niedziela, 26 lutego 2017

"Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego", aut. Wojciech Sumliński, 2015, książka

"Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego", aut. Wojciech Sumliński, 2015, książka

Dzisiaj skonczylem czytac.
MOCNE!
Wiecej za chwile. Jutro do fabryki, pora spac!
Chwila trwala dluzej niż sadzilem, ale lepiej pozno...

Literacka strona tej książki nie zachwyca, a jest przecież napisana przez zawodowego dziennikarza. Jednak jej sila nie sa i być nie miały zabiegi dotyczące formy.
Istota jest oczywiście tresc. Ta zas - powala.
Odbieram ja jako prawdziwa, rzetelna. Najwazniejsze jest chyba to, ze podawane przez W. Sumlinskiego informacje maja wszelkie cechy autentyczności i sa potwierdzane przez bieżący rozwój wypadkow, zdarzeń. Dzisiaj podano informacje o aresztowaniu Władysława Serafina - prominentnego działacza PSL, w związku z afera SKOK Wolomin. W tej sprawie toczy się postepowanie w wyniku którego już siedza ludzie z byłych WSI, byli działacze fundacji "Pro Civili", ludzie, których znal, których chronil Bronislaw Komorowski.
Mysle, ze każdy kto interesuje się otaczajaca nas rzeczywistoscia powinien przeczytać te ksiazke. Ona ulatwia układanie puzzla jakim jest dzisiejsza Polska. Każdy może na informacje podane przez W. Sumlinskiego nałożyć swoje doświadczenia oraz skonfrontować je z tym co dzieje się na bieżąco.
W moim odbiorze nawet jeśli tylko 50% informacji zawartych w książce to fakty, to i tak zawartość książki poraża.
Jeśli pamiętacie takie filmy jak: "Uklad zamknięty", "Sluzby specjalne", "Kret", gdzie zawsze odwolywano się do mitycznych "onych", to czytając "Niebiezpieczne związki...." dowiecie się kim sa ONI z imienia i nazwiska.
Jeśli sledzicie aferke Amber Gold, potężny przewal w SK Banku, dolatuje do Was ogrom przekretow w sferze obrotu paliwami, elektronika, stala, nie jest Wam obca afera reprywatyzacyjna w Warszawie (i nie tylko), to w ta ksiazka tłumaczy jak to było/jest możliwe, kto za tym stoi.
I chociaż to ksiazka dla ludzi o mocnych nerwach, to nie ma się czym ekscytować, tylko dokonywać właściwych wyborow przy okazji referendów, wyborow itp.

Luxtorpeda, koncert, Trójka, niedziela 2017.02.26

Luxtorpeda, koncert, Trójka, niedziela 2017.02.26

Zaraz się zacznie...
To kolejny, trzeci, lub czwarty koncert Luxtorpedy na którym byłem.
Jeszcze przed czasem antenowym Luxtorpeda weszla na scene
żeby zagrzać pazury, zagrac pare kawalkow, sprawdzając
poprawność ustawienia osluchow.
Jedziemy! Luxtorpeda ruszyła!
Kolejny koncert, który utwierdza mnie w przekonaniu, ze jest to w tej chwili najlepsza kapela rockowa w Polsce. Litza z kolegami zagrali kawałki z najnowszej plyty "Mywaswynas", żeby w części pozaantenowej, czyli po godzinie 20:00 zagrac pare rzeczy z innych albumow, m.in. "Studnie", "Mam balaga" i pare innych. Nie zagrali "Autystycznego", czyli kawalka, który dal im rozpoznawalność, był bodaj pierwszym hitem ulokowanym na pierwszych miejscach list przebojow.
Było mocno i bardzo glosno. W moim odbiorze, z miejsca w drugim rzedzie nawet ciut za glosno.

Hans z corka, kapela z uśmiechem.
Było dobrze, pomimo, ze w koncowce
Liztę zlapal skurcz w lewa dłoń,  co było chyba
przyczyna szybkiego zakończenia
koncertu.
To nie pierwszy raz kiedy odbieram koncert Luxtorpedy jako lekko przsterowany. Kapela przykłada duza wage do tekstow. Szkoda, ze jest je wyraźnie slychac glownie w zapowiedziach Litzy. Potem muzyka skutecznie zaglusza wysiłki Hansa-wokalisty.
Sciana dzwieku, raptowne zmiany tempa, gitarowa sila i moc - to Luxtorpeda.
Do tego ci faceci, którzy nie sa już pierwszej mlodosci (Litza chwali się bodaj szostka wnucząt) maja do przekazania swoim odbiorcom pare przemyslen, postaw życiowych, a nawet recept na zycie. Nie znaja odpowiedzi na kazde pytanie. Spiewaja o swoich, często gorzkich doświadczeniach.
Warto ich sluchac i się wsluchac.





poniedziałek, 20 lutego 2017

"Normy widzialności. Tożsamość w czasach transformacji", aut. Magda Szcześniak, 2016, książka

"Normy widzialności. Tożsamość w czasach transformacji", aut. Magda Szcześniak, 2016, książka

Te ksiazke w odróżnieniu od "Xiegi zakazanej" kupiłem, a bodaj jednym miejscem, gdzie można to szybko i sprawnie zrobić jest allegro (TU).
"Normy widzialności" to ksiazkowa wersja pracy doktorskiej Magdy Szcześniak kulturoznawczyni z Warszawy. Kawal solidnej roboty poswieconej czasom transformacji, czyli latom 90-tym. Tytuly glownych rodzialow: "Klasa srednia - projekt i podrobka" i "Geje versus pedaly - paradoks widzialności" dobrze opisują zawartość książki.
Mnie zainteresowalo powstawanie, krzepniecie klasy sredniej, scislej proces i czas transformacji oraz sposób komunikacji przynaleznosci (lub aspirowania) do nowopowstającej warstwy społecznej, która za pomocą "przeszczepow" z zachodu usilowala (usiluje) zaznaczyć swoja inność.
Bezkrtyczne kopiowanie podsuwanych przez media obrazow-wzorow, brak możliwości (np. finansowych) do spełnienia aspiracji prowadzily często do paradoksow, wręcz smiesznosci. Autorka pisze o fetyszu MARKI i ogromnej presji, potrzebie zamanifestowania swojej pozycji, gdzie w sytuacji, kiedy na oryginal brakowalo srodkow kupowano podrobke. Ostentacyjny konsumpcjonizm rodzi irracjonalne zachowania, bezmyślne kopiowanie zachodu prowadzi do smiesznosci. Jej symbolem sa słynne już biale skarpetki, które przez chwile były atrybutem pretendentow do klasy sredniej, żeby dość szybko stać się symbolem obciachu (o ile nie były elementem stroju sportowego; specjalnie to podkreslam, bo biale skarptetki o których biel dbalem w sposób szczególny [kiedyś nie było latwo kupic je w dobrej jakości, wiec się dbalo]  nosiłem i nosze do jeansów i sportowych butow; autorka "Norm..." wyraźnie, na cale szczęście zauwaza ten wyjątek uzycia białych skarpet, uff).  
Druga czesc książki także przeczytałem. I chociaż dotyczy grupy ludzi i problemów, których nie sledzilem, to teraz, w dobie owczego pedu za zachodnimi wzorcami warto wiedzieć więcej o genezie coming out, który uwaga(!) jak dowodzi autorka miał miejsce po raz pierwszy jako zjawisko (w Polsce) w jednym z odcinkow "Dallas".

"Norm widzialnosci' nie czyta się latwo. W tekście jest mnóstwo przypisow i odniesien, które warto przeczytać (sa drukowane b. mala czcionka), gdyż często zawierają mase dodatkowych, ciekawych informacji.
"Normy widzialności" sa ksiazkowa transkrypcja pracy doktorskiej. Tekst zawiera pewnie 1/3 "Słownika wyrazów obcych", wiec bez smartfona ani rusz. Od dawna, żaden tekst nie zmusil mnie do tak czestego zerkania do słownika.
Ksiazka zawiera także dużo ciekawych, archiwalnych zdjęć. Ilustracjami sa także okładki magazynow, nawet zdjęcia calych artykulow, które sa przykładami na przeszczepianie, często kiczowatych wzorcow na ledwo zaorany ugor sredniakow w Polsce. Jestem pewien, ze niektóre z nich widziałem/czytałem wlasnie wtedy, w czasch transformacji.
Wartoscia książki jest także szeroka wiedza autorki, która z pelna swoboda porusza się nie tylko po polskich publikacjach z tego zakresu, ale chętnie i czesto czerpie i cytuje mase innych atutorow, filozofow, kulturoznawców ze szczególnym uzwglednieniem Marksa i jego "Kapitalu".
Lata 90-te...
Chcecie o nich wiedzieć więcej, chcecie skonfrontować swoje wspomnienia z naukowa, udokumentowana wiedza kwalifikowanego kulturoznawcy?
Czytajcie "Normy widzialności. Tożsamość w czasach transformacji"!
Troszke się zmeczylem, ale było warto.

sobota, 18 lutego 2017

"Ostatnie tango" (Un tango más), reż. German Kral, Argentyna, Niemcy, 2015, film, dokument, w kinach

"Ostatnie tango" (Un tango más), reż. German Kral, Argentyna, Niemcy, 2015, film, dokument, w kinach

 Każdy film muzyczny jest dla mnie wydarzeniem.
A jeśli film jest muzyczny i taneczny?
Jeśli tancem jest TANGO! Do tego to jedyne prawdziwe - argentynskie!
Pakuje się i niezwłocznie lece do kina.

I...
...to nie jest film muzyczny, to nie jest film o tango.
"Ostatnie tanago" jest w moim odbiorze (dość) gorzkim dokumentem o wielkiej, niespełnionej milosci z tangiem w tle.
Bohaterami filmu jest para tancerzy: Maria Nieves i Juan Carlos Copes i tak, tango. Oni uczynili z tanaga sztuke, wprowadzili je na Broadway, byli jego ambasadarmi, ikonami, a tango dając im slawe i pieniadze, skutecznie ich podzielilo, sklocilo. Dzisiaj maja 80+ lat i przed kamera dziela się tym co dalo im dobryt, miejsce w historii, szczęście i gorycz.
Rzecz dzieje się, a jakze, w Argentynie. Tam hombre = macho, a mujer = kobieta, w bardzo tradycyjnym kontekście. Tam zaprasza się kobiety do tanca (tanga) kiwnieciem glowy (1955), a one traktują to zaproszenie jako rodzaj wyróżnienia. Tam facetom wydaje się, ze mogą więcej i nawet dzisiaj, przed kamera Juan opisuje swoje macho-zachowania jako oczywiste i zrozumiale.
Tak, to film o milosci. Milosci przgranej, straconej i co z tego, ze w swietle reflektowow, na scenie?
Co z tego, ze tango, ze slawa, ze kasa, kiedy teraz, gdy Maria ma 80+ lat, jest samotna, niespelniona kobieta.
To gorzki i w sumie smutny film.
Fantastyczne taneczne sekwencje sa milym urozmaiceniem, a measteria tacerzy, którym w tancu towarzyszy potężny ladunek zmysloweg/erotycznego napięcia pozwalającego  im na pelna jedność, absolutna synchronizacje w skomplikowanych układach tanecznych to słodzik, który nie rownowazy goryczy zdrady, niespełnienia, porzucenia.
Jednak nie chece nikogo zniechecac do obejrzenia tego filmu.
To nadal wspanialy film o sile uczuc.
(W jakiś sposób, może to kwestia wieku bohaterow, ma się do"Miłości" M. Haneke, filmu, który zrobil na mnie ogromne wrazenie [tu moja opinia]).
I chociaż milosc wiele tłumaczy, tutaj milosc do tanga napedza i tłumaczy wszystko, to film  jest (moim zdaniem) także przestroga przed kompletnym zatraceniem.

poniedziałek, 13 lutego 2017

"Xięga Zakazana. Największa mistyfikacja w hitorii ludzkości", aut. Bart Kenozza, książka

"Xięga Zakazana. Największa mistyfikacja w hitorii ludzkości", aut. Bart Kenozza, książka

Tej książki nie można kupic w księgarni. Jedynym miejscem, gdzie jest dostepna jest allgero (TU).
Jednak ja wszedłem w jej posiadnanie nie w drodze prozaicznego aktu kupna. Ksiazka została mi sprezentowana. Co wiecej mam wszelkie podstawy, żeby z prawdopodobieństwem bliskim pewności sadzic, ze wiem kto jest autorem tej książki kryjącym się pod pseudonimem Bart Kenozza.
"Darowanemu koniowi..", ale jak mi ja dano, to przecież po to, zebym ja przeczytal, a jak czytam to potem często, chociaż nie zawsze upubliczniam swoje wrazenia.

Jakis czas temu powodowany fenomenem czytelniczym wywołanym przez Dana Browna  przeczytałem "Kod Leonarda" (potem szybko cala reszte tego co napisal) i pomyslalem sobie, ze autor miał dobry, nosny pomysl, ze nie trzeba wiele, żeby napisac cos podobnego licząc na sukces wydawniczny i oczywiście finanasowy. Widac myslalo tak wielu, gdyż wktorce potem na rynku pokazalo się sporo książek o podobnych, lub zbliżonych tytułach, tematyce.
Być może Bart Kenozza wiedziony sukcesem "Kodu Leonarda" tez tak pomyslal i z pewna zwloka popelnil "Xiege zakazana".
Jednak zasadnicza wartoscia "Xiegi..." nie sa intrygi: wspolczesna i starozytna, sesacyjne watki, czy ulokowany w Polsce trzon akcji. To co wyroznia "Xiege..." jest odniesienie 1:1 do tekstow Starego Testamentu. Cytowane szeroko fragmenty pierwszych pieciu ksiąg Starego Testamentu, ich autorska interpretacja, stanowią kanwe opowieści, która w pierwszym momencie budzila mój uśmiech, potem zaciekawienie, żeby wreszcie zczac intrygować.
I chociaż Dan Brown może spac spokojnie, jego pozycja w kategorii popularnosc/ilość sprzedanych egzemplarzy pozostaje niezagrozona, to stawiam "Xiege..." obok "Kodu Leonarda".
Ot tak, z czystej przekory.

poniedziałek, 6 lutego 2017

Zima 2017. Schladming - Dachstein - Ramsau.

Zima 2017. Schladming - Dachstein - Ramsau.


Widok na masyw Dachstein ze szczytu Planai. Poniżej lodowca Dachstein (niecałe 3 tys. metrów npm) plateau na którym leży jeden z najlepszych austriackich ośrodków nart biegowych - Ramsau (około 1 tys. metrów npm). Poniżej, w dolinie miasteczko Schladming, które w powiązaniu z okalającymi je górami (średnio niecałe 2 tys. m npm) tworzy
jeden z 4 najlepszych ośrodków narciarstwa alpejskiego w Austrii. To właśnie tutaj, na skoczni w Ramsau Edie Federer zachęcony entuzjastycznym telefonem Andreasa Goldbergera poznal i rozpoznał talent Adama Małysza, podpisał z nim kontrakt i od tego momemntu datuje się kilkunastoletnia kariera Orła z Wisły. To tutaj, na trasach biegowych lodowca Dachstein Justyna Kowalczyk przez lata szlifowała formę korzystając unikalnych warunków klimatycznych/treningowych.
Tutaj właśnie, w Ramsau, mieszkałem, intenswywnie korzystałem z licznych tras biegowych i zjazdowych.
Nikt nie zadzwonił po agenta...
"Jedźmy, nikt nie woła..."