niedziela, 19 kwietnia 2020

Marek Napiórkowski, "Hipokamp", koncert, Trójka, niedziela 2019.02.16

Marek Napiórkowski, "Hipokamp", koncert, Trójka, niedziela 2019.02.16

Wirus wylaczyl kulture.
Bieżącą.

Marek Napiórkowski - cały ON!
Wracam wiec do koncertu, który miał miejsce chwile temu, o którym nie pisałem. Dzieki temu mogę to zrobić teraz traktując spotkanie z muzyka Marka Napiórkowskiego jako swieże, mocne, fajne doznanie.

Wielokrotnie pisałem o Marku Napiórkowskim. Mój pierwszy, rozpoczynający blog post-relacja z koncertu Anny Marii Jopek zawieral także ochy i achy nad umiejętnościami Marka Napiórkowskiego. Uchodzi za najlepszego gitarzystę jazzowego w Polsce. Jego kunszt wykracza daleko poza jazz. Zapewniam. Potrafi zagrac wszystko, a postawiony na froncie metalowej kapeli będzie w niej pierwsza gitara:)

Jest także taka plyta - "Celuloid", chyba o niej nie pisałem (sprawdziłem, jednak pisałem), gdzie Marek Napiórkowski w duecie z Arturem Lesickim graja glownie muzyke, a jakże, filmowa. Plyte otwiera genialna kompozycja Andrzeja Kurylewicza z filmu "Lalka", fantastycznie, lekko, mistycznie, zagrana przez gitarowe duo. To jedna z tych melodii, tych wykonan, które zostają z odbiorca na zawsze. (Tutaj nie mogę nie wspomnieć o "Polskich Drogach" także A. Kurylewicza w wykonaniu Pata Metheny i Anny Marii Jopek z albumu "Upojenie". Genialne!)

No, ale miało być o cd "Hipokamp", bo wlasnie te plyte promowal koncert w Trójce.
Podobnie jak na poprzednich koncertach Marek Napiórkowski wystapil w roli lidera i konferansjera.
Ponownie znakomicie sprawdzil się jako dowcipny zapowiadacz i jako lider-wirtuoz gitary.

Po prawej, na instrumentach perkusyjnych muzyk Shakiry - Samuel Torres,
z lewej na klawiszach Jan Smoczyński i niewidoczny, za
Markiem Napiórkowskim, Paweł Dobrowolski na bębnach. 
A muzyka?
"Hipokamp" nie jest smooth jazzem, który gładko wchodzi do glowy, pieszcząc, kolyszac zmysły delikatnymi, lagodnymi dzwiekami. (nie mam nic przeciwko smooth jazzowi, chociaż tutaj latwo o przekroczenie granicy oddzielającej smooth jazz od elevator music). Wlasnie wrzuciłem na kolumny "Hipokamp", żeby pisząc post mieć te muzyke tle.
Wyobraznia muzyczna Marka Napiórkowskiego znacznie przekracza moją (może nie tylko muzyczna) i nawet nie będę probowal tej muzyki klasyfikować. Bo i po co? Dosc, ze napisze o pewnych (moim zdaniem oczywiście) zbieżnościach (klimat, budowa kompozycji) z kompozycjami Pata Metheny, czy Krzysztofa Ścierańskiego. Nowoczesny jazz, miejscami zbyt dla mnie trudny. Jak dla mnie pomiędzy String Connection a Walk Away plus trochę elektroniki.
Nie znaczy to, ze koncert, chociaż miejscami trudny w odbiorze, był slaby. Przeciwnie! Obserwowanie i słuchanie muzykow, ich kunsztu, sytuacji gdzie w kolejnych kompozycjach bez wyraźniej (dla mnie) linii melodycznej, po solowych partiach potrafili się spotkać, by bez utraty tempa kontynuować wspolne granie, to czysta przyjemność. Sluchajac "Hipokampu" sadze, ze latwiej się odbiera te muzyke "w podaniu" na zywo. Mysle, ze Marek Napiórkowski zdaje sobie sprawę, ze jego sztuka nie jest latwa w odbiorze i dlatego dziekowal publiczności, ze zechciała przyjść, posluchac co ma, wraz z zespolem do zaproponowania. Na plycie poza kompozycjami Marka Napiórkowskiego znalazły się także "Space Oddity" i "Absolute Beginners" Dawida Bowie, ale w takich transkrypcjach, ze gdyby nie zapowiedz z pewnoscia mialbym problem w zorientowaniu się, ze to znany, popowy repertuar. Prowadzac konfernasjerke Marek Napiórkowski opowiadal o genezie powstania większości utoworow, w tym o zapożyczeniu tytułu "Profesor Kuppelweiser" z "Seksmisji". Marek Napiórkowski dostal na to autoryzacje od Juliusza Machulskiego pod warunkiem umieszczenia stosownych podziekowan na plycie. Sprawdzilem, jest podziękowanie.

Po koncercie tradycyjnie kupno płyty, rozmowa z muzykami plus
koniecznie autografy, dedykacje.
W trakcie konferansjerki, przedstawiania czlonkow kapeli Marek Napiórkowski podkreslal obecnosc grającego na instrumentach perkusyjnych Samuela Torresa, który jest/byl muzykiem grającym z niejaka Shakirą, tudzież Ricky Martinem. Akcentowanie udziału tego wlasnie muzyka było powodem dla którego, w czasie podpisywania plyty wspólnie z Panem Markiem zastanawialiśmy się, co tez moglo być przyczyna, ze muzyk tego kalibru zadecydowal się na granie z wybitnym, ale skromnym, polskim gitarzystą (w domniemaniu także za inne pieniądze).
Panu Markowi spodobala się moja sugestia, ze to z pewnoscia walory urody i podobieństwo, jego, Marka Napiórkowskiego do Shakiry sa przyczyna dla której Samuel Torres z nim gra. Wzbudzilo to na tyle duza wesolosc Pana Marka, ze stwierdził, ze wykorzysta ten greps przy okazji kolejnego koncertu. Niestety, zawiodl mnie refleks i nie poprosielm wzorem Juliusza Machulskiego o stosowne podziękowanie na kolejnej plycie…
Było fajnie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz