sobota, 20 października 2018

Fabia Rebordao, koncert, Palladium, sobota 2018.10.13

Fabia Rebordao, koncert, Palladium, sobota 2018.10.13

Po tygodniu od koncertu wrzucilem do odtwarzacza cd Fabii kupione po jej koncercie w Palladium.
Otwiera je "Pod Papugami" wykonane po polsku zaaranżowane na typowe dla stylistyki fado instrumentarium, gdzie prym wiedzie charakterystyczny dla gatunku dźwięk gitary portugalskiej.
To wykonanie "Pod Papugami" było powodem dla którego kupiłem bilety, by w sobotni wieczor znaleźć się na koncercie. Marcin Kydryński w swoich niedzielnych "Sjestach" grał ten kawalek kilkarotnie, mowil o trasie Fabii w Polsce.
Nie moglem się oprzeć.
Clip (wizualnie bez rewelacji) "Pod Papugami" jest na YT >>>>

Ponadto o Fabii nie wiedziałem nic więcej. Lubie "Sjeste" M. Kydrynskiego, jego muzyczne wybory, wierze w jego gust, uznałem wiec, ze ryzyko rozczarowania jest niewielkie.
Nie zawiodłem się.
Spotkanie z Fabia Rebordao i fado w jej wykonaniu zaliczam do bardzo udanych.
Publicznosc, która wypelnila sale Palladium do ostatniego miejsca najwyraźniej podzielala moja opinie, gdyż długo i goraco oklaskiwala Fabie, która na bis zaspiewala oczywiście "Pod Papugami".

Po Amalii Rodrigues, która była absolutna królową fado, pieśniarką, która lokalnemu, portugalskiemu gatunkowi muzyki nadala międzynarodowy rozgłos i slawe, korone przejela powszechnie wielbiona, także w Polsce, Mariza. Ale utalentowanych fado-pieśniarek jest znacznie więcej niż jedna, wspaniala Mariza, na której koncertach byłem w Polsce dwukrotnie.
Fabia reprezentuje młodsze pokolenie wykonawczyń. Na miejscu fado (fado=los/przeznaczenie) z Fabią bym raczej nie zadzierał. To nie jest eteryczna, krucha kobietka, ale postawne, duże dziewczę (z YT wynika, ze mielismy ja w PL w ver. o 50 kg lżejszej, niż jeszcze calkiem niedawno), które sprawia wrażenie wystarczjaco silnej i zaradnej, żeby nawet od losu wyegzekwować to czego chce.
Z losem radzi sobie (chyba) lepiej niż z polska publicznoscia. To co kiepsko jej się udawalo to zmusznie publiczosci do wspólnego spiewania. Potwierdzilo się to, czego byłem świadkiem na wielu koncertach - nie jesteśmy zbyt rozśpiewanym narodem. Nawet wspólne "Pod Papugami" wypadlo dość kulawo, gdyż okazało się, ze znajomość tekstu Mateusza Święcickiego nie jest powszechna i ogranicza się pierwszej zwrotki.
Ale...
Zapowiedziana przez Marcina Kydryńskiego (o ile lubie jego "Sjeste" to jego narcystyczną konferansjerkę niekoniecznie) Fabia dała próbkę swych możliwości wokalnych przy akompaniamencie dobrze grającej, skromnej trzyosobowej kapeli. Fado w jej wykonaniu to nie tylko duszoszczypatielnyje , smętne snuje, ale także żwawe, skoczne kwalki. Ostatecznie los/przeznaczenie ma także jesniejsze, radosne oblicze. 
Podobnie jak Mariza, Fabia zastosowala zabieg, który miał oddac atmosferę lizbońskiej fado-knajpy.
Została na scenie bez mikrofonu z jednym, grającym na portugalskiej gitarze muzykiem, który wypiął się z prądu. I tak, akustycznie, bez wspomagania, wykonali jeden kawalek.  Bardzo fado, bardzo smętny, taki, co to jeszcze szklanke gorzaly w gardlo i kula w łeb. Na szczęście  dla zdrowia i życia publiczności na na tym poprzestali i wrócili do szybszych, muzycznie weselszych piesni.

Po koncercie Fabia podpisywala swoja plyte. Skrzetnie skorzystałem z tej możliwości, żeby dostac jej dedykacje na plycie przeznaczonej na prezent dla koleżanki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz