czwartek, 31 marca 2022

M Liga MTB Maraton 1 etap - Łódź, niedziela 2022.03.27

 M Liga MTB Maraton 1 etap - Łódź, niedziela 2022.03.27

Zapowiedź dobrej, słonecznej pogody także
miała znaczenie w procesie podejmowania decycyzji.
Było rześko, słonecznie, idealne warunki do jazdy.

O wyjeździe do Łodzi myślałem od dłuższej chwili. Mam tam priv obowiązki, które powodują, że staram się łączyć przyjemne z pożytecznym. Jednak decyzję podjąłem w ostatniej chwili. Świadomość, że jest to początek sezonu, a trasa jak na początek wymagająca, powodowała zwłokę z podjęciem finalnej decyzji. Dystans nie był problemem - 60 km. Do myślenia dawała suma przewyższeń wynosząca około 1200 m. To więcej niż na rasowym górskim mtb-maratonie! Byłem w Parku Łagiewnickim parę lat temu przy okazji zawodów rowerowych syna. Pomimo tego, że to przecież środek Polski trasy rowerowe są mocno pofałdowane. Podjazdy nie są zbyt długie, ale wymagające, często o sporym nachyleniu. Uzyskanie 1200 m przewyższeń oznacza tyle co dwukrotny wjazd na Szrenicę, czyli praktycznie rollercoaster. Potrzeba wypełnienia priv obowiązków zaważyła - pojechałem. 

Początek sezonu, plus przyjazna pogoda zgromadziły na starcie dużo jak na kameralne imprezy M Ligi, zawodników. Wydaje mi się, że we wszystkich konkurencjach wzięło udział dobrze ponad 400 osób. Numery na najdłuższy dystans 60 km - "challenge", wzięło ponad 100 zawodników, w tym 2 dwóch "młodzieńców" z kategorii M5 czyli dino. Dzięki temu miałem gwarantowane miejsce na pudle:) Byłem II-gi w kategorii M5 (urodzeni 1961 i strasi).

Końcowe kilometry. Ciężko...

W klasyfikacji open przyjechałem na pozycji 74. Pocieszające jest to, że nadal nie było to miejsce ostatnie do którego dzieliło mnie około 20 pozycji. Ujechałem się nieludzko. To z pewnością efekt błędu w żywieniu - powinienem więcej jeść na 2-3 dni przed imprezą. Żele i batony jedzone w trakcie ścigania nie są w stanie uzupełnić wzmożonego zapotrzebowania na kalorie, które oceniam na około 3000 kcl (jechałem 3h34min). Na ostatnich 20 km zwyczajnie brakowało mi siły. Organizacja jak zwykle bez szwanku, chociaż wyraźnie niedoszacowano frekwencji i zabrakło gorącego posiłku dla wszystkich kończących dystans "challenge". Mnie przypadły "wyskrobki" z dna kotła, którymi podzieliłem się z innym, wygłodniałym zawodnikiem. Ale to drobiazg. Było ciężko, ale znakomicie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz