piątek, 30 października 2015

Cheap Tabacco, koncert live, Centrum Promocji Kultury, W-wa, czwartek, 2015.10.29

Cheap Tabacco, koncert live, Centrum Promocji Kultury, W-wa, czwartek, 2015.10.29

Nazywaja się Cheap Tabacco. Sa polska kapela grajaca rocka. Pewnie nigdy bym o nich nie uslyszal, gdyby nie Piotr Baron z Trojki, który w swoich "Trzech wymiarach gitary" zagarl ich 2x. To co uslyszalem było na tyle fajne, ze na rzecz koncertu zrezygnowałem z wieczornej, czwartkowej jazdy na rowerku.
Nie zaluje.
Tanie Tytotnie maja klasyczny skład: 2x gitara, bębny i wokal. Wokal ucielesnia Natalia Kwiatkowska, która także przygrywa na klasycznej gitarce wpiętej do pradu. To ona tworzy front, jest twarza kapeli, jednym z jej filarow. Ma bdb. glos, pisze muzyke i teksty, dobrze się rusza, jest mloda, atrakcyjna i ma to cos - rockowy drive. Michal Bigulak na basie wraz z Adamem Partyka na perkusji stanowią solidne zaplecze rytmiczne, a Robert Kapkowski na gitarach wymiata swoje. Calosc więcej niż mila dla ucha.
Tanie Tytonie daly koncert za tanie pieniądze (5 zl/bilet) w Centrum Promocji Kultury na Warszawskiej Pradze. Ostatnio byłem (i będę) na paru koncertach kosztujących 300+ i prawda jest taka, ze na Cheap Tabacco bawiłem się nie gorzej, ba, nawet lepiej. To w dużej mierze zasluga gatunku - rock. Ale nie tylko. To także swiezosc, bezpretensjonalnosc, mlodosc.
Cheap Tabacco wydali 2 plyty. Koncert na Pradze jest początkiem trasy promującej ich drugi krazek - Promises of Tomorrow. Nie szukajcie go w sklepach. Do kupienia w necie, lub na koncertach.
Moglbym pisać dużo i pochlebnie o ich muzyce. Krytykowac schematyczność niektorych utworow. Zastanawiac się nad angielskimi tekstami Natalii i komplementowac brzmienie. Jednak miast dokonywać logicznego rozbioru tego co robia lepiej odsluchac ich na YT lub pojsc na koncert (kolejny warszawski niebawem).
Wczoraj sluchalem ich na koncercie. Dzisiaj sluchalem ich w samochodzie.
Dawka pozytywnej energii.
Dla każdego.

środa, 28 października 2015

"Demon", reż. Marcin Wrona, PL Izrael, 2015, film, włąśnie w kinach

"Demon", reż. Marcin Wrona, PL Izrael, 2015, film, włąśnie w kinach

Dałem mu "ujdzie", czyli 4/10 w skali Filmwebu.
Może jest troszkę lepiej, może nawet na 5, ale film nie jest wystarczjaco demoniczny, a Demon zdecydowanie za mało demoniasty.
Miałem większe oczekiwania rozbudzone poprzednimi niezlymi filmami M. Wrony: "Moja krew", "Chrzest", (z których bardziej podobala mi się "Moja krew"), a do tego ten Izrael jako wspolproducent.
Niezaleznie od tragicznej śmierci reżysera film z pewnoscia bym obejrzał. Marcin Wrona dobrze się wprowadzil w swiat filmu. Miał znaczne osiagniecia jak na 42 lata. Szkoda, ze go nie ma.
W przypadku "Demona" wzial się za bradzo trudny gatunek jakim jest thriller z elementami metafizyki, horroru. Wydaje mi się, ze poradzil sobie z tym poprawnie przy pomocy dobrych aktorow, którzy umieli zachować stosowne proporocje w dozowaniu srodkow aktorskich. Dzieki nim wlasnie sceny widzeń, opętań, kontaktu z demonem sa wiarygdone, nie budza smiesznosci o co latwo w przypadku słabego warsztatu.
"Demon" to także rzecz o splocie polsko-zydowskim, który przed wojna był oczywista rzeczywistoscia w każdym polskim miasteczku, żydowskich mistycyzmach, polskich lękach, przenikaniu kultur, ich znaczeniu i wpływowi na czasy wspolczesne.
Jednak wydaje mi się, ze gdyby to zrobil Smarzowski bylbym bardziej zmieszany i wstrzasniety.
Bo tak, to moim zdaniem "Demona" można sobie darować.

niedziela, 18 października 2015

"Pierwszy Śnieg", aut. Jo Nesbo, książka

"Pierwszy Śnieg", aut. Jo Nesbo, książka

To jeden z niewielu kryminalow jakie ostatnio przeczytalem. Pierwszy(!) kryminal skandynawski (z wykrzyknikiem, bo zrobily się b. popularne, a ja dopiero teraz) i pierwszy z wielu popełnionych przez Jo Nesbo.
Wybor tego tytułu nie był przypadkowy. Ksiazka jest prezentem od koleżanki, która czyta tak dużo, ze skutecznie zawyza statystyki czytelnictwa nie tylko w PL, ale także w krajach anglo- i niemieckojęzycznych, a całego Nesbo machnela (pewnie) za jednym dosiadem w jakiś dluzszy weekend.
W każdym razie to wlasnie kolezanka, książek pożeraczka, wybrala ow tytul i wybor okazal się być trafiony.
"Pierwszy snieg" jest fajna rozrywka pomimo, ze mroczna atmosfera i pokrecona osobowosc glownego bohatera - komisarza Harrego Hole wcale fajne nie sa.

Lektura tej książki przypominala mi trochę zakupy w Ikei: mnóstwo obiektow (rzecz jest o seryjnym zabójcy, wiec ludzi zwych, martwych, miejsc i dat oj, dużo) o trudnych do przeczytania/zapamietania/wymówienia nazwach. Do tego wiele nazw własnych pisanych jest z uzyciem skandynawskich znakow diaktrytycznych, które przypominając sybole runiczne dodaja calosci więcej mroku i tajemniczości.
Na końcu okazuje się, ze wszystko jest proste jak deska, norweska, a seryjnym morderca jest ten, no... Jens Weißflog*, nie, to Niemiec, może wiec Bjørn Wirkola, albo jakos tak.
Zreszta jak przeczytacie, to się dowiecie.

Przeczytac jako przerywnik miedzy poważniejszymi pozycjami warto. Ksiazka czyta się szybko i da się ja przeczytac w jeden weekend pomimo znacznej (427 str.) objetosci. Mnie się ta sztuka nie udala (permanentny brak czasu) i czytając ja przed około 4 dni miałem problemy ze skojarzeniem/zapamietaniem miejsc, ludzi i zdarzeń im przypisanych.
"Pierwszy snieg" należy do tych lektur od których trudno jest się oderwać. Wciaga, kaze myslec o jej bohaterach, powoduje, ze zabiera się ja ze sobą do fabryki, żeby nawet w krótkiej przerwie rzucic okiem na następne kartki, posunąć akcje do przodu.
Pierwsza i pewnie nie ostatnia ksiazka z Harry Holem w glownej roli jaka przeczytałem.

* Skojarzenie z Jensem Weißflogiem nie jest przypadkowe, wiaze się z pewnym, dość jak mi się wydaje smiesznym zdarzeniem z jednej z wypraw zeglarskich po Wielkich Jeziorach Mazurskich w latach 80-tych. Jak mnie najdzie wena to może o tym napisze.

niedziela, 11 października 2015

"Od zwierząt do bogów. Krótka historia ludzkości", aut. Yuval Noah Harari, PWN 2014, książka

"Od zwierząt do bogów. Krótka historia ludzkości", aut. Yuval Noah Harari, PWN 2014, książka

Zmaganie z 500+ stron tej popularnonaukowej książki, która dostałem w prezencie trwalo dluzsza chwile glownie z racji permanentnego braku czasu. Ksiazka jest bardzo ciekawa, niezle napisana i powninna zainteresować praktycznie każdego.
Mnie się podobala.

