czwartek, 29 kwietnia 2021

Radio 357, net-radio, którego słucham.

 Radio 357, net-radio, którego słucham.

Kontynuując/rozszerzając w jakimś sensie "trójkowy" wątek poruszony w poprzednim poście dotyczącym programu TVP "Warto rozmawiać" nie sposób jest nie zauważyć, że "uśmiercenie" Trójki dało życie dwóm nowym stacjom radiowym: radiu "Nowy Świat", firmowanemu głównie przez Wojciecha Manna oraz "Radiu 357", do którego przeniosła się zdecydowana większość trójkowej redakcji, w tym Kuba Strzyczkowski, Marek Niedźwiecki, Piotr Stelmach, Marcin Łukawski i wielu, wielu innych. "Nowy Świat" funkcjonuje bodaj od czerwca 2020 natomiast "Radio 357" rozpoczęło swój żywot w styczniu 2021. Nie zamierzam się rozwodzić nad przyczynami dla których "Nowy Świat" nie jest moim wyborem. Jest nim "Radio 357". 

https://radio357.pl

Netowy byt niesie ze sobą określone ograniczenia. Słucham radia w określonych pasmach czasowych, wówczas, kiedy mam dostęp do netu, kiedy jestem przy komputerze, czyli głównie od około 6:00 rano do 13:00. Deklaratywnie "Radio 357" jest wolne od polityki, a kiedy poruszane są tematy społeczne/ekonomiczne, wówczas słyszymy ostrzeżenie o możliwych, politycznych wtrętach. To co zaważyło na moim wyborze tego, nie innego radia, to oczywiście zespół redakcyjny, a zwłaszcza zgodne z moim poczucie humoru oraz kultura redaktorów prowadzących poszczególne bloki. Grają muzykę, która współgra z moim gustem, a w paśmie czasowym 6:00-13:00 mniej mówią, więcej grają. Jeśli nie słuchaliście jeszcze "Radia 357" zacznijcie od porannej audycji prowadzonej przez Marcina Łukawskiego, a zwłaszcza wejścia (około 7:15, od poniedziałku do czwartku, w piątek poranne pasmo prowadzi inny redaktor/redaktorka) Tomasza Rożka (tak, tego popularyzatora nauki), który odpowiada na "pytania z księżyca" zadawane przez radiosłuchaczy. Panowie mają duuuży refleks, zabawne skojarzenia, jest między nimi szczególna więź wynikająca "nadawania na tej samej fali" rozumiane także jako podobne poczucie humoru, co w sumie w zależności od dnia, tematu, nastroju stanowi albo zaczyn do utrzymanej w lekkim tonie gawędy na zadany temat, albo wybuchowy wręcz  koktajl, którego eksplozja wywołuje szereg zabawnych skojarzeń, nieprzewidzianych wycieczek w nieznane obszary nie tylko kosmosu. 

Radio "357" jest radiem społecznym utrzymującym się z datków zbieranych poprzez platformę Patronite. Podobnie (zgodnie z info w necie) finansowane jest radio "Nowy Świat". Obydwie anteny mają zbliżoną ilość "patronów", cieszą się podobną popularnością, chociaż dynamika w pozyskiwaniu nowych słuchaczy jest chyba większa w przypadku "Radia 357". I tak oto zarżnięta przez rządzących Polskim Radiem Trójka odrodziła się w postaci nowego bytu - Radia 357. Może nawet fajnie, może to normalne, może nawet są powody do radości, ale troszkę mi żal...

środa, 28 kwietnia 2021

"Warto rozmawiać", TVP program Jana Pospieszalskiego 20201.04.14, vod.tvp.pl

 "Warto rozmawiać", TVP program Jana Pospieszalskiego 20201.04.14, vod.tvp.pl

Warto zobaczyć "Warto rozmawiać" i trzeba się moim zdaniem pospieszyć, bo być może program Jana Pospieszalskiego (nomen omen) zniknie wkrótce z platformy vod.tvp.pl. W każdym razie po emisji tego odcinka >>>

https://vod.tvp.pl/video/warto-rozmawiac,12042021,52921563

"Warto rozmawiać" wyleciało z ramówki TVP na czas nieokreślony za sprawą interwencji Joanny Lichockiej, posłanki PiS, członkini Rady Mediów Narodowych. Program wywołał prawdziwa burzę. Jan Pospieszalski odważył się podobnie jak w innych, wcześniejszych odcinkach zaprosić gości, którzy mają odmienną od oficjalnej opinię na temat pandemii, sensu zamykania gospodarki, noszenia maseczek itp. Przypomina mi to zawirowanie wokół radiowej Trójki, które skończyło się zniszczeniem popularnego programu. Słuchalność szoruje teraz po dnie (poniżej 2.0%) plasując "Nową Trójkę" na pozycji około 13-stej w rankingu stacji radiowych (wcześniej było to miejsce 4-te). 

Warto zobaczyć "Warto rozmawiać", warto mieć własne zdanie...

wtorek, 27 kwietnia 2021

SIXT Puchar Mazowsza MTB XT 2021, sobota 2021.04.24, rowerowe

 SIXT Puchar Mazowsza MTB XT 2021, Jabłonna, sobota 2021.04.24, rowerowe

Start elity! Ogień! Od lewej: Piotr Konwa (28), synek Maciek (112) i zwycięzca Filip Helta (223).
Maciek po niewielkim, ale znaczącym dla końcowej klasyfikacji problemie technicznym
przyjechał na IX-tym miejscu. Znakomity wyścig pojechał aktualny Mistrz Polski -
Krzysztof Łukasik, który wyniku trwającego przez nieomal cały wyścig pościgu za czołówką
zajął II-gie miejsce (grubość opony) za Filipem, III-ci był Piotr Konwa. (wyniki TU)

To jeden z pierwszych, praktycznie największy w tym sezonie wyścig MTB XC. Dzięki temu, że to praktycznie pierwsze, większe ściganie do tego po "kulawym", pandemicznym sezonie 2020, do Jabłonny (ta i tylko ta forma jest poprawna, specjalnie sprawdzałem) ściągnęła praktycznie cała czołówka polskiego kolarstwa górskiego. Nie bez znaczenia jest to, że organizator - warszawski klub WKK, pozyskał dużego, poważnego sponsora tytularnego, firmę SIXT zajmującą się wynajmem samochodów. Dzięki temu wzrosła atrakcyjność nagród, która także jak sądzę miała wpływ na oszałamiającą frekwencję. Dość powiedzieć, ze we wszystkich kategoriach wiekowych wystartowało ponad 450 zawodniczek i zawodników! Obsada godna finału Pucharu Polski. Obszerna relacja z zawodów TU.

poniedziałek, 26 kwietnia 2021

"Ma Rainey: Matka bluesa" (Ma Rainey's Black Bottom), reż. George C. Wolf, USA, 2020, produkcja własna Netflix, Netflix

 "Ma Rainey: Matka bluesa" (Ma Rainey's Black Bottom), reż. George C. Wolf, USA, 2020, produkcja własna Netflix, Netflix

Film dostał znaczną ilość nagród, łącznie z dwoma Oscarami 2021: najlepsza charakteryzacja i fryzury i najlepsze kostiumy. Jednak nie nagrody były powodem dla którego jakiś czas temu zdecydowałem się na obejrzenie tego filmu. Zawsze bawi mnie i zdumiewa kreatywność w tłumaczeniu tytułów na język polski. "Black bottom" - czarny tyłek ma się nijak do "matki bluesa" z polskiego tłumaczenia. Cóż... Matek/Królowych bluesa było całe mnóstwo. Bluesmanek z TAKIM tyłkiem TAKĄ aparycją było zdecydowanie mniej, a  do tego właśnie groźba o zabraniu "swojego czarnego tyłka" stała się znakiem rozpoznawczym Ma Rainey, elementem nacisku, wręcz szantażu, gdy nie chciano spełnić jej oczekiwań.

Kolejnym powodem było to, że nigdy wcześniej nie słyszałem o Ma Rainey. Nigdy też nie zagłębiałem się w genezę tego gatunku. Wystarczała mi ogólna wiedza na temat bluesa, wiedza, która mówiła, że czarnych wykonawców-prekursorów było mnóstwo, a wielu z nich pretendowało do tytułów Króla, Ojca, Królowej, Matki bluesa (a były jeszcze Cesarzowe...). Nigdy także nie zastanawiałem się w jaki sposób ten gatunek muzyczny wybił się na niezależność, jaki mechanizm spowodował, że czarni wykonawcy z początkiem XX wieku zaczęli być nagrywani, a ich muzyka stała się pożądana i popularna. 

Film - ekranizacja sztuki "Ma Rainey's black bottom", jest zapisem jednej sesji nagraniowej odbywającej się w ciągu jednego dnia w studiu Paramount w Chicago. I tutaj gwoli ostrzeżenia uwaga - to NIE JEST FILM MUZYCZNY. Nie jest także portretem tytułowej Ma Rainey. To gęsta, ciężka od emocji, podgrzana panującym tego dnia upałem historia o krzywdzie, dumie czarnych mieszkańców USA. Blues też tam jest, ale w drugim planie. W pierwszym planie rządzą Viola Davies kreująca tytułową rolę oraz grający młodego, zbuntowanego trębacza Chadwick Boseman. Nie można oprzeć się wrażeniu, że czas stanął w miejscu, że w niezamierzony sposób wypowiadane w filmie kwestie dotyczące rasizmu odnoszą się do sytuacji, które obserwujemy współcześnie na ulicach amerykańskich miast. Kontekst z zabójstwem Georga Floyda, ruchem #blacklivesmatter na szczęście nie jest nachalny, film jest ciekawy, gra aktorów znakomita podobnie jak dbałość o scenografię. Jest tylko jedno "ale". Miałem nadzieję zobaczyć film o muzyce, dostałem kolejną próbę opisania różnic kulturowych w dość umownym filmowo-teatralnym formacie. Ciekawe, ale nie powala. Na 6 (niezły) w skali filmwebu.

sobota, 24 kwietnia 2021

Rzeka Mienia, sobota 2021.04.24

 Rzeka Mienia, sobota 2021.04.24

Rzeka Mienia tuż przed ujściem do Świdra; godz. około 8:15, temp. około +3 st. 
Po ostatnich opadach deszczu pogłębiający się meander zabrał kawałek ścieżki rowerowej wraz
z kilkoma drzewami. W rzekach duuużo wody, a wiosna nadal w początkowej fazie rozkwitu.

środa, 14 kwietnia 2021

"Harald. Czterdzieści lat na Spitsbergenie" (Harald. Forti ar alene pa Svalbard), aut. Birger Amundesen, 2021, książka

 "Harald. Czterdzieści lat na Spitsbergenie" (Harald. Forti ar alene pa Svalbard), aut. Birger Amundesen, 2021, książka

Lubie takie opowiesci, lubie takie ksiazki. Opowiesci - bo to historia o czlowieku, ktory pomimo tego, ze fascynowala go Ameryka Poludniowa, lasy deszczowe, w wieku 37 lat zdecydowal sie na pozostanie i osiedlenie w jednym z najmniej przyjaznych miejsc na Globie - archipelagu Svalbard (800 km na polnoc od Norwegii, 1100 do bieguna polnocnego); spedzil tam 40 lat mimowolnie ustalajac rekord samotnego zycia/przezycia w warunkach polarnych. Ksiazki - bo napisana przez zawodowego dziennikarza, przyjaciela bohatera opowiesci, w bezpretensjonalny, prosty sposob, taki, jakie bylo/jest zycie Haralda-trapera. 

I wlasciwie moglbym na tym zakonczyc tego posta, ale uderzylo mnie to, ze ta opowiesc paradoksalnie, w pewien sposob odnosi sie do poprzednio czytanej ksiazki "Pamiec nieulotna" Edwarda Snowdena (TU). Mysle tutaj o prawach jednostki do wolnosci, decydowania o swoim bycie, prywatnosci, samostanowieniu. Harald Soleim decydujac sie na osiedlenie na dalekiej polnocy nie szukal beztroskiego, latwego zycia, lecz spokoju. Kierowalo nim glebokie poczucie wolnosci, co w polaczeniu z buntowniczym charakterem bylo przyczyna konfliktu z lokalnymi wladzami. Paradosalnie traktowanie Haralda jako awanturnika spowodowalo, ze w jego slady ruszylo wielu nasladowcow wybierajacych zycie w dzikiej tundrze, praktycznie poza "systemem".  Harald powolujac sie na jeden z paragrafow ustawy svalbardzkiej z 1925 mowiacej, ze "traperzy, myśliwi, rybacy oraz zbieracze jaj i puchu mają prawo posiadac chaty oraz inne sprzęty  niezbędne do pobytu i pracy w obranym miejscu, o ile nie pociąga to niedogodności dla dysponenta gruntu" ktorym jest Państwo, rzucil wyzwanie "systemowi". Wchodzily tutaj i liczyly takze kwestie przynaleznosci archipelagu do Norwegi. To przeciez traperom Norwegia zawdzieczala to, ze Svalbard nalezal i nalezy do Norwegi wlasnie (nie do Rosji).

Fajnie, lekko sie czyta o facecie, ktory samotnie spedzal polarne noce (praktycznie 1/2 roku) i cieszyl sie wizytami nielicznych gosci w ciagu lata. Wsord nich byli agenci/oficerowie KGB, swiatowej slawy pianista-wirtuoz, norweska krolowa, a takze rozrywkowe fanki-koleznaki, ktore zostawily mu pamiatke w postaci choroby wenerycznej. Przez dlugi czas, w swych wyprawach na foki, lisy, renifery poslugiwal sie psim zaprzegiem. Wiódł życie ktore wybral, aby kiedy wiek i choroba nie pozwalaly na dalsze zmaganie sie naturą osiasc w skromnym mieszkniu w stolicy Svalbardu. Znakomite, pelne humoru sa opowiesci o zbieraniu puchu edredonow i zmaganiu sie plaga pchel przyniesionych do chaty z ptasich gniazd. Na wyobraznie dziala wszechobcne zagroznie zycia i zdrowia samotnego trapera zmagajacego sie z bialymi niedzwiedziami, czy nieoczekiwanym pojawienienim sie zabojczego śryżu w czasie wypraw łodzią. To takze opowiesc o swiecie, ktory wraz z ocieplenim klimatu gwaltownie sie zmienia, byc moze bezpowrotnie ginie. Tym bardziej warto przeczytac te ksiazke.

Humanistyczna opowiesc nie tylko dla fanow Jacka Londona i tych, co chca w Bieszczady (bo nie daja rady) :)

środa, 7 kwietnia 2021

"Pamięć nieulotna" (Permanent Record), aut. Edward Snowden, 2019, ksiązka

 "Pamięć nieulotna" (Permanent Record), aut. Edward Snowden, 2019, ksiązka


Jeszcze w trakcie lektury ksiazki Shoshany Zuboff, o ktorej pisze w poprzednim poscie zarejestrowalem pojawienie sie na rynku ksiazki E. Snowdena. To pierwsza ksiazkowa publikacja E. Snowdena, wroga publicznego nr 1 w USA. Jakis czas temu widzialem dobry film "Snowden" (TU) Oliviera Stone, a nadal czeka na mnie inny film "Citizenfour" (2014), ktory jest dokumentem nakreconym w czasie "spowiedzi" E. Snowdena w hotelowym pokoju w Hong Kongu, gdzie kryl sie przed spec sluzbami USA. Ten film jest niestety niedostepny, ale mam nadzieje, ze uda mi sie go obejrzec. Jest "goracym" zapisem ukrytego przed calym swiatem "szpiega", ujawniajacego motywy swojego postepowania, zdradzajacego przed kamera sekrety tajnych operacji agencji NSA (National Security Agency).

Ksiazke E. Snowdena czyta sie zdecydowanie lepiej niz "Wiek kapitalizmu inwigilacji" Shoshany Zuboff. Inna jest takze jej zawartosc. Wbrew pozorom najslynniejszy amerykanski uciekinier pisze niewiele na tamat systemu Prism - narzedzia sluzacego do inwigilacji doslownie wszystkich, zbierania informacji o praktycznie calym ruchu w internecie i telefonii cyfrowej. Ksiazka jest proba przekonania opinii publicznej o czystosci intencji jej autora, dowodem, ze dzialal w imie wyzszych wartosci, tych, ktore zawarte sa w konstytucji USA. Podobnie jak w ksiazce Shoshany, E. Snowden wskazuje na stopniowe, ale systematyczne ograniczanie swobod obywatelskich poprzez zwiekszanie uprawnien Departamentu Bezpieczenstwa Krajowego. Wszystko w imie szczytnych celow - walki z terroryzmem. E. Snowden pisze o przypadkowej zbieznosci ataku z 11 wrzesnia 2001 z gwaltownym rozwojem technologii cyfrowych, w czego konsekwencji stalismy sie towarem, a nasza prywatnosc otwarta ksiazka, w ktorej grzebie sie bez pytania nas o zgode. Nie miejcie zludzen! NSA poza gromadzeniem wszelkich mozliwych danych ma takze wglad w "chmury" wszystkich znaczacych firm amerykanskich takich jak Apple, Google, Microsoft, Dropbox itp. Byc moze, i jest to wielce prawdopodobne nie tylko amerykanskich. Internet powstal w USA. Wiekszosc swiatowej, internetowej infrastruktury znajduje sie na terenie USA i jest pod pelna kontrola NSA oraz innych agend rzadowych. Nic dziwnego, ze Chiny i Rosja od dawna staraja sie stworzyc "swoj", niezalezny od amerykanskiego internet... 

"Pamięć nieulotna" jest dramtycznym wyznaniem czlowieka, ktory wychowany zgodnie z tradycyjnymi wartosciami, wiara w demokracje, nieomylnosc rzadzacych konstatutje, ze nie kto inny tylko jego kraj jest zrodlem zla, nieszczesc dotykajacych zarowno jednostki jak i cale narody. Jednym tchem wymienia wojne w Afganistanie (Polska brala w niej udzial, ciekawe czy ktos pamieta w imie czego gineli nasi zolnierze) i w Iraku (tez tam bylismy; tutaj podstawa byly falszywe informacje o posiadaniu przez Saddama Husajna broni masowego razenia), co dalo poczatek radykalizacji tego rejonu, w konsekwencji Al Kaidzie i pochodnym. Pisze o powszechnie juz znanym poniewieraniu wiezniow w Guatanamo, Abu Ghraib (u nas tez byly takie wiezienia) zabijaniu cywilow przy pomocy bezzalogowych dronow. E. Snowden pisze, ze nie mogl sie z tym wszystkim pogodzic, ze musial postapic w duchu czwartej poprawki do konstytucji USA, ktora w szegolny sposob miala chronic obywateli, ich wlasnosc przed zakusami wladzy: "Prawa ludu do nietyklanosci osobistej, mieszkania, dokumentow i mienia nie wolno naruszac przez bezzasadne rewizje i zatrzymanie; nakaz w tym przedmiocie mozna wystawic tylko wowczas, gdy zachodzi wiarygodna przyczyna potwierdzona przysiega lub zastepujacym ja oswiadczeniem. Miejsce podlegajace rewizji oraz osoby i rzeczy podlegajace zatrzymaniu powinny byc w nakazie szczegolowo okreslone". 

E. Snowden jest postacia tragiczna. W USA uznany za zdrajce, w wyniku splotu niekorzystnych okolicznosci znalazl sie w Rosji, gdzie nadal mieszka. Z deszczu pod rynne? Tragizm jego sytuacji jest tym wiekszy, ze nikt, lub prawie nikt nie przejmuje sie faktem istnienia systemu Prism, odarciem nas z prywatnosci. Ugotowano nas jak przyslowiowa zabe - stopniowo. I w koncu tragizm E. Snowdena sporowadza sie do jego wyborow i naszej ich oceny: zdrajca czy bohater, szaleniec czy wspanialy sygnalista. Znamy to z naszego podworka - Ryszard Kuklinski vel Jack Strong. I kto dziasiaj, poza spec sluzbami USA pamieta o E. Snowdenie...

Ksiazke pomagali E. Snowdenowi pisac zawodowcy. 432 strony pochlania sie z szybkoscia czytania dobrego kryminalu. Z tym, ze "Pamięć nieulotna" jest lepsza od kazdego z nich. To nie jest (niestety) fikcja...