sobota, 28 lutego 2015

"Bejbi blues", reż. Katarzyna Rosłaniec, PL, 2012, film vod Orange

"Bejbi blues", reż. Katarzyna Rosłaniec, PL, 2012, film vod Orange

To był mój wybor na czwartkowy trenazer.
Pani reżyser zrobila "Galerianki", one zas zrobily na mnie pozytywne wrazenie. O wyborze decdowala także dlugosc filmu - 100 min. z malym haczykiem. Akurat na rozkręcenie nogi. Wskoczylem na rowerek, odpaliłem sprzet i pojechałem.
Rozczarowalem sie.
Film nie jest nierporozumienim, ale...
"Ujdzie" - to moim zdaniem odpowiednia dla niego wartość.
"Bejbi blues" cierpi przede wszystkim na nadmiarowość i to na wielu poziomach, w której ginie zasadniczy przekaz.
Jest nadmiernie wizualnie wystylizowany.
Ma ndamiar aktorow-amatorow.
Przesadza z nerwowym montażem, kamera z reki.
No i ten baaardzo niechlujny dźwięk.
Calosc zrobila na mnie wrazenie filmowej "wprawki", pracy dyplomowej, gdzie rezyserka i scenarzystka w jednym, w wymyślonej przez siebie rzeczywistości ulokowanej (jakby) w niedalekiej  przyszłości (ogladajac "Bebi blues" miałem skojarzenie z "Mechaniczna pomarańcza" (1971); troszkę nie ten kaliber, ale...) umieszcza troszkę odrealnione postaci zatrudniajac w tym celu swoich znajomych. Jest kolorowo, troszkę kulawo, ale za to mocno.
Tematem filmu jest potrzeba milosci. Milosci za wszelka, kazda cene.

W filmie poza amatorami graja także zawodowcy. Wśród nich m.in. Danuta Stenka, Katarzyna Figura i Jan Frycz. Podobala mi sie zwłaszcza rola J.Frycza. Przez caly film nie mowi ani słowa.
I to jak nie mowi!
Intrygujaca rola, ciekawe za jaka gaże.
Poza tym więcej ciekawych rzeczy nie zauwazylem.
Film na trenazer zdecydowanie za ciezki, ale obejrzenie go w inny sposób uznałbym za strate czasu.
A przecież czas to pieniadz!

środa, 25 lutego 2015

"Snajper" (American Sniper), reż. Clint Eastwood, USA, 2014, właśnie w kinach

"Snajper" (American Sniper), reż. Clint Eastwood, USA, 2014, właśnie w kinach

Nieporozumienie = 1, to moja ocena tego filmu wg skali 1-10 filmweb.

Widzialem ten film w niedziele. Pisze o nim we czwartek. "Uleżał" mi się i może dzięki temu mój komentarz nie będzie tak emocjonalny jak bylby bezpośrednio po seansie.
Wojna jest zla.
Kazda.
Dziwi mnie, ze po Korei, Wietnamie, Panamie, Iraku wlasnie, Afganistanie i czym tam jeszcze powstal film, który jest  apoteozą wojny, gloryfikacją tytułowego snajpera.
Dziwi mnie, ze po wietnamskiej czkawce jaka nadal maja Amerykanie kreci się takie filmy.
Dziwi mnie "Snajper", bo to rzecz w stylu "Zielonych Beretów" (1968) z Johnem Wyne. Tyle, ze po "Zielonych Beretach" powstalo wystraczająco wiele amerykańskich(!) filmow pokazujących bezsens, piętnujących fałsz, potępiających amerykanska brutalność i przemoc w wojnach, ktorych dzisiaj wstydzi się nie kto inny tylko Amerykanie...
Pamietam doskonale "Łowce jeleni" (1978) widzianego pierwszy raz na pokazie z kasety video w jednym z warszawskich akademikow (film miał wówczas zakaz rozpowszechniania w PL z racji niekorzystnego wizerunku Vietcongu i jego doradcow) i scene powrotu do rodzinnego miasteczka bohatera (Robert De Niro) stłamszonego wojennymi doświadczeniami tak, ze nie potrafił odnaleźć się w swoim otoczeniu, przy czekającej na niego kobiecie (Meryl Streep). A "Apokalipsa" (1979), a "Full metal jacket" (1987), a "Pluton" (1986),  ze wymienie tylko te największe tytuly.
I teraz "Snajper"?
Nieporozumienie.
Poza wszystkim film ma nieznośny, nachalny, patriotyczny przechyl: ta skladana nad grobem amerykanska flaga wreczana zapłakanej matce, ten trębacz na tle białych nagrobkow tkwiących w zieleni traw, ta salwa honorowa i ci dzielni amerykańscy chłopcy, którzy gina broniąc interesow lobby zbrojeniowego, szukając domniemanej broni biologicznej, która ponoc miał szatan Husajn, której sladow nigdy nie znaleziono...
Clint! Pora na emeryture!
"Snajper" to historia przeciętnego, teksańskiego red necka, który nie majac pomysłu na siebie, skutecznie uwiedziony propaganda, zaciąga się do armii, po to, żeby walczyc w Iraku i... zginac.
Zostawia zone i dwoje dzieci.
W imie czego?
Trwajace około 10 lat bezpośrednie zaangażowanie USA w wojnie w Wietnamie to prawie 6o tys. młodych Amerykanow, którzy wrócili do domu w czarnych workach.
W imie czego?
W Iraku zgnielo około 5 tys Amerykanow.
W imie czego?
W Afganistanie zgnielo około 2 tys. Amerykanow.
W imie czego?
W Afganistanie zginelo także około 50 Polaków.
W imie czego?
Jest taki tekst Tomka Lipińskiego (Tilt) - "Nie wierze politykom":

....To oni mają swoje sprawy
O których my nic nie wiemy
To oni wywołują wojny
Na których to my giniemy
Nie wierzę politykom...

niedziela, 15 lutego 2015

"Wyspa na prerii", aut. Wojciech Cejrowski, 2014, książka

"Wyspa na prerii", aut. Wojciech Cejrowski, 2014, książka

To druga przeczytana przeze mnie ksiazka W. Cejrowskiego. Pierwszą była "Podróżnik WC", pierwsza ever napisana przez W. Cejrowskiego ksiazka, podczas kiedy "Wyspa na prerii" jest ostatnia.
Nie będę się wypisywal na temat autora. Zrobilem to przy okazji "Pdróżnika WC".
Mam dla niego wiele sympatii i podziwu. Kolejna ksiazka podtrzymuje ten stan utwierdzając mnie w przekonaniu, ze W.C. to fajny gość. Ma do tego latwosc pisania o swoich wrażeniach dotyczących miejsc w których przebywa.
"Wyspa na prerii" nie jest ksiazka/reportażem stricte podróżniczym. Autor przy okazji obserwacji zycia mieszkancow południa USA dzieli się z czytelnikiem swoim swiatopogladem. Można się z nim zgadzać, można być przeciw, ale z pewnoscia nie można odmowic W. Cejrowskiemu zdolności obserwacji i poczucia humoru, które czynia z tej książki pogodna, usmiechnieta lekturę.
Przypadek sprawil, ze przeczytałem te ksiazke natychmiast po lekturze "Ameryka po kaWałku"   Marka Wałkuskiego. Dzieki temu dostałem dwa rozne, dopelniajace się obrazy wspolczesnej Ameryki: białych kołnierzyków i czerwonych karczychów. Cecha wspolna książek i ich autorow jest to, ze te dwie, jakze rozne amerykańskie rzeczywistości przyjmują bezkrtycznie akceptując je, wręcz gloryfikując. Z pewnoscia można z ich opiniami dyskutować, mieć inne zdanie. Wiem, ze ci, którzy spędzili w USA sporo czasu nie sa tak bezkrytyczni w swoim widzeniu Ameryki i jej społeczeństwa.
Nie zmienia to faktu, ze "Wyspa na prerii" jest fajna lektura, która mogę polecić każdemu, kto nie ma alergicznej rekacji na jej autora.
Mnie się podobała.

poniedziałek, 9 lutego 2015

Mela Koteluk, koncert live, studio im. A. Osieckiej, niedziela 8 lutego 2015 r. godz. 20.05.

Mela Koteluk, koncert live, studio m. A. Osieckiej, niedziela 8 lutego 2015 r. godz. 20.05

Czy Mela to zdrobnienie od Melania? Nie mam pojęcia. W każdym razie ilekroć zapowiadano w Trojce jej piosenke, zawsze mni się to do tej "Meli" gebusia smiala. Tak, tak nie wypada sobie dworować z imion i nazwisk, ale "Mela" w zestawieniu z "Koteluk" bawila mnie jeszcze bardziej. Dlaczego? Nie mam pojecia. Bo oryginalne, bo brzmienie, bo...
Intrygowalo mnie jak Mela wygląda, ale nigdy nie sprawdziłem w tego w necie. (Widac intrygowalo, ale nie tak bardzo).

Do standardowego oświetlenia trójkowej estrady dolożono
"szperacze" swiecące z poziomu sceny plus b. fajne, dobrze
tutaj widoczne matowe dyski o roznej średnicy. Byly ekranem
odbijającym swiatła reflektorów oraz miały wbudowane
w obwód mocne świetlówki(LEDy). To w polaczeniu z odrobina
dymu, dynamicznymi zmianami kolorow dawalo b.fajny efekt.
W każdym razie, za sprawa Trojki dolatywaly do mnie jej muzyczne dokonania. Miałem swiadomosc obecności jej piosenek na trójkowej liscie przebojow, a gdzies kiedyś wpadl w oko/ucho wywiad o jej niełatwym artystycznym życiorysie.Wiedzialem, ze nie będzie prosto dostać się na koncert Meli Koteluk w Trojce. Potwierdzil to zapowiadający ja Piotr Metz, który nazwal obecnych na sali szczęściarzami, opowiedział o mnóstwie telefonow od ludzi z którymi stracil konatakt 15 lat temu, a ze musial im odmawiać "załatwienia" wejsciowki, poddal pod watpliwosc, czy w poniedziałek będzie jeszcze pracowanikiem Polskiego Radia...
To wszystko lacznie z koncertem można z pewnoscia znaleźć w archiwum Trojki. Obejrzec i odsluchac. Warto.
Mela i kapela.
Moim zdaniem warto dlatego, ze to co robi Mela Koteluk ze swoja kapela (tutaj mocno poszerzony skład) jest swieże, na moje ucho oryginalne. Tak, pop, ale dobry, ambitny. Do tego niezle, chociaż bardzo babskie teksty Meli. Calosc jak dla mnie trochę za miekka, ale mila. Wokal Meli ciut piskliwy, czasami drazniacy moje ucho, ale zwłaszcza w live odbiorze do przyjęcia także za sprawa milej powierzchowności woklistki.
W czasie koncertu Mela zaspiewala bodaj wszystkie swoje przebojowe kawałki, w tym "Żurawie orgiami" w dwóch wersjach: z kapela i kameralną, z towarzyszeniem gitary. Obydwie fajne, chociaż mnie podobalo się zwlaszcza drugie wykonanie, domniemem, ze koncertowe.

Na bis.
Chociaz nie zwalilo mnie z nog, nie wdusilo w fotel to po koncercie kupiłem 2 CD (40 zl/szt; ceni się ta Mela, ale w srodku książeczki, teksty, a niech tam; gdyby jeszcze chciało się Meli zejść i machnąć autograf...) i sobie biere i słucham. Mela jest z innej bajki niż taka np. Beth Hart. Pewnie nigdy nia nie będzie, ale moglaby dolozyc trochę do pieca, a przy trochę cięższej muzyce nie byłoby to wszystko takie... milusie-melusie.
Wiecej ognia! (jak dla mnie)

środa, 4 lutego 2015

Bartek Mazowiecki 2. Nie takie zimy...., wtorek 2015.02.03, rowerowe


Mienia dopływ Świdra, godz. 20:30
temp. ok. -2 st. Nie takie zimy widział
blisko 400-letni dąb, którego okazała
sylwetka wydobyta z ciemności światłem
naszych lamp, podświetlona księżycem
w pełni, kazała nam stanąć by cieszyć
oczy jego majestatycznym widokiem,
imponującym, 550 cm obwodem.
 



poniedziałek, 2 lutego 2015

"Ziarno prawdy", reż. Borys Lankosz, PL, 2014, film, właśnie na ekranach

"Ziarno prawdy", reż. Borys Lankosz, PL, 2014, film, właśnie na ekranach

Nie, nie, nie! Filmiaczek slabiaczek, do tego pokłosie, (może popłuczyny) "Pokłosia".
"Rewers" dawal nadzieje na więcej i lepiej, a wyszlo dziwadło.
Tak, tak, tak! Dla Roberta Więckiewicza. (Jest scena z jego udzialem warta zobaczenia takze dlatego, ze robi oko do widza).
Aleksandra Hamkało z powrotem do szkoły, może być, ze aktorskiej, a Borys Lankosz ręce precz od scenariuszy.
W każdym razie film mi się nie podobal. Glowna przyczyna? Jeśli fabula haczy o mistycyzmy to owe fantazje musza być przynajmniej w jakims stopniu zgodne z moim o nich wyobrażeniami. Jeśli nie sa odbieram je jako sztuczne, obce, narzucone, co przeklada się na odbior całego filmu.
Porazka scenariusza jest konieczność tłumaczenia widzowi o co w filmie chodzilo. (A o co chodzilo? Wlasciwie to kto zabil?)
"Ziarno prawdy" nie warte czasu i pieniedzy, nawet jeśli był to bilet ulgowy, z którego radośnie korzystam od tygodnia.

niedziela, 1 lutego 2015

Zima 2015; pierwszy większy śnieg, 2015.02.01, rowerowe

Zima 2015; pierwszy większy śnieg, 2015.02.01, rowerowe
Lokalne bagienko w Aleksandrowie, godz. 8:30, niedziela 2015.02.01. Lubimy to miejsce i jak widać to miejsce lubi nas.