
Dlugo odkladalem moment jego objerzenia, az wreszcie, kiedy niskie temperatury początku maja skutecznie zniechecily mnie do porannego rowerowania, usiadłem do wiosel i w dwóch podejściach obejrzałem "Rome".
Film do mnie nie przemowil, nie "zabral" mnie ze sobą. To przykre, ze "Zimna wojna" polegla w wyścigu do Oscara z produkcja, która nie budzi (moich) emocji, nijakim obrazem zycia mieszczańskiej rodziny w rzeczywistości Meksyku lat 70-tych.
Nie można odmowic "Romie" dobrych, czarno-bialych zdjęć i konsekwentnej, reżyserskiej roboty.
Jednak to duuuuzo za mało, ze uczynic ten film godnym Oscara, zwłaszcza, ze taki film, w dużym uogólnieniu, calkiem niedawno, w rumuńskim wydaniu już widziałem. Miał tytul "Sieranevada". Był podobnie nijaki.
"Roma", pomimo, ze nakrecona przez mężczyznę, który jest także autorem scenariusza, jest filmem o mocnym, feministycznym przechyle. Film pokazuje swiat kobiet do którego mężczyźni wpadają tylko na chwile, glownie po to zebyc siac zamet i destrukcje.
Jednak zasadniczym pytaniem po obejrzeniu filmu jest pytanie o psie kupy. Należy przypuszczać, ze ich uporczywe, detaliczne eksponowanie miało czemus sluzyc. Niestety, nie udało mi się rozwiklac tej zagadki i nie wiem jaka metafora, przeslanie krylo się pod zdjęciami licznych psich odchodow, rozjezdzanych oponami samochodu, zbieranych do szufelki, szorowanych i uciążliwie spłukiwanych. Może chodzilo o to, ze zdaniem tworcy zycie jest jak kulka gnoju, która każdy z nas jest zmuszony toczyc wbrew swojej woli. Może to metafora losu kobiet-bohaterek filmu, w których zycie - kulke gnoju, wdeptują faceci po to, żeby majac poczucie dyskomfortu szybko wycofać się, wręcz zrejterować. A może reżyser wyniosl z mlodosci traume zwiazna z koniecznoscia sprzątania po swoim psie. A być może psie kupy nie maja zadnego znaczenia i na tym polega ich znaczące znaczenie dla filmu.
I tylko mi żal "Zimnej wojny".
I żal, ze po Moskwie nie suną już sanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz