środa, 22 listopada 2017

"Pod Mocnym Aniołem", W. Smarzowski, PL, 2014, dvd

"Pod Mocnym Aniołem", W. Smarzowski, PL, 2014, dvd

Ominal mnie ten film, gdy był w kinach. Dlatego teraz, kiedy rozpoczalem sezon trenażerowy obejrzałem go na dvd. Przy okazji zainaugurowałem ogladanie filmow na trenażerze wioslarskim.
Byłem ciekawy, czy da się wioslowac i ogladac filmy. Okazuje się, ze jest to możliwe, chociaż moja wytrzymalosc, rozumiana jako wytrzymalosc mojego siedzenia konczy się po około 50 min.
Było warto.
To moim zdaniem dobry film.

"Pod mocnym aniołem" podobnie jak inne filmy Wojciecha Smarzowskiego to mocne, dosłowne kino. Tym razem scenariusz powstal w oparciu o proze Jerzego Pilcha. Rzecz traktuje o alkoholizmie w bezpośredni, dosadny sposób, jak to u Smarzowskiego.
Robert Więckiewicz ze swoja kostropata twarza jest znakomity w tej roli. Mysle, ze nie wymagal zbyt wielu zabiegow charakteryzatorskich. Być może Smarzowski widział go we "Wszystko będzie dobrze", gdzie Więckiewicz gra nauczyciela-alkoholika. Tam także jest, dobry i bardzo przekonywujący.

"Pod mocnym aniołem" przypomniał mi o innym, znakomitym, widzianym dawno temu filmie o chorobie alkoholowej. "Korkociag" Marka Piwowskiego (jest na YT) to dokument, który widziałem prawdopodobnie jako dodatek krotkometrazowy do glownego filmu na początku lat 70-tych. Nie jest dlugi. Warto go zobaczyc po obejrzeniu "Pod mocnym aniolem". Jestem prawie pewien, ze Smarzowski musial widzieć "Korkociag". Szpitalna rzeczywistość sprzed prawie 50-ciu lat jest taka sama. Tacy sami sa alkoholicy, a alkohol, chociaż chyba inny, uzaleznia tak samo.
Obejrzenie takich filmow zawsze daje asumpt do zastanowienia się nad swoim stosunkiem do alkoholu.
Na niego nie ma mocnych!

niedziela, 19 listopada 2017

"Last work", Batsheva Dance Company, Centrum Spotkania Kutur, Lublin, piątek 2017.11.17

"Last work", Batsheva Dance Company, Centrum Spotkania Kutur, Lublin, piątek 2017.11.17

Naturalną konsekwencją obejrzenia filmu "Mr. Gaga" była chęć zobaczenia Bathsheva Dance Company na żywo.
Batsheva w Polsce! Ta dość niesamowita informacja (Betsheva DC jest jednym z najbardziej znanych teatrow tanca na globie, którego slawa porownywana jest np. ze słynnym, znanym w Polsce Béjart Ballet) dopadla mnie nagle i niespodziewanie.
Dosc sprawnie poradziłem sobie z prozaicznym brakiem błyskawicznie wyprzedanych już biletow na wszystkie cztery występy baletu. Odleglosc z Warszawy do Lublina tez nie jest problemem, chociaż 3/4 drogi jest rozgrzebane, a podróż nie jest ani przyjemna, ani gladka. Wlasciwie jednym problemem był czas otwarcia wystawy "Kolekcja mistrzów Krzysztofa Musiała na wystawie w Muzeum KUL Boznańska, Wyczółkowski, Dunikowski i inni", która chcieliśmy odwiedzić przy okazji bytności w Lublinie. Otoz w piatki wystawa jest czynna do 16:00. To powodowalo, ze musialem opuscic fabrykę około południa. Ale nawet to, także odbylo się praktycznie bezboleśnie.

Spektakl zaczal się z niewielkim opóźnieniem. W tyle sceny jako jedyny barwny akcent - biegnaca na wbudowanej w scene ruchomej bieżni dziewczyna ubrana w dluga, niebieska sukienke. Reszta w beżach i szarościach obficie oswietlona. Do tego niepokojaca, prosta muzyka. Pierwsze wyjścia tancerzy i moje pierwsze skojarzenie - Ministerstwo Głupich Kroków Monty Phytona w baletowym wydaniu. Chlopaki chudziaki i dziewczyny chudziny przemieszczajacy się po scenie w mocno udziwniony sposób. Przez chwile nie moglem się uwolnić od tego natrętnego porównania, po to by w dalszej części spektaklu to skojarzenie ustapilo innemu - "Umarła Klasa" T. Kantora.
Nie będę się kusil o probe opisania o czym jest "Last work". Nie będę się silił na bycie lepszym od fachowcow od kultury, którzy karmia nas w swoich recenzjach np. takimi tekstami: ...."Spektakl można odczytywać jako taneczną dystopię, zaludnioną przez tancerzy, którzy ruszają się jak człekokształtne istoty, łączące w swoim sposobie poruszania się jego ekstremalną artykulację wraz z ukorzenionym poczuciem ciężkości”....
Finał. Zakaz fotografowania w trakcie spektaklu traktuje poważnie. Dlatego
foto z zamkniecia. Na scenie brakuje jeszcze jednej postaci - dziewczyny
"biegaczki", która przez około 70 min. trwania spektaklu biegła w stałym
tempie około 10 km/h. Ona dostala największe oklaski:)
Otoz diabel tkwi w "można odczytac". Zwyczajnie i po prostu mysle, ze istotota tego spektaklu (pewnie innych także) jest to, co w nas obiorcach rozumianych jako indywidualni odbiorcy sztuki, budzi "Last work". Wlasciwie trudno doszukiwać się tutaj jakiegoś watku fabularnego. Caly spektakl to "zestaw" obrazow, często baaaaardzo dynamicznych, które wzbogacone głęboką muzyka haczącą o rejestry oratoryjne, dzialaja na zmysły docierając jak sadze w bardzo selektywny sposób do naszych mozgow, trącając sensory pamieci, budząc wspomnienia, dzialajac jak nieodgadniony katalizator na to co nosimy w głowach. Tak to sobie tlumacze i jest mi z tym dobrze:)
Dla mnie  ten spektakl jest katastroficzna wizja bytu rodzaju ludzkiego od jego narodzin, az do śmierci.

"Last work" dociera do naszej wyobrazni na wiele sposobow. Można zachywcac się choreografia, muzyka, klimatem, obrazem, indywidualnymi dokonaniami poszczególnych tancerzy. Perfekcja pojedynczego gestu, opanowanie ciala, jezyka ruchu, któremu nadano nazwe "gaga" - to wszystko zachwyca, nie pozostawia nikogo obojetym. Jednak moim zdaniem najważniejsze, najglebsze jest to co każdy widz wynosi po spektaklu jako indywidualne przezycie. To "coś" zostaje z nami na dluzsza chwile, może nawet na cale zycie.

Wczesniej, o rzut kamieniem, na terenie kampusu KUL odwiedziliśmy wystawe malarstwa ze zbiorow Krzysztofa Musiala. To nieduza, kameralna prezntacja waskiego wycinka ze zbiorow tego kolekcjonera. Calosc zamknieta w jednej sali. Wystarczyla nam godzina, żeby obejrzeć zgromadzone tam dziela. O ile glowna sila przyciągania maja nazwiska Boznańskiej, Dunikowskiego to mnie najbardziej podobala się "Kobieta palaca papierosa" Meli Muter, klika pejzaży Fałata i jedna, malutka grafika Malczewskiego.
Wystawa jest czynna do czerwca 2018, wiec jeśli planujecie wizyte w Lublinie, warto wpaść, zobaczyć.

Techniczne.
1. Droga Warszaw-Lublin jest rozkopana. Na wielu odcinkach zakazy wyprzedzania wraz z ograniczeniem szybkości od 50 km. Warto to uwzglednic palnujac dojazd na konkretna godzine.
2. Podziemny parking w Centrum Kultury jest moim zdaniem zle zaporojektowany, a z cala pewnoscia nie jest pomyślany dla samochodow typu van. Udalo mi się wjechać i wyjechać, ale ciasne zjazdy/wjazdy, nisko umieszczone rury i tryskacze od inst. p.poż, każą sądzić, ze projektant miał na uwadze parking dla samochodow typu "Smart". W rezultacie zaparkowalem na ulicy.

poniedziałek, 13 listopada 2017

"Renoir - poważany i znieważany" (Renoir - Reviled and Revered), reż. P. Grabsky, GB, 2016, dokument

"Renoir - poważany i znieważany z The Barnes Foundation w Filadelfii" (Renoir - Reviled and Revered), P. Grabsky, GB, 2016, "Muranow", niedziela 2017.11.12, dokument

Kolejnym bohaterem "Wystaw na Ekranie" jest Auguste Renoir. Film koncentruje się na budzącym kontrowersje okresie tworczosci malarza, kiedy po odejściu od impresjonizmu zaczal malować akty kobiet o mocno wybujałych kształtach. Znakomitym przykładem tego okresu jest obraz "Wielkie kąpiące się". Już owczesna krytyka zarzucala Renoirowi, ze panie z jego obrazow maja plecy wielkie jak lotniskowiec (no nie, lotniskowcow wtedy nie było, chyba sam to wymyslilem), ramiona jak bochny chleba, uda wielkości płetwala błękitnego i wymagają natychmistowej interwencji dietetyka. Niepokoj budzil czerwonawy kolor skory malowanych modelek, który wspolczesnym Renoirowi krytykom przywodzil na myśl langustę swiezo wyjętą z wrzątku...
Ale obfitość ma także swoich wyznawcow. Do nich zaliczal się zalozyciel fundancji Barnes, który obsesyjnie gromadzil obrazy Renoira w tego wlasanie okresu, a  Picasso i Matisse przyznawali, ze wlasnie ten okres toworczosci Renoira miał wpływ na ich toworczosc.
Film "Renoir - poważany i znieważany" z cyklu "Wystawy na ekranie" trwa jak inne filmy z tego cyklu równo 90 min. i tak jak inne ma identyczny schemat. Wypowiedzi fachowcow przeplatane komentarzami krytykow, wtręty malarzy i obrazy, obrazy oraz zbliżenia ich szczegółów, o znakomitej, cyfrowej jakosci. Jest także pobieżny zarys zycia Augusta Renoira wraz z dokumentalnymi filmami, gdzie widzimy schorowanego malarza, któremu asystenci wtykają pędzle w powykrecane artretyzmem dłonie.
Spece od malarstwa twierdza, ze Renoir w tym okresie tworczosci eksperymentowal z roznymi technikami nakładania farby, rozna ich konsystencja. Podnosza jego kunszt w tworzeniu szczególnej kolorystki cial modelek.
Mowia, ze malarzowi bardziej chodzilo o oddanie miekkosci ruchu modelek w polaczeniu z miekkoscia otaczajacej je materii niż o same modelki. Wskazuja na absolutny brak linii prostych, na wszechobecne wyoblenia i krzywizny.
Dosc zabawna jest argumentacja pani kustosz Funadacji Barnes, która z zachwytem wypowiada się o prawie 200 zebranych tam dziełach. Mowi o miejscu w którym pracuje, co ma powiedzieć?

Tylko dlaczego te wszystkie "kąpiące się", bo tych obrazow jest sporo, sa taaaakie duuuuże. Tego żaden fachowiec nie tłumaczy, chociaż domyślam sie, ze to rodzaj fantazji malarza, który sam nie zaliczal się olbrzymow.
Film o ogrodach Moneta był moim zdaniem najsłabszy. Ten, "Renoir..." jest według mojego rankingu "Wystaw na ekranie" na miejscu przedostatnim. Przeskoczyl Moneta ze względu na portretowane obiekty. Zwyczajnie wole kiedy obiektem zainteresowania malarza jest kobieta, nawet XXXL, niż nenufar, nawet nieprawdopodobnie egzotyczny.
Bo to, ze farbe powinno się nakladac cienkimi warstwami nie jest zadnym odkryciem. Wie to każdy, kto przeczytal "Przygody Tomka Sawyera", malowal wraz z nim płot. Otoz farba polozona zbyt grubo łuszczy się, polozona cienkimi warstwami gwarantuje dlugotrwaly, satysfakcjonujacy efekt.
Na portrecie i sztachecie.

piątek, 10 listopada 2017

"The Box: How the Shipping Container Made the World Smaller and the World Economy Bigger ", aut. Marc Levinson, książka

"The Box: How the Shipping Container Made the World Smaller and the World Economy Bigger ", aut. Marc Levinson, książka

Kiedy tę książkę zarekomendował mi młody człowiek w typie nerda nie wiedziałem, ze ten tytul jest na liscie lektur polecanych przez Billa Gatesa. Szybko okazało się, ze nie jest dostepna w polskiej wersji językowej, wiec przy okazji innych zakupow książkowo-płytowych kupiłem ja na Amazon.uk.

Już we wstępie sam autor zauwaza, ze metalowe pudlo nie jest zbyt ciekawym obiektem, przedmiotem zaslugujacym na ksiazke. To oczywiście przewrotne mizdrzenie się do czytelnika, bo przecież czytając słowa autora trzymamy w reku pokaznych rozmiarow ksiazke, gdzie do przeczytania jest blisko 400 stron, plus, jak ktoś musi, okolo 100 stron przypisow.
Te 400 stron to szalenie ciekawy przypadek idei, która zgodnie z tytulem uczynila swiat mniejszym, a globalna ekonomie większą.
Ksiazka jest kolejnym dowodem na to, ze kazda idea musi mieć swojego spirytus movens, którym w tym przypadku był amerykański przedsiebiorca Malcom McLean. Bez jego zaangazownia, wiary w sens konteneryzacji, rewolucyjny pomysl transportu większości towarów w metalowych, standardowych pojemnikach zmieniłby swiatowa spedycje kilka dekad później.
Autor książki w szczegółach opisuje szalony opor zwiazkow zawodowych amerykańskich dokerów, którzy z ogromna determinacja i uporem sprzeciwali się wprowadzeniu kontenerow. Ich bunt, strach przed "nowym" przypominal ruch luddystów niszczących maszyny tkackie w Wielkiej Brytanii w czasie pierwszej rewolucji przemyslowej.
W "życiorysie" kontenera znajdziemy dowody na to, ze po raz kolejny w historii swiata wojna przyczynila się do skokowego postępu we wprowadzeniu novum jakim był transport kontenerowy.  W tym przyadku była to nieslawna wojna w Wietnamie, w którą USA zaangazowaly się w 1965 roku, a armia szybko stala się największym klientem owczesnych, pierwszych spedytorow kontenerowych.

4-ta okładka "The Box",
 kilka zachęt do przeczytania
"Pudła".
Jest w tej książce miejsce na studim przypadkow losowych, które spowodowaly, ze ci, którzy zaczeli ten biznes, dzisiaj nie istnieja, zas ci, którzy sa dzisiaj najwięksi, to molochy skazane na ciagle mega inwestycje.
Uderzajace jest także to, ze tak latwo zrezygnowaliśmy (my Polacy) z rozwoju potencjalu przeładunkowego naszych portow, podczas kiedy reszta swiata bila się o rozbudowę swojej infrastruktury po to, żeby przyciagnac największych, genrujacych  bizens spedytorow. Spektakularne historie pogoni za czolowka portów w Rotterdamie, Bremie, oddanie w dzierzawe China Ocean Shipping Company portu w greckim Pireusie, gdzie inwestycja ponad 1 mld USD dziesiekrotnie zwiekszyla greckie moce przeładunkowe pokazuja jak wazny i dochodowy jest ten biznes. Dopiero teraz slysze i czytam, ze planowana jest rozbudowa potencjalu naszych portow bałtyckich, ze już teraz trójmiejskie porty generują z tytułu ceł i podatkow zysk dla Skarbu Państwa około 18 mld zl/rok.
Ciekawe przykłady wizji rozwoju portu a Antwerpii, niebywala historia Felixstowe, malutkiego portu w Wielkiej Brytanii, który stal się no. 1 na wyspach z powodu zaciekłego oporu londyńskich dokerów to tylko przykłady licznych ciekawostek, których pelno w tej książce.
I najważniejsze. Globalizacja. Ta nie bylaby możliwa, gdyby nie radykalne obnizenie kosztów transportu, gdyby nie kontenery. Można dyskutować z sensem globalizacji, zastanwiac się nad jej skutkami, rozwazac wraz Naomi Klein czytając "No logo" wszelkie za i przeciw, ale jedno jest pewne.
Bez niskich kosztów transportu, bez kontenera swiat wygladalby inaczej.
Przeczytalem te ksiazke z dużym zainteresowaniem. Rekomenduje ja wszystkim, którzy lubia literaturę non-fiction traktujaca o wspolcznych zagadanieniach ekonomicznych.
Fajna lektura!

Zawody na orientacje, Falenica, sobota 2017.11.04, rowerowe

Zawody na orientacje, Falenica, sobota 2017.11.04, rowerowe


8h16min. zajęło nam przejechanie około 93 km. i odnalezienie (głównie Jackowi)  kilkudziesięciu punktów orientacyjnych na trasie zawodów na orientację, które odbyły się na terenie Mazowieckiego Parku Krajobrazowego.
Dałem się namówić Jackowi na wzięcie udziału w tej zabawie i nie żałuję. Od dawna tak długo nie siedziałem na
rowerze i trochę bolał mnie kark od ciągłego rozglądania się za punktami kontrolnymi. Jednak fajna pogoda,
możliwość zobaczenia "swojego" lasu w inny sposób wraz z niezbyt intensywną jazdą na rowerze powodują, że zaliczam tę imprezę do udanych. 5-te miejsce na około 10-ciu startujących na najdłuższej, czarnej trasie, to zupełnie przyzwoity wynik. Na foto Jacek w typowej dla tej konkurencji zadumie nad mapami i kalkulacji: "tędy, czy owędy?".

środa, 8 listopada 2017

Boreas - Jesienny rowerek.

Boreas - Jesienny rowerek.

Wraz z jesiennymi liścimi spadł także taki rowerek.
To szutrowiec, czyli gravel bike, przedstawiciel rodziny rowerów, których popularność znacząco rośnie.
Jak widać ten egzemplarz o imieniu Boreas pochodzi ze stajni Rometu, jest uniwersalnym rumakiem do jazdy po różnych  nawierzchniach. Spadł synkowi. Dla mnie niestety za mały.

środa, 1 listopada 2017

"Portrety ówczesnych ogrodów od Moneta do Matissa. Wystawa z The Royal Academy London", reż. D. Bickerstaff, GB, 2016, dokument

"Portrety ówczesnych ogrodów od Moneta do Matissa. Wystawa z The Royal Academy London",
(Painting The Modern Garden - Monet To Matisse) reż. D. Bickerstaff, GB, 2016, dokument
 
Kolejny film z cyklu "Wystawy na ekranie" goszczącego na ekranach kina "Muranów".
Podobnie jak w zeszłym tygodniu, niedziela, godz. 14:00.
Z tym, ze o ile tydzień temu było moim zdaniem magicznie, bo film w dużej części zajmowal się "Dziewczyną z perla" J. Vermeera, to tym razem było nudnawo...
To pierwszy film z cyklu, który obejrzałem bez efektu woooow. Pierwszy, na którym Morfeusz skutecznie zachecal mnie do drzemki. Pierwszy, który wśród wszystkich widzianych do tej pory jest ostatnim w moim rankingu...
Nie będę się rozwodzil. Akurat w TV mecz Ligi Mistrzow, Tottenham-Real Madryt, na który łypię jednym okiem, wiec szybko do rzeczy.
Otoz moim zdaniem pomysłu i materialu na ten film było na około 25 min., a trwal 90.
Ponadto zyciorys Moneta to nudy na pudy. Zadnych ekscesów, odjazdow, mnóstwa kobiet, skandali, hektolitrow absyntu. Ot, stateczny brodacz, który nie dość, ze sadzil te kwiaty, to jeszcze je malowal. Co gorsza te same. Na okraglo. Rano, w południe, wieczorem. A jak już namalowal tyle, ze sam się tym znudzil, zalozyl kolejny ogrod, wodny, i ponownie, do znudzenia malowal te... nenufary...
Nenufary sa fajne zwłaszcza w "Nocach i dniach". TEN Strasburger, w TYM białym gangu, TEN walc, TO naręcze nenufarow. Pamietacie? (Co na to Liga Ochrony Przyrody?). U Moneta wodne kwiecie tez ciekawe, zwłaszcza, ze zadbal o to, żeby były różnokolorowe, egzotyczne, ale...
Ten film to wskazowka dla tych, którzy mysla o zalozeniu ogrodu. Ewentualnie rzecz dla ogrodnikow. W trakcie projekcji pomyslalem sobie o moim koledze-powiedzmy "ogrodniku", dla którego film może być pomysłem na zagospodarowanie sporych przestrzeni, które teraz sa prozaicznym, acz ladnym trawnikiem.
Ostatnio wzial się za malowanie.
Tak, zdecydowanie. To film dla niego.
(TOT wlasnie wcisnal pilke do bramki RM)