piątek, 18 marca 2022

"Samo-loty", aut. Marek Stokowski, audiobook, 2022, czyta Adam Bauman

 "Samo-loty", aut. Marek Stokowski, audiobook, 2022, lektor Adam Bauman




No i stało się! "Samo-loty" zostały wydane w ver. audio. Kolejne pozycje z e-wznowienia (TU): "Stroiciel lasu" i "Kino krótkich filmów" zostały także nagrane i już za chwilę będą dostępne na rynku. "Samo-loty" w ver. audio kupiłem TU. Zgodnie zapowiedzią z poprzedniego posta lektorem jest Adam Bauman, zawodowy aktor znający i czujący prozę Marka. Adam jest fachowcem, który udzielił głosu wielu filmowym i radiowym postaciom. (TU o Adamie w wiki. UWAGA! Jest dwóch aktorów o tym samym imieniu i nazwisku). Adama znam prawie tak długo jak Marka. Miałem okazję być na jego spektaklu dyplomowym. To byli "Clowni" - zgrabne połączenie teatru, pantomimy, ze szczyptą kabaretu, w reż. Andrzeja Strzeleckiego z 1983 roku, brawurowo grani na małej scenie Teatru Powszechnego. W moim przekonaniu był to rodzaj "wprawki-pilota", którego dobre przyjęcie zaowocowało kolejnym dyplomowym spektaklem "Złe zachowanie" (1984) także w reż. A. Strzeleckiego, które cieszyło się znacznym powodzeniem, wręcz sławą. Autorem choreografii do "Złego zachowania" był Janusz Józefowicz. Stąd już tylko mały kroczek do musicalu "Metro" (1991)... 

Piszę dużo o Adamie, gdyż jego osoba, profesjonalizm połączony z wiedzą na temat czasu i miejsca akcji "Samo-lotów" są rzeczywistą wartością dodaną do tekstu Marka Stokowskiego. Marek rekomendował wydawnictwu Adama, jako lektora swoich książek. To był dobry pomysł! "Samo-loty" są opowieścią ulokowaną w latach 70-tych na warszawskim Okęciu. To był czas kiedy 13-letnim dzieciakom do zabawy wystarczał podwórkowy trzepak i nieograniczona wyobraźnia. Bezpośrednie sąsiedztwo międzynarodowego lotniska, widok odlatujących samolotów determinował wyobraźnie bohaterów książki pozwalając im "odlatywać" w wyimaginowanych statkach powietrznych, których wzorem, obiektem marzeń była smukła Caravelle, pierwszy francuski odrzutowy samolot pasażerski i pierwsza na świecie konstrukcja z silnikami umieszczonymi w tyle kadłuba. Z jednej strony siermiężne lata 70-te, gdzie rarytasem były kubańskie pomarańcze, z drugiej zaś, na niebie, samoloty unoszące ludzi w inne, egzotyczne światy... 
Nie mieszkałem na Okęciu, chodziłem tam do szkoły i znam/pamiętam doskonale opisywane przez Marka ulice, atmosferę tamtych lat, smak piwa pitego w lotniskowej kawiarni, widok samolotów, wsiadających do nich pasażerów obserwowanych ze specjalnej platformy widokowej ulokowanej obok głównego budynku dworca lotniczego. Książka Marka umyka łatwej klasyfikacji. To rodzaj wykreowanego fantazją bohatera książki bajkowego komediodramatu, w którym dzieją się rzeczy nieprawdopodobne, fantastyczne, ale jeśli damy się uwieść opowiadanej historii jesteśmy skłonni uwierzyć i zaakceptować te fantazje. Odlatując wraz z bohaterami w kokpicie Caravelle w barwach AirFrance wiemy przecież, że nasz odrzutowiec napędzany jest siłą imaginacji, pragnień, że gdzieś tam jest szarość, beznadziejność, pośród której, w końcu, jednak będziemy musieli wylądować. Ale póki co... Chwilo trwaj! Jest w tej książce mnóstwo optymizmu, humoru, zabaw językowych, zaskakujących skojarzeń, czyli to, co tak bardzo podobało mi się w pierwszej przeczytanej przeze mnie  książce autorstwa Marka - "Sny dla dorosłych i dla dzieci" (1998). "Samo-loty" to także kobiety i dziewczyny, a zwłaszcza ona - Gośka Dyngus, która pojawia się w istotnych dla Marcina - bohatera książki momentach, wkraczając do akcji w krótkiej sukience, eksponując opalone nogi. Mało tego, że dobrze wygląda, to jeszcze gra w nogę i nieźle jeździ na rowerze. Sporo, jak na jedną Gośkę :) 

Jestem w trakcie słuchania audiobooka. Mam za sobą 6 z 17 odcinków (na tyle podzielony jest plik mp3). Adam interpretuje tekst Marka po mistrzowsku (moim zdaniem). "Samo-loty" to pierwszy audiobook, który kupiłem/ściągnąłem na telefon. Proces był długi i żmudny. Po zaakceptowaniu wszystkich zgód, w tym rezygnacji z prawa zwrotu(!), po kliknięciu "pobierz" nie działo się NIC. "Nic" trwało na tyle długo, że zdążyłem zadzwonić, wyrazić swoją dezaprobatę odnośnie procesu kupowania, wysłuchać, że pani konsultant nie ma pojęcia o audiobookach, aby po około 5-8 min, w trakcie rozmowy, pod pustym polem przeglądarki pojawiła się niebieska linia, która bez żadnej informacji o stanie/postępie pobierania ślamazarnie przesuwała się ku prawemu brzegowi ekranu... Jeszcze tylko kolejne 5 min. i miałem plik w telefonie. (To ku przestrodze/informacji dla niecierpliwych :))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz