
Na rekomendacje tej książki trafiłem bodaj w "Rzeczpospolitej" opisujaca ja jako swietna wakacyjna lekturę. I rzeczywiście. Czyta się znakomicie. Jest dobrze napisana/przetlumaczona, ale jej sila to prawdziwa historia największego fałszerza wszech czasów jakim był bohater książki Han van Meegeren.
To niezwykla historia malarza, który po pierwszych autorskich sukcesach odnoszonych jako tradycyjny, poprawny malarz spotyka się z rosnacna krytyka znanych, holenderskich recenzentow i dziennikarzy zajmujących się rynkiem sztuki. Zgorzknialy, zniechęcony, często i chętnie siegajacy po wszelkie uzywki, przeprowadza się wraz z zona do Francji, gdzie prowadzac wcale dostatnie zycie jako holenderski malarz-portrecista, w piwnicy domu, długo i zmudnie szykuje się do największego malarskiego przedsiewziecia jakim było namalowanie obrazu, który zostalby zaakceptowany przez owczesne autorytety jako oryginalny obraz mistrza J. Vermeera.
Falszerstwo pomyślane także jako kpina z uznanych historykow sztuki to nie tylko dlugi proces tworzenia farb według oryginalnych receprtur, odtwarzanie krakelury, czyli sieci pekniec farby identycznej z oryginalnymi dziełami mistrza z Delft, ale także przemyślany, sprytny sposób wprowadzania fałszywek na rynek poprzez podstawione osoby.
Dosc powiedzieć, ze zachęcony sukcesem sprzedaży pierwszej fałszywki zatytułowanej "Uczniowie z Emaus", Han van Meegeren malowal i sprzedawal kolejne obrazy jako "vermeery". Był na tyle dobry i skuteczny, ze jeden z obrazow kupil Hermann Göring.
Wzlecial wysoko, upadl ciężko i bolesnie. Zarobil i stracil gigantyczne pieniądze. Zakpil z fachowcow, autorytetow, historykow sztuki, których opinie były uważane za niepodważalne i ostateczne. Wszedl w role J. Vermeera na tyle skutecznie, ze nawet po przyznaniu się do fałszerstw, (w czasie publicznego, wymuszonego przez sąd show namalowal "vermeera"), byli (i może sa) tacy, ktorzy uwazaja jego fałszywki za dziela oryginalne.
Falszerstwa to ogromny problem rynku sztuki. W muzeach zdaniem fachowców wisi mnóstwo fałszywych Rembrandtów, Fransów Halsów, Janów Steenów, które przez innych fachowcow zostały uznane za oryginaly.
Dlatego w kominkowym zamiast "vermeera" chyba lepiej powiesić obraz namalowany przez studenta Akademii Sztuki. On-student będzie miał na stancje i kilka obiadow, my oryginalne dzieło, które budzi nasze emocje, lub zwyczajnie i po prostu pasuje kolorem do wystroju wnętrza...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz