac sie "bidokami" withe trash. Proces pauperyzacji widoczny jest na calym swiecie. Sytuacja, w ktorej 1% bogatych ma tyle ile 1/2 calosci populacji, a ta proporcja stale sie zmienia na na niekorzysc "bidokow", musi doprowadzic do erupcji niezadowolenia, buntu. Do sytacji takich jak opisane w filmie. Widac to na ulicach francuskich miast (żółte kamizelki), w Stanach oraz praktycznie wszedzie, gdzie ludzie szukajac lepszego bytu protestuja, decyduja sie na emigracje. 

"Elegia dla bidoków" nie moze byc filmem o wszystkim. To oczywiste. Jednak moim zdaniem film bylby znacznie ciekawszy, gdyby mocniej wybil na pierwszy plan watki/problemy spoleczno-gospodarcze. A tak, w obecnej postaci, jest filmem, ktory moge polecic głównie fanom talentu Glenn Close.


piątek, 18 grudnia 2020

"Rozplatanie tęczy. Nauka, złudzenia i apetyt na cuda" (Unweaving the Rainbow. Science, Delusion and the Appetite for Wonder), aut. Richard Dawkins, GB 1998, PL 2001, książka

"Rozplatanie tęczy. Nauka, złudzenia i apetyt na cuda" (Unweaving the Rainbow. Science, Delusion and the Appetite for Wonder), aut. Richard Dawkins, 1998, książka

Gdzies na blogu, przy okazji innego tematu pisalem o ksiazkach Richarda Dawkinsa, ktore niczym niemy wyrzut sumienia leza od paru lat na stercie "do przeczytania" czekajac na lepsze (dla nich) czasy. Lezaly, czekaly lat pare, az wreszcie nastąpil ten lepszy czas:) 

Richard Dawkins jest brtyjskim naukowcem, biologiem, ale znany jest publicznie jako popularyzator nauki. Jego wiedza wykracza daleko poza biologie. Porusza sie lekko i pewnie w wielu dziedzinach wiedzy nie stroniac od porownan, cytatow i zapozyczen z klasycznej poezji europejskiej. Jednym slowem czlowiek renesansu.  Ksiazki R. Dawkinsa wymagaja 110% koncentracji. Sa "geste" od wiedzy. Pominiecie, uronienie jednego wyrazu, zdania, czyni nieczytelnym caly akapit, a w konsekwencji gubi sie watek i sens calego rozdzialu. Tekst jest zwarty. Ciasna interlinia, brak dialogow czyni go trudnym do czytania. Łatwo zgubic ciaglosc, pominac wiersz, stracić myśl przewodnia wywodu. Z drugiej strony to o czym pisze R. Dawkins jest szalenie interesujace... Na jego ksiazki, zawarte w nich przeslanie powoluje sie wielu autorow, reklamujac je jako fascynujace, znakomite wrecz prace popularnonaukowe.                                                                                                                                                                  Zebralem sie wreszcie w sobie i zachowawczo siegnalem po najcieńszą (277 str.) sposrod 5-ciu czekajacych pozycje - "Rozplatanie tęczy". Podtytuł: "Nauka, złudzenia i apetyt na cuda" opisuje zawartość książki. R. Dawkins wyjasnia szereg podziwianych przez nas zjawisk z naukowego punktu widzenia. Dokonuje "rozplatania tęczy" tlumaczac skad, w tym przypadku tęcza, sie biora, co jest podstawa ich istnienia, jaki rodzaj zmyslow odpowiedzialny jest za ich odbior i co powoduje, ze widzimy je takimi jakimi je widzimy. Jak zauważa R. Dawkins "mamy apetyt na cuda". Chcemy wierzyc, i wielu wierzy, w zjawiska z kategorii paranormalnych, np. w uwarunkowania astrologiczne, bo w sposob oczywisty próba zrozumienia sensu zycia i pojecie roli jaka przypadla nam we Wszechświecie, to naturalne, podstawowe pytania, ktore ciagle pozostaja bez odpowiedzi. R Dawkins bezlitosnie rozprawia sie z wieloma mitami dowodzac, ze wiele z tego co nas otacza powstalo w drodze ewolucji/doboru naturalnego do czego wystarcza drobiazg - dziedzicząca się informacja.  Podobnie bezwzgledny i szalenie logiczny jest tlumaczac "zagadkowe" zbiegi okolicznosci, ktore przestaja nimi byc, gdy do ich wyjaśnienia uzyje sie zdrowego rozsadku i podstaw matematyki. 

Czytając "Rozplatanie tęczy" dobrze jest mieć w zasiegu ręki smartfon, zeby sobie sprawdzic, nawet rozszerzyć pojecia, tematy po ktorych z lekkoscia i wdziekiem motyla porusza sie R. Dawkins - skończony erudyta. Można mu zazdrościć wiedzy oraz daru umiejetnosci jej przkazywania. Ja mu zazdroszczę! Po "Rozpataniu tęczy" nabralem ochoty na kolejną książke jego autorstwa:)

 

czwartek, 10 grudnia 2020

""Inside job", reż. Charles Ferguson, USA, 2010, film, Netflix

 ""Inside job", reż. Charles Ferguson, USA, 2010, film, Netflix

To film dokumentalny o tematyce bardzo zblizonej do "Big short", ale zakres opisywanych malwersacji/manipulacji/demoralizacji/bezkarnosci branzy finansowej jest daleko szerszy i wykracza poza kryzys 2008. Mianownik ten sam - rozpasana, bezgraniczna chciwość. Dosc powiedziec, ze film dostal Oscara 2011 za najlepszy, pelnometrazowy, film dokumentalny. Od siebie dorzuce, ze film jest bardzo "gęsty". Potezna ilosc faktow, dat, nazw, nazwisk podawanych z szybkoscia karabinu maszynowego wymaga 100%-towej koncentracji. Jednym slowem nie da sie filmu ogladac np. wiosłując. Ma szereg dobrych, prostych, łopatologicznych infografik. To dobry zabieg. Obrazki jak wiadomo latwiej wchodza do głowy. Trwa 2h, ale czas poswiecony na jego obejrzenie nie jest stracony. Jednak, podobnie jak w przypadku "Big short" ogladanie "Inside job" to rodzaj masochizmu ujetego w przeslanie-groźbę: "...porzućcie wszelką nadzieję...".


środa, 9 grudnia 2020

"Jestem legendą" (I Am Legend), reż. Francis Lawrence, USA, 2007, film, Netflix

 "Jestem legendą" (I Am Legend), reż. Francis Lawrence, USA, 2007, film, Netflix

Rowerowi koledzy skutecznie zniecheceni wczorajsza aura zrezygnowali z wieczornej jazdy. Samemu nie chcialo mi sie tluc po lesie, wiec hyc do piwnicy, wiosełka i oczywiscie film. Tym, razem rekomendowany przez kolege "Jestem legendą". To rzecz z gatunku horror/sci-fi, czyli cos, co zwykle omijam, a jesli juz ogladam to musi byc duże, mocne jak np. "Obcy. 8 pasażer Nostromo". Rekomendacja tez czasami dziala:) 

Opowiadana przez film historia ma sie znakomicie do otaczajacej nas COVID'owej terazniejszosci. O ile np. "Epidemia" (1995) z Dustinem Hoffmanem jest ciekawa i opisuje to, czego wlasnie doswiadczamy, to "Jestem legendą" mowi o rzeczywistosci, ktora byc moze wkrotce stanie sie naszym udzialem. Rzeczywistosci PO wynalezieniu i zastosowaniu szczepionki. To dobry, gatunkowy film, ktoremu dalem 6/10 w skali filmweb. Nie bede sie rozwodzil nad zgrabna, utrzymana w dobrym tempie akcją, dobrymi efektami specjalnymi, przekonywujaca kreacja glownego bohatera granego przez Willa Smitha. Solidna robota!

Uwazam, ze film jest tak przekonywujacy, tak sugestywny, ze powinien byc uzyty w skali calego swiata jako REKLAMA czekajacych nas szczepień. Apeluje, aby wszystkie stacje TV wyemitowaly ten film w prime time, a wowczas NIKT nie bedzie mial dylematu, czy szczepic sie juz, za chwile, moze wcale. W moim przekonaniu powinni ten film widziec wszyscy, zwlaszcza antyszczepionkowcy. Nie mam watpliwosci, ze zmienia zdanie i sami, pierwsi, z obnażonym ramieniem stana w kolejce do punktow szczepien.                  Szczep sie i ZASZALEJ [wreszcie] SOBIE! :)

poniedziałek, 7 grudnia 2020

"Selekcja (nie)naturalna" (Unnatural Selection), reż. Joe Egender, Leeor Kaufman, USA, 2019, film dokumentalny, Netflix

 "Selekcja (nie)naturalna" (Unnatural Selection), reż. Joe Egender, Leeor Kaufman, USA, 2019, film dokumentalny/miniserial, Netflix


Miniserial skalda sie z 4 odcinkow. Rozszerza, uscisla temat, ktorym zajmuje sie film "Human nature",  czyli perspektywy, zagrozenia i korzysci jakie niesie ze soba metoda "edytowania genów" CRISPR/Cas9. Odcinki: "Kopiowanie i wstawianie", "Pionierzy", "Zmienić cały gatunek" i "Następne pokolenie" moga troche nużyć, gdyz w kazdym z nich powtarzane sa te same lub podobne argumenty, czesc bohaterow jest ta sama. Jednak ich konstrukacja jest taka, ze kazdy z odcinkow moze byc autonomicznym filmem, a ogladane jeden-po-drugim stanowia kontynuacje, gdzie kazdy odcinek zgodnie z tytulem dedykowany jest innemu aspektowi edycji genow. Jesli widzieliscie i podobal sie Wam "Human Nature" to "Selekcja (nie)naturalna" jest pozycja obowiazkowa. Jesli nie widzieliscie, ale "grzebanie w genach" dziala na Wasza wyobraznie, to ogladajac te filmy nie bedzie sie nudzic. Mnie sie podobało.

Techonologie-podstawy metody CRISPR/Cas9, za ktora panie Emmanuelle Charpentier i Jennifer Doudna dostaly tegorocznego Nobla w dziedzine chemii sa takze baza do stworzenia szczepionek na COVID-19, ktore juz za chwile maja wyeliminowac problem "pandemii". Używam cudzyslowu, gdzy z potoczonym rozumieniu "pandemia" okresla ŚMIERTELNĄ, zaraze o globalnym zasiegu. W przypadku tego co dzieje sie wokół nas, wedlug biezacej wiedzy, tylko okolo 4%-5% chorych wymaga hospitalizacji, a "umieralność" nie przekracza wskaznikow dla przecietnej, sezonowej grypy. Jednak przy tak ogromnej latwosci przenoszenia sie wirusa COVID-19, przy tak gigantycznej liczbie zarażonych owe 5% w szpitalach oznacza ogromnie obciazenie dla systemow ochrony zdrowia, we wszystkich, nawet najbardziej rozwinietych krajach. Swiat czekal niecierpliwie na skuteczne lekarstwo/szczepionke. I prosze bardzo. Blyskawicznie, prawie w tym samym czasie kilka firm oglosilo, ze ma remedium w postaci szczepionki wlasnie. Ta niebywala predkosc w tworzeniu nowej szczepionki byla mozliwa dzieki metodzie wprowadzaia do ludzkich komorek syntetycznych łańcuchów mRNA. Od momentu, kiedy Chińczycy wraz z poczatkiem roku 2020 upublicznili mape genomu wirusa COVID-19 (SARS-CoV-2) naukowcy wszystkich laboratoriow staneli do wyscigu o szczepionke. Jeszcze do niedawna szczepionki uzyskiwalo sie izolujac wirusa, rozmanżac go na  zywym materiale (zwykle specjalnie hodownanych koloniach komorek). Potem oslabionego, lub martwego wirusa podawano w postaci szczepionki, a system odpornowsciowy organizmu uczyl z sie z czasem rozpoznawac i produkowac przeciwciala sluzace do destrukcji wirusa. W przypadku nowej metody umiejetnosc rozpoznawania i wyzwalnia odpowiednich mechanizmow obronnych jest "wszczepiana" w nasze komorki w postaci syntetycznego mRNA, w ktorego  łańcuchu zawarta jest informacja identyfikujaca wirusa.  Calosc jak rozumiem, dziala troche jak system "swoj-obcy" w samolotach bojowych. W pelni zautomatyzowane rozpoznanie "obcego" wyzwala natychmiastowa reakcje, ktora blokuje wirusowi mozliwsc wnikniecia do zywej komorki, a tym samym jego rozmnażanie, rozpoczynajc jednoczesnie wzmożoną produkcje przeciwcial (wirus nie moze sie mnozyc samoistnie, potrzebuje do tego zywych komorek). Wirus nie moze sie mnozyc, przeciwciala demoluja intruza i po robocie. To moja LAICKA, DYLETANCKA interpretacja procesow opisanych m.in.  w "Selekcja (nie)naturalna" i "Human nature".  Filmy zajmuja sie zaletami metody CRISPR/Cas9 jak i zagrożeniami jakie niesie technologia dzieki ktorej dostajemy narzedzie do tworzenia nowych, UWAGA! także TRANSGENICZNYCH bytów, czyli takich, ktore powstaja przez wprowadzenie do DNA organizmu (także ludzkiego) genów obcego gatunku, mogących pochodzić z rośliny lub/i zwierzecia... Dzieje się! Tu i teraz! Warto, wiedzieć, więcej!

piątek, 4 grudnia 2020

"Boznańska. Non finito", aut. Kuźniak Angelika, 2019, książka


 "Boznańska. Non finito", aut. Kuźniak Angelika, 2019, książka

Rozpedzilem sie. Wiec konsekwentnie, kolejna biografia duuuużej postaci polskiego malarstwa - Olgi Boznańskiej. Przeczytalem ja dosc dawno temu. Chociaz nie zwalila mnie z nog nadal uwazam, ze bylo warto poswiecic kilka godzina na jej lekture. Kolekcjonerzy, znawcy epoki twierdza, ze ksiazka praktycznie nic, lub niewiele wnosi do wiedzy o Oldze Boznańskiej. W moim przypadku jest inaczej. Nie jestem znawca i kolekcjonerem. Wszystko co autorka, Angelika Kuźniak zawarla na 336 stronach bylo dla mnie nowe, ciekawe, czesto zaskakujace, miejscami zabawne.

Autoportret
Jakis czas temu (2015) w 150 rocznice urodzin artystki (1865-1940) Muzeum Narodowe w Warszawie zaprezentowalo nieomal 150 prac Olgi Boznańskiej pochodzacych ze zbiorow wielu europejskich muzeow oraz kolekcji prywatnych. Bylem, widzialem. Jej sztuka nie porazila mnie, nie wprowadzila w stan zachwytu. Byc moze przyczyna jest to, ze jej obrazy sa stonowane, dosc ciemne, subtelne w swojej kolorystyce. Byc moze na moj slaby, wypaczony odbior rzutowal daltonizm, ktory nie pozwalal mi dostrzec measterii w gradacji barw, doborze kolejnych odcieni szarosci, ktore byly jej specjalnoscia. A moze gdyby artystka namalowala fajna gołą babę (skojarzenie z piosenka "Kobiety jak te kwiaty" Z. Zamchowskiego) to moj odbior bylyby inny, oceny wyzsze :) Nic z tego! Zero aktow! Przeraźliwie martwe, martwe natury, portrety odzianych po szyje smutasek i smutasow, czasami widoczek z okna...:)

Byla znana i uznana malarka. Zaslynela jako portrecistka. Portrecistka skrupulatna. Bywalo, ze malowala dlugo, powoli. Potrertowana osoba zmieniala sie, starzala, a Boznańska malowala, malowala, malowala... Sesje malarskie byly dlugie. W czasie malowania Olga Boznańska prowadzila z modelem  niekonczące sie rozmowy. Usilowala wydobyc z modela prawde o nim, przeniesc jego psyche na malowane płótno.

Dziewczynka z chryzantemami
Urodzona w Krakowie, osiadla i tworzyla w Paryżu. Znaly sie z Melą Muter, ktora czesto bywala w jej pracowni. Na nieszczescie (chyba) mialy zupelnie inny stosunek do mężczyzn. Pomimo, ze Olgę Boznańską nachodzili rozni absztyfikanci, to jak wynika z korespondencji, trzymala ich na dystans. W konsekewncji zostala panną. Angelika Kuźniak twierdzi, ze wie co bylo przyczna chlodnego stosunku artystki do płci przeciwnej. Nawet o tym pisze, ale ja nie zdradze o co chodzilo. Nie chce Was pozbawic przyjemnosci poznawania tajemnic malarki w czasie lektury "Boznańska. Non finito":) A tajemnic, ciekawostek jest w tej książce wiecej. Olga Boznańska z wiekiem dziwaczała. Staropanienstwo wyraznie jej nie sluzylo. Z wiekiem zapadala sie w siebie, rzadko wychodzila z pracowni w ktorej takze mieszkala. Miala szczegolny stosunek do zamieszkujacych w jej pracowni myszek. Nie dbala o swoj wyglad, porzadek w pracowni, stan finansow. Bez reszty, calkowicie poswiecala sie sztuce. Żyła dla Sztuki. 

Malowala sporo autoportretow. Ten, ktory umiescilem w tekscie posta osadził sie dobrze w mojej pamieci. Byc moze takze dlatego, ze reklamowal wystawe p.t. "Boznańska, Wyczółkowski, Dunikowski i inni. Kolekcja Mistrzów Krzysztofa Musiała", ktora mialem okazje widziec na KUL'u w Lublinie. Ten obraz reklamuje także wystawę "Kolory przemian. Malarstwo Polskie z Kolekcji Krzysztofa Musiała", którą mozna obejrzec w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie do 2021.01.03. Zanim jednak pojedziecie na te wystawe (170 obiektow) zadzwońcie do Galerii, zeby sprawdzic, czy wirus wydal zgode na jej otwarcie (58 551-06-21). "Dziewczynki z chryzantemami" nigdy nie widzialem w oryginale. Obraz uchodzi za jedno z najdoskonalszych dokonań Olgi Boznańskiej. William Ritter w paryskiej "Gazette des Beaux-Arts" w 1896 roku napisal, o tym portrecie ..."dziewczynki o dziwnych, niepokojacych oczach, jakby kroplach atramentu, ktore zdaja sie wylewac na chorobliwie blada twarz, wspolczesny ideal postaci Maeterlincka. Jest to dziecko enigmantyczne, ktore doporowadza do szalenstwa tych, co mu sie zanadto przypatruja(...) i jest to tak przerazajaca dziewczynka, tak jasna i biala, ze budzi dreszcz". Ma racje William Ritter. Są tacy, którym przypomina portrety infantek madryckiego dworu malowane przez Velazqueza. We mnie budzi skojarzenie z "The Shining" (1980) S. Kubricka z J. Nicolsonem. Szkoda, ze W. Ritter nie mial okazji zobaczyc tego filmu. Demoniczne dziewczynki nawiedzajace wyobraznie bohatera filmu do zludzenia przypominaja dziewczynke z chryzantemami (pamiec moze mnie zawodzic, film widzialem wiele lat temu).

"Boznańska. Non finito" - herbata, wygodny fotel, ciepełko - oddech od wirusa.

czwartek, 3 grudnia 2020

"Mela Muter. Gorączka życia", aut. Karolina Prewęcka, 2019, książka

 "Mela Muter. Gorączka życia", aut. Karolina Prewęcka, 2019, książka

Podtytul biografii Meli Muter ("gorączka życia") sugeruje ponadprzecietny temperament bohaterki, pasje, entuzjazm, pośpiech, byc moze nawet zyciowy zamet i nielad. Po lekturze ksiazki mozna stwierdzic, ze wlasnie taka byla Mela Muter. Moze nawet troche podobna do Tamary Łempickiej? Obie Panie mialy opinie femme fatale. Obie Panie w przerwach w mieszaniu farb, skutecznie mieszaly w glowach wielu panom. Mela Muter, w mieszaniu, ograniczala sie wylacznie do panow, podczas gdy T. Łempicka mieszala jak popadlo. Nie byla (chyba) tak demoniczną skandalistką jak Tamara Łempicka, ale z cała pewnoscia byla nie gorsza malarka. Obie Panie tworzyly w Paryzu w tym samym czasie. Z pewnoscia wiedzialy o sobie. Byc moze nigdy sie nie spotkaly. Mialy inny gust, wybieraly innych mężczyn, chodzily (chyba) na inne imprezy. Mela Muter romansowała (nieszcześliwie) z żonatym Leopoldem Staffem, Władysław Reymont był jej przyjacielem. W Paryżu mowiono, ze znani i uznani malarze Maurycy Gottlieb i Mojżesz Kisling pojedynkowali sie o nia. (nie zachowala sie informacja czy pojedynek toczyl sie na pędzle, szable, czy pistolety; nieznany jest także efekt koncowy, ale panowie dalej malowali, wiec raczej nic istotnego sobie nie obcieli/nie odstrzelili) Jej malżeństwo z Michałem Mutermilchem - pisarzem i krytykiem sztuki rozpadlo sie, a ona zwiazala sie z jedna z czolowych postaci francuskiego ruchu komunistycznego - Raymonedm Lefebverem, ktory zginal na statku w czasie powrotu z II-giego Światowego Kongresu Komiternu. Rainer Maria Rilke - ówczesny czołowy, europejski poeta do ktorego wzdychały panie z całej Europy, byl kolejnym wyborem Meli Muter. Zmarł w 1926. 

Była więc Mela Muter wzorcową femme fatale. Femme szalenie skuteczną w swym fatale dzialaniu na mężczyn. Przede wszystkim była uznana, spelnioną malarka, glownie portrecistka. Zarabia łatwo i duzo. Wielki Kryzys zabral jej praktycznie wszystko. Zaraz potem byla wojna i kilka bardzo trudnych lat, kiedy jako Żydówka byla zmuszona do ucieczki z  Paryża. Przetrwala w Awinionie, miasteczku polożonym na obszarze kolaborujacej z Niemcami Republiki Vichy. Caly czas malowala, ale juz nigdy, nawet po powrocie do Paryża nie odzyskala dawnej pozycji, slawy, pieniedzy. Zmarla w nędzy. 

Kobieta paląca papierosa
"Mela Muter. Gorączka życia" to efekt dwóch lat pracy autorki - Karoliny Prewęckiej. Jest to praktycznie pierwsze, wieksze opracowanie poświęcone Meli Muter. Jej obrazy, pamiec o niej przetrwaly dzieki Bolesławowi Nawrockiemu jr. i jego rodzinie, a teraz, za sprawa dobrej (w mojej ocenie) biografii, wiedza o Meli Muter ma szanse trafić do "szerokiego odbiorcy". Życie Meli Muter nie bylo nawet w czesci tak szalone jak zycie Tamary Łempickiej, co nie znaczy, ze wiodla stateczny, nudny, mieszczanski zywot. Zdecydowanie wazniejsze niz lista partnerow (tak, troche przesadzam:)) jest jednak to, ze jej sztuka, ktora nosi pietno osobistych przezyc, wrocila na salony, a jej obrazy staja sie ozdoba wielu wystaw i kolekcji. Biografia opisuje takze ciekawy proces "przywracania" kulturze tworczosci Meli Muter, zabiegow zwiazanych z odszukiwaniem i gromadzeniem jej dzieł, ktorymi "placila" za czynsz, zywnosc, rozne uslugi. Jak zwykle w takich przypadkach uderzajaca jest niesprawiedliwosc losu. 

"Kobieta paląca papierosa" to jedyny obraz Meli Muter, ktory widzialem w oryginale. To takze obraz, ktory bardzo mi sie podoba, ktory chetnie powiesilbym u siebie. Uwodzi mnie zwlaszcza jego dekadencki nastrój. Powstal okolo 1940 roku. Przedstawia prawdopodobnie wlascicielke pensjonatu, w ktorym malarka mieszkala w czasie swojego pobytu w Awinionie. Przypuszczalnie byla to forma zaplaty za mieszkanie. (Rodzina, w ktorej posiadaniu byl ten obraz miala kilka dziel artystki) Reprodukcji tego obrazu nie ma w "Mela Muter. Gorączka życia". Jest za to wiele innych pochodzacych z kolekcji Bolesława i Liny Nawrockich. Sa takze rodzinne zdjecia i reprodukcje z kartek notatnika Meli Muter oraz mnostwo szczegółów z zycia artystki do ktorych dotarla autorka biografii. Ciekawa lektura o ważnej przedstawicielce Ecole de Paris. Interesujaca. Moim zdaniem warto! 


środa, 2 grudnia 2020

"Tamara Łempicka. Sztuka i skandal" (Tamara de Lempicka. A life of Deco and Decadence), aut. Laura Claridge 1999, PL 2019, książka


 "Tamara Łempicka. Sztuka i skandal" (Tamara de Lempicka. A life of Deco and Decadence), aut. Laura Claridge 1999, PL 2019, książka 

W jednym z poprzednich postow napisalem, ze zycie Tamary Łempickiej to gotowy scenariusz na niezly film. Do tego dobra obsada, rezyser i Oscar w zasiegu. Gdy to pisze przypomina mi sie film "Frida" o meksykanskiej malarce Fridzie Kahlo granej przez Salme Hayek. Dobry. Zyciorys Fridy Kahlo ciekawy, kolorowy jak jej obrazy. Nasza :) Tamara Łempicka bije na glowe Fride w kazdej kategorii: urody, talentu, barwnego zyciorysu, osiagniec artystycznych i cen obrazow. Tamara Łempicka rulez! Pod kazdym wzgledem. Byla niesamowita. Juz sam fakt, ze jej osoba/zycie spina kilka roznych swiatow: przedrewolucyjną Rosję, miedzywojenny Paryż, powojenne Hollywood plus kawalek Meksyku (stad m.in. skojarzenie z Frida Kahlo) powoduje, ze jest niewiele osob-artystow, ktorzy mogliby sie pochwalic TAKIMI doswiadczeniami. A przeciez nie chodzi o turystyke, ale funkcjonowanie, i to jakie(!), w kazdym z tych, jakze roznych swiatow. Niezaleznie od czasu, miejsca i srodowiska, wszedzie zwracala na siebie uwage, chciala "rządzić", czesto sie jej to udawalo. Uwazala siebie za wybitna artystke. Byla wampierm seksualnym, skandalistka, konfabulantką ciezko pracujaca (także cialem) na swoja legende. No, ale o tym wszystkim pisze Laura Claridge w blisko 500-set stronnicowej biografii. Nie bede odbieral Wam przyjemosci czytania tej znakomitej (moim zdaniem) ksiazki.

Les deux amies
 "Tamara Łempicka. Sztuka i skandal" czyta sie szybko i lekko. To dosc oczywiste. Temat jest wdzieczny, a osoba bohaterki szalenie barwna, wiec wydaje sie, ze autorka nie musiała zbytnio sie wysilac. A jednak... Pisanie biografii zajelo Laurze Claridge kilka lat. W "Podziękowaniach" na koncu ksiazki umieszcza mnostwo postaci, ktore pomogly jej w pisaniu ksiazki. Lista jest dluga i imponujaca. Najwieksze wrazenie na mnie (na granicy szoku) zrobilo podziekowanie dla Naval Academy Research Council,  ktora w latach 1994-1996 finansowala prace nad książką... Nawet jesli autorka pracowala jak wynika z notki biograficznej, w Akademii Marynarki Wojennej, gdzie wykladala literature, to finansowanie pracy nad ksiazka o polskiej, skandalizujacej malarce wydaje sie byc przedsiewzieciem dosc odleglym od zadan z ktorymi na co dzien mierzy sie TA uczelnia. Frapujące. Amerykanska flota wojenna zamierza do walki uzywać hologramow obrazow T. Łempickiej? Mnie sie podoba! Jestem za! W kazdym razie ksiazka jest solidnym, wyczerpujacym zrodlem informacji o najdroższej, polskiej artystce/artyście wszech czasów. Przeczytalem biografie kilku polskich malarek: Zofia Stryjeńska, Olga Boznańska, Mela Muter i Tamara Łempicka. Bardzo lubie ksiazke o Z. Stryjeńskiej. Artystka miala fantazje, byla z tych "postrzelonych", lekko zwariowanych postaci, do ktorych zwyczajnie czuje sie sympatie. Jednak najbradziej solidną, a przy tym ciekawą pracą jest biografia Tamary Łempickiej. Gorąco polecam.

(witryna dot. tworczosci Tamary Łempickiej)

(dolecialo do mnie, ze Marek Roefler wlasciciel prywatnego muzemu sztuki Villa La Fleur planuje na wrzesień 2021 wystawe obrazow i grafik Tamary Łempickiej; co na to wirus?)