Kiedy ja dostałem uderzyl mnie brak notki biograficznej o autorze, która zwykle umieszczona jest na "skrzydełku" wydawnictw tego typu. Dopiero po jej skończeniu przeczytałem, ze  autor, rocznik 1976, jest izraelskim historykiem, który zrobil doktorat na Oxfordzie, a ta ksiazka jest jego jedynym znaczącym dokonaniem. Miałem pewne wątpliwości co do wartości niektórych dowodow zwłaszcza w pierwszej części ksiazki dotyczących sposobu i powodow, dla których znakomita wiekszoc ludzkości ze zbieraczy stala się rolnikami, zmieniajac koczowniczy tryb zycia na osiadly. Odnioslem wrazenie, ze autor usiluje dowieść prawdy zalozonych z góry tez. Troszke mnie to uwierało. Klocilo z logika i moja skromna wiedza na temat przyczyn zmian trybu zycia owczesnych ludzi.
Jednak nie zmienia to faktu, ze ksiazka jest ciekawa i warta rekomendacji.
Nie jest tak dobra jak znakomita "Krotka historia prawie wszystkiego" Billa Brysona, która goraco polecam jako zelazna pozycje domowej biblioteki, lekturę, która dzięki swej interdyscyplinarności, talentowi autora oraz znakomitemu tłumaczeniu jest ksiazka do której chętnie się wraca, która moim zdaniem powinna być lektura obowiazkowa na poziomie liceum. Jest tak dobra, ciekawa, wciagajaca, ze może być inspiracja dla młodych do pogłębiania wiedzy. Starszakom tez się przyda:)
"Od zwierzat do bogów" także zmusza do myslenia.
Niespelna 100 tys. lat historii człowieka na Ziemi. Od grzebania palcem w ziemi, do grzebania w kodzie DNA, a nadal jesteśmy zwierzętami, które swoje problemy i frustracje zalatwiaja maczuga, nawet jeśli jest nia nowoczesny lotniskowiec i F16.
Jak wygladamy jako cywilizacja, która z jednej strony cierpi na nadmiar kalorii, otylosc i choroby cywilizacyjne, z drugiej zas toleruje smierc glodowa i ludobójstwo?
"Od zwierząt do bogów" - zwierzętami jesteśmy nadal, bogami na pewno jeszcze nie.

sobota, 3 października 2015

Taco Hemingway, live, Warszawa, PALLADIUM, sobota 2015.09.19

Taco Hemingway, live, Warszawa, PALLADIUM, sobota 2015.09.19

Koncert wyprzedany! Przeczytalem, gdy wszedłem na strone Palladium, żeby kupic bilety. Ponoc sprzedaly się w ciągu 1h od ogłoszenia daty i miejsca koncertu. Nie wiem jaka była ich regularna cena. Z archiwum allegro wynika, ze dochodzila do 200 zl... (Slash w Łodzi od 240 zl).
Chcialem zobaczyć Taco na zywo. Na jego pierwszy koncert w klubie Hocki-Klocki w wyniku własnego gapiostwa nie dotarłem. Obiecalem sobie, ze na kolejny koniecznie, a tu kicha.

Taco jest dla mnie bardziej zjawiskiem kulturowo-socjologicznym (dzisiaj nr 3 na LP Trojki) niż artystyczno-muzycznym. Dowodem na sile netu, portali spolecznosciowych. Zywym przykładem młodego człowieka, który w ciągu kilku miesięcy z zupełnego niebytu dorobil się sążnistego artykulu w Newsweeku, wywiadow w Trojce, koncertu na Openerze, numeru 1 na LP Trojki (2 kolejne notowania, "Nastepna stacja") oraz co najważniejsze, licznej i wiernej rzeszy fanow.
Taco jest autorem tekstow i spiewajacym(?) frontmanem. Rumak odpowiada za bity. Razem tworza rap. Rap nie jest moja bajka. Mysle, ze jedna z przyczyn jest to, ze muzyka jest zwykle tlem do moich codziennych zajec. Nie wsluchuje się w teksty, a te w rapie sa najważniejsze. Muzyka (bity) sluzy tekstowi podkreslajac wage slow, ale sama nie niesie emocji takich jak porządny kawalek rockowy, czy bluesowy. Poza wszystkim rap w stacji której słucham (Trojka) to margines, a raczej to BYŁ margines, bo pojawil się Taco...
Taco i jego "Nastepna stacja" była "piosenka tygodnia" Trojki. Nie dalo się przed nia uciec. Tekst o podrozy metrem z urodzinowej imprezy u Jarzyny wbijal się w glowe w rytm bitow Rumaka.
Taco ma w dorobku raptem dwie EPki: "Trojkat warszawski" i "Umowa o dzielo" (można pobrać legalnie z jego strony), a wszystkie teksty sa rownie ciekawe, pelne interesujących obserwacji, zwrotow akcji, point, a wszystko z pozycji mieszkjacego w dużym miescie młodziaka.

A koncert?
Zdecydowalem się na miejsce na balkonie. Tuz przy
barierce. Było dobrze slychac, widać, także publiczność
i jej reakcje.
Tak, wszedłem. Zle odczytałem info o godzinie rozpoczęcia koncertu. Byłem w Palladium przed 20:00. Planowy czas rozpoczęcia koncertu godz. 21:00 ulegl "modyfikacji", gdyż JEDEN bileter nie radzil sobie ze sprawdzaniem biletow/wpuszczaniem ludzi. Koncert rozpoczal się tuz przed 22:00. Ku mojemu zdziwieniu mloda publiczność na obsuw zareagowala b. spokojnie. Czesc gaworzyla sobie z rówieśnikami, inni wyciągnęli samrtfony i zajeli się aktywnoscia w necie.
Head down generation.
Zaczelo się tuz przed 22:00. 1500 łap w gorze i chór gardel dospiewujacych teksty robil wrazenie. Zywo reagujaca publiczność bawila się dobrze przy wszystkich polskich kawałkach. Kiedy Taco siegnal po teksty w jezyku language, od których ponoc zaczynal swoja przygodę z rapem, nie wygladalo to już tak dobrze. Bo jak już wcześniej pisałem teksty sa glowna sila, kwintesencja przekazu. A przekaz kierowany jest do młodzieży - rowiesnikow Taco: imprezy, markowe ciuchy, iPhony, czyli nic z klimatow Paktofoniki, "Jestes Bogiem" (kto nie widział - koniecznie) i slaskich blokowisk. Potem jeszcze bisy. Taco powiedział, ze nigdzie mu się nie spieszy, ze nic nie zaplanowal na wieczor po koncercie, wiec publiczność skutecznie wyklaskiwala Taco i Rumaka.
Strona wizualna pomimo zdjęć i filmow ilustrujących teksty
- wiecj niż skromna.
Nie bez znaczenia dla calosc odbioru były generowane przez rzutnik zdjęcia i filmy ilustrujące teksty.
To niezły, ożywczy pomysl, bo statyczny Rumak za konsoleta, Taco z mikrofonem i ubogie swiatla to zdecydowanie za mało jeśli chodzi o warstwę wizualna. Troszke brakowało mi tego co zawiera ksiazeczka towarzyszaca podwojnemu CD, tlumaczaca pochodznie fraz, wyjasniajaca fanom (efekt plebiscytu w necie) skojarzenia i przyczyny powstania niektórych tekstow, czyli pogaduchy Taco z widownia. Ale może się czepiam.
Było dobrze. To był dobrze spedzoeny wieczor, pomimo, ze  przesuniecie godziny koncertu spowodowalo, ze uciekla mi zaplanowana impreza na której grano bluesa i rocka na zywo.

Jakis czas potem Taco był zaproszony do Trojki, gdzie udzielil obszernego, godzinnego wywiadu red. Agnieszce Szydlowskiej. Można go z pewnoscia odsluchac grzebiąc w trojkowym archiwum. Ja wysluchalem live jezdzac na rolkach na Narodowym. Wynikalo z niego m.in. ze Taco ruszyl w trase po Polsce, ale wszystkie bilety od dawna sa wyprzedane...

Nie słyszeliście Taco? Jest na YT, a pliki mp3 można sciagnac legalnie.
Bo wejść na koncert będzie ciężko, chociaż bilety z pewnoscia pojawia się na allegro...