Jest takie miejsce: Rezerwat przyrody Na Torfach im. Janusza Kozłowskiego, sobota 2021.07.31, rowerowe
sobota, 31 lipca 2021
Jest takie miejsce: Rezerwat przyrody Na Torfach im. Janusza Kozłowskiego, sobota 2021.07.31, rowerowe
czwartek, 22 lipca 2021
"Matryca. Jak DNA programuje nasze życie?" (Blueprint: How DNA makes us who we are), aut. Robert Plomin, USA, 2018, PL 2020, książka
"Matryca. Jak DNA programuje nasze życie?" (Blueprint: How DNA makes us who we are), aut. Robert Plomin, USA, 2018, PL 2020, książka
Przyczyna dla której sięgnąłem po tę książkę ma swoje miejsce w widzianym kilka lat temu dokumencie dotyczącym badań prowadzonych przez nowozelandzki ośrodek akademicki w Otago w Dunedin School of Medicine dotyczących m.in. związków wpływu środowiska na rozwój jednostki. Badania były i są prowadzone od wielu lat na dużej próbie badanych. Jest na ten temat sporo w necie (np. TU), a wpisując w przeglądarkę hasło "Dunedin study" można z łatwością trafić na mnóóóóóstwo informacji, które sprowadzają się praktycznie do jednego wniosku - środowisko, nawyki wykształcone w dzieciństwie determinują nasze dorosłe życie w kolosalnym stopniu.
"Matryca..." jednak, już w tytule mówi, może tylko sugeruje coś innego: to DNA czyni nas tymi, którymi jesteśmy...
Autor "Matrycy..." Robert Polmin jest psychologiem. Upraszczając, punktem wyjścia jego badań i tematu tej książki były poszukiwania w kierunku inteligencja a środowisko versus dziedziczność. Stąd szerokie i dogłębne badania nad bliźniętami które dały mu sławę i wysoką rozpoznawalność w środowisku naukowym. Te i inne badania doprowadziły go do wniosku, że genetyka odpowiada "za połowę wartości korelacji między właściwościami środowiska a cechami psychicznymi". Idąc dalej autor dowodzi, że to nic innego jak nasze DNA powoduję, ze w jakimś stopniu mamy wpływ na dobór środowiska, które nie jest tym, co jak sądzono przytrafia się nam bez naszej wiedzy i woli, na co jesteśmy skazani. Czyli "wykorzystujemy środowisko, żeby dostać to czego pragnie nasza matryca DNA". Wnioski zwalające z nóg! Do tego będące w opozycji do wyników badań Dunedin, gdzie determinizm środowiskowy był podnoszony do roli zasadniczego "kompasu" wdrukowanego w nasz rozwój.
DNA to wiedza stosunkowo świeża. Odkrycie struktury słynnej helisy to rok 1953 (Nobel w 1962 dla J. Watsona i F. Circka) natomiast pełne odczytanie ludzkiego genomu datuje się na rok 2003. Dzisiaj za stosunkowo niewielkie pieniądze, na podstawie badań DNA możemy ustalić np. ojcostwo, podatność na jednogenowe choroby genetyczne, a dzięki metodzie CRISPR/CaS9 wyeliminować wadliwy/zmutowany gen zastępując go innym, właściwym (np. przykład z książki - fenyloketonuria, gdzie enzym odpowiedzialny za rozkład fenyloalainy nie działa właściwie powodując gromadzenie się niezmetabolizowanej fenyloalaniny, co w konsekwencji prowadzi do ciężkiego uszkodzenia mózgu; zagrożenie można wyeliminować/złagodzić także właściwą dietą).
No, ale jak jest z tą inteligencją, ew. z zagrożeniami chorobami psychicznymi. Czy jest jeden gen, który odpowiada np. za wysokie IQ, lub zachorowalność na schizofrenię, depresję? Według dzisiejszego stanu wiedzy, nie. Natomiast porównawcze badania poligeniczne mówią, że np. inteligencja jest "zaszyta" w dziesiątkach tysięcy różnych genów. Dobrą wiadomością jest to, że opisują one to co JEST (bo nie mamy wpływu na nasze DNA), nie to, co MOŻE się stać, czyli mówią o prawdopodobieństwie, nie konieczności.
Po więcej informacji, w tym np. dlaczego zdaniem autora na serwisach randkowych będziemy udostępniać swoje DNA, jak będzie się zmieniać system kwalifikacji na studia, czy podział społeczeństwa ze względu na dziedziczone cechy jest możliwy, odsyłam do "Matrycy...". Książka zawiera także przewidywania autora dotyczące dalszego rozwoju badań nad DNA i ich wpływie na naszą cywilizację. Cała nadzieja, że według stanu wiedzy na dziś wyniki badań poligenicznych są probabilistyczne, nie deterministyczne. W innym przypadku nie pozostałoby nic innego jak zbadać swoje DNA, a potem w zależności od wyników, wierząc w nieuchronną sprawczość tego co w genach, leżąc na kanapie z pilotem w dłoni, czekać co przyniesie los :)
piątek, 9 lipca 2021
"Minari", reż. Lee Isaac Chung, USA, 2020, film, właśnie w kinach
"Minari", reż. Lee Isaac Chung, USA, 2020, film, właśnie w kinachW moim przekonaniu to przeciętny film, który oceniam na "4" (ujdzie) w skali filmweb. Podejrzewam, że powodem dla którego wiele o nim słychać w mediach jest wszechogarniająca wszystkie dziedziny życia poprawność polityczna i gloryfikacja trendu multikulti. Oscar dla najlepszej aktorki drugoplanowej za rolę Babci to duuuża przesada. Nudziłem się przez większość długiego, dwugodzinnego seansu, ale były też ciekawe momenty. Do tych zaliczam sceny kłótni i sprzeczek. Akcja nabiera tempa, a język koreański (cały film jest grany w tym języku) zaczyna przypominać japoński, chociaż nadal mu daleko do gardłowej, władczej, pełnej ekspresji "męskiej" wersji języka japońskiego, którą lubię w filmach "samurajskich".
"Minari" jest filmem skromnym, kameralnym, bardzo osobistym. Jest w jakimś stopniu projekcją doświadczeń reżysera, który jest także autorem scenariusza. Podobało mi się mocne, rodzinne przesłanie filmu. Bardzo ciekawe są sekwencje dotyczące asymilacji koreańskiej rodziny w nowym, amerykańskim otoczeniu. Jednak to za mało, żeby film, który dla reżysera jest jak sądzę rodzajem sentymentalnej podróży we własną przeszłość, był ekscytujący dla mnie. Słabością filmu jest mizerna gra aktorki kreującej rolę Moniki, żony Jacoba, głównego bohatera filmu. Niezrozumiałe są jej rozterki, zmiany decyzji, sposób widzenia świata, które prowadzą do konfliktu z jej mężem. A może jest to wina scenariusza, który nie pozwala na ujawnienie wnętrza kobiety-matki-emigrantki przytłoczonej niepewnością o byt rodziny oraz chorobą syna. Dobrych momentów jest najwyżej na godzinę. Reszta nudnawa.
W moim przekonaniu film można sobie darować.