niedziela, 16 lutego 2020

Taco Hemingway, Torwar, wtorek 2020.02.11, koncert

Taco Hemingway, Torwar, wtorek 2020.02.11, koncert

Jeszcze chwila i się zacznie.
Tak się porobilo, ze w zeszłym tygodniu byłem na trzech, zupełnie roznych koncertach, a jeszcze chwile wcześniej na jeszcze jednym, także innym od trzech pozostałych. Peramanetny brak czasu nie pozwala mi na bieżące umieszczanie postow. Sprobuje wiec seryjnie poczynajc od ostatniego (koncertu). Mam jednak obawy czy dogonię czas. Dzisiaj takze mam w planie koncert...

Sledze karierę Taco od samego początku. Staram się być na każdym warszawskim koncercie Taco i prawie mi się to udaje. Na blogu jest z pewnoscia kilka postow obrazujących niesamowita droge Taco od niszowego wykonawcy do jednego z najbardziej rozpoznawlanych, najczęściej słuchanych (zgodnie z rankigiem Spotify) polskich artystow.
Tym razem Taco wraz ekipa zdecydowali się na kupienie Torwaru 2 dni pod rząd. Byłem na drugim z kolei koncercie, we wtorek.
Było dobrze, ale...
Otoz od pewnego czasu mam wrazenie, ze koncerty wielu artystow sa zle naglosnione. Jest zwyczajenie i po prostu za glosno. Jeśli jest to trzech facetow na wiolonczelach grających rocka bez zadnego wokalu (Apocalyptica), to jestem w stanie to znieść. Jeśli jednak czesc przekazu stanowi tekst, hałas uniemozliwiajacy wyslyszenie tekstu bardzo mnie drazni, przeszkadza.
Swiatła robiły dobrą robotę.
W przypadku Taco tekst jest zdecydowanie ważniejszy od bitów. Tym bardziej powinno być slychac o co w tekście chodzi, ale nie było. I w żaden sposób nie usprawiedliwia tego feleru fakt, ze wszystkie dzieciaki zgromadzone na Torwarze znaja teksty Taco na pamięć. I nie jest wytłumaczeniem, ze jak trafiłem na nie swoja impreze to miast zachowywać się jak zrzędliwy tetryk moglem odpalić sobie smartfona, wyswietlic tekst i nie narzekac. Otoz NIE. Nie po to ide na koncert, żeby ślepić w niebieski prostokat, który w liczbie mnogiej jest przedmiotem krytyki w jednym z kawalkow Taco.
Chce slyszec tekst!
Zamaist tego wali fala dzwieku, która w niskich rejestrach uderza w odczuwalny, fizyczny sposób w klate, bije po uszach. Kiedys, kiedy nosilo się dzwony przynajmniej furczały nagawki. Teraz, w dobie rurek nic nie furczy, bola bębenki w uszach i tyle!
Po koncercie napisałem do Taco, ze byłoby fajnie, gdyby zatrudnil na 2-3 numery jakas fajna rap-koleznake, może nawet dwie. Jedna zrobilaby hip, druga hop i byłoby zdecydowanie przyjemniej niż wówczas, kiedy na koncercie miotają się po estradzie sami faceci. Ostatecznie publiczność poza liczna rzesza fanek stanowią także faceci, którym z pownoscia podobnie jak mi, żeński pierwiastek sprawilby przyjemność.
Taco odpisal, ze pomyśli.
Nie ma co myslec, trzeba robic, bo to się dzieje w warstwie wizualnej jest dla koncertu szalenie ważne. I chociaż scena była zaopatzrona w duże led-ekrany, to jeszcze trzeba mieć pomysl co na nich pokazywać. Same (fajne) wizualizacje i zdeformowana roznymi efektami postac Taco to (dla mnie) za mało.
Hip-hop nie jest moja bajka. Jest dla mnie rodzajem fenomenu, który zawsze, gdy jestem na koncercie zadziwia mnie, prowokując pytania o kierunek(i) rozwoju sztuki.
Dlatego z pewnoscia pojde na kolejny warszawski koncert Taco. Będę chciał sprawdzić, czy będą mu towarzyszyć poza wytatuowanymi facetami koleżanki hip i hop, oraz empirycznie doswiadczyc fenomenu tego gatunku, który z blokowiskowych piwnic przeniósł się do sal koncertowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz