czwartek, 29 lutego 2024

"Na barkach gigantów. Wielcy badacze i ich odkrycia od Archimedesa do DNA" (On Giants' Shoulders), aut. Bragg Melvyn, 2004, książka

 "Na barkach gigantów. Wielcy badacze i ich odkrycia od Archimedesa do DNA" (On Giants' Shoulders), aut. Bragg Melvyn,  2004, książka

To nieduża książeczka z serii "Na ścieżkach nauki" wydawnictwa Prószyński i S-ka. Liczy 236 str. w mniejszym od A4 formacie. Pomimo, że jak na książkę traktującą o nauce jest dość stara (2004) to moim zdaniem warto jest poświęcić czas na jej lekturę. Autor zajmując się postaciami, które jego (i nie tylko) zdaniem były/są gigantami nauki, nie skupia się na ich biografii, ale stara się wykazać znaczenie odkryć, które służyły i często służą nadal postępowi nauki. Począwszy od  Archimedesa,  poprzez m.in. Galileusza, Karola Darwina,  Marię Curie-Skłodowską, aż do współczesnych Jamesa Watsona i Francisa Cricka (ci panowie dostali Nobal w 1962 za odkrycie DNA) autor podpierając się opiniami współczesnych autorytetów naukowych dowodzi wielkiego wpływu wizjonerów-gigantów na rozwój nauki, ich wpływie na postęp cywilizacyjny. Książka składa się ze zwięzłych, treściwych opisów najważniejszych dokonań postaci takich jak Izaak Newton, Zygmunt Freud, czy Albert Einstein, a komentarz znaczenia ich odkryć, wynalazków należy do wybitnych fachowców w danych dziedzinach (tutaj, w roli fachowca często występuje R. Dawkins o którego książkach sporo na blogu [TU]). Książkę czyta się łatwo. Nie zawiera fachowej terminologii, nie jest "gęsta" od nadmiaru dat, nazwisk. Podobało mi się bardzo przesłanie, które dotyczyło praktycznie wszystkich odkryć/wynalazków, które wyznaczało ścieżkę rozwoju każdego z gigantów. Jego autorem jest James Watson (ten od helisy DNA): "Trudno jest osiągnąć sukces naukowy, jeśli nie dyskutuje się z oponentami. Należy poznawać argumenty przeciwników, nawet gdy wydają się trudne do przyjęcia". 

niedziela, 25 lutego 2024

¡hola! Malaga!, luty 2024, rowerowe

 ¡hola! Malaga!, luty 2024, rowerowe

Widok w kierunku Malagi.

Widowiskowy zachód
słońca - zwiastun
zmiany pogody.
Zaczęło wiać, temp.
spadła do 15 st.
Rower górski, który ujeżdżam chociaż
nie tak szybki jak szosówka pozwalał
za to na jazdę po każdej nawierzchni.
Kiedy w Polsce zimno, mokro i ponuro pomysł, aby wyjechać na  rowerek tam, gdzie słonecznie, ciepło i zdecydowanie sucho jest dość oczywisty. Jednak do tej pory realizacja tej oczywistości nie była mi dana. W tym roku splot okoliczności spowodował, że przyjemność jaką jest obcowanie z śródziemnomorską przyrodą, kulturą, krajobrazami, kolorami stała się moim udziałem. Kierunek Hiszpania, Andaluzja, Costa del Sol, czyli okolice Malagi okazał się być znakomitym wyborem. Słońce, temperatury około 10 st. noc, do około 20 st w ciągu dnia, mnóstwo dobrej jakości asfaltowych dróg pod rower szosowy, a bike park oraz lokalny park krajobrazowy ze swoimi ścieżkami i szutrami pozwalały wyprowadzić z garażu rower górski. Nie sposób nie wspomnieć o okolicznych wzgórzach. Łatwo i szybko dostępne, piętrzące się na wysokość około 1 tys. metrów n.p.m. to marzenie każdego bikera, który poważnie myśli o progresie formy. Kilkunastokilometrowe podjazdy, niewielki ruch samochodów i przyjaźnie nastawieni kierowcy to creme de la creme tego co oferują okolice Malagi przede wszystkim szosowcom. Płaskie odcinki dróg biegnących wzdłuż wybrzeża także są dostępne, ale z racji większego ruchu samochodów nie stanowią takiej atrakcji jak drogi biegnące wśród wzgórz, w głąb lądu. 

The long nad winding road :) 
Obok w pierwszym planie amfiteatr rzymski
i mauretańska twierdza Alcazaba - turystyczne
atrakcje w centrum Malagi,

W Maladze urodził się Picasso i tu także jest
jego muzeum. Patrząc na prace jak ta obok nie
mam wątpliwości że Pablo był obdarzony niezłym
poczuciem humoru. 





Malaga to jednak dla większości turystów plaża i morze. W lutym nie ma nadmiaru turystów, 
a widoczne z lewej strony niewielkie domki czekają na spragnionych słońca i kąpieli. Po prawej stronie
uliczki, za linią drzew i niskim murkiem zaczyna się plaża. W sezonie jest tu baaardzo tłoczno,
 hałaśliwie i dla większości ludzi z północy Europy nieznośnie gorąco. Teraz, w lutym, w dzień
 powszedni spokój i przyjemne 20 st ciepła.


czwartek, 15 lutego 2024

"Helisa. Oni nas zastąpią" (Helix. Sie werden uns), aut. Marc Elsberg, 2017, książka

 "Helisa. Oni nas zastąpią" (Helix. Sie werden uns), aut. Marc Elsberg, 2017, książka

Po lekturze "Żydów", "Żydów2" i "Niemców" Piotra Zychowicza postanowiłem zrobić sobie przerwę od bestialstwa, zbrodni (czekają "Sowieci" tego samego autora oraz zarekomendowany przez koleżankę "Atlas zbuntowany") i przeczytać coś lżejszego. Przeszukałem zasoby lokalnej biblioteki wpisując do wyszukiwarki "DNA" i "Helisa". Jedną z dwóch wyselekcjonowanych książek była "Helisa" M. Elsberga. Znam wcześniejsze książki tego autora: "Blackout" (TU) i "Zero" (TU). "Blackout" doczekał się statusu bestsellera. I słusznie. "Zero" jest moim niezłe, chociaż nie tak dobre jak "Blackout". Natomiast "Helisa" pomimo tego, że traktuje o szalenie ciekawym zagadnieniu jakim jest stosunkowo nowa metoda modyfikacji DNA zawarta w akronimie CRISPR/Cas9, jest moim zdaniem z tych trzech tytułów najsłabsza. W mojej ocenie bardzo mizerna jest warstwa fabularna/sensacyjna opowiadanej przez książkę historii, która nie dość, że jest mocno naiwna, to bardzo szybko staje się przewidywalna gubiąc aspekt sensacji, nieoczekiwanego suspensu. Jednak zasadniczym zarzutem jest zbyt powierzchowne potraktowanie zagrożeń jakie niesie łatwość modyfikacji DNA dzięki narzędziom CRISPR/Cas9. Ta  metoda, to niedawne odkrycie (2012) uhonorowane Nagrodą Nobla w 2020 jest porównywane do ujarzmienia energii  atomowej ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami. 

Marc Elsberg pisząc "Blackout" udowodnił, że potrafi bardzo sugestywnie budować wizję świata pozbawionego dostępu do energii elektrycznej. Jest przede wszystkim bardzo szczegółowy, dokładny i fachowy opisując rosnącą dramaturgię zagrożeń. Stopniowa eskalacja zła jest bardzo plastyczna. Czytelnik z łatwością daje się przekonać, że ta "blackoutowa" wizja jest możliwa, a jej konsekwencje mogą być tragiczne. W przypadku "Helisy" jest moim zdaniem inaczej. Odniosłem wrażenie, że temat zagrożeń został potraktowany przez autora pobieżnie, a całość książki nie została przemyślana, zaopatrzona w detale, które utwierdziłby czytelnika o skali ryzyka jakie niesie ze sobą frywolne grzebanie w genach...  Nie oznacza to jednak, że książka, której głównym tematem  jest "produkcja" super ludzi nie jest warta przeczytania. Myślę, że dla tych, którzy spotykają się pierwszy raz z CRISPR/Cas9 ta ubrana w sensacyjny wątek historia może być wstępem do bliższego zainteresowania się tym tematem. Jest on fascynujący, intrygujący, wręcz ekscytujący. Uwagę zwraca zwłaszcza fakt, że obecnie media milczą na temat postępów, rozwoju tej metody. Po roku 2012, kiedy panie: Jennifer Douda i Emmanuelle Charpentier opublikowały  metodologię programowania przy pomocy RNA helisy DNA nastąpił wręcz wysyp różnych publikacji na ten temat. Wystarczy wejść na Netflix, wpisać do wyszukiwarki DNA lub CRISPR/Cas9 żeby otrzymać listę kliku filmów dokumentalnych poświęconych temu tematowi. Intrygujące jest to, że wiedza na której się opierają sięga mniej więcej roku 2018/19. Potem... cisza.... Zainteresowanych zachęcam do obejrzenia tych filmów (TU i TU), gdzie opisuje się zmagania z komarami przenoszącymi wirusa Zika (wirus powodujący małogłowie) przed olimpiadą w Brazylii (2016) i ogromne nadzieje związane z leczeniem chorób jednogenowych. Jeden z filmów kończy się informacją o spodziewanym bodaj w roku 2019 przyjściu na świat chińskich bliźniąt, które w wyniku modyfikacji genetycznej będą (są) odporne na HIV... Ta informacja podana jest w formie sensacji. Zachodnie normy etyczne zakazują eksperymentów na ludzkich zarodkach. A chińskie... azjatyckie... Nie ma najmniejszych wątpliwości, że od kiedy metoda CRISPR/Cas9 trafiła pod strzechy (dosłownie; jest ponoć bardzo prosta; o tym także w filmach na Netflix) mnóstwo laboratoriów rzuciło się w wir eksperymentów. Mają zapewnione nieograniczone finansowanie. Niewyobrażalnie majętni ludzie chcą być równi bogom i zyskać nieśmiertelność, rządy wielu państw pragną stworzyć żołnierzy przyszłości, a Big Pharma szuka możliwości multiplikacji zysków. 

"Helisa" która w swoim pomyśle, konstrukcji w dużej mierze bazuje na "Nowym, wspaniałym świecie" A. Huxleya (TU) nie ma tej siły co pierwowzór napisany w 1932 roku. Jest warta uwagi, gdyż w niewielkim, ale jednak, stopniu uzmysławia skalę zagrożeń mimowolnie niesionych przez naukę.  

poniedziałek, 5 lutego 2024

"Strefa Interesów" (The Zone of Interest), reż. Jonathan Glazer, GB, USA, PL, 2023, film

 "Strefa Interesów" (The Zone of Interest), reż. Jonathan Glazer, GB, USA, PL, 2023, film

Mało słów, dużo obrazu, sporo do myślenia, mnóstwo odniesień do wiedzy widzów. I właśnie to ostatnie czyni ten film dość chyba trudnym w odbiorze, gdyż odwołuje do prawd, które od dawna są fałszowane, zakłamywane i nie są (już?) powszechne. "Strefa Interesów" zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Oceniam film na 8/10 w skali filmweb, czyli bardzo dobry.

W ostatnim czasie przeczytałem "Żydzi", Żydzi 2" (TU) i właśnie kończę "Niemców", wszystkie książki autorstwa Piotra Zychowicza. Obejrzenie "Strefy Interesów" było naturalną potrzebą,  konsekwencją tych lektur. Mogę "na świeżo" zestawić zawartość filmu z wiedzą wynikającą z lektur. Mogę także z cała pewnością potwierdzić prawdę psychologiczną opisującą główne postaci filmu: Rudolfa Hossa i jego żonę Hedwig. Ich postawy, zachowania znakomicie wpisują się w obszar zawarty pomiędzy "Białą wstążką" M. Haneke (2009) [TU], a "Ostateczne rozwiązanie" F. Piersona (2001) - filmy opisujące rodzące się zło, które w konsekwencji przepoczwarza się wynaturzoną bestię z gładkimi licami Rudolfa i Hedwig.

Ciekawym zabiegiem jest praktyczny brak zbliżeń twarzy. Na filmie widzimy całe ludzkie sylwetki poruszające się w banalnych wnętrzach, prowadzące banalne rozmowy, ot, banalni ludzie w banalnych sytuacjach. Zwykli Niemcy, dla których kolejna grupa ludzi palonych w krematoryjnym piecu jest "ładunkiem"... a dla firmy Topf&Sohne zaprojektowanie bardziej wydajnego pieca (TU) powodem do dumy. Trzeba pamiętać, że to właśnie "zwykli Niemcy" w przytłaczającej większości (17 mln z 39 mln oddanych głosów; 43,9% poparcia) głosowali na NSDAP i Hitlera w 1933 roku (TU) i właśnie "zwykli Niemcy", tacy jak Rudolf i Hedwiga napędzali bezmiar zła słyszalny i widoczny z ich idyllicznego ogródka ulokowanego za murem Auschwitz. 

Mamy spory wkład w produkcję tego filmu. Nie dość, że był współfinansowany przez PISF to spora grupa bezpośrednich twórców, w tym operator - Łukasz Żal są Polakami. Jest to z pewnością korzystne dla prawdy historycznej jak i dla formalnych zalet samego filmu, który dostał 5-ięć nominacji do Oscarów 2024. Mam nadzieję, że film zdobędzie przynajmniej jedną statuetkę, a ta nagroda przyczyni się (podobnie jak nominacje) do większej popularności/oglądalności tego filmu. Prawda nie obroni się sama. To "ludzie ludziom zgotowali ten los", a tymi ludźmi byli zwykli Niemcy. Jeśli więc ktoś szuka odpowiedzi na pytanie rzucone przez Donalda Tuska na jednej z konwencji przedwyborczych KO (TU): "Pan w ogóle z jakiej paki miałby dostać reparacje wojenne, panie", to w "Strefie Interesów" zawarta jest część na nie odpowiedzi. 

Film widziałem wczoraj w kinie Wisła, 17:45, sala A. Duża sala, wypełniona nieomal w 100%. Ten film trzeba widzieć.  

niedziela, 4 lutego 2024

"Świdrowy" klimacik, niedziela 2024.02.04, rowerowe

 "Świdrowy" klimacik, niedziela 2024.02.04, rowerowe

Świder. lewy brzeg, godz. 9:30, temp. około +5 st. Dość sucho, i jak na 4-ty dzień lutego ciepło.
Praktycznie idealne warunki do jazdy na rowerze. Dość mocno wiejący od kilku dni wiatr jest
nieomal nieodczuwalny w świdrzańskich chaszczorach. Bezlistne drzewa i zarośla ułatwiają
obserwację otoczenia, które przy braku słońca, w gmatwaninie dramatycznie zachłannych,
artretycznych dłoni drzew, mogłoby być planem filmowego dreszczowca... :)

piątek, 2 lutego 2024

"Lotnicho", aut. Marek Stokowski, PL 2024, książka, cd

"Lotnicho", aut. Marek Stokowski, PL 2024, książka, cd

Teaser "Lotnicha" opublikowany w Kurierze
wNET
Jakiś czas temu pisałem o planach wydania nowej książki Marka Stokowskiego "Lotnicho" (TU). Poniżej oficjalny komunikat opublikowany przez samozwańczy, samosterowalny, samo-lotowy komitet organizacyjny:

"Szanowny Mecenasie,

 31/01/24 nastąpiło rozliczenie z Wydawnictwem Lira - wpłacone przez Mecenasów donacje trafiły do Liry. Zarówno Prezes Wydawnictwa Pan Marek Jannasz jak i Marek Stokowski prosili, wyraźnie to zaznaczając, aby przekazać serdeczne podziękowania wszystkim Mecenasom.

Nie sposób nie podkreślić, iż szczególne podziękowania należą się firmie Tomaszewski, w osobach znanych wielu Mecenasom, za ważący wkład finansowy w donację. Specjalne ukłony kierujemy w stronę  Agaty i Jakuba Tabiszewskich - pomysłodawców i inicjatorów mecenatu.

Ponieważ szczegółowe plany wydawnicze są objęte dyskrecją mogę jedynie ujawnić, że "Lotnicho" ukaże się w drugim kwartale 2024. Redakcja książki została zakończona, trwają prace dotyczące projektu graficznego i przygotowania do działań promocyjnych.

Dążymy także po wydaniu książki do zorganizowania spotkania  Mecenasów z Markiem Stokowskim w Warszawie, podczas którego planujemy przekazać zadeklarowane egzemplarze "Lotnicha" z dedykacją Marka.

Dlatego prosimy o odpisanie na ten mail (am231@op.pl) podając:

a) komu ma być dedykowany egzemplarz książki;

b) swój adres na jaki mamy wysłać Twój egzemplarz z dedykacją na wypadek gdyby data lub miejsce wieczoru autorskiego uniemożliwiałyby Ci  w nim udział. 

Do spotkania na stronach "Lotnicha"

Andrzej Malinowski i Krzysztof Jeziorski"  


Niecierpki od "Tomaszewski"
Nie zdążyłaś(eś) dorzucić się do zrzutki?! Nie załamuj rąk, nie lej krokodylich łez gdyż:
1. Już wkrótce (podam namiary) będziesz mogła/mógł kupić "Lotnicho"!
2. Termin bezpośredniego uczestnictwa w mecenacie minął, ale zawsze

istnieje możliwość pośredniego uczestnictwa poprzez wsparcie

najbardziej hojnych donatorów, bez których zebranie potrzebnej kwoty byłoby co najmniej problematyczne. Odwiedźcie pls sklep on-line "Tomaszewski" (TU), (lub/i sklep stacjonarny), gdzie z pewnością znajdziecie coś fajnego dla siebie, lub/i na prezent. Mają tam ładne kwiatki:)