Rzeka Mienia, niedziela 2022.10.30, rowerowe
niedziela, 30 października 2022
sobota, 29 października 2022
Melody Gardot, COS Torwar, piątek 2022.10.28, koncert
Melody Gardot, COS Torwar, piątek 2022.10.28, koncert
Jakiś czas temu koleżanka podrzuciła mi tę Melodię. W rewanżu, gdy zauważyłem anons o koncercie na Torwarze, ja podrzuciłem bilety. I w ten dość oczywisty sposób znaleźliśmy się w hali Torwaru, którego płyta została na potrzeby koncertu zastawiona rzędami krzeseł. Krzesła były składane, takie niby biurowe, czarne i twarde. Jednak największym problemem było to, że były pospinane ze sobą tak, że między nimi nie było praktycznie żadnej wolnej przestrzeni. My mieściliśmy się w w obrysie siedzisk bez problemu, ale gdy obok mnie usiadł gentleman o wysokim współczynniku BMI zabierając około 1/4 mojego krzesła, zrobiło się niekomfortowo. Do tego wyraźnie zafascynował go użytej w nadmiarze zapach niezidentyfikowanej wody kolońskiej. Czyli: pomimo, że był to 6-sty rząd, było nieźle widać i słychać, przez cały koncert cierpiały moje powonienie i kręgosłup. Ale dałem radę:)TU), tudzież innego duetu "C'est Magnifique" (TU, lub TU) zaśpiewanego przez Melodię na wczorajszym koncercie. To co śpiewa to kameralne, w większości jazzowe snuje, które podane w dawce 2, max 3 kawałki są przyjemne i strawne. Jednak w nadmiarze, zwłaszcza, gdy ma się niewłaściwy nastrój, mogą drażnić. Ostatnio słuchałem/widziałem znaczną ilość czarnych wokalistek, które w znakomitej większości trafiają na estrady nieomal prosto z kościołów, w których rządzi gospel. Tam się śpiewa się na maksa, całym sobą, głośno, tak, żeby modlitwa dotarła tam, wysoko, do Stwórcy. Ekspresja przez duże E! Melody zaś, nie wiem, czy to maniera, czy brak możliwości wokalnych, zaplata sobie cichutko swoje snuje, cedząc tekst pod nosem ledwo otwierając usta. Taka stajla. Ma oryginalny, rozpoznawalny głos, którego barwa jest miła dla ucha, ale to co i jak śpiewa jest usypiające. Miałem nadzieję, że na potrzebę trasy koncertowej przygotuje kilka bardziej dynamicznych numerów, ale gdzie tam! W momencie, kiedy po zestawie trzech piosenek widziała, że publiczność jest bliska omdlenia schodziła ze sceny dając możliwość zaprezentowania się zwłaszcza bębniarzowi, który solo-popisami wyprowadzał publiczność ze stanu sennego zamroczenia. Melody nie tylko lubi śpiewać. Ma też melodie do gadania. W nadmiarze (moim zdaniem). W pierwszej, stosunkowo krótkiej pogawędce powiedziała, że jej prababcia była Polką. Aplauz! Potem było gorzej, gdyż snuła na przemian ze swoim klawiszowcem opowieści o wzajemnych telefonach, powstawaniu kolejnych kompozycji, inspiracjach. Być może ciekawe, ale w nadmiarze nużące, zwłaszcza, że piosenki o których mówiła nie były i nie są hitami o światowym zasięgu, wiec kulisy ich powstania, nawet jeśli ciekawe, interesują bardzo wąską grupę odbiorców. Jasne jest, że na Torwar w większości przyszli jej fani, ale nawet oni czekali na kolejne piosenki, nie na przydługie, wzajemne komplementowanie się Melody i pianisty.Poza tym koncert był całkiem fajny:) Myślę, że fakt świadomego odbioru zawdzięczam w dużej mierze wypachnionemu sąsiadowi, który zajmując część mojej przestrzeni wymusił na mnie daleki od komfortu dosiad krzesła, na tyle uciążliwy, że nawet na chwilę nie zmrużyłem oka:) Atmosfera wspierana skromną, kameralną scenografią pozwalała na kontemplację umiejętności nie tylko samej Melody, ale także towarzyszących jej muzyków. Jestem pewien, że nie sprzedano wszystkich miejsc. Miejsca na płycie były zapełnione, ale trybuny pozostawały praktycznie puste. To co i jak robi Melody Gardot ma jednak charakter niszowy, być może nawet do pewnego stopnia ekskluzywny. Jestem jednak pewien, że nikt z uczestników koncertu nie wyszedł zawiedziony. Nawet ja pomimo obolałego, sztywnego kręgosłupa:)
niedziela, 23 października 2022
"Tamara Łempicka a Art Deco" - muzeum Villa La Fleur, Konstancin, czwartek 2022.10.20, wystawa
"Tamara Łempicka a Art Deco" - muzeum Villa La Fleur, Konstancin, czwartek 2022.10.20, wystawa
To miejsce - prywatne muzeum poświęcone sztuce Ecole de Paris, ze szczególnym uwzględnieniem polskich artystów było od dawna na moim radarze. Jednak do momentu otworzenia czasowej wystawy "Tamara Łempicka a Art Deco" dostęp do prezentowanych w muzeum zbiorów był ograniczony. Niezbędny był wcześniejszy anons, uprzedzenie o chęci odwiedzenia muzeum, umówienie się na konkretną datę i godzinę. Sądzę, że te szczególne warunki wynikały z trwających prac budowlano-konserwatorskich, których celem było oddanie do użytku drugiego, większego budynku muzeum, tego, gdzie na poziomie -1 prezentowana jest wystawa poświęcona T. Łempickiej. Nie mam pojęcia, czy po zakończeniu wystawy (2022.12.17) muzeum wróci do poprzedniego, selektywnego trybu udostępniania swoich zbiorów, czy zachowa ten bieżący opisany na stronach Villi La Fleur (TU). Tym bardziej warto odwiedzić to miejsce teraz.Bezpośrednią przyczyną dla której pojechałem do Konstancina była wystawa poświęcona Tamarze Łempickiej, jednak to miejsce jest warte odwiedzenia ze względu na bogatą, stała ekspozycję rzeźby i malarstwa Ecole de Paris, gdzie magnesem są znane nazwiska i liczna reprezentacja twórczości Mojżesza Kislinga, Meli Muter, Józefa Pankiewicza, liczne przykłady twórczości Zofii Stryjeńskiej, Tadeusza Makowskiego, a nawet rysunki i rzeźba Amedeo Modiglianiego. Poza tym obecnych jest mnóstwo innych nazwisk, w tym takich, z którymi nigdy wcześniej się nie zetknąłem. Pierwszy, mniejszy budynek, który został oddany do użytku w roku 2010 jest także wyposażony w znaczną ilość mebli z epoki, a na parapetach ulokowano mnóstwo bibelotów, które same w sobie stanowią ciekawą reprezentację stylu art deco. Cały dom, każda powierzchnia jest wykorzystana do prezentacji różnych obiektów sztuki. Jest tego tyle, że 4h, które poświęciłem na wizytę w muzeum nie starczyły na spokojną kontemplację zbiorów. Będę tam wracał. Temu miejscu trzeba poświęcić więcej czasu, także ze względu na jego urodę, harmonię, gdzie właściciel - Marek Roefler zadbał, aby każdy architektoniczny szczegół współgrał z wystawianymi eksponatami.Tamarze de Łempickiej poświęcono całą powierzchnię poziomu -1, a teasery w postaci reprodukcji jej znanych obrazów eksponowane są także na poziomie 0. Zgodnie z tytułem wystawy: "Tamara Łempicka a Art Deco" dokonania naszej rodaczki pokazane są na tle i obok dorobku innych artystów z epoki. Część eksponowanych prac jest kopiami wykonanymi w technice serigrafii i akwatinty i są to zwykle kopie tych najbardziej znanych i rozpoznawalnych obrazów T. Łempickiej. Myślę, że TE dzieła, które są w posiadaniu prywatnych kolekcjonerów są trudne do pożyczenia, więc kopie są naturalnym ekwiwalentem. Poza tym jest kilkadziesiąt obrazów i rysunków - oryginałów pochodzących ze zbiorów właściciela Villi La Fleur, kolekcji prywatnych i muzeów. Muszę zaznaczyć, że zwykle nie są to TE ikoniczne dzieła, które dały artystce sławę, zwłaszcza w drugim okresie jej popularności, który nastąpił po wystawie jej przedwojennych dzieł w Galerie Luxembourg w Paryżu w 1972 roku. Od tej wystawy właśnie datuje się wzmożone zainteresowanie obrazami Tamary Łempickiej w wyniku czego właścicielami jej prac są m.in. Madonna ("grają" [początek] w clipie do piosenki Vogue [TU]) i Jack Nicolson.Decydując się na odwiedzenie Villi La Fleur trzeba mieć kilka godzin wolnego czasu, wolną od problemów dnia codziennego głowę, tudzież warto jest wchłonąć choćby minimalną dawkę wiedzy na temat Tamary de Łempickiej, Ecole de Paris i art deco. Wówczas, (moim zdaniem) to co przygotował właściciel Villi La Fleur smakuje lepiej, zapewniając szersze doznania, budząc głębsze emocje. Jeśli daniem głównym ma być wystawa "Tamara Łempicka a Art Deco" to dobrym początkiem na znajomość z artystką będzie biografia "Tamara Łempicka. Sztuka i skandal" autorstwa Laury Claridge (TU).
UWAGA! Byłem w Villi La Fleur w dzień powszedni o godz. 12:30. Ku mojemu zaskoczeniu było dużo zwiedzających. Warto jest kupić bilet w necie i zacząć zwiedzanie od "Tamara Łempicka a Art Deco", gdyż ze względu na dużą liczbę zwiedzających tworzą się czasowe zatory powodujące, że trzeba poczekać w kolejce do zejścia na poziom -1. Myślę, że zainteresowanie wystawą będzie rosło im bliżej będzie data jej zamknięcia. Jeśli nosicie się z zamiarem odwiedzenia TEJ, poświęconej T. Łempickiej części - nie zwlekajcie.
środa, 12 października 2022
Bartas Szymoniak, Trójka, Studio im. Agnieszki Osieckiej, niedziela 2022.10.09, koncert
Bartas Szymoniak, Trójka, Studio im. Agnieszki Osieckiej, niedziela 2022.10.09, koncert
Od lewej: Michał Parzymięso i Bartas Szymoniak |
Bartas z córką Glorią, która "na bis" wspierała go wokalnie. |
Od lewej: Michał Parzymięso, Bartas Szymoniak i muzyk, który nie znajduje się w stałym składzie, którego nazwisko mi umknęło. |
wtorek, 11 października 2022
Na grzyby! Poniedziałek 2022.10.10
Na grzyby! Poniedziałek 2022.10.10
sobota, 8 października 2022
Rzeka Mienia, sobota 2022.10.08, rowerowe
Rzeka Mienia, sobota 2022.10.08, rowerowe
piątek, 7 października 2022
Kampinos, piątek 2022.10.07, rowerowe
Kampinos, piątek 2022.10.07, rowerowe
wtorek, 4 października 2022
"Cesaria Evora". reż. Ana Sofia Fonseca, Portugalia, 2022, "Kinoteka" 2022.10.02, film dokumentalny
"Cesaria Evora". reż. Ana Sofia Fonseca, Portugalia, 2022, "Kinoteka" 2022.10.02, film dokumentalny
W niedzielne, wczesne popołudnie rzuciłem okiem w repertuar kin, a tam "Cesaria Evora", portugalski film pokazywany w ramach przeglądu "Afrykamera 2022" w kinie "Kinoteka" w Pałacu Kultury. Niezwłocznie zmodyfikowałem niedzielny, wieczorny plan. Musiałem ten film zobaczyć. Niezwłocznie. Jakiś czas temu, kiedy "uciekł" mi film o Bjork postanowiłem, że każdy muzyczny film muszę obejrzeć natychmiast, gdy tylko zauważę jego obecność na ekranach. Filmy muzyczne, a w szczególności muzyczne dokumenty spadają z ekranów błyskawicznie, a potem zostaje tylko żal, że odwlekało się decyzję pójścia do kina..."Cesaria Evora" jest znakomitym filmem. Zdecydowana większość zdjęć, urywków filmów to zapisy w 100% dokumentalne. Często z oryginalnym, archiwalnym dźwiękiem, ewentualnie ze współczesnym komentarzem dla którego tło stanowią archiwalia. Film opowiada o fenomenie 50-letniej, steranej życiem, alkoholem i chorobą kobiety, która staje się autentyczną, rozpoznawalną na całym świecie gwiazdą, osobą, która osiąga status "bosonogiej divy", królowej morny, ambasadorki stylu, który został w roku 2019 oficjalnie wpisany na listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego Ludzkości UNESCO. Film nie jest laurką. Jest gorzką, w moim przekonaniu szczerą opowieścią o zapomnianych przez Boga i ludzi mieszkańcach Cabo Verde, którzy jako portugalscy niewolnicy siłą uprowadzeni z Afryki znaleźli się na wyspach Zielonego Przylądka, aby pracować na licznych plantacjach kakao. Jedna z wysp - Santiago cieszyła się przez jakiś czas wątpliwą sławą centrum światowego handlu niewolnikami... Po uzyskaniu niepodległości w 1975 roku Portugalczycy zostawili mieszkańcom Cabo Verde język portugalski, jako język urzędowy, sporą ilość nieślubnych potomków i nędzę, która jest bezpośrednią przyczyną potężnej emigracji. To bolesne w odbiorze, historyczne tło jest niezbędne do próby zrozumienia fenomenów: morny i Cesarii Evory. I chociaż można zwyczajnie lubić ten rodzaj muzyki, a słuchając jej nie zadawać sobie trudu rozumienia źródeł smuteczku, tęsknoty, który dominuje w warstwie muzycznej i tekstowej morny, to jednak kiedy zna się tło, wówczas łatwiej jest zrozumieć przyczyny dla których morna, jako przekaz uniwersalny porusza ludzi na całym świecie. Cesaria Evora była i nadal jest twarzą morny. Ona ucieleśnia, jest 100-stu procentową egzemplifikacją tego gatunku i ludzi tworzących tę muzykę.
Nie będę opisywał filmu. Myślę, że jego odbiór nie jest oczywisty, tak jak nie jest oczywistą próba powiedzenia w półtoragodzinnym dokumencie, kim była Cesaria Evora. Dla jednych, co pada z filmu była nadużywającą alkoholu barową dziwką, która w trakcie dryfowania po knajpach chętnie sięgała po mikrofon. Dla innych była objawieniem, genialną wokalistką, a jeszcze innych hojną donatorką, lub tylko bankomatem... Zmarła w roku 2011. Zostawiła sporo muzyki, a przede wszystkim uczyniła z morny dobro narodowe Wysp Zielonego Przylądka, dzięki któremu kolejni caboverdyjscy wykonawcy (np. Lura) mogą podążać ścieżką wydeptaną bosymi stopami Cesarii...
UWAGA! Parkowanie wokół Pałacu Kultury jest drogie i uciążliwe. Pisałem o tym w innych postach. Decydując się na odwiedzenie kina/teatru znajdującego się w gmachu PKiN warto jest przyjechać odpowiednio wcześnie, aby znaleźć miejsce do zaparkowania poza strefą płatną należącą do Pałacu, lub przyjechać komunikacją miejską.