"Zabij to i wyjedź z tego miasta", reż. Mariusz Wilczyński, PL, 2020, film, w kinach
O takich filmach mówi się, że są ciekawe, interesujące, intrygujące, że są inne niż wszystkie inne, że zaskakują, zmuszają do myślenia, zostawiają pole do własnej interpretacji. Tak się mówi o sztuce, która umyka klasyfikacji, do której nie da się przyłożyć szablonu, wrzucić do konkretnej szuflady, zaliczyć i mieć z głowy. A właściwie, czy to w ogóle jest sztuka, bo może tylko żart jakiś, artystyczne działanie, którego cel jest ukryty i zostanie przez twórcę ujawniony w trakcie kolejnych odsłon czegoś co być może bardziej zasługuje na miano performance niż filmu.Moja ocena "7" - dobry w skali filmweb.
"Zabij to..." do pewnego stopnia przypomina mi rysunki dzieci powstających na prośbę psychologa, który prosząc o narysowanie konkretnych scen stara się ocenić relacje panujące w rodzinie dziecka, jego związki rodzicami, rodzeństwem, otoczeniem, panujące w domu zależności oraz oczywiście stan emocjonalny dziecka-pacjenta. Różnica jest taka, że w przypadku "Zabij to.." kolejne rysunki składają się na film, który jest bardzo osobistą, nieliniową podróżą po życiu Mariusza Wilczyńskiego. Czy ta wyprawa jest ciekawa? Czy warto poświęcić 20-30 zł i blisko 1,5h żeby dać się w nią zabrać? Moim zdaniem tak. (Otwartym pozostaje pytanie, czy i co psycholog niekoniecznie dziecięcy odczytałby z tych obrazów:)).
Lubię filmy animowane. Należę do tego pokolenia, które pamięta dokonania polskiego krótkiego metrażu, w tym animacji właśnie, kiedy przed głównym seansem poza Kroniką Filmową wyświetlano w większości znakomite krótkie filmy: dokumenty, reportaże, animacje. Ważna była także forma. W przypadku animacji twórcami filmów byli często znakomici polscy rysownicy, a w kinie Iluzjon odbywały się festiwale filmów krótkometrażowych. To se ne vrati... Dzisiaj, kiedy animacja zdominowana jest przez komputery na kreskę użytą w "Zabij to..." patrzy się z dużą przyjemnością. Podobnie ożywcza jest z muzyka, która w wykonaniu Tadeusza Nalepy, w części napisana na potrzeby filmu, towarzyszy nam przez cały seans. I jeszcze coś intrygującego. Filmowym postaciom użyczają głosu ludzie sztuki, niekoniecznie aktorzy. Pośród nich są: Andrzej Wajda, Barbara Krafftówna, Daniel Olbrychski, Anna Dymna i inni. Podobno nikt nie odmawiał prośbie Mariusza Wilczyńskiego.
A treść? Treścią jest życie twórcy, jego świat. Składał to w filmową formę przez 14 lat, a to co uskładał umyka prostej ocenie. Tak, trzeba ten film zobaczyć, bo jak sądzę w każdym z nas porusza inne wspomnienia, emocje. Być może film trzeba obejrzeć więcej niż jeden raz, aby to co uciekło przy pierwszym obejrzeniu miało szansę dotrzeć do nas. Podobało mi się.