Kamerlanie i bez zadęcia. Kolejny udany rocznicowy koncert. |
Kombatanci, politycy, mlodziez spotykają się 1-szego Sierpnia na Cmentarzu Powazkowskim. Na koncerty przy Muzeum Powstania Warszawskiego przychodzi glownie mlodziez (stad moja tam obeenosc) i w odróżnieniu od obchodow kombatanckich ta impreza wolna jest od demonstracji politycznych, buczenia i innych dziwnych zachowan, które nie licuja z powaga miejsca i rocznicy.
Tym razem gralo odpowiadające za muzyke VooVoo. Spiewali glownie zaproszeni goście plus W. Waglewski. Teksty pochodzily z wierszy przysylanych na konkurs zorganizowany polowie sierpnia 1944 przez AK. Z pewnym wyprzedzeniem w Trojce puszczano zwiastun plyty/koncertu "Placówka'44", którym był najlepszy moim zdaniem i najbardziej dynamiczny kawalek w wykonaniu Organka: "Palec na cynglu".Pomyslem, który ponownie się sprwdzil było zaproszenie młodych wokalistów, glownie wokalistek. Wiarygodnosci dość naiwnej poezji nadawal wiek wykonawców wraz z odrobina staranności w ubiorze nawiazujacym do okupacyjnego sznytu. To były teksty pisane w tamtym czasie, przez tamtych ludzi. Proste, bezpośrednie, naznaczone (chyba) przeczuciem zblizajacej się kleski. Pozbawione fałszywych nut, koturnów o jakie można byłoby je posadzac, gdyby były napisane wspolczesnie.
Mateusz Pospieszalski szalal na froncie na saksofonach, dogrywal na klawiszach, udzielal się w chorkach, czyli robil znakomicie swoja robote sprawnego multiistrumetalisty. Nad caloscia czuwal grając na wielu gitarach brodaty (Wojtek zrob wreszcie cos z ta kozia broda, proszę!) Wojciech Waglewski, a z tylu sprawnie radzila sobie sekcja rytmiczna: kontrabas Karim Martusewicz i prekusja Michał Bryndal.
Było fajnie. Refleksyjnie.
Na froncie z gitara b. dobry Organek w przebojowym "Palec na cynglu". |
Moim zdaniem taka formula sprawdza się zdecydowanie lepiej niż czysto rockowe koncerty w stylu "Luxtorpedy" z zeszłego roku. Z czterech, które widziałem nr. 1 jest koncert Lao Che "Powstanie Warszawskie", potem "Morowe Panny" i "Placowka'44", na końcu "Luxtorpeda".
Bo chociaż kaliber tekstow i wykonania daleki jest od "Wierszy wojennych" Baczyńskiego w interpretacji Ewy Demarczyk, to warto jest podazac za pomysłem: tamte teksty, wspolczesna muzyka.
To się sprawdza, podoba, budzi emocje, zostaje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